środa, 30 października 2013

Problemyyyy . ;d

Słuchajcie kochani ostatnio nic nie dodaję, a to ponieważ mój laptop (ludzie nowy laptop! X.X T.T)  mi nawala z netem i nie mam dostępu! :'(  Teraz jestem na kompie rodziców, a uwierzcie nie można tu  z  nimi wysiedzieć w jednym pokoju, więc najbliższą część dodam kiedy w końcu bd miała normalne warunki. Nie odchodźcie, bo się staram jak najszybciej i w kazdej chwili moge wrocic, więc pliska czekajcie, a ja się śpieszę. Za wszystko wielkie dzięki KOCHAM WAS LUDZISKA!! :**** <33 xd ^^ Papa -.^  :* Do nn :** ^_^

sobota, 19 października 2013

Część 48.

Słuchajcie kochani powiem szczerze. Nie podoba mi się ta część ani trochę ;ddd. Krótka, głupia i nudna -_- ble.! xd Nie no poważnie okropna jest! Wiem, że długo nie dodawałam, ale kiedy pod tą częścią pojawią się conajmniej 2 komki to najpóźniej na następny dzień dodaje kolejną część!  Przetrwajcie w czytaniu tego gówna, choć w sumie męki nie będą zbyt długie. dawajcie komeczki i przechodźmy dalej, bo tag nie lubię tej części. No nie wyszła ani trochę -_-  A z resztą co tu będę paplać. Sami oceńcie ;)  ;c
-------------------------------------------------------------------------------------------------

