środa, 26 grudnia 2012

Święta! cz.2

                                                               *James*



Obudziliśmy się wcześnie. Zeszliśmy na dół równo i  tam nas zamurowało. Były prezenty! Kendall dostał gitare, Logan deskę i słuchawki, a ja i Carlo, co mnie rozbroiło, wspólne zdj. z Werą. I wtedy zdziwiliśmy się, że jej nie ma. Polecieliśmy do jej pokoju, ale tam tez jej nie było O.o Zbiegliśmy na dół i znaleźliśmy karteczkę:

 Dzięki za wspaniały czas spędzony razem. Jesteście najlepsi kocham Was i będę tęksnić ;*  Wesołych Świąt i oczywiście Nowego Roku!                                               Wasza Wera <3

To był szok!
-Ona odeszła?! - padł na kanapę załamany Carlos.

                                                           *Wera*

Była 7.00 rano.  Kiedy oni rozpakowywali prezenty ja byłam już dawno w samolocie. To było straszne, że musiałam wrócić. Nie cierpię moich rodziców!! Ale wy nie wiecie czemu wracam. Ok. Treść listu, który dostałam powinna wszystko wyjaśnić..:

 

Droga Weroniko!
Bardzo się o ciebie martwię. Wydaje mi się, że nie przemyśleliśmy tego Twojego pobytu w Ameryce z 4 obcymi chłopcami. Dlatego wróć nie tylko na wigilię, ale już na stałe. Masz być 24 grudnia w domu! I zrozum, że to tylko dla Twojego dobra.                        Kochający rodzice.

No! No! I gdzie tu sprawiedliwość... ?! Oni ich nie znają, ale ja tak. Powinni mi ufać i wierzyć, że  potrafię dobrać sobie towarzystwo - bo oczywiście twierdzą, że nie. ;/ . To była moja najgorsza wigilia!

Po kilku godzinach byłam już w domu. Weszłam, a tam trwał sam środek kolacji świątecznej. 
Rodzice rzucili się na mnie, ale ich odepchnęłam.
-Weronika! Uspokuj się! To dla twojego dobra! - pieprzyła moja matka.
-Dla mojego dobra, tak? To dla mojego dobra pójdę do swojego pokoju, zatrzasnę drzwi, nie zejdę na wigilię  i więcej się do was nie odezwę!! - krzyknęłam i zrobiłam co zamierzałam.

W ten sposób mijały dni aż nastał 28 grudnia. Czyli moje urodziny^^. Zapowiadały się koszmarnie. A jednak....

Była godzina 12.00. Leżałam w łóżku i słuchałam muzyki aż usłyszałam dzwonek zza okna. Wyszłam na balkon i zobaczyłam ogrooooooooooomną paczkę. Naprawdę była większa ode mnie i miała jakieś 3 metry szerokości! Swoim sposobem ześlizgnęłam się na ziemię i podeszłam do prezentu. Znalazłam karteczkę:

Dla Weroniki, na urodziny od...

-No jeśli to od rodziców to.... - powiedziałam i pociągnęłam za wstążkę wystającą z góry, a wtedy pudło się rozpadło, a z niego wyskoczyli chłopacy i krzyknęli:
-Od Big Time Rush!!!

Zatkało mnie. Dopiero po chwili się ogarnęłam i mocno ich przytuliłam.
-Chłopaki!!!!!!!! Tęskniłam za wami! - dusiłam ich i dusiłam.
-My też!! - wyszczerzyli się.
-Ale skąd wy tu? Adres i jak.. - zaczęłam bełkotać.
-Rodzice. - zgodnie kiwnęli głowami.
Wtedy przyszli moi rodzice.
-A wy tu skąd? - odsunęłam się od nich.
-Chcieliśmy cie przeprosić. Przesadzilismy, ale nie znaliśmy ich nie wiedzieliśmy czy można im ufać. Ale teraz już wiemy. Więęęęc możesz z nimi wrócić^^. - uśmiechnęli się.
-Na prawdę???!!!!!!! Dziękiiiiii^^!!!!!!!! - mocno ich przytuliłam.

Potem szybko poleciałam się spakować, pożegnałam z rodzicami i już po godzienie byłam w drodze na samolot.  I w ten sposób wyglądały te święta. Początek  był tak zwalony, żeeeee... lepiej nie mówić, ale koniec - boooooooski^^.  A sprawa życzeń chłopaków... została niewyjaśniona. 

----------------------------------------------------------------------------------------------

Oki. To tyle. Mam nadzieje, że nie zasnęliście i , że choć trochę się Wam spodobało. A i błagam komentujcie. Plissssssssssssssssss. To tyle bayyyy ;*


  

1 komentarz:

  1. Świetna jednorazówka tylko szkoda że taka krótka :/ ale naprawdę ekstra się czytało :D ^^
    Czekam na nowy rozdział ! xDDD

    OdpowiedzUsuń