poniedziałek, 31 grudnia 2012

Część 8.

Wstałam rano, ogarnęłam sie troche i zeszłam do kuchni, w której siedziały dziewczyny.
-Siema. A gdzie chłopaki? - rozejrzałam sie.
Dziewczyny wzruszyły ramionami.
-A wam co? - usiadłam.
-James wczoraj w nocy nie mógł zasnąć i grał sobie na gitarze -.-!! - mruknęła Pati. - Jak mogłaś nie słyszeć?! - spojrzała na mnie jak na idiotkę.
-Mam mocny sen ^^. - wyszczerzyłam się.
-To sie ciesz! - warknęła Zuza.
-Noo dobraa... już wyczuwam zagrożenie, więc mam nadzieje, że humor wam sie poprawi po zakupach!!- podniosłam ręce.
-Jeeeestem zbyt zmęczonaaaaa....  - położyła się na stole Wika.
-No nie!!! Zbyt zmęczone na zakupy?!!??!!??!! - wstałam i rozłożyłam ręce.
-Taaaaakk.. - mruknęły prawie zasypiając.
-Boże.. widzisz, a nie grzmisz. - jeszcze bardziej wyciągnęłam ręce. - A teraz wstawać!! Już ja z wami zrobię porządek!!! Żeby na zakupy się iść nie chciało!!! Pffff!! - wzięłam wałek do ciasta i każdą z nich zaczęłam lać po tyłku.
-AAAAAAaaaaaa!!! - wyskoczyły z krzeseł jak poparzone. - Pojabało cie????????!!!!!!!!!!
-Tak ^^. A teraz ruszcie tyłki, idziemy na zakupy.
-O nie teraz musimy ci oddać!  -  rzuciły we mnie mąką dziewczyny.
-Eeeejjj!!! - próbowałam się otrzepać.
-Haha. Masz za swoje. - zaśmiały się dziewczyny.
-A wogle to z kim idziesz na sylwestra? - spojrzała na mnie Pati.
-Wiesz.... pamiętaciejak kiedy przyjechałyście rozmawiałam po kolei z Jamesem i Carlosem? - spuściłam głowę i usiadłam. 
-Coo???? - spojrzały na mnie dziewczyny i też usiadły.
-To wtedy oni mnie, każdy po kolei zapytali czy chce iść z nimi na sylwestra. Ale chyba nie wiedzą , że oboje mnie zaprosili.-  oparłam głowę o ręke.
Dziewczyny na to - O.o
-I którego wybierzesz?????? - spojrzała na mnie Zuza.
--No właśnie nwm!!.. - załąmałam sie..
Dziewczyny spojrzały  na siebie, kiwnęły głowami i powiedziały: 
-Wiesz co pójdziemy z tobą na te zakupy mimo zmęczenia. -poklepały mnie po plecach i wyszłyśmy z domu.

                                                                   *Kendall*


Szliśmy przez miasto do willi. Nagle Logan rzucił temat:
-No to jak. Carlos, James. Z kim idziecie na sylewstra?- spojrzał na nich.
-Zaprosiłem taką jedną dziewczynę, ale jeszcze czekam na odpowiedz...- odpowiedział James.
-Uuuuu uważaj bo jak jeszcze nie odpowiedziała to może cie zbywać. - zaśmiał sie Logan a tamten wystawił mu język.
-A ty Carlos? - spojrzałem na niego.
-Ja tez, co dziwne, tak samo jak James zaprosiłem taką jedną , ale jeszcze czekam na odpowiedź.. - spuścił głowe.
-A co to za laski, że tak sie dajecie zbywać? - znów cicho zaśmiał sie Logan.
-Nie ważneee...- oboje mruknęli, machnęli ręką i spojrzeli na siebie.
-Dobra wracajmy - wsiadł do auta Carlos.


                                                                    *Wera*


Siedziałyśmy w salonie przy tv i próbowałyśmy ustalić czy mam iść na sylwestra z Carlosem czy Jamesem. 
-Dobra. To minusy Jamesa. - wzięła notes Pati.
-Po cholere ci to??  -rozłożyła ręce Wika.
-Dla efektu. - wystawiła jej język PAti.
-Dobraaa! To minusy....   -   zamyśliłam się.
-Jej lalusiem jakiego świat nie widział i mógłby cie przyćmić. - powiedziała Wika.
-Ogarnij! Wery nikt nie przyćmi! Zwłaszcza, że będzie miała super sukienkę. ^^. - zaczęła sie lizać Zuza.
-No dobra, dobra przejdźmy dalej. - machnęłam ręką.
-Chyba to już wszystko. - wzruszyła ramionami Wika.
-Oki bo zaraz wrócą, tooo Carlos. Minusy. - znów sie zmyśliłam.-Już wiem. Zboczony troche jest.
-Może trocheee.. - mruknęły dziewczyny. - Ale lepsze to niż bycie lalusiem.
 I wtedy weszli chłopacy. Podeszli do nas.
-Co robicie? - spytał Logan.
-A nic... - Pati schowała notes.
-A co tam masz? - Kend był upierdliwy.
-No nic. - Pat podała notes dla Wiki, Wika dla Zuzy, Zuza dla mnie i tak krążył aż chłopacy wogle przestali ogarniać. Nie żeby wcześniej cokolwiek ogarniali xd.  
-Wera więęęc? - spoojrzeli najpierw na mnie, potem na siebie zdziwieni i znów na mnie. 
Ja spojrzałam tylko na dziewczyny i wstałam z kanapy. 
-Carlos.... - mruknęłam cicho.
-Tak?- spojrzał z nadzieją, a James totalnie skołowany.
-Idę z tb.  - uśmiechnęłam się.
-Serio? - uśmiechnął się, przytulił mnie, podniósł i zakręcił.
-CO?! - spojrzał na nas James i wyszedł.

piątek, 28 grudnia 2012

Sprostowanie

Hej! Ja tak tylko chciałam coś sprostować. Bo tak se przeglądałam te moje części i tak patrze, że czas sie tak pokręcił, żeeee. To tak dla jasności jak w 1 częsci zaczyna sie w lutym, a teraz jest grudzień to poprostu minęło te pare miesięcy. Troszke dziwnie, bo tylko kilka części a już prawie rok no ale tak wyszło. I'm sorry!!
Oki więc przbaczcie ^^ i dobranocka ;** Czytajcie jeszcze mojego blooga mam nadzieje że nie jest aż tak nudno:). Bayyyy;**

Urodzinki^^

Siedziałam w swoim pokoju i grałam na kompie aż nagle wbiegły do mnie Pati i Wika.
-A wam co? - zmierzyłam je wzrokiem.
-Cichoo! Schowaj sie!!! - wepchnęły mnie do szafy i zamknęły.
-Co jest?! Dziewczyny otwierajciee!!! - zaczęłam na próżno walić w drzwi.

Po godzinie wreszcie ktoś wszedł do mojego pokoju. Drzwiczki sie otworzyły, a przede mną stała wysoka postać z siekierą w ręku i z workiem! Chciałam zwiewać, ale gość mnie złapał walną (oczywiscie drugim końcem w łeb) i ... film sie uurwał.