                                                                      *Wera*

Wreszcie skończył się ten popierniczony lot! 1 - cholernie boję się latać samolotem! 2 - wzięło mi się na wymioty i prawie rzygłam x.x  3 - atmosfera była nie do wytrzymania!! >.<  Cały czas każdy zerkał na każdego, jeden z wyrzutem, drugi pytająco, trzecia pouczająco, a ch*j z tym wszystkim! Mam dość tej całej popieprzonej sytuacji wkurzyłam się już na nią, najlepiej by było po prostu z nikim nie chodzić i nikogo nie kochać! Mieć wszystko w dupie, zerwać i polecieć na Majorkę! O! Nie, nie nie. Wróć. Pojechać na Majorkę. I git! ;)  Ale tak łatwo to nie ma ;/ Wreszcie wyszliśmy z samolotu.
-Nooo nie wiem jak wy, ale ja nie mam siły dziś szukać, chodźcie do hotelu, odpoczniemy, a jutro zaczniemy poszukiwania - przeciągnęłam się ziewając, a reszte uniosła brwi.
-Przepraszam, a kto tu tak się spieszył z poszukiwaniami? - założyła ręka na rękę Wika.
-Eee sory, ale jakim hotelu? Mieliśmy spać pod namiotem, jak sobie wymarzyłaś, coś się odmieniło? - gest Wiki powtórzył Logan.
-Nie no, nie przesadzajmy, możemy pójść do hotelu - zaczęła bronić tego pomysłu Wika. - Albo chociaż dziś do hotelu, a od jutra pod namiot - zaproponowała z nadzieję.
-Nie, nie, nie. Sory, zamarzyłam się o Majorce, idziemy pod namiot - otrząsnęłam się.
-O Majorce? - uniósł brew James.
-No ładnie stary, powodzenia, teraz jeszcze Majorka jej się marzy, żebyś ją woził. - oparł się o niego Logan. Grzywacz spojrzał na niego krzywo po czym ruszył za mną powodując nieuchronny upadek tej sieroty.
-Lepiej się rusz, bo potem nas nie znajdziesz! - krzyknęłam jeszcze do Logana, kiedy on wciąż leżał, a my już byliśmy dalej.
*2godziny później*
Byliśmy już na miejscu. Wsypy Szczęśliwe. Ahh jak ja zwsze marzyłam, żeby ty być *_* <3  Była to niewielka, ale prześlnicza wyspa. Rozstawiliśmy ogromne namioty na przecudnej plaży, a kilkanaście metrów za nami zaczynała się dżngla, od której własnie mieliśmy zacząć poszuikwania. Chłopaki mieli jeden namiot, a my drugi. Całkiem fajnie go urządziłyśmy. Tak przytulnie tam była z naszymi rzeczami.  Każda miała własne składane łóżko, takie harcerskie, Wika wzięła, grom wie po co?, kosmetyczkę, lustro, grzejniczek  do ogrzewania na baterie ^^  i oddzielną walizkę ubrań -_-.  Zuz wzięła oprócz podstawowych rzeczy swój tablet, głośniczki, chyba do mojego laptopa, ale też nie wiem po co, kilka ręczników, bo w końcu higiena być musi xd, 3 przenośne lampki na baterie, których miała spory zapas, kilka książek i inne duperele. Ja miałam laptop, gitarę, szampon i płyn do włosów, ale jeszcze nie rozkminiłam jak ich użyć, żeby nie dostało się do oceanu, mapy tutejszych okolic, latarki, i inne duperele potrzebne do przeżycia i funkcjonowania tutaj. Oczywiście każda miała też strój kąpielowy, bądź co bądź jesteśmy na Wyspach Kanarysjkich ^^ :3. 
Cały czas męczyło mnie tak jakoś jedno pytanie. Jedna rzecz, której nie mogłam zrozumieć. Nie wytrzymała w końcu moja natura i odezwałam się.
-Zuz, a powiedz mi, co wy tak z Jamesem w czasie lotu tak dziwnie na siebie patrzyliście?? - mówiłam do rozpakowywując swoje rzeczy. Nagle w namiocie zapadła cisza i tylko ja nie przestałam zajmować się swoimi rzeczami. Czułam, że nie mogę, a raczej nie powinnam teraz na nią spoglądać. 
-Ja.. no widzisz.. - zaczęła po chwili.
-Ej dziewczyny ognisko już gotowe chodźcie! - zajrzał nam do namioty przerywając James.
-Zboczeńcu mogłyśmy sie akurat przebierać, won! - rzuciłam swoim jaśkiem ^^, w tego pacana, a on zwiał.
-No dobra to może już chodźmy. Wera weź gitarę, tak bardzo o ty marzyłaś - wywróciła oczami Wika, a ja chwyciłam za instrument i wystawiłam jej język.
Już po chwili wszyscy siedzieliśmy wokół ogniska i podziwialiśmy zachód słońca.

-Śliczny jest! - wtuliłam się w siedzącą po mojej lewej stronie Wikę.
-Nie no pewnie, po co przytulać swojego chłopaka, przytulaj tę wariatkę! - wskazał na Wikę fochnięty James.
-Ze zboczeńcami się nie przytulam! - wwystawiłam mu język.
-Boże, ale ja was nie podglądałem! - rozstawił ręce.
-Taa? A jakbyś zobaczył kogoś bez ubrania to byś zasłonił oczy albo wyszedł? - uniosłam brew patrząc na niego.
-Emm.. no ten.. - spuścił głowę.
-Właśnie - kiwnęłam głową i dalej podziwiałam słońce znikające za horyzontem, wyglądało jakby tonęło w oceanie roświatląjąc resztę nieba. Piękne *_* - No dobra to pośpiewajmy trochę! :D - wyciągnęłam gitarę.
-To co na początek? - paczał na innych Logan.
-Proponuję Parę chwil! - odezwałam się.
-Ooo bardzo dobry pomysł.! - przytaknęła Zuz.
-A co to? - uniósł brew Logan.
-Nie słyszałeś tej piosenki?! - zerwała się Wika, a brunet pokręcił przecząco głową. - Mówiłam, że nie człowiek.  - wskazała na niego patrząc na mnie, podczs kiedy Log uniósł brew, a ja wywróciłam oczy i zaczęłam grać. Z początku tylko z dziewczynami to śpiewałyśmy, ale już po chwili chłopacy też się wciągnęli. Było naprawdę magicznie. Zdawałoby się, teorytycznie.., że jest idealnie. Jeszcze wtedy nie wiedziałam ile ten wyjazd, te kilka najbliższych dni zmieni. Ile się wydarzy..

niedziela, 13 października 2013

Część 47.

