niedziela, 10 marca 2013

Część 24.

Elo, elo ziomeczki wy mojee!  Powróciłam! xD Wreszcie kolejny rozdział! Za to, że trochę późno to wszystko dodaje będzie jednorazóweczka! xD ^^ Postaram się ją dodać xDD 
A i WIELKIE DZIĘKI ZA JUŻ 1800 WEJŚĆ!!! KOCHAM WAS!! 
A i BARDZO PROSZĘ O KOMKI!! Wtedy wiem, że ktoś to czyta, kogoś to interesuje i robie to dla kogoś.. Bardzo proszę!
Ok a tera bez przedłużania rozdzialik, w którym troszkę namieszam ^^:
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------




                                                  *Wera*


Była niedziela. Właśnie wróciłam z kościoła. Poszłam do kuchni i wzięłam banana. W radiu akurat leciało „Windows Down” xD. Wlazłam na stół i zaczęłam się do tego banana drzeć.
-WoooooHoooo!!! – zakręciłam się i zleciałam ze stołu. –Ałłłł!

Chłopaków nie było, bo gdzieś wybyli, huj wie gdzie. Byłam samaaaa! L(  Złapałam się za łeb i wstałam. Poczłapałam na górę i do swojego pokoju. Weszłam na skypa, gdzie były Wika i Pati. Weszłam w konf z nimi:
W: No siemaaa! ;*
P: Eloo!
Wi: Hejj!
W: Co rb??
Wi: Właśnie wybieram się do Gaby. – Wika ostatnio ciągle z nią łaziła. Wszystkie byłyśmy już wkurzone.
W: Ahaa….. A ty Pat?
P: A ja się nudze! I chyba zara spadam, bo mam gości.
W: No kurde! Nie zostawiajcie mnie! :’’(
Wi: Sorki Wera, ale ja już lece bayo!
W:Yhhh!! x.x
P: No nie fochaj się!
W: No tak, ale co mam sama robić?!
P: Masz 4 chłopaków do towarzystwa -,-
W: Taaaa.. Wybyli gdzieś i kurde samą mnie zostawili! X.X
P: Biedna.

Nagle zadzwoniła moja koma. To była mama.

-Halo. Weronika?
-Nie. Hitler. – wywróciłam oczami.
-Nie żartuj sobie. Słuchaj wracamy za 2 – 3 dni. Więc cokolwiek w domu zrobiłaś zajmij się tym do naszego powrotu, bo jesteśmy wykończeni i nie mamy już na cb sił.. – jęknęła.
-Nooo okk. Nic jeszcze nie zdążyłam zrobić, ale spk. Czekam. PA.
-Pa, całujemy!

P: Co jest?
W: Moi rodzice wracają już niedługo.
P: Oo! To Oks. Korzystaj z wolności, a ja spadam. Bayyo! ;*
W: Nieeeeee! Yghhh! No pa! -,-