Obudziłam sie jakieś 2 godziny później ciągle w worku.  Wkurzyłąm sie!
-Kuźwa cwelu wypuść mnie bo..!!! - wydarąłm sie.
Wtedy worek sie otworzył. Siedziałam w jakiejś piwnicy. Była znajoma, ale łeb mnie jeszcze bolał, wiec nie mogłąm se przypomnieć. Przed mną znów stał ten gościu z maską na gębie.
-Wypuść mnie idioto!!! - wrzasnęłam i kopnęłam go w krocze. 
-O ku*wa!! Je*ana suka! - pisnął tylko i upadł na ziemie.
-Haha! Było ze mną nie zadzierać! - podniosłam głowe triumfalnie. Wstałam, ale miałam związane ręce. Zaczęłąm chodzić po pomieszczeniu, ale nagle gościu sie ocknął i mnie pociągnął za noge.
-Aaaa! - pisnęłąm.
Wtedy tamten wstał. 
-Ja cie pokopie! - walnął mnie z plaskacza po tyłku.
-Spie*dalaj zboku!! - znów sie wydarłam.
-Cicho mała. Nie marudź tylko wkładaj to! - podał mi sukienke? (coś takiego, ale jasną niebieską z cekinami na bzregach ^^)
-W życiu! - obróciłam sie po czym on mi przyłożył siekiere do gardła. - Chociaż przymierzyć w sumie można..

Po jakimś czasie byłam już przebrana. Tylko po co?
-No już. I na co to?! - wskazałam na sukienkę.
-Bo ładnei wyglądasz. - uśmeichnął sie facet.
-Spiepszaj! - wystawiłam mu język i obróciłam sie.  - A wogle to po co mnie porwałeś?!
-Porwałeś? Ojoj.. Nie przesadzaj.. - machnął ręką.
-Nie wiem jak, wlazłeś do mie do pokoju, jebłeś w łeb, wsadziłęś do worka, przywiozłeś do jakiejś piwnicy z daleka od domu i twierdzisz, ze mnie nie porwałeś?!  -rozłożyłam rece.
Facet tylko sie zaśmiał.
-Haha. Ale zabawne! - założyłam ręka na rękę.
Nagle zauważyłam jego siekierę na jakimś starym biurku. Podeszłam do niej i przejechałam sznurkiem, który wiązał mi ręce przez nią. UDało się!! Gościu się obrócił, a ja odruchem rzuciłam w jego kierunku siekierą. Nie trafiłam! Co teraz okazuje sie, że dobrze sie stało :). Ale za to pięknie rozcięłam rurę od wody. Pomieszczenie zalało, a z nim mnie i tego faceta. Po jakichś 15 min. udało mi sie wydostać na podwórko. Byłam cała mokra T.T X.X
-Zjebane urodziny!!!!!!!! - wydarłam się.  Nagle przypomniało mi sie że ten przyjeb może zaraz wyleźć. I tak sie stało.  Na szczęście szybko zwiałam! Zastanawiałm sie gdzie jestem,a jak się zorientowałam to myślałam , że normalnie wybuchne! Wiedziałam, ze skądś  znam to miejsce. To była piwnica naszej willi!!?? ( piwnice były 2 jedna troche  lepsza a ta .. no...-.-)
Natychmiast wleciałam do domu. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam... CAŁY SALON PRZYGOTOWANY NA IMPREI!! Dekoracje, balony, dziewczny i BTR!

                                                            *Carlos*




Nagle drzwi się otworzyły. To była Wera! Ale... cała mokra, wściekła, ale tą sukienkę miała ^^.
-Niespodziankaaaaa!!!! - krzyknęliśmy, ale od razu opadły nam szczęki.
-Weraaaaa..? - opuścił ręce James.
-Wera co jest?! O.o - podesszły do niej na 2 kroki dziewczyny.
-PRzyznawać się!!!!!! To wasza sprawka??!! - zmierzyła nas wzrokiem, ciągle wściekła stała opierając sie o futryne drzwi.
-Ale co? - spojrzeliśmy na siebie z niewinnymi minami.
-PORWANIE?! - warknęła.
-Noo... troche. No bo musieliśmy cie w jakiś atrakcyjny sposób wyciągnąć z domu... - rozłożył ręce  Kendall.
-Rozsądny sposób?! Z 10000000 takich wybraliście udawane porwanie?! I to ma być rozsądne?! - rozłożyła ręce. -A wogle po co sukienka?
-Bo wyglądasz w niej super! - podniosłem brwi. Ona tylko rzuciła na mnie krzywe spojrzenie iwestchnęła cicho.
-Masz momenty Carlos! - odwróciła sie Wika.
-No wiem! - wyszczerzył sie.
-Chcieliśmy żebyś miała super urodziny.. - podeszła do niej Zuza i położyła ręke na ramieniu, ale Wera szybko sie odsunęła.
-I co? Udało sie? - Wera tylko zasłoniła usta ręką i uciekła do pokoju.

                                                                  *Pati* 



-I co? Udało sie? - Wera tylko zasłoniła usta ręką i uciekła do pokoju.
Było nam strasznie głupio, ale przecież chcieliśmy dobrze. 
-Nie sprzątajcie jeszcze.. - machnęłam na chłopaków, którzy na mnie spojrzeli z miną wtf , a ja pociągnęłam dziewczyny za sobą na góre.

PO pół godziny weszłyśmy do Wery.
-Heeej. Jesteś zła? - uśmiechnęłam sie.
-Nie już nie. Sora za ochrzan. Już mi przeszło wchodźcie. - machnęła do nas ręką.
-A my jeszcze raz sory, mogliśmy wymyślić inny sposób. - rozłożyłąm ręce. - A wogle to możemy jeszcze zejść na dół i zabawić się^^ xdd.
-Dzięki, spoko. Nie , nie już nie mam ochoty. - machnęła ręką Wera.  Ja zostaję tu.
-To my też. - wyszczerzyła sie Wika.
-Oooki. - uśmeichnęła sie Wera. - To co robimy?

-Wiem. - podniosła ręke Zuza. - Gramy w butelke!


-Oki. - kiwnęłyśmy zgodnie.