Hejo. Dziękuję za komki, i za wejścia :DD ;** Nie wiem, czy wiecie, ale dobijamy już do 8.000! Tak, tak, do 8 tyś!!! Wow *OOOO*  Wzruszam się, wcześniej nigdy bym nie pomyślała! Jesteście cudowni, naprawdę.!! x33  To tylko przypomnę, że jednorazówki na 8 i 9 tys chyba jednak nie będzie (jak nie wiadomo czemu to w poprzednim poście spojrzeć), i do nn co najmniej   2 komeczki kochani :**  
Za chwile jade se do kina z kumpelą taka faza, że się jaram *____*  Zaciesz epicki!! <33 XD A Was drogie dzieci interentu zapraszam do czytania :DD  Czy tylko mi się wydaje, że jakoś nudno jest?? No nic, sami oceńcie ;33 Zapraszam :P
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------                                                             
                                                                 *Wika*

Wera siedziała już w swoim pokoju dłuższy czas, a odlot samolotu się zbliżał. Niestety i my straciliśmy poczucie czasu, więc kiedy spojrzeliśmy na zegarek, a Logan krzyknął o godzinie, prosto do  mojego ucha -,-  aż się zwaliłam z krzesła.
-Auuu!! Idioto!! - kopnęłam go leżąc na ziemi i szorując się po głowie na co on tylko się uśmiechnął. - Kretyn! - mruknęłam wstając.
-Słuchajcie  bierzcie rzeczy! Zuz lecisz po Kendalla, a ty po Werę - wskazał na mnie Logan.
-A przepraszam z jakiej racji masz tu nam rozkazywać - założyłam ręka na rękę unosząc brew.
-A z takiej, że jestem od ciebie dużo starszy - zmałpował mój gest i wystawił mi język. Nienawidziłam tej różnicy wieku -,-  Zawsze mógł to wykorzystać, w końcu to 6 lat ;//
-Jakoś do tej pory ci to nie przeszkadzało - mruknęłam krzywiąc się i jednocześniej chwytając swoją torebkę  z krzesła.
-Bo nie przeszkadza, ale to doskonały argument w wielku kwestiach - wystawił mi język ponownie.
-Czyli ja jestem dzieckiem tak? - szczwanie uniosłam brew patrząc na niego. - To będę się i tak zachowywać. - usiadłam na krzesło zakłądając ręce. - Chcę kanapkę i soczek. - rezta uniosła brew na mnie. - Już!!!! - wydarłam się.
-Durna jestes wiesz? - spojrzał na mnie podłamany Logan.
-A ty przemądrzały - walnęłam go torebką w głowę, wystawiłam język i zwiałam na górę. Gonił mnie do schodów, ale zreygnował :D
-Jak dzieci - słychać było jeszcze Jamesa.
Poszłam do pokoju Wery i zacieszem, że wygrałam zamknęłam drzwi.
-No pakuj się młoda, lecimy!! - uniosłam ręce do góry. - Grand Canaria na nas czeka, jak już znajdziemy Pati będziemy podrywać Latynosów - pomajtałam brwiami, a Wera tylko położyłą sobie poduszkę na głowę. - Ej żyjesz?? - usiadłam obok niej.
-Nie. 
Chwila ciszy.
-No rusz dupę, samolot za 30 minut!! Pod warunkiem ze dojedziemy na lotnisko do jutra - wywróciłam oczy myśląc o korkach.
-Co?? - zerwała się Wera. - Trzeba było tak od razu! - wstała z łóżka i zaczęła pakować swój laptop do walizki i gitarę, bo zamarzyło jej się ognisko z karaoke. 
-A z tobą to na pewno wszystko gra?? Nie wyglądasz najlepiej - zmierzyłam ją wzrokiem.
-Ambitne masz plany związanie z wyjazdem, ale pamiętaj, ze to wszystko jeżeli ją znajdziemy.. no i całą i zdrową.. - mruknęła pod nosem.
