*James*
Obudziliśmy się wcześnie. Zeszliśmy na dół równo i tam nas zamurowało. Były prezenty! Kendall dostał gitare, Logan deskę i słuchawki, a ja i Carlo, co mnie rozbroiło, wspólne zdj. z Werą. I wtedy zdziwiliśmy się, że jej nie ma. Polecieliśmy do jej pokoju, ale tam tez jej nie było O.o Zbiegliśmy na dół i znaleźliśmy karteczkę:
Dzięki za
wspaniały czas spędzony razem. Jesteście najlepsi kocham Was i będę
tęksnić ;* Wesołych Świąt i oczywiście Nowego Roku!
Wasza Wera <3
To był szok!
-Ona odeszła?! - padł na kanapę załamany Carlos.
*Wera*
Była 7.00 rano. Kiedy oni rozpakowywali prezenty ja byłam już dawno w samolocie. To było straszne, że musiałam wrócić. Nie cierpię moich rodziców!! Ale wy nie wiecie czemu wracam. Ok. Treść listu, który dostałam powinna wszystko wyjaśnić..:
Droga Weroniko!
Bardzo się o ciebie martwię. Wydaje mi się, że nie przemyśleliśmy tego Twojego pobytu w Ameryce z 4 obcymi chłopcami. Dlatego wróć nie tylko na wigilię, ale już na stałe. Masz być 24 grudnia w domu! I zrozum, że to tylko dla Twojego dobra. Kochający rodzice.
No! No! I gdzie tu sprawiedliwość... ?! Oni ich nie znają, ale ja tak. Powinni mi ufać i wierzyć, że potrafię dobrać sobie towarzystwo - bo oczywiście twierdzą, że nie. ;/ . To była moja najgorsza wigilia!
Po kilku godzinach byłam już w domu. Weszłam, a tam trwał sam środek kolacji świątecznej.
Rodzice rzucili się na mnie, ale ich odepchnęłam.
-Weronika! Uspokuj się! To dla twojego dobra! - pieprzyła moja matka.
-Dla mojego dobra, tak? To dla mojego dobra pójdę do swojego pokoju, zatrzasnę drzwi, nie zejdę na wigilię i więcej się do was nie odezwę!! - krzyknęłam i zrobiłam co zamierzałam.
W ten sposób mijały dni aż nastał 28 grudnia. Czyli moje urodziny^^. Zapowiadały się koszmarnie. A jednak....
Była godzina 12.00. Leżałam w łóżku i słuchałam muzyki aż usłyszałam dzwonek zza okna. Wyszłam na balkon i zobaczyłam ogrooooooooooomną paczkę. Naprawdę była większa ode mnie i miała jakieś 3 metry szerokości! Swoim sposobem ześlizgnęłam się na ziemię i podeszłam do prezentu. Znalazłam karteczkę:
Dla Weroniki, na urodziny od...
-No jeśli to od rodziców to.... - powiedziałam i pociągnęłam za wstążkę wystającą z góry, a wtedy pudło się rozpadło, a z niego wyskoczyli chłopacy i krzyknęli:
-Od Big Time Rush!!!
Zatkało mnie. Dopiero po chwili się ogarnęłam i mocno ich przytuliłam.
-Chłopaki!!!!!!!! Tęskniłam za wami! - dusiłam ich i dusiłam.
-My też!! - wyszczerzyli się.
-Ale skąd wy tu? Adres i jak.. - zaczęłam bełkotać.
-Rodzice. - zgodnie kiwnęli głowami.
Wtedy przyszli moi rodzice.
-A wy tu skąd? - odsunęłam się od nich.
-Chcieliśmy cie przeprosić. Przesadzilismy, ale nie znaliśmy ich nie wiedzieliśmy czy można im ufać. Ale teraz już wiemy. Więęęęc możesz z nimi wrócić^^. - uśmiechnęli się.
-Na prawdę???!!!!!!! Dziękiiiiii^^!!!!!!!! - mocno ich przytuliłam.
Potem szybko poleciałam się spakować, pożegnałam z rodzicami i już po godzienie byłam w drodze na samolot. I w ten sposób wyglądały te święta. Początek był tak zwalony, żeeeee... lepiej nie mówić, ale koniec - boooooooski^^. A sprawa życzeń chłopaków... została niewyjaśniona.
----------------------------------------------------------------------------------------------
Oki. To tyle. Mam nadzieje, że nie zasnęliście i , że choć trochę się Wam spodobało. A i błagam komentujcie. Plissssssssssssssssss. To tyle bayyyy ;*
Świetna jednorazówka tylko szkoda że taka krótka :/ ale naprawdę ekstra się czytało :D ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy rozdział ! xDDD