                                                        *Wera*

-Oki. - kiwnęłyśmy zgodnie.
Wtedy wpadli chłopacy. 
-To my też!!^^ - krzyknęli chórem. 
-Podsłuchiwaliście?! Nie ładnieee! - rzuciłam w nich poduszką.
-Ała! - poprawił włosy James.
-O matko od poduszki ci głowa nie spuchnie. - machnęła ręką Wika.
-No nie. Ale kara za podsłuchiwanie była więc gramy! - powiedział carlos i usiedli sie. Carlos i James z obu moich stron, Kendall między Zuzą a Wiką, a Logan obok Pati.
-Gramyy!! - podniósł ręce Carlos i zakręcił butelką.  - Ha! Pati!! Ej a gramy na jaką butelke..? -podniósł brwi.
-Prawda i wyzwanie zboku! - szturchnęłam go. 
-To wybieram prawde! - mruknęła Pat.
-Eeeeee....-.- No dobra! Pati! Hmmm.....  Spałaś już z kimś?
Mina Pati - O.o
-Jeszcze nie... - wystawiła mu język.
-Jeszcze? A kiedy i z kim planujesz? - podniósł brew Carlos. Kuźwa z tymi brwiami to jakiś nawyk psychiczny ma xd.
-Jedno pytanie!  - znów wystawiła mu język i zakręciła butelką. - Kendall! 
-Wyzwanie! Nie ryzykuje z pytaniami chociaż wyzwania też mogą być..-.- - zaczął mruczeć pod nosem.
-Dobra! Hmm.... Pocałuj Wike!
-Co?! Co  ja?! - spojrzała na PAti.
-No! No już! Buzi buzi! - popchnęła.
-Może być. - wzruszył ramionami i podszedł do niej.
-Nie! Nieee!! Boże gwałcą mnie!!! - odpychała go jak mogła.
Po 10 min. pocałowali sie.
-No wreszcie! - westchnęłam. - Najpierw sie drzesz że cie gwałcą, a potem całujecie sie 2 lata!
-Spadaj! - wystawili mi język.
-Nooo dobra! Teraz ja!!  - krzyknął podjarany Kendall.
-Nieogar..- westchnęłam.  No i wywołałam wilka z lasu jak to  mówią. Wypadło na mnie  x.x!!
-Haha! No to zobaczymy! - zaczął pocierać ręce Kendall. - PRawda czy wyzwanie?
-Niech będzie prawda. - wzruszyłam ramionami. 
-Ha! - spojrzał cwanie Kend. - Więc.... James czy Carlos???????
Wszyscy od razu na mnie spojrzeli. Milczałam z 10 min. i siedziałąm nieruchomo. Wołali, krzyczeli, a Pati już chciała mi przywalić deską, ale sie ocknełam. Ooooo nie po moim trupie!! Wstałam i wypchnęłam ich z pokoju. Mało brakowało...

--------------------------------------------------------------------------------------------------- 




Mam nadzieje, że nie zasnęliście. Sama urodziny spędziłam kiepsko, więc i jednorazówka może być średnia. Dzięki za wejścia obytak dalej^^. <333 Bayyyy ;***

czwartek, 27 grudnia 2012

Część 7

Siedziałam sama w salonie, oglądałam tv i pożerałam lody. Byłam załamana, że dziewczyny się na mnie fochnęły. Chłopaków nie było. Wyszli gdzieś z samego rana, bo mieli "jakąś ważną sprawe" do załatwienia. Taaa... Nagle usłyszałam dzwonek. 
-Otwarte!!!!! - wydarłam się. Ale chuj to kogo obchodzi dzwonili i dzwonili. 
Poddałam się. Zrzuciłam koc i poczłapałam do drzwi. Otworzyłam a tam....DZIECWZYNY!!!
Naskoczyły na mnie i wywaliłyśmy się!!
-Al-ale co wy tu robicie?! - mocno je przytuliłam ^^.
-No co bilety sie miały zmarnować? Poza tym ty znasz BTR my też chcemy! - uśmiechnęła się Wika.
-Pewnie! Ale... Ich teraz nie ma. - wywróciłam oczami. Nagle zza drzwi wychylił sie mój ukochany zespół.
-Tadaaaam!!!  -wyszczerzyli się.
-Chłopaki?! Ale co wy tu robicie?! - też wyszczerzyłam.
-Noo mówilismy, że mamy ważną sprawę do załatwienia^^. - rozłożył ręce James.
-Więc to wasza sprawka? - uśmiechnęłam się.
-Po części. Ale darujmy se szczegóły.. A wy co tak leżycie? Seks grupowy? - zaczął pocierać ręce Carlos.
-Taaak pewnie...- wywróciłam oczy.
-Czuje że będzie ciekawie.. - spojrzała na mnie Wika.
-Gadacie po angielsku O.o?!  - spojrzałam z miną wtf?!
-Jak sie jedzie do Ameryki to trzeba nie^^. - znów sie wyszczerzyła.
-Ooooo jak tak to ja też chce. - wreszcie odezwał sie Carlos i cofną się kilak kroków do tyłu.   - Uwaga! Skeczee!!
-Lepiej spadajmy on nie żartuje - szepnęłam do dziewczyn i szybko zwiałyśmy, a Carlos jednak skoczył i pięknie zaliczył glebę ^^ na co wszyscy w śmiech xdd.
-AAaaaałłł!! - jęknął. 
-Haha! Masz za swoje! - wystawiłam mu język i zaśmiałysmy się z dziewczynami.

Po godzinie były już rozpakowane i urządzone w pokojach. Siedzieliśmy w kuchni:
-Oki to kiedy pierwsza imprezka? - podniosła brwi Wika.
-Co? - zdziwili się chociaż nwm czemu chłopacy.
-Nieogary! Przyjechałysmy tak jak Wera do LA z Wami mieszkać, więc jakaś może imprezka powitalna^^ - rozłożyła ręce Wika.
-Przykro mi, ale o powitalnej to chyba zapomnicie. A najbliższa impreza to sylwestrowa. - spojrzał na nią James.
-A wracając do poprzedniej rozmowy to wy nadal nie macie z kim iść. - wystawił nam język Kendall.
-Spadaj! - wstałąm i wyszłam.
Wróciłam jakieś 5 min. później. Weszłam do kuchni i nagle podbiegli do mnie Carlos i James. Ale zanim jeszcze zdążyli się odezwać jeszcze wtrącił się Kendall:
-Obraziłaś sie? - zapytał.
-Nieeeeee. Byłam w kiblu. - wskazałam za siebie.-Ogar..!  No i wtedy dopiero James i Carlos:
-Moge cie o coś zapytać?! - powiedzieli równo i spojrzeli na siebie.
-Ooook, ale który pierwszy? - uśmiechnęłam sie, ale też trochę odsunęłąm. Przy nich trzeba uważać xd.
-Ja! - znów równo krzykneli.
-Ok...Tooooo .. James! Chodź! - wywróciłam oczami, chwyciłam go za rękę, uśmiechnełam sie do Carlosa i wysząłm.
-Więc? - uśmeichnęłąm sie i oparłąm o ściane.
-Wieszzz.... Dobra bez owijania w bawełne... Poszłabyś ze mną na te impre sylwestrową? - spojrzał na mnie z nadzieją,  a mnie wryło. - Halo?
-Muszę to przemyśleć. - uśmiechnęłam sie, a James sztywno wyszedł. otem przylazł Carlos.
-Więc? - walnęłam sztuczny uśmiech.
A on oooooczywiście powiedizał słowo w słowo to co James, a mnie wryło już podwójnie. Czułąm, że TYM RAZEM nie robią sobie ze mnie jaj.. Odpowiedziałąm, wiec tak samo i wróciłąm do pokoju.

Oni dwaj?! Czy to możliwe, żeby oni we mnie.. Nieee. Niemożliwe! Ale teraz komu odmówić? James czy Carlos? Oto jest pytanie xd. Żadnego nie chce urazić, a obu ich lubie, ale którego W TEN SPOSÓB, a gdyby 2 to którego bardziej???? Może iść po prostu samej.. Nie. Czułąm że MUSZE wybrać jednego z nich. Dziwne to było. No horror jakiś!! Ale którego??? ... 