Wyłączyłam skypa, ale weszłam na fb. Nudziło mi się i zaczęłam łazić po pokoju.
*10minut później*
Leżałam na łóżku gapiąc się w sufit aż nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Zleciałam na dół i nacisnęłam klamkę. A w drzwiach zobaczyłam.. Zuz!!!
-Czeeeeeść! – rzuciłam jej się na szyje.
-Siemkaa! – odwzajemniła uścisk.
-Wieszcie! I jak zdrówko! Już zdrowa??? – odkleiłam się od niej.
-TAK! Już tak. – uśmiechnęła się. – A mogę wejść? – wskazała na korytarz.
-Oooo, tak, tak! – odsunęłam się i wpuściłam ją zamykając za nią drzwi.
Odwiesiła kurtkę na wieszak i poszłyśmy do kuchni.
-Trzymaj! – rzuciłam jej puszkę coli i sama sobie wzięłam jedną xD.
-Widzę, że ty się nie zmieniłaś. – uśmiechnęła się.
-A jak! – powiedziała i równo otworzyłyśmy puszki, stuknęłyśmy się i piłyśmy.
-A gdzie chłopaki? Nie mów, że już wyjechali i nic mi nie powiedziałaś?! – dopytywała się Zuza.
-Nie, ale chodźmy do mojego pokoju. Tyłek mnie już boli od siedzenia na tym krześle. – mruknęłam i wstałam szorując zadek. Poszłyśmy na górę.
-Na pewno nie pojechali? – uniosła brew Zuza.
-Ej o co ci? Ciągle o tym nawijasz. – spojrzałam na nią uważniej.
-Poważnie nie ogarniasz? – spojrzała na mnie pytająco.
-No nie.  – rozłożyłam ręce.
-Już niedługo wyjeżdżają. – powiedziała co mnie zamurowało.
-Cooo?? – uniosłam brew.
-No patrz. – podeszłyśmy do kalendarza. – Dziś jest 11 marca, a samolot mają tylko 11, 15 i 20. – wskazała na daty.
-No co ty?! Kompletnie zapomniałam! – złapałam się za głowę. – Trzeba ich złapać!
-No to dawaj! – zaczęłyśmy wydzwaniać po kolei do każdego, ale nikt nie odbierał. Razem z Zuzą , bez zbędnego namysły chwyciłyśmy za bluzy i wyleciałyśmy z domu.
-Park! – wskazałam na park i tam pobiegłyśmy. Rozdzieliłyśmy się.
Po pewnym czasie byłam już zrezygnowana. Nigdzie ich nie było. Nagle zobaczyłam jakiegoś gościa w kapturze i okularach przeciwsłonecznych. Było pochmurno. Zaczęłam biec szybciej i naskoczyłam na tego ludzia przeracając go. Upadliśmy w krzaki.
-E co się dzieje?! – odezwał się, ale momentalnie zmienił głos.
-Carlos! – uderzyłam go w głowę.
-Ałłłł! – podniósł się i zdjął okulary.
-Nigdy więcej tak nie rób! – mocno się w niego wtuliłam.
-Ale o co ci chodzi? – spytał skołowany.
-Myślałam.. no bo Zuz przyszła.. i mówiła, że te samoloty.. że tylko 3, a jeden dziś.. i się bałam.. – zaczęłam się jąkać.
-..Że cię zostawimy..? – pogłaskał mnie po głowie.
-Tak.. – mocniej się wtuliłam.
-Nie martw się.. nie zostawię cię.. – odkleił mnie od siebie i spojrzał mi w oczy trzymając za ramiona. Wtedy uświadomiłam sobie jak wiele dla mnie znaczy. Znaczy zawsze wiedziałam, że to coś większego, wyjątkowego, ale teraz poczułam jak bardzo.  Ale jak ja miałam się z nimi rozstać kiedy wyjadą do L.A.?!
-Ale wy już wkrótce wracacie do Los Angeles.. – znów się w niego wtuliłam.
-Tak, ale za kilka miesięcy są wakacje. Znów się spotkamy. – odwzajemnił uścisk.
-Nie wiesz tego. – spojrzałam mu w oczy nie oderwując się od niego. – Może być trasa koncertowa albo jakiś film.. może się już nie spotkamy.. – miałam łzy w oczach.
-Jesteś sławna w USA! Pamięć o Tobie nigdy nie zniknie! Nawet gdybyśmy chcieli, a nie chcemy. – mówił uspokajająco.
-Oh Carlom.. pomyśl.. – westchnęłam, ale nie mogłam skończyć. – Carlos jesteś dla mnie bardzo ważny! Nie chcę cię stracić! – spłynęła mi łza po policzku, którą on szybko wytarł:
-Nie stracisz! Jesteśmy przyjaciółmi za zawsze! – oboje spuściliśmy wzrok w dół. A dopiero potem przytuliliśmy się. „Przyjaciółmi”. To tak.. to zakuło w serce. No dobra rozczulam się niemiłosiernie, ale tak jest.. No, ale kurde co mi. Przecież chodzę z Jamesem.. Nwm co się ze mną działo.. Nagle zaczął padać deszcz.
-Choć! Bo zmokniesz. – Latynos okrył mnie swoją bluzą.
-Dzięki. – uśmiechnęłam się.
Staliśmy tak na deszczu wpatrzeni sobie w oczy.  Wyglądał niesamowicie *_*

Trzymałam swoje ręce na jego barkach, a jego ręce trzymające nade mną jego bluzę powoli opadły lądując na moich ramionach. Jego oczy wtedy iskrzyły.  To była magiczna chwila! Zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Z sekundy an sekundę czułam coraz większe dreszcze. I wreszcie się pocałowaliśmy! *O* Pocałunek w deszczu! *.* Nigdy tego nie zapomnę!
Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w sobie głęboko w oczy. Nigdy czegoś takiego nie czułam.  Nagle przyciągną mnie do siebie i przytulił. Nie opierałam się. Również odwzajemniłam uścisk, ale czułam, że długo to nie potrwa.  Nagle zmieszałam się. Uświadomiłam sobie co zrobiłam. Oderwałam się od niego i usłyszałam głos Zuzy. Szukała mnie.
-Ja… ja… - wskazałam na nią i cała zmieszana odbiegłam zostawiając Carlosa.
-Co jest? – Zuza spojrzała na mnie, a ja tylko pokręciłam głową nieprzestając biec i ruszyłam przed siebie. Pobiegłam na jedną z łąk obok domu. Lubiłam tam chodzić. Stanęłam i patrzyłam przed siebie. Co ja zrobiłam?! Pocałowałam najlepszego kumpla mojego chłopaka! Jestem kretynką. Ale no … To było silniejsze ode mnie. Zawsze coś do niego czułam, a potem myślałam, że to uczucie jak do brata, a w tym momencie życie wywróciło mi się do góry nogami. Poczułam, że zdradziłam Jamesa. Nie potrafiłam tego znieść!  Z jednej strony nie chciałam mu tego mówić, a z drugiej nie umiałam go okłamywać. Byłam rozdarta. A do tego doszedł właśnie sam Carlos. Ten pocałunek nie był zwykły.. Nie potrafiłam pozbierać myśli…, a co dopiero zdecydować, co mam teraz zrobić…
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i namieszałam. Nie zabijajcie! ^^ Czekajcie teraz na jednorazóweczkę ;p Kocham Was i bardzo proszę o komcie ;** Bayyyyyy ;***
 

2 komentarze:

  1. Kurwa...pidole jakie problemy masz....
    Rozdział był superaśny!!!!!
    Nareszcie cmoknęła się z Carlosem, Aha! Aha!
    Oj, nie przeżywaj tak....JESTEŚ ROZDARTAA!!!
    Dobry danio ^^
    No co? Śniadanie jem ^^
    Zuziek wrócił!!!!
    Który nie umiał zrobić zadania 5, które było pojebane... -.- I jeszcze kazała wytłumaczyć!!
    Jak mogłaś pomysleć, że wyjadą dziś!!!
    Carlos jaki ninja ^^
    Ja: Hitler njet, njet. Wählen Sie nicht einen Präsidenten!!!
    Hitler: Po jakiego mówisz po niemiecku?
    J: A tak sobie ^^
    H: To zostanę prezydentem? O_o
    J: Njet!!
    H: Hure!!!
    J: Po jakiego przeklinasz po niemiecku?
    H: Hurwa!!!xD
    NIEEEEE!!!! Nie wyjeżdzajcie!!! Buuuuuu......
    Dawaj tą jednorazówkę, bą cił zarąz przywalę i wybiore hitlera na presidenta!!!
    To Turek Camember prawdziwy delikatny..JUŻ OGAR!!
    Buziaczki <3

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział!!!! Nareszcie powróciłam!!
    Czekam z niecierpliwością na następny!!
    buziaczki Bayyy :** <3

    OdpowiedzUsuń