-Ta no wiem, że się martwisz o nią, ale w tym momencie co innego wpędza cię w doła - wskazałam na nią, a ona na mnie na chwilę spojrzała.
-A co takiego mianowicie? - wróciła do zapinania walizki.
-Używasz zbyt mądrych słów, coś jest na rzeczy - zanalizowałam jej wypowiedź. 
-Wiesz, mój zasób słów jest po prostu szerszy niż 10 wyrazów - wzruszyła ramionami i zestawiła walizkę na ziemie.
-No nie! - rzuciłam w nią maskotką. - Teraz to już jest logiczne, że coś jest bardzo nie tak. 
-Aha - mruknęła.
-Chodzi o Carlosa nie.? - obróciłam się do niej tyłem na obrotowym krześle, na którym obecnie siedziałam <3. Zapadła cisza. Wiedziałam, ze na mnie patrzy. Nie wiedziała co powiedzieć. 
-Skąd w ogóle taki pomysł?? - usłyszałam w końcu pytanie.
-Trzeba być ślepym albo Jamesem, żeby nie widzieć co się dzieje - obróciłam sie w jej stronę z powrotem.
-A co niby ma się dziać - oparła się o biurko.
-Nie rób ze mnie idiotki. Ty kochasz jego, a on ciebie, ale nie jestescie razem, dlaczego tylko w kółko siebie ranicie. - mówiłam do niej, a ona jakby odleciała w szoku, że to wiem. Ogarnęła się po chwili i dodała.:
-To nie takie proste jak myślisz.. - odwróciła wzrok.
-Pod jakim względem?  Ty i James już nie jesteście tacy sami jak kiedyś, to nie to samo, śmiało możecie zerwać jestem pewna, że ułoży wam sie z kimś innym. Uwierz mi nikogo nie zranisz tym zerwaniem, a tylko wszystko się w końcu ułoży - kiwnęłam głową, a ona analizowała informacje. - Poza tym wiesz.. może i James poczuł coś do kogoś.. - spuściłam wzrok. I chyba wtedy powiedziałam o 2 słowa za dużo ;/
-Czy ty przepraszam wiesz coś o czym ja nie wiem?? - uniosła wzrok blondynka.
-Tak. Powinniście sie ogarnąć i zrobić co czujecie, a nie męczyć się i innych, bo myślicie, że tak własnie trzeba - pięknie wybrnęłam z sytuacji, naprawdę jestem z siebie dumna ;3,  i wstałam.
-Specjalistka od związków się znalazła, a z Loganem sobie poradzić nie umie - spojrzała na mnie wystawiając język.
-Z jakim Loganem? Powaliło cię już do reszty przez tę miłość. To, że mnei koleś wkurza to już znaczy, że go kocham?? Nie wszyscy muszą być zakochani kochanieńka - zaśmiałam się.
-Taa, uwierz znam cię wystarczająco długo, żeby wiedzieć jak to wygąda kiedy cie facet wkurza - pokiwała palcem.
-Ta, ale też mnie znasz dość długo, żeby wiedzieć, że nie znam słowa takiego jak "miłość". Miałam po 12 chłopaków miesięcznie, a ty mi teraz usiłujesz wcisnąć, że zakochałam się w jakimś przemądrzalskim snobie? Nie bądź śmieszna - machnęłam z uśmiechem ręką.
-Nawet ty mogłaś się zakochać, nie rób z siebie takiej twardej laski, ogarnij się - kiwnęła głową.
-Spadaj! - rzuciłam w nią jakimś ciuchem, który miałam pod ręką stojąc już przy drzwiach. - Odkrycie moja kochana, ja własnie taka jestem, niedostępna, twarda i wredna i nigdy nie będzie inaczej. I nie kocham go!! - warknęłam i wyszłam przy czym usłyszałam tylko "taaaaaa" za co trzasnęłam drzwiami. I jak na złość wychodząc trafiłam na Logana.
-Hej słuchaj.. - zaczął.
-Nie!! - wskazałam na niego. - Nie! Nie! Nie! Nie! Nie! I jeszcze raz nie!! Rozumiesz?! Nie!!! - podeszłam do schodów cały czas drąc się i na niego wskazując po czym zniknęłam na dole zostawiając go skołowanego.