____________________________________________

Dobra nudne wiem, wiem i masakra i wogle. Popracuje nad tym! :) A i chciał podziękować za ponad 100 wejść i mojej kumpeli Gabrielle Rushers, że poleciła mój blog! Wielkie dzięki I <3 u! To  narazie tyle. Bayyyy ;*

Część 6

Było już po świętach. Zeszłam do kuchni i trafiłam na słodziutką scenkę ^^.  Kend migdaaaalił się z Jeny. 
-Jaak słodziuutko^^ - usiadłam do stołu. Kendall tylko machnął ręką, a poza tym zero reakcji.
-Oni już tak długo? - zapytałam.
- Z 10 min. - westchnął James. 
-Nie zapowiada się na szybki koniec. - ugryzł tosta Carlos.
-MAsz tosty?! Daj! - wyrwałam mu tosta.
-Ej! To ostatni! - wyciągną rękę.
-NOo miałeś więcej. Ciesz się, że sie nie obraziłam! - obróciłam się.
-Ekhem. Przepraszam my jesteśmy troche zajęci. Przeszkadzacie! - odkleił się od Jeny Kend.
-O! Więc jednak się nie przykleiłeś na stałe. - obróciłam sie spowrotem i się zaśmialiśmy.
-Haha. - oboje zmierzyli nas wzrokiem.
-Stary przyssałeś się do niej jak jakiś glonojad. - rozłożył ręce wreszcie ocknąwszy sie Logan i wszyscy się roześmiali.
-Nie no chłopaki bez przesady.. - wstałam i stanęłam obok Kendalla i zaczęłam bawić sie jego włosami. - ..włosy ma za ładne na glonojada ^^. - i znów śmiech.
-Ja przynajmniej mam dziewczynę i to śliczną <uśmiechnął się do niej> nie to co wy. - wystawił język mi Jamesowi i Carlosowi, a na Logana machnął ręką.
-Ja tam dziewczyny mieć nie potrzebuje. - wyszczerzyłam się.
Kendall i Jeny - facepalm.
-A wogle to wy sie migdalcie, a my jesteśmy wolni! - rozłożył triumfalnie ręce James.
-A widzicie w tym plus? - spojrzał na nas podejrzanie Kend.
-I to nie jeden! - odpowiedzieliśmy chórem.
-A z kim idziecie na sylwestra. - wystawił nam język Kend i razem z Jeny wyszli.
-Taka prawda. - wzruszył ramionami Logan i też wyszedł.
Przez 10 min. staliśmy tak jak barany i gapiliśmy  się na siebie aż poszłam do swojego pokoju.
Zauważyłam, ze dzwonią do mnie dziewczyny na skypie.

-Siemkaaaa.! - wrzasnęły tak, że aż mi w uszach zadzwoniło.
-Siemka szykujcie kase. - zatkałam uszy.
-???
-Na mojego laryngologa.
-???
-Taki lekarz od uszu geniuszki. - westchnęłam.
-To, ze masz szkołe domową nie znaczy, ze musisz tu szpanować jakimiś wyrazami z marasa. Chociaż to taki szpan... - westchnęła Wika.
-Nieuki. - machnęłam reką.
-Co ci?! Zżarłaś słownik?! Wogle jak nie ty! - złapała sie za głowę Pati.
-Dobra, dobra już się ogarniam. - wyszczerzyłam się.
-No mam nadzieję. Gdybyśmy tam były przywaliłybyśmy ci w łeb dla pewności. - wyszczerzyła się Pati. - Chociaż już nie długo to będzie możliwe..
-Co? Dziewczyny już mówiłam nie wracam na sylwestra.. sorki. - westchnęłam.
-Wiemy. - znów się podejrzanie wyszczerzyły. 
-Więc o co wam be? - podrapałam się dla efektu ^^ w głowę.
-O to. - pokazały mi 3 bilety lotnicze do Ameryki do LA!!!!!!! Na co ja oczywiście:
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
I wtedy oczywiście wbiegli wystraszeni chłopacy. ( A dla jasności dziewczyny nic nie wiedziały, że mieskzam u nich o występach z nimi, wspólnej płycie itd.)
-Wera co jest?! - wleził mi prosto przed kam. Pati zemdlała, a pozostałe dziewczyny zaczęły się jąkać.
-No brawo idioci!! - zrobiłam facepalma.
-Ej no wystraszyliśmy się o ciebie.. Powinnas być wdzięczna. - założył ręka naa rękę.
-Weronika. Czy to sąąąąąą... - wskazała na BTR Wika.
-Weronika? No weź....:/ - starałam sie odejść od tematu.
-Wera? - spojrzała na mnie Zuźka.
-TO plakat. - chłopacy znieruchomieli.
-Masz nas za idiotki? - Przybliżyła sie Zuza.
-Nie, ale... - mruczałam zakłopotana.
-Dlaczego nam nie powiedziałaś? - spojrzały na mnie.
-Spuściłam głowę. - Wiedzą tylko moi rodzice, zapytajcie ich... dziewczyny ja...
Za późno. Rozłączyły się.
-Ostrzegałem cię. - położył rękę na moim ramieniu Logan.
-Prosze idźcie sobie..  - schowałam głowę w rękach, a oni wyszli.

------------------------------------------------------------------ 

OKi. To tyle, akrótkie jak  nwm co! Załamka! Ale za to jeszcze potem dodam 2 post. ^^. Dzięki, zę wchodzicie ^^. Bayyy ;*

środa, 26 grudnia 2012

Święta! cz.2

                                                               *James*



Obudziliśmy się wcześnie. Zeszliśmy na dół równo i  tam nas zamurowało. Były prezenty! Kendall dostał gitare, Logan deskę i słuchawki, a ja i Carlo, co mnie rozbroiło, wspólne zdj. z Werą. I wtedy zdziwiliśmy się, że jej nie ma. Polecieliśmy do jej pokoju, ale tam tez jej nie było O.o Zbiegliśmy na dół i znaleźliśmy karteczkę:

 Dzięki za wspaniały czas spędzony razem. Jesteście najlepsi kocham Was i będę tęksnić ;*  Wesołych Świąt i oczywiście Nowego Roku!                                               Wasza Wera <3

To był szok!
-Ona odeszła?! - padł na kanapę załamany Carlos.

                                                           *Wera*

Była 7.00 rano.  Kiedy oni rozpakowywali prezenty ja byłam już dawno w samolocie. To było straszne, że musiałam wrócić. Nie cierpię moich rodziców!! Ale wy nie wiecie czemu wracam. Ok. Treść listu, który dostałam powinna wszystko wyjaśnić..:

 

Droga Weroniko!
Bardzo się o ciebie martwię. Wydaje mi się, że nie przemyśleliśmy tego Twojego pobytu w Ameryce z 4 obcymi chłopcami. Dlatego wróć nie tylko na wigilię, ale już na stałe. Masz być 24 grudnia w domu! I zrozum, że to tylko dla Twojego dobra.                        Kochający rodzice.

No! No! I gdzie tu sprawiedliwość... ?! Oni ich nie znają, ale ja tak. Powinni mi ufać i wierzyć, że  potrafię dobrać sobie towarzystwo - bo oczywiście twierdzą, że nie. ;/ . To była moja najgorsza wigilia!

Po kilku godzinach byłam już w domu. Weszłam, a tam trwał sam środek kolacji świątecznej. 
Rodzice rzucili się na mnie, ale ich odepchnęłam.
-Weronika! Uspokuj się! To dla twojego dobra! - pieprzyła moja matka.
-Dla mojego dobra, tak? To dla mojego dobra pójdę do swojego pokoju, zatrzasnę drzwi, nie zejdę na wigilię  i więcej się do was nie odezwę!! - krzyknęłam i zrobiłam co zamierzałam.

W ten sposób mijały dni aż nastał 28 grudnia. Czyli moje urodziny^^. Zapowiadały się koszmarnie. A jednak....

Była godzina 12.00. Leżałam w łóżku i słuchałam muzyki aż usłyszałam dzwonek zza okna. Wyszłam na balkon i zobaczyłam ogrooooooooooomną paczkę. Naprawdę była większa ode mnie i miała jakieś 3 metry szerokości! Swoim sposobem ześlizgnęłam się na ziemię i podeszłam do prezentu. Znalazłam karteczkę:

Dla Weroniki, na urodziny od...

-No jeśli to od rodziców to.... - powiedziałam i pociągnęłam za wstążkę wystającą z góry, a wtedy pudło się rozpadło, a z niego wyskoczyli chłopacy i krzyknęli:
-Od Big Time Rush!!!

Zatkało mnie. Dopiero po chwili się ogarnęłam i mocno ich przytuliłam.
-Chłopaki!!!!!!!! Tęskniłam za wami! - dusiłam ich i dusiłam.
-My też!! - wyszczerzyli się.
-Ale skąd wy tu? Adres i jak.. - zaczęłam bełkotać.
-Rodzice. - zgodnie kiwnęli głowami.
Wtedy przyszli moi rodzice.
-A wy tu skąd? - odsunęłam się od nich.
-Chcieliśmy cie przeprosić. Przesadzilismy, ale nie znaliśmy ich nie wiedzieliśmy czy można im ufać. Ale teraz już wiemy. Więęęęc możesz z nimi wrócić^^. - uśmiechnęli się.
-Na prawdę???!!!!!!! Dziękiiiiii^^!!!!!!!! - mocno ich przytuliłam.

Potem szybko poleciałam się spakować, pożegnałam z rodzicami i już po godzienie byłam w drodze na samolot.  I w ten sposób wyglądały te święta. Początek  był tak zwalony, żeeeee... lepiej nie mówić, ale koniec - boooooooski^^.  A sprawa życzeń chłopaków... została niewyjaśniona. 

----------------------------------------------------------------------------------------------

Oki. To tyle. Mam nadzieje, że nie zasnęliście i , że choć trochę się Wam spodobało. A i błagam komentujcie. Plissssssssssssssssss. To tyle bayyyy ;*


  

wtorek, 25 grudnia 2012

Święta! cz.1

Oki. To będzie moja pierwsza jednorazówka, więc nie oceniajcie zbyt surowo błaaaagam :)
---------------------------------------------------------

Pomieszkałam już z BTR ^^ jakiś czas i wreszcie nadeszły święta. Byłam taka szczęśliwa. Już ustaliliśmy, że zostaniemy razem na te (nasze pierwsze wspólne) święta. Miały też przyjść Jeny - dziewczyna Kendalla i Alex - dziewczyna Logana.  
Był 23 grudnia. Właśnie ubrałam choinkę. ^^. Już miałam wziąć się za żarcie xd aż Kendall przyniósł mi list. Był od moich rodziców. Niestety nie był on dobrą wróżbą.

Godzinę później.
-Chłopaki! - usiadłam obok nich na kanapie.
-Co? - uśmiechnęli się.
-Wiecie jest taki zwyczaj, że 25 grudnia pod choinką znajduje się prezenty od mikołaja nie? - zaczęłam. Na co oni się zaśmiali  i odpowiedzieli:
-No tak. I co?
-To może zrobimy sobie coś takiego dzień wcześniej? Żeby 24  grudnia! - wyszczerzyłam się.
-No ok, ale po co? - rozłożył ręce James. 
Nie odpowiedziałam. Poleciałam na górę, a wtedy przyszły dziewczyny (Kendalla i Logana). Dobrze, że zaaregowały na moje sms-y ^^.
Po 10 min. zeszłam do nich do salonu. Miałam ze sobą pudło kartek i pisaków. Wtedy wyjaśniłam.
-Piszemy listy do mikołaja! Musi nam na jutro przywieźć specjalnie, czyli dzień wcześniej. - nonstop o tym terkotałam, na co wszyscy reagowali śmiechem.
-No, ale co wam zależy? Zróóóbcie to dla mnie! Plisska. - zrobiłam proszące oczka xdd. Zmiękli. Wzruszyli ramionami i napisali te listy.
-Oki. Fajnie^^. To pójdę je wysłać. - ubrałam się i szybko wyleciałam z domu.

                                                      *James*

-Co jej?! - rozłożyłem ręce.
-A kto ją tam wie.. - wzruszył ramionami Kendall.
-A może ona coś uknuła.. - zamyśliła się Jeny. - Przecież jest szalona xdd. Oczywiście pozytywnie ;)
-Nieee wątpie..  - machnął ręką Logan.
-To co wierzy w mikołaja? - rozłożył ręce Carlos i wszyscy wybuchli śmiechem.
-Ej ej ej. - przerwałem zabawę. - To my musimy to posprzątać.
Wszyscy westchnęli.

                                                                *Wera*

Szybko wyleciałam z domu. Wzięłam kasę i ruszyłam do centrum. Jeny chciała taką piękną różową sukienkę ^^, a Alex kosmetyczkę i nową torebkę, a do tego diamentowy naszyjnik. Tacy to mają zachcianki. No, ale nie myśleli, że ja to będe kupować, tylko, że to wyśle. Dobra.. Kendall chciał nową gitarę, Logan deskę i słuchawki. Najciekawsze prezenty chcieli dostać Carlos i James. Carlos chciał żebym z nimi spędziła wigilięi się świetnie bawiła ^^, a James, żebym już zawsze z nim była ^^. To było taaakie słodkie. Szkoda, że nie mogłam tego spełnić... Dlatego im obydwu wsadziłam moje zdjęcie z nimi.  Czekałam na północ. Dopiero wtedy mogłam wrócić. I co chwile musiałam odbierać telefony chłopaków i tłumaczyć, że nic mi nie jest. Wreszcie! nastała na czekana północ. Weszłam do swojego pokoju przez okno. Spakowałam się, pożegnałam mój kochany pokój ^^, jeszcze raz weszłam do każdego z chłopaków do pokoju pożegnałam sie, czyli dałam całusa w policzek ^^, i zeszłam na dół. Położyłam prezenty pod choinką i zastanawiałam się długo czy nie zostawić im karteczki. Postanowiłam, ze jednak tak, aby się o mnie nie martwili. Napisałam:

Dzięki za wspaniały czas spędzony razem. Jesteście najlepsi kocham Was i będę tęksnić ;*  Wesołych Świąt i oczywiście Nowego Roku!                                               Wasza Wera <3

Jeszcze raz spojrzałam na willę i wyszłam. 


-------------------------------------------------------------------------------------------



Oki to tyle. Mam nadzieje, ze nie nudne  :). Wesołych Świąt! :) 

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Część 5

Po godzinie byłam już rozpakowana. Nagle zgłodniałam, więc zeszłam do kuchni. Siedzieli tam Kendall, James i Carlos ^^. Ciągle nie mogłam uwierzyć, że ich poznałam i mieszkam w ich willi^^.
-Siemka. - weszłam do kuchni.
-Hej. To jak, już rozpakowana? - machnął ręką Kendall.
-Tak. - wyszczerzyłam się.
-Napijesz sie czegoś? - zapytał James.
-Herbaty. - oparłam się.
Było miło, ale jakoś tak nudno. Sądziłam, ze z prawdziwym zespołem muzycznym będzie więcej atrakcji. I tak było do momentu wejścia Logana.
-Yyyyyyyhhhhhh.  - warknął.
-Stary co jest? -  usiadł James.
-Byłem w wytwórni i u naszego menagera. - mruknął.
-No i co?- rozłożył ręce Carlos.
-Co?! Bankrutujemy!! - usiadł załamany Logan.
-What??!! - krzyknęła reszta chłopaków.
-No właśnie! Twierdzą, że stajemy sie nudni i przewidywalni itd, a nawet gorzej tylko już nie będę mówił.. - mruknął.
-Powaliło ich.  -wkurzył się Carlos.
-Cicho. To nic nie da. - uspokajał go Kendall. - Musimy coś zrobić!
-Tak? Ale co?! - załamał się Logan.
-Możemy załatwić wspólny występ albo nagranie płyty z inną gwiazdą. - wstał James.
-Nie stać nas. - zgasił nadzieje Logan.
-Dobra współczuje Wam, ale ja już lece do pokoju pa. - chwyciłam za kubek z herbatą i wyszłam.

                                                                *James*

Weronika wyszła do siebie a my się męczyliśmy żeby coś wymyślić. Wreszcie stwierdziłem że muszę odpocząć więc ruszyłem do swojego pokoju. Idąc do swojego przechodziłem obok jej i coś usłyszałem. Ona śpiewała i grała na gitarze! Ale nie bylejak, pięknie! W życiu nie słyszałem takiego talentu. A jako gwiazda xdd często słysze wielkich artystów xd. Na szczęście drzwi były otwarte więc szybko wszedłem do pokoju. Natomiast dziewczyna szybko schowała instrument i się zarumieniła.
-A przepraszam w Ameryce się nie puka?! - troche się wkurzyła.
-Nie. Znaczyy tak. Ale-ale ty śpiewasz i grasz?! - wskazałem na nią.
-Zdawało ci sie.. - spuściła głowe zakłopotana.
-Nie! Nie kłam! Poza tym masz gitare za łóżkiem. No Weronika! A ta piosenka? Nie znam jej. Skad ją masz. - usiadłem.
-Echh... - machnęła ręką.
-No mów!
-Ja ją napisałam... - mruczała coś pod nosem.
-Że co? - przyłożyłem rękę do ucha.
-Ja ją napisałam. - powiedziała już pewnie.
-Piszesz piosenki!? Kobieto to genialne! - wydarłem się trochę.

                                                          *Wera*
Żeby już nie nudzić wtedy go uciszyłam, ale na marne. Tamci wlecieli, a tamten wszyyysto wyjaśnił ;/. No i pojawił się genialny pomysł, żebym ratowała ich karierę. Długo im zajęło przekonywanie mnie, mniej więcej 2 godz. 40 min. , żeby mnie przekonać. No, ale... 
2 godziny później byłam już z nimi u ich menagera.
-Genialne!! - klasną ich menager, Mousby Terelnt. 
-Sam to wymyśliłem^^. - zaczął tańczyć JAmes, aż Kendall mu przyłożył aż tamten usiadł xd.
-Ale ja nie jestem pewna.. - spuściłam głowe.
No i wtedy oczywiście zaczęli mnie przekonywać, ze to dobry pomysł, kasa bla bla bla. Po 30min. się zgodziłam. A wszystko wyglądało tak: Najpierw rozgłosili, ze odkryli nowy talent! I zapanował haos. Potem, że "tajemniczy talent" wystąpi z BTR. No i ich popularność 2x wzrosła  itd itd. Wreszcie nagraliśmy piosenkę z Jamsem, którą razem z nim napisałam ^^. Stała sie ona wilekiim hitem wieszcie mi^^. Nawet moja ciotka sie dowiedziała. (oczywiście rodzicom nic nie powiedziała ^^)  Byłam w tv xdd.  No i tak zleciał mi ten tydzień. Pokazywanie się z nimi. Robienie "kariery" xdd. Co mnie zaczęło już NAWET nudzić. 
Tydzień później:
-Paaa. Będę tęskniła. - wtuliłam się  w nich a oni we mnie.
-My też^^. Dzięki za wszystko^^. - oni na to.
I takie tam czułe pożegnanie^^. Potem James odwiózł mnie do cioci.
-Weronika! Stęskniłam się! - przytuliła mnie.
-Cześć ciociu! - owzajemniłam uścisk.
-Moja mała gwiazda. - zaśmiała się.
-Ciociu! -  machnełam reką. - To taki jeden raz. Nie jestem sławna wszystko jest jak dawniej.
-Kochana występ ze słynnym zespołem to nie jest jednorazowa przygoda. Jesteś sławna. Wszędzie o tobie mówią. - upierała się ciocia.
-Ehhh no dobrze ciociu, ale juz pójde jestem zmęczona.  - poszłam do siebie do pokoju.
Oki. Teraz napisze Wam w skrócie kolejne wydarzenia. Okazało się, że w żadnej szkole przez tą "sławę" nie mogłam się uczyc. Były niesamowite reakcje na mój widok. A po jakimś czasie moja ciotka musiała opuścić Amerykę, aby jechać zająć się jej mamą, moją babcią. I musiałabym wracać do domu, ale chłopacy wkroczyli. Miałabym z nimi zamieszkać. Oni by mi załatwili szkołe domową. Ciocia się wahała a i tak to wszystko prowadziło do nieuchronnego telefonu do rodziców. Byli zaskoczeni ostatnimi wydarzeniami, ale wreszcie (nie wiecie ile mnie to kosztowało) pozwolili mi zamieszkać z 4 CHŁOPAKAMI! X.X To był cud! No tak czy inaczej byłam juz u nich..
-Dzięki, że mogę tu u Was zamieszkać^^. - gadałam z nimi.
-No coś ty. W takiej ogromnej chacie możesz zająć 5 pokoji. - wyszczerzył się Logan.
-Mało, że jesteśmy Twoimi wielkimi dłużnikami, uratowałaś naszą karierę, to bardzo cie lubimy więc żaden problem ^^. - dodał Carlos.
-Heh dzięki. - uśmiechnęłam się i poszłam do pokoju.
Dzwoniły do mnie dziewczyny. Nareszcie ^^. 

-Siemka. - pomachały mi.
-Siemka. - tez machnęłam  ręką.
-I co tam w Ameryce? - Zuza.
-Nie uwierzycie.. - i wtedy się zacięłam. Pomyślałam, że może im nic nie opowiem. Zwłaszcza Pati na samą widomość o BTR itd. mogłaby choć przypadkiem komuś powiedzieć. A ja chciałam po powrocie mieć święty spokój ^^.
-Co się stało?! O.O - wytrzeszczyły oczy.
-eeeee.. wiecie jakie tu mają centra handlowe?! - rozłożyłam ręce.
-Haha no tak. Cała Ty xd. - odpowiedziały. I wtedy weszli chłopacy. Szybko się rozłączyłam.
-Co wam odwala dziś?! - wydarłam się.
-O co ci be? - rozłożył ręce Kendall.
-Czy wy nie umiecie pukać?! - założyłam reka na rękę.
-A co tamm ukrywasz??.. - podniósł brwi Carlos.
-Pornosa, a teraz spadaj! - machnęłam ręką.
-Oooo to chcę obejrzec... - podbiegł do mnie.
-No kurde. Spadaj. - próbowałam go odepchnąć.
-Rozmawiasz  na skypie z jakimiś dziewczynami? I to ten sekret?! Pffff  - machnął ręką.
-Czekaj to mogą być laski. - podbiegł Logan.
-Chłopaki spadajcie. To moje przyjaciółki, ale nie chce żeby o was widziały, jasne? - oparłam się.
-No co ty? Chyba żartujesz? Ty.. - zaczął wymachiwać rękami Carlos.
-Cicho. Spadajcie! - wypchnęłam ich. - Gwiazdy są takie upierdliwe...- westchnęłam.

                                                                                                                                                   

Oki to tyle. Nie chciałam Was zanudzić chociaż sama prawie zasnęłam sory. Chciałam już przejść dalej żeby wszytsko było jasne. Od teraz postaram się żeby było choć torche ciekawiej. I błagaaaaam wchodzcie i komentujcie. Dzięki bayyy ;*                                       Wera ^^ 

niedziela, 23 grudnia 2012

Część. 4


Po godzinie stałam już przed ogromną willą. Była niesamowita! 
-Chodź! - otworzył bramkę James.
-Oki.. - poszłam za nim.
Wreszcie weszliśmy do środka i skierowaliśmy się w stronę salonu. A w nim siedziała.. reszta chłopaków z BTR!! 
-O matko!! - zasłoniłam sobie usta.
-James stary kto to? - wstał Kendall Schmidt.
-Eeee.. miałem mały wypadek, dziewczyna wylądowała w szpitalu, a nie chciałem jej w takim stanie wysyłać w droge.
-W droge? A ona gdzie sie wybiera? - zapytał Logan Henderson.
-Do Denfer. - odpowiedział James.
-Aaaaa to blisko. - machnął ręką Carlos Pena.
-Taak, ale jeszcze jej nie puszcze. Dopiero wyszła ze szpitala. - spuścił wzrok James.
-Ehh James, James.. Ty to zawsze coś nachrzanisz.. - mruknął Kendall.
-Śmiej sie śmiej, za to ja mam fajną laske. - wystawił mu język James.
-Wow wow wow! Stop!  - odsunęłam się od Jamesa.
-Wo! Ty gadasz po angielsku?! - spojrzał na mnie Kendall.
-No skoro jadę do ciotki do Ameryki to chyba powinnam umieć. - przewróciłam oczy.
-James to troche było chamskie. - chwycił mnie za rękę Carlos i posadził obok siebie.
-Ok. To na dziś niech śpi w gościnnym.  -mruknął Logan.
-A może u mnie. - podniósł brew Carlos.
-Haha. Możesz zapomnieć. - założyłam ręka na rękę.
-A myślałem, ze chciałabyś ze sławnym^^. - uśmiechnął sie Carlos.
-To że jesteś sławny to jeszcze nie znaczy.. - odpowiedziałam.
-Uuuu łądna i zadziorna - zaśmiał się Logan maltretując swoją kome.
-Stary co ci ten fon zrobił, że tak sie nad nim znącasz? - zapytał Kendall.
-Nie moge przejść 5 poziomu! - warknął Henderson.
-Hej. - krzyknęłam. Mam tu zostać tak? A co z moją ciotką? i szkołą?
-Daj nr ciotki zadzwonie, a w szkole nadrobisz. - wyciągnął rękę James.
Podałam mu telefon. Wystukał numer na swojej komie. 

-Dzień dobry z tej strony James Maslow.
-To żart. - odpowiedziała moja ciotka przez telefon.
-Nie. Mileiśmy okazję spotkać pańską siostrzenicę.. -urwał i zapytał mnie jak mam na imię.
-Weronika!! - wkurzyłam się.
-Właśnie. Mieliśmy okazję spotkać pańską siostrzenice Veronicę. Czy mogłaby zostać u nas przez 1 tydzień.
-A to niby czemu?! A poza tym ona musi chodzić do szkoły! A wogle nie wiem czy nie kałmiecie.
Wtedy wzięłam telefon i wszystko ciotce. Oczywiście o wypadku powiedziałam "drobny problem zdrowotny". Dopiero wtedy się zgodziła. Ciotka Linet była najlepsza na świecie. Pozwalała mi na wszystko i nic nie mówiła rodzicom. Potem oddałam telefon Jamesowi. 
-No dobrze zgadzam się. - westchnęła.
-Dziękuję. Obiecujemy odstawić ją do domu.
-Dobrze. Dziękuję za wszystko, do widzenia.
-Do widzenia.

-No! I sie udało! - wyszczerzył się James.
-A przepraszam moge wiedzieć czemu mam tu zostać tydzień. - założyłam ręka na rękę.
-A nie chcesz? Myślałem że nas lubisz? W szpitalu twoja reakcja na mnie mówiła sama za siebie - uśmiechnął się cwanie James.
-No wiesz! Widziałam pierwszy raz taką gwiazdę, która w dodatku błagała mnie o przebaczenie. - wystawiłam mu język, a reszta chłopaków zaczęła turlać sie ze śmiechu.
-A dałeś jej róże? - rżałłł Kendall.
-A czekoladki? - wybuchł znów śmiechem Carlos.
-Cicho! - warknął James.
-Chodź Veronica. Pójdziemy do pokoju na górze. - wstał Carlos.
-No wreszcie ktoś pamięta moje imię. - mruknęłam. - Ale jestem zbyt zmęczona. Nie chce mi się iść.
-Żaden problem. - uśmiechnął się Carlos wziął mnie na ręce. - James walizki!
-A to  czemu ja?  - założył ręka na rękę James.
-A kto wpadł na te śliczną dziewczynę. - podniósł brwi Carlos.
-Wiesz schlebiasz mi... ale daj se siana. - szturchnęłam go i zaniósł mnie do mojego cudownego pokoju, a James warknął i przyniósł walizki.

________________________________________-
Oki. to tyle. Dodałam ten wpis żeby móc dodać jednorazówke świąteczną ^^. A i proszę komentujcie. Błagaaaaaammmm. Z góry thx. I Wesołych Świąt!!! ^^ <3

Część 3


Wreszcie po 10 godzinach lotu dotarłam do L.A. (bo w Denfer lotnisko było w remoncie). Słońce raziło, a gorąco tam było straaasznie. Jednak śniegu troche też było. Ale to gdzieniegdzie:) Postanowiłam pochodzić po mieście zanim udam się do ciotki. 
Szłam długą ulicą zwaną "Ulicą gwiazd" ^^. (troszke inna niż aleja gwiazd w hollywood ;) ) Zauważyłam park, a że po godzinie wędrówki byłam trochę zmęczona postanowiłam sobie na chwile usiąść. 
Właśnie szłam do ławeczki, kiedy wbiegł na mnie jakiś człowiek. Miał czapkę z daszkiem, czarne okulary i strój sportowy. Biegał sobie po parku i na nieszczęście na mnie wleciał. Oczywiście wywalił mnie, poturlałam się i zasunęłam głową i jakiś ostry metalowy pręt.
-Aaaaaaa!! - wydarłam się. I to był błąd!
"Tajemniczy facet" słysząc to i widząc krew wezwał karetkę. Tak, tak. Fajnie było. Oczywiście upierdliwy pojechał ze mną do szpitala. W karetce zasnęłam.
Obudziłam się następnego dnia. Zobaczyłam jakąś postać siedzącą obok mnie. To był ten facet! Wkurzyłam się trochę. Przetarłam oczy i nagle zaczął wydawać mi się dziwnie znajomy. Tylko nie byłam pewna skąd bo na nosie ciągle miał te badziewne okulary i czapkę na głowie.
-Hej! Obudziłaś się?!! - uśmiechnął sie.
-No jak widać! - odpowiedziałam.
-Nic ci nie jest? - zapytał idiotycznie.
-Wiesz.. może nie zauważyłeś...LEŻE W SZPITALU! - rozłożyłam ręce.
-Wiem.. Bardzo cię przepraszam.. -spuścił głowę i wtedy.. wtedy spadły mu okulary. I wiecie kto to był?! James Maslow!!! Myślałam, że zemdleję.
-AAAaaa!! - wydarłam się i wskazałam na niego.
-Co, co się stało?! - wystraszył się podnosząc okulary.
-Jesteśśś..-śśś..!!
-Ciiii - zakrył mi ręką usta. - Tak. To ja James Maslow z Big Time Rush, ale cicho!
-Yhy. - mruknęłam,, a on zabrał rękę. - Nie moge uwierzyć , że prawdziwa gwiazda  siedzi obok mnie!
-Można się przyzwyczaić - uśmiechnął się.
-Tak, ale dla mnie to raczej taka jednorazowa przygoda.. - westchnęłam.
- Kto wiee.. - mrugnął, ale właśnie wszedł lekarz, więc James założył okulary.
-I co? - zapytałam.
-Wszystko już dobrze. Może iść Pani do domu.  - odpowiedział lekarz. - Tylko musi Pani przez conajmniej 2 dni nosić nieduży bandaż, ale spokojnie.. mamy taki specjalny, który wygląda jak zwykła opaska.
-Ufffffff!  Jak dobrze. - oparłam się.
Po 30min. wyszłam z Jamsem ^^ przez szpital. 
-Ok musze jechać do mojej ciotki do Denfer. - powiedziałam i się zachwiałam.
-O nieee. Nie puszcze cię w takim stanie! Pojedziesz do mnie. - wziął mnie pod ramię.
-Al-ale.. - jąknęłam.
-Cicho cicho. Idziemy, ja się wszytskim zajmę. - uśmiechnął się i ruszyliśmy.

Część 2

-WTF??!!

Wyleciałam z pokoju z kartką w ręce i wpadłam do kuchni, gdzie mama gotowała.
-Na litość boską, co się stało?! - podparła się pod boki.
-Mam wymieniać? Tajemnicze rozmowy, Ameryka, DZIECKO...???!!! - rozłożyłam ręce.
-Co ty wygadujesz.. - mruknęła moja mama wracając do mieszania zupy.
-Więc nie wiesz o co chodzi.. tak?
-Tak.
-To co to jest? - wyjęłam zza pleców list.
-Co?! Co?! A-aale .. skąd..? Skąd ty to masz? - upuściła łyżkę mama.
-Od cioci Linet? Pamiętasz? Twojej siostry. - założyłam ręka na rękę.
- Oczywiście, alee...
-Nie kłopocz się sama wszystko ogarnęłam, tylko ... DZIECKO?!
-No wiesz... - mama usiadła. -Skoro już wiesz to tak.. będziesz miała rodzeństwo. Ale sama wiesz jaki nasz dom jest mały. Dlatego caaały remontujemy. I wiesz,  że mamy kiepską sytuację mieszkaniową ogólnie, a Twoja ciotka zaproponowała, abyś pojechała do niej..
-Dobra. - przerwałam jej. Ogarniam. Tylko nie pojmuje czemu sie boisz mnie tam puścić.
-A ty byś chciała? Zmiana przyjaciół, otoczenia, wszystkiego. 
I tu mogłabym odpowiedzieć, ale jednak miała trochę racji.   Nie chciałam się rozstawać z przyjaciólkam i może niektórymi chłopakami.. :P No zwłaszcza z Johnym. Ale też nie mogłam być w domu przez ten czas. A może to potrwać nawet ponad pół roku! Do koleżanki? Może i tak, ale moi rodzice się nie zgodzą: "Nie zawracaj ludziom głowy swoimi problemami" - jak to gadają. Więęęc to chyba jedyna opcja. Będe musiała zostawić dziewczyny... To koszmar, ale z drugiej strony - Ameryka. Max 10 albo 5 min. drogi do L.A.! Jednak pisze sie na to!
Tak ustaliłam siedząc w pokoju. Potem zeszłam do mamy do kuchni i to wszystko wyjaśniłam.  Po serio dłuuuuugiej rozmowie i to jeszcze z tatą -.- wreszcie się udało! Teraz zostało tylko powiedzieć dziewczynom..

Następnego dnia w szkole zebrałyśmy się pod szafkami. Wika, Zuza , Pati, (Patrycji Gabrielii)
 i Ja.
Oczywiście najpierw były zszokowane, zawiedzione i troche złe, ale po 1 lekcii juz im przeszło:
 -No dobra, sory, że cie opieprzyłyśmy. Tak serio to cieszymy się z tb? - uśmiechnęła sie i z resztą przytuliła mnie Zuza. 
-Dzięki. Ale przecież możemy gadać na skypie.- uśmiechnęłam sie.
-Ej to jest pod L.A.! Może poznasz Big Time Rush! - mocno przytuliła mnie ich opsesyjna fanka, PAti.
-Tak, tak, tak... wątpie, ale kto wie. - mrugnęłam i wszystkie się roześmiałyśmy.
I wtedy zadzwonił dzwonek.  Lekcje minęły szyko, ale pożegnanie z dziewczynami już nie.
Stałyśmy przed szkołą:
-Obiecajcie, że codziennie ędziecie do mnie dzwonic na skypie. - wtuliłam sie w nie.
-Jasne! A ty nas informuj o wszytskich wydarzeniach w Ameryce! - odwzajemniły uścisk. 
-Zwłaszcza jakbyś poznała BTR! - wyszczerzyła sie Pati.
-Jasne - zaśmiałam się.
No i skończyło sie na małym ryczeniu, ale to tam... 
Ok. Pożegnałyśmy się :( i ruszyłam do domu. Idąc alejką na przystanek spotkałam Johnego.
-Siema. Słyszałem że wyjeżdżasz. - podniósł rękę.
-Siemka. Tak. Do Amerkyki - uśmiechnęłam się.
-Zazdroszcze. Oki musze lecieć. Pa i... zadzwoń czasem. - przytulił mnie i delikatnie pocałował w policzek. Byłam taka podjarana!  Wryło mnie w ziemie na jakieś 15 min. Na szcescie zdążyłam na emp-ek.
Szybko wleciałam do domu, spakowałam się, pożegnałam rodziców i mój pokój ^^, i już byłam w drodze na lotnisko. Po 30min. już leciałam. Amerko, NADCHODZE!!! :D ^^ 

_________________________________________
 Oki mam nadzieje, że sie podobało i że bedzie więcej wejść. To tyle.                    Wera