Witajcie ludziska! Sorki, że późno. Ale albo nie
miałam czasu, albo rodzice odcinali mi kompa. Co się im na długo nie udawało.
xd No, ale wreszcie JESTEEEM!! ;*** <333 xdd
Wreszcie są te 2 komki i się cieszę ^^.
Jednorazówka troszku długaśna, aleeeeee ;-)))
A propo komków. ZMIENIŁAM
USTAWIENIA W KOMKACH. – ja sieroctwo miałam ustawione, że nie
wszyscy mogą komentować. Liczę, że tylko przez to było tak mało komków, a po
zmianie czekam na ich wzrost. ;-) ;*** Liczę na Was!!! <333 ;***
Jednorazówka – długa, może dla niektórych
nudna? Nwm, na pewno taka bardziej ckliwa itd., Sorki, że bez szaleństw
itp., ale taką teraz wymyśliłam i bardzo liczę, że się spodoba. KOCHAM WAS I TNX ZA WEJŚCIAAA!!
Do tego będzie piosenkaaa.. dodam ją w miejscu,
gdzie jak sądze xd pasuje. To teraz bez przedłużania… OBIECANA JEDNORAZÓWECZKA
MOI DRODZY!! *O* *__*
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
W Nowym
Yorku mieszkała dziewczyna, która nazywała się Leslie Destiny. Wiele przeszła. Jej rodzice oraz młodszy
braciszek, który miał zaledwie 5 lat, zmarli na raka. Dlatego też mieszkała
sama. Miała 22 lata i była niesamowicie szalona, zabawna, ale też czuła oraz
wrażliwa i uwielbiała sport. Pisała własny pamiętnik, z którym się nie
rozstawała. Była świetną artystką. Jednak dużo czasu spędzała też przy
komputerze. Pewnego dnia na jednej ze stron internetowych znalazła konkurs na
najciekawszą wymyśloną historię. Od razu się zgłosiła. (Wpisy do pamiętnika
Leslie – pochylone i w cudzysłowiu: „……” )
„Wczoraj zgłosiłam się do konkursu
na najciekawszą wymyśloną historię. Wciąż czekam na wyniki. Mam nadzieję, że
pójdzie mi dobrze, bardzo się starałam. Pomagała mi moja najlepsza
przyjaciółka, rówieśniczka Ally Janson. Już niedługo rocznica śmierci moich
rodziców i Kubusia. To straszne, że zmarli tego samego dnia! O.o Dobrze, że Ally jest ze mną! „
Po tygodniu
przyszły wyniki konkursu. Nie trudno się domyślić, że Laslie wygrała:
„-No siemka Les, co chciałaś? – Ally
weszła do pokoju.
-Nie uwierzysz! Wygrałam! – zaczęłam
się cieszyć jak głupia.
-Serio? To ekxtra! – naskoczyła na
łóżko i mocno mnie uścisnęła.
-No dobra puść, bo dusisz zwycięzcę!
– jęknęłam.
-Ooo, sorka. Już ok. ^^ - odkleiła
się i pogłaskała mnie po głowie. – To pokaż co wygrałaś! – wgapiała mi się w
kompa.
-Oo bez kitu, jeszcze nie obczaiłam.
– zastanowiłam się, a ta spojrzała na mnie jak na idiotkę i strzeliła
facepalma.
-Jak można nie sprawdzić nagrody.. –
zaczęła, ale jej przerwałam.
-No mniejsza! Paczajnij! – włączyłam
zakładkę „Nagroda dla zwycięzcy”
-Aaaaa!! – pisnęła i jebnęła się
poduszką w twarz i padła na tym łóżku jak długa.
-Nie wierze?! Nagroda główna to
spotkanie z… Kendallem Schmidtem z BTR!!
*O*
-O matko! Jedziemy do L.A.!!! –
przytuliłyśmy się piszcząc.”
Dziewczyny
bardzo się cieszyły z wyjazdu.
Następnego dnia wybrały się na zakupy na wyjazd do Los Angeles, a 4 dni
później wyjechały.
„No! I lecimy! To już 1 godzina, a
Ally zaczyna już odwalać. Ja się szykuje na następną godzinę xD. Ta idiotka, zwana moją przyjaciółką xd,
zamówiła 30 kurczaków, 20 tymbarków, 10 energetyków i 5 żubrów. Biedni
organizatorzy konkursu. Z 10 000 000$ na stówę im zejdzie xD A teraz
kończę, bo Ally ciągle mnie kopie, żebym wypiła z nią energetyka i żubra.”
Dziewczyny
po 4 godzinach lotu dotarły na miejsce. Taksówką dojechały do hotelu, w którym
się zameldowały. Miały fantastyczny pokój i były bardzo szczęśliwe z przebiegu
ostatnich wydarzeń. Nie spały całą noc świętując i całe rano szykowały się na
spotkanie z Kendallem.:
„-Gdzie móóóój błyszczyyyk!!!! –
wydarłam się.
-Matole na szafce obok łóżka!!! –
odkrzyknęła z kibla Ally.
-Nie było tematu!.. – już ciszej
odkrzyknęłam.
-Chodź debilu jeden, bo się na
randkę spóźnisz! – wyszła z kibla odstawiona Ally.
-To nie randka tylko spotkanie. –
mruknęłam.
-Tsaa.. – wywróciła oczy.
-No Oki, chodźmy! – powiedziałam i
wyszłyśmy.
Spotkanie było zaplanowane w kafejce
obok hotelu, na rogu.
-Gotowa? – stałam z Ally przed
wejściem, a ta mną trząsła.
-Ja tak, ale ty chyba nie, bo
trzęsiesz mną jak wibratorem xd. -,- -
mruknęłam, a potem lekko się uśmiechnęłam.
-Haha, ale śmieszne. Masz tego nie
zawalić! Bo masz go oczarować, rozkochać, wziąć z nim ślub i będą małe
Schmidtciątka! ^^ - zaczęła się jarać.
-Ogar bo ludzie patrzą! – ustawiłam
ją twardo na ziemi.
-Ta, ta, ta, a tera leć! – wepchnęła
mnie do restauracji. Obawiałam się różnych rzeczy np. że poplącze coś w języku
-,-
Rozglądałam się po stolikach. Tu
jakaś parka, tu babcia z dziadkiem, tam jakaś pusta lalka nakładająca tonę
pudru -,- czego nieznosiłam, a tam.. o jakiś gościu w kapturze. Podeszłam do
niego.
-Przepraszam. – odezwałam się.
-Tak? – nawet na mnie nie
spojrzał.
-Emm… Umówiłam się w tej kafejce z
osobą o imieniu Kendall. Wysoki blondyn, ładna grzywka, zielone oczy,
przystojny.. – zaczęłam mówić, a chłopak nagle
podniósł głowę z uśmiechem i zdjął okulary i to był właśnie Kendall.
Cicho jęknęłam.
-Miło poznać, Kendall Schmidt. – uśmiechnął się szeroko.
-Mi tym bardziej. – uśmiechnęłam się i usiadłam niepewnie.”
„Dziś spotkałam się z we własnej
osobie Kendallem! *__* Ciągle strasznie się tym jaram! *.* Na początku byłam
trochę sztywna, ale rozmowa nabierała tępa i było coraz lepiej. Oboje świetnie
się bawiliśmy! Umówiliśmy się nawet na kolejne spotkanie jutro i wymieniliśmy
nr komy! *O* To najlepszy dzień mojego
życia! Myślę, że coś zaiskrzyło! *O*”
Od tamtej
pory Kendall i Leslie spotykali się coraz częściej. Po 2 tygodniach byli już
parą. Nie wiedzieli świata poza sobą. Zakochani spędzali każdą wolną chwilę z
sobą, a czasem też Ally. Świat przestał dla nich już całkowicie istnieć. Les
była przeszczęśliwa. Dzięki swojemu chłopakowi, który jest sławny zamieszkała z
najlepszą przyjaciółką w L.A. , czasem
pokazywała się w TV z Kendallem albo i całym zespołem, znalazła szczęście,
miłość i przyjaźń. O niczym więcej nie marzyła! *O* Aż nadszedł ten dzień..:
„-Les? Les!! – wydzierała się Ally.
– Les gdzie ty kurde jesteś?! – wreszcie trafiła do pokoju, w którym byłam.
Rolety były zasłonięta, a ja siedziałam sama na końcu łóżka przy ścianie.
-Les.. – przysunęła się do mnie. –
Płakałaś.
-Nie… - nawet nie oderwałam wzroku
wbitego w podłogę.
-Masz rozmazany tusz, nie oszukasz
mnie.. a nawet bez tego tuszu jestem twoją najlepszą przyjaciółką i to wiem. –
objęła mnie ramieniem.
-Najlepszą. – spojrzałam na nią z
uśmiechem już.
-Tak. Od 1 dnia w przedszkolu –
również się uśmiechnęła.
-I zawsze ze mną byłaś.. Nawet w
najgorszych chwilach.. – znów spuściłam głowę.
-Wiem, że to przeżywasz.. – mówiła.
– Ale nie zadręczaj się aż tak.
-Wiem, że nie powinnam. Ale nie
mogę. Spójrz na kalendarz. A z resztą dobrze to wiesz. Dokładnie 10 lat temu
zmarli. Cała czwórka. 13 lipca 2003r. – przytuliłam ją i się rozpłakałam.
-Tak.. To prawda.. I wiem, że to dla
cb straszne, dla nas wszystkich to było okropne, ale nie możesz żyć
przeszłością. Wspominasz i pamiętasz, ale oni by nie chcieli żebyś tak
cierpiała. Chcieliby, żebyś szła dalej. Spójrz. Masz cudownego chłopaka,
zajebistą przyjaciółkę ^^ i mieszkasz w L.A.
Nasze marzenia się spełniają, ale jeśli będziesz nieszczęśliwa
przestaną. Żyj teraźniejszością! Tu z nami, a z nimi duchem zawsze będziesz. –
uśmiechnęła się.
-Dzięki. Kocham cię jak siostrę. –
mocno się przytuliłyśmy.
-Którą w sumie jesteś, bo żebyś nie
szła do domu dziecka moja mama cię wtedy zaadoptowała. 21 lat znajomości, przez
5 wspólne mieszkanie. – śmiałyśmy się.
-Dzięki. Wiesz co… - odkleiłam się
od niej. – Jest mi jednak smutno z jeszcze jednego powodu.. Chciałam w ten
dzień pójść do nich na cmentarz.. – znów spuściłam głowę.
Ally tylko się uśmiechnęła. Nagle
wstała i podeszła do drzwi. Otworzyła je, a tam stał.. Kendall?
-Tadaaaam! – wskazała na blondyna z
wyszczerzem Ally.
-Jeden prywatny odrzutowiec raz!
– uśmiechnął się Kend opierając się o drzwi i kręcąc kluczami na palcu.
-Kendall?! Ale co..co ty?! Tyyy!!
– pogubiłam się, ale jak zajarzyłam cała happy przytuliłam go, a on mnie lekko
podniósł.
-No i jak? Kochasz nas? –
stanęła obok Kenda Ally. Nie trzeba było nic tłumaczyć już wszystko było jasne.
Jak ja ich kocham! Dla mnie Kend kupił, bo wiem, że nie miał, prywatny
odrzutowiec i zawiezie mnie do Polski!
-Wiecie, że mam najlepszego chłopaka
i przyjaciółkę na świecie? – mocno ich uścisnęłam.
-Wiemy, wiemy. ^^ - wyszczerzyli
się Kend i Ally.
-No, ale chodźmy, już chodźmy. Do
Polski nie ma 5 minut drogi! – wypchnęła nas z pomieszczenia Ally.”
*3godziny później*
„Wow! Odrzutowcem
strasznie szybko się leci. A sam lot minął bardzo fajnie. Najpierw razem
świetnie się bawiliśmy, piliśmy, ale ze względu na cel naszej wyprawy tylko
coca-colę, którą wielbię ^^, tańczyliśmy do muzyki i ogółem wariowaliśmy xd.
Dzięki nim naprawdę było świetnie i zapominałam o przykrościach. 2 godzinę Ally
mnie wkurwiała X.X Cały czas mnie szturchała w ramię itd. -,- A sam Kend ciągle
gdzieś łaził. 3 godzina wszyscy się jarali, że już dolatujemy.
-Taaaaak!!! Polskaaaa!! – zaczęła wariować po wyjściu z samolotu Ally.
-Ale ja się za nią
stęskniłam! – padłam na łąkę, na
której wylądowaliśmy.
-No dobra ruszcie się!
Bo wyglądacie dziwnie..- jęknął Kend.
-Tu nie ma ludzi. – spojrzałam na niego nie ruszając się.
-Ale będą.. – wyjął komę, a my wstałyśmy jak poparzone.
-Ogarnij się! – wyrwałam mu tel.
-No to cho! – wziął nas za ręce i pociągnął.
-A ci co się tak śpieszy? – wyrwałyśmy się.
-Chce.. no chce szybciej
wracać do domu.. – mruknął.
-Bez przesady, my mamy
tu domy, śmiało możemy przenocować. –
pewnie machnęłam ręką.
-Nie! Kto wie co się tu
dzieje po nocach..- rozejrzał się.
-Hahahaha! Nie wierzę!
Czy ty się boisz nocować w Polsce? –
zaczęłam gnić i razem z Ally padłyśmy na ziemię ze śmiechu.
-Nieee… Boje się być w
Polsce po zmroku.. – mruknął znów.
-Co? – niosłyśmy brew.
-No wiesz ile plotek
krąży? – rozłożył ręce.
-Co?! Niby jakich?! – wstałyśmy zdziwione.
-Aaaaa… już wiem o co
be. Dziś jest piątek 13, a
mój Kendallek wierzy w takie głupoty. –
przytuliłam go i pocałowałam w policzek.
-Tak, tak, głupoty,
głupoty.. – wywrócił oczy nie
oderwując się ode mnie -.., ale jak coś się stanie, to ,żeby nie było, że
nie ostrzegałem.
-Hah, no dobrze, dobrze. – uśmiechnęłyśmy się z Ally.
-No, ale teraz już
chodźmy. – ruszyliśmy.”
I
w ten sposób cała 3 ruszyła na cmentarz. Nie obeszło się oczywiście bez ogromu
łez. Leslie jeszcze raz opowiedziała całą historię o rodzinie, straszliwej
chorobie i strasznych przeżyciach z jej życia. Chłopak i najlepsza przyjaciółka
ciągle ją wspierali. Na cmentarzu spędzili około godziny, a potem chcąc
poprawić humor Leslie, Kendall, i Ally wybrali się z nią
do kina, cukierni, a potem do centrum handlowego. I wszystko było cudownie, aż
do pewnego momentu..
„Bawiliśmy się świetnie.
Najpierw kino, potem cukiernia, a teraz centrum handlowe! Kupiłam sobie świetną
bluzkę, torebkę i sukienkę oraz extra zestaw *.* Właśnie
wyszliśmy i poszliśmy na ławkę w środku centrum. Usiadłyśmy się z Ally, a potem
Kend doszedł na oparciu.
-I jak? Kochasz nas? – spojrzał na mnie z góry, co kochał, Kend.
-Pewnie! – wlazłam na oparcie, a za mną Ally, i pocałowałam Kenda, a
potem razem się przytuliliśmy. I ta magiczna chwila mogłaby tak trwać w
nieskończoność *.* gdyby nie to wydarzenie…
Nagle poczułam okropny
ból, tak w klatce piersiowej i brzuchu. Skuliłam się i zjechałam z oparcia.
-Les?! Co się stało?! – kucnęła obok mnie Ally.
-Nic…
Ałł!! Bolii!! – bardziej się
skuliłam.
-Szpital!
Dzwoń po pogotowie! – powiedział Kend do
Ally,
-Nie! – odezwałam się resztkami sił. – Zawieźcie mnie do
mojego lekarza. Leczy moją rodzinę od lat. Ally wie..
-Dobra.
Jedziemy! – powiedziała Ally.
W ten sposób zawieźli Ally do jej lekarza.
Doktora Lechcikowskiego.
-Witam,
proszę usiąść… Leslie?? – zaczął mówić, ale gdy zobaczył kto wchodzi zdumiał
się niesamowicie.
-Dzień
dobry Panie Mirku. – uśmiechnęłam się lekko, wciąż holowana przez Kendalla.
-Czy to
przypadkiem nie jest… - zaczął wskazując na Kendalla.
-Tak. To
mój chłopak. – uśmiechnęłam się siadając na krześle.
-Wow!
Długo cię tu nie widziałem, ale nie spodziewałem się, że tak wiele się wydarzy.
Jednak nie będę dociekał, bo ważniejsze jest co cię do mnie tu sprowadza.
Zwłaszcza w TEN dzień. – oparł się o swoje biurko Pan Mirek.
-Coś się
stało Leslie. Razem z Kendallem – wskazała na siadającego na łóżku lekarskim
blondyna – i Leslie byliśmy w centrum handlowym. Aż nagle zaczęła się skulać, zjechała z ławki i
mówiła, że coś ją boli. – tłumaczyła Ally.
-Co się stało?
– spojrzał na mnie doktor.
-Poczułam
nagły ból w klatce piersiowej i brzuchu. – wytłumaczyłam trzymając się za
bolące miejsca.
Pan Mirek
otworzył szerzej oczy.
-I mówisz,
że wcześniej nic takiego ci się nie przydarzało? – patrzył na mnie bardzo
poważny.
-No
właśnie nie. Nie wiem co się stało. Ból nie ustępuje. – tłumaczyłam już aż
przez łzy.
-Pozwól ze
mną. – wziął mnie pod ramię i zaprowadził do jakiejś Sali. Zaczął mi jeździć
czymś po brzuchu i klatce piersiowej, zrobił jeszcze jakieś badania i wróciliśmy.
Wyjął jakieś kartki z teczki, z kartoteki i patrzył raz na nie, a raz na moje
wyniki. Minę miał przerażoną. W końcu się odezwał.
-Ally,
pozwól ze mną. – i wyszli.
-Nie martw
się skarbie! Będzie dobrze! – objął mnie i pocałował w głowę Kendall.
-Mam nadzieję..
Ale dlaczego poprosił Ally, a nie mnie? – spojrzałam na niego wyczekując
odpowiedzi.
-Spokojnie.
Wszystko się wyjaśni. – powiedział Kendall i nagle usłyszeliśmy zza drzwi jęk.
Ewidentnie jęk Ally.
-Co się
stało!? – poderwałam się i chciałam wstać, ale Kend mnie przytrzymał.
-Siedź!
Będzie ok. Wrócą i wyjaśnią. – jeszcze raz i mocniej mnie przytulił. Zaczął się
naprawdę bać, aż zrobiły mu się szklane oczy.
Po 5 -10
minutach wrócili. Ally wyglądała w miarę normalnie, ale jako jej np dobrze
widziałam, że była roztrzęsiona.
-Co się
stało!? – spytałam równo z Kendem. A myślałam, że nie umie po polsku i dlatego
się nie odzywał… Hmmm..
-Niccc… -
zagubił się lekarz.
-Ally co
się stało?! – zapytał Kend.
-Co? Nic..
– spuściła głowę.
-Daj
spokój widzę, że jesteś roztrzęsiona. – zwróciłam się do niej.
-Ally to
nie ma sensu, naprawdę. Ona to musi wiedzieć. – odezwał się lekarz, a wszyscy
spojrzeli na niego z grobowymi minami.
-O co
chodzi panie doktorze????? – Kend klęknął obok mnie i bardzo mocno przytulił, i
nie puszczał.
-Leslie…
wiesz… Ah. Twoi rodzice byli genetycznie chorzy na raka. Jak i twój młodszy
brat. Dlatego zmarli. – mówił pan Mirek.
-No tak… -
potwierdziłam smutna.
-I ty jako
jedyna byłaś potwierdzona jako członek rodziny ominięty genetyczną chorobą. –
mówił dalej lekarz.
-No tak. –
potwierdziłam pewniej, ale poczułam dziwny lęk.
-No i
niestety.. Okazuje się, że jednak tak jak twoi rodzice i brat.. masz raka. –
powiedział pan Mirek i spuścił głowę. (*klik*)
-CO???!!!
– wybuchliśmy z Kendem, a Ally gorzko zapłakała.
-Tak.
Oczywiście w całym Twoim drzewie geneologicznym nie wszyscy byli chorzy na
raka. Np. twoi dziadkowie nie tylko babcia. Dlatego było bardziej
prawdopodobne, że nie musisz być również chora. Jednak u Ciebie rak objawił się
dopiero teraz. Ale poza nagłym ujawnieniem się wszystko jest tak jak u twoich
rodziców i Kuby.. – tłumaczył lekarz.
-Czyliiii..
– spojrzałam na niego.
-Tak.
Został ci równo rok życia. Bardzo mi przykro. – oczy Pana Mirka zrobiły się
szklane.
Po moim
policzku spłynęła łza.
-Dzie-dziękuję..
– powiedziałam i wyszłam.
Szłam
przez miasto.. Umrę, umrę, umrę, umrę.. Te słowo. Nie opuszczało mojej
głowy. Teraz żyję ze świadomością, że mam określony czas do śmierci. Rok.
Ostatni rok. Jak może tego zabraknąć.
Czy raczej mnie zabraknąć. Jak to będzie wyglądało? Co teraz będzie. Kendall ..
chciał mi się wkrótce oświadczyć.. Ally… tyle wspólnych przeżyć przed i za
nami.. jak ja ich zostawię? Co będzie potem?
Z
zamyślenia wyrwał mnie głos Kendalla.
-Les!
Leslie skarbie! Czekaj! – mówił przez łzy. Miał
całą czerwoną twarz zalaną łzami. Ja
jeszcze nie płakałam. Byłam tak zaszokowana i zamyślona, że łzy jeszcze nie
zdążyły nadpłynąć.
-Tak? – spojrzałam w jego piękne, zielone, błyszczące oczy.
-Nie
odchodź! – mocno mnie przytulił.
-Kendall.. – szepnęłam.
-Tak? – spojrzał mi głęboko w oczy.
-Bardzo
cię kocham. – pocałowałam go
namiętnie.
Po 5
minutach oderwaliśmy się od siebie.
-A ja
kocham cię najmocniej na świecie! –
powiedział.
-Nie
zostało nam dużo czasu. – spuściłam głowę. A
on złapał mnie za podbródek i uniósł ją spowrotem.
-Dlatego
będziemy z tobą cały czas. – przyszła cała
zapłakana Ally i mocno się w 3 przytuliliśmy.
-Kocham
Was… - szepnęłam.”
Po powrocie Leslie dużo myślała. Siedziała sama
nie wierząc w ostatnie wydarzenia. Wspominała wcześniejsze chwile. Jak świetnie
się bawiła, czy cierpiała. Nie mogła sobie wyobrazić, że już nigdy tego nie
przeżyje.
Przez cały rok Kendall i Ally spędzali jak
najwięcej czasu z Leslie. Doskonale się bawili w L.A. Zrobili wiele, wiele zdjęć na pamiątkę,
starali się spełnić wszystkie marzenia umierającej dziewczyny. Czas spędzony razem był dla nich
najcenniejszy na świecie. Jednak strasznie szybko przemijał.. Leslie słabła z
dnia na dzień. 2 miesiące przed jej terminem wrócili do Polski, gdzie starali
się jeszcze bawić. Dziewczyna dała radę tylko przez 2 tygodnie. Jej
przyjaciółka zamieszkała z nią, ale Leslie nie chciała, aby Kendall też u niej
został. Bardzo cierpiała przez chorobę, jej stan się pogarszał, a ona nie
chciała by jej ukochany widział jej upadek. Jednak on się nie poddawał. Był z
nią do końca.
Nadszedł 13 lipca. Leslie leżała w szpitalu.
Pisała swój pamiętnik.
„Leżę w
szpitalu. To mój ostatni dzień. Ally i Kendall są ze mną. Nie chciałam nikogo
innego. Oboje ciągle ze mną są. Ally najlepsza przyjaciółka no logiczne, ale
Kendall, on … On tak bardzo to przeżywał. Ale cały czas był ze mną. Wspierał
mnie i dał szczęście, radość i miłość. Sprawił, że byłam najszczęśliwszą
dziewczyną na świecie. Pomógł mi w tym wszystkim razem z Ally jak nikt nikomu
nigdy. Jestem im za to bardzo wdzięczna.
Widzę jak płaczą. Muszę wyglądać okropnie. Hah. Cieszę się, że ich miałam.
Pewnie oni przejmą mój pamiętnik, więc : KOCHAM WAS!!!! <3333 ;***
Czuję, że
słabnę. Moje powieki stają się ciężkie.
Ally trzyma mnie za rękę. Teraz kiwnęła do Kendalla i usiadła najbliżej
jak się dało na łóżku. Będę pisała co mówi
-Les..
By.. znaczy jesteś najwspanialszą przyjaciółką na świecie. Jesteś moją siostrą,
a gdy widzę, że tak cierpisz sama umieram. – mówiła przez łzy.
-Nie
cierpię. – mówiłam resztkami sił i się uśmiechnęłam. – Jesteście ze mną i przez
to nie cierpię. Pomogliście mi przezwyciężyć strach przed tym przejść przez to.
Jestem Wam bardzo wdzięczna. – mówiłam, a Kend na moje machnięcie ręką
podszedł. – Ally. Jesteś i zawsze byłaś dla mnie jak siostra. Pomogłaś mi w życiu nie raz i najbardziej.
Jestem ci strasznie wdzięczna i cieszę się, że mogę odejść przy tobie. Ale chce
wiedzieć, że po moim odejściu będziecie szczęśliwi. – mówiłam.
-Bez
ciebie?! – zaczęli razem, ale nie dałam i skończyć. Kend już się wysilił mówić
po polsku. A wiem, że kiepsko mu to szło, więc duży wysiłek ;-)
-Wiem.
Proszę, mimo, że mnie zabraknie, ułóżcie sobie życie. Wiem, że to bolesne, jak
dla was, tak dla mnie. Ale proszę. Chcę wiedzieć, że będziecie się trzymać. 2
najważniejszych ludzi w moim życiu. I razem. Nie rozstawajcie się proszę. –
traciłam siły.
-Nie
rozstalibyśmy się. – uśmiechnęli się. –
Jesteśmy przyjaciółmi i nimi zostaniemy. To co mówisz.. Z nami jest tak samo do
ciebie.. – mówili. Ale nie chciałam, żeby skończyli. Byłoby mi trudniej odejść.
-Kendall.
Pokochałam cię najbardziej na świecie. Wspierałeś mnie, byłeś ze mną, pomogłeś
mi i tak wiele mi dałeś. Też proszę, abyś ułożył sobie życie. I nic nie mów, bo
wiem co odpowiesz. Pamiętaj tylko, że tego chciałam. JA umieram.. – eee….yyy
zakręciło mi się w głowie. – Moja miłość do Ciebie nie. Za wszystko Wam
dziękuję – poczułam, że już czas – Bardzo Was kocham i pamiętajcie, że…. Że
zawsze będę z Wami… - zaczęłam zamykać oczy. Ally trzymała mnie za rękę, a
Kendall pocałował mnie i szepnął:
-Zawsze
będziemy, razem, mimo to!”
Wtedy Leslie odeszła. Jak wcześniej stwierdziła,
przyszedł jej czas, aby wrócić do rodziny. Kendall i Ally długo rozpaczali. Nie
potrafili bez niej żyć. Ich serca przepełnione były żalem, a oczy łzami. 2 dni
smutku, nieprzespanych nocy i złamanego serca aż Jej ostatnie słowa zapanowały
nad ich emocjami. Wyprawili jej cudowny pogrzeb. Poinformowali resztę rodziny,
której było bardzo niewiele. Jej ostatnie
pożegnanie i samo odejście, zadało im ogromny cios w serce. Jednak wiedzieli,
że ona z nimi jest. Musieli iść dalej.
„Leslie
odeszła. 13 lipiec. Ta data. Z jednej strony przeklęta, z drugiej szczęśliwa,
bo wreszcie jest z rodziną. Powiem
tylko, że mówiłem, wiedziałem, że coś się dziś złego wydarzy.. , ale ona nie
wierzyła… ahhh… Nie wiem czy kiedykolwiek się pogodzę z jej śmiercią, z resztą
tak jak Ally. Ale musimy iść dalej. Ma rację. Nie możemy stanąć. Ona z nami jest
i zawsze będzie. Kochamy ją i zawsze będziemy. Właśnie tu przede mną leży.
Wygląda na szczęśliwą. Cieszę się, że jej pomogliśmy przez to przejść. Nasze
życie bardzo się zmieni. Jednak ona teraz jest pewnie szczęśliwa. Nasza miłość,
i przyjaźń, przetrwa na zawsze! Jej
śmierć tego nie rozłączy. Jest z nami.., jest w nas.. KOCHAMY CIĘ Leslie,…
ŻEGNAJ!”
Tak wyglądała historia Leslie Destiny. Smutna, bardzo smutna i pouczająca. Spotkała
prawdziwą miłość i przyjaźń, lecz umarła. Jednak więzi zawarte przeżyły na
zawsze.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Aaaaa mówiłam, że ckliwa i wogle. Ale mam
nadzieję, że się spodobała ;*** Liczę na komki! ;*** Bayyyooooo ;****