                                                                    
                                                                  *Carlos*


Nikt nie mógł w to uwierzyć, ale zdążylismy na lotnisko 5 minut przed odlotem samolotu!! Polecieliśmy jak idioci, tak, że wszyscy się na nas jopili do bramek, daliśmy bilety, i polecieliśmy na mostek. Udało się! To było po prostu piękne! 
W samolocie było nietypowo mało ludzi, ale to logiczne, teraz zaczynają się w szkołach egzaminy już wkrótce, więc nie specjalnie kto ma tam latać na Grand Canarię. Zastanawiam się jak dziewczyny to nadrobią..  Tak czy inaczej, usadowiliśmy się w ostatnim skrzydle samolotu, chyba tak się mówi, nie?,  i czekaliśmy na odlot. Dla Kendalla daliśmy jego mp3, żeby posłuchał swoich ulubionych piosenek w locie, jakieś zajęcie i może wpływ na powrót pamięci. Zuz zasnęła, Wika grzebała się w plecaku po kanapkę bodajże i klnęła pod nosem, bo nie mogła jej znaleźć, James czesał włosy, żeby cytuję.: "Bosko wyglądać wśród boskich dziewczyn stamtąd". Boże co za człowiek -_-  Ciekawe czy pamięta, że juz ma dziewczynę -_-  On sie chyba nigdy nie zmieni. Natomiast Logan nad czymś intensywnie myślał, a Wera modliła się, żebyśmy dolecieli w tą i  z powrotem. Taa no ma lęk przed samolotami. A przecież sama wymyśliła, zeby lecieć po Pati, podziwiam. Natomiast ja, no ja wszystkich obserwowałem xd. 
Tak to wyglądało przed startem, natomiast lot minął bardzo dziwnie.
To było tak. Ja zerkałem na Werę, a ona na mnie, potem z koleii na Jamesa, który siedział obok, i jeszcze czasem na Wikę, która z koleii na Werę też czasem, a przeważnie na Logana, który z koleii właśnie na nią, a czasem jeszcze na mnie i Jamesa, który za to na Werę, na mnie chyba 2 razy krótko i cały czas na Zuz, która właśnie na niego, na Werę i na mnie, a Kendall  z koleii obserwował nas wszystkich i miał.. no miał rozwalającą minę xd. To był chyba najdziwniejszy lot, byłem ciekaw co wydarzy się już na miejscu.

wtorek, 8 października 2013

Część 46.

Alleluja!!!! No wreszcie te 2 komki, myślałam, że już nigdy nie dodam!! O.ooo  Zaznaczam, że rozdział jest nieeeeeeesamowicie rozckliwiony itp itd, mam nadzieję, że jakoś to przeżyjecie :D ^_^ xd . 
Ale słuchajcie, naprawdę, odkąd zaczęłam prowadzić tego bloga czekałam na ten rozdział, a konkretniej na jedną jego część. Naprawdę, więc tak się niezmiernie cieszę, że go tu mam w końcu x33 :333 Nie ważne, ze ckliwy, ale mój ukochany, upragniony... od proroków, ooogłoszony, od narodów uuupragniony... nie no dobra jeszcze październik T.T 
Ale tak czy inaczej! Że to mój upragniony rozdział to jeśli będą pod nim co najmniej 4 komeczki to zrobię jednorazówkę na 8 tys wejść, zobaczę czy na 9 (jeśli wgl dobijemy xd), bo tak generalnie to myslałam tylko na juz 10. 000 ( a to byłby cud jakbysmy dobili *OOOO*) . Więc decyzja do Was czy chcecie więcej jednorazówek, czy nie :P  
A do następnego rozdziału to tradycyjnie i bez zmian: wystarczą co najmniej 2 komeczki ;*  
A i jeśli bedziecie chcieli te wiecej jednorazówek to mi napiszcie od razu czy ta poprzednia Wam sie podobała, bo bardzo zależy mi na Waszym zdaniu! ;*  
Ok to chyba tyle mojej paplaniny, zapraszam ;)
-----------------------------------------------------------------------------------

                                           *Wera*


Następnego dnia byliśmy już spakowani. Znaczy wszyscy byli spakowani prócz mnie. Wstałam ostatnia, więc na szybko musiałam się umyć, ubrać i spakować, bo wieczorem mi się nie chciało :3 Tak więc załadowałam walizkę i zleciałam z nią na dół.
-Hejoo - pomachałam wszystkim wlatując do kuchni.
-No wreszcie wstała - wywróciła oczy Wika.
-Sorki sorki, ale byłam zmęczona - również wywróciłam oczy.
-Trzymaj, tosty dla ciebie - przysunął do mnie talerzyk z uśmiechem James kiedy siadałam.
-Oo dziękuję - uśmiechnęłam się widząc moje śniadanie <3.
-A buziaka w nagrodę nie dostanę? - zrobił minę smutnego psiaczka James.
-Ehh - westchnęłam i wstałam. - E tam, za daleko, następnym razem - machnęłam ręką i usiadłam z powrotem patrząc na odległość moją, a siędzącym na przeciwko, moim chłopakiemm..  No tak. Niby ciągle jesteśmy razem, ale ja już tego nie czuję.  Bardzo go lubię, jest świetny i bardzo kochany, ale wydaje mi się, że to juz nie jest to samo co było kiedyś.  Jakby ta miłość wygasła.. Chociaż w takim razie to nigdy nie byłą miłość, skoro zniknęła, tylko najwyżej zauroczenie... To już nie jest to samo, ale co teraz? Zerwać?  Na razie nie wygląda na to, żeby on to planował. Ale to chyba nie jest fair.. James zasługuje na dziewczynę, która go będzie naprawdę kochała..
-No wiesz?! - fochnął się grzywacz wyrywając mnie jednocześnie z zamyślenia.
-Co?? - spojrzałam na niego nieogarnięta, a on na mnie spode łba na co reszta się tylko uśmiechnęła.  
-No to ja jadę już po Carlosa.. - wstałam od stołu.
-A śniadanie?? - wskazał na, bardzo widocznie, swe dzieło James.
-A kto powiedział, że je tu zostawię?? - chwyciłam talerzyk i wyszłam z kuchni kiwając głową na resztę.
Założyłam kurtkę ponieważ było chłodno. Wtedy uświadomiłam sobie, że nie wyrobiłam sb do tej pory prawka. Zauważyłam czyjąś torebkę.. Wystawiłam ją tak, żeby było ją widać w kuchni i krzyknęłam: "Pożyczę!!" i zanim ktokolwiek zareagował wyjęłam prawko, było to Wiki, wyrobiła sb na 18-stkę, po czym następnego dnia prawie zmasakrowała policjanta, biednego kotka :'(   i staruszkę.  Taaa, nw kto jej dał te prawko, ale musiał mieć nieźle poprzestawiane we łbie, chyba, że to sama Wika miała tu coś ... Dobra z resztą nie ważne.! Na jej zdjęcie wsadziłam swoje i jako Wiktoria z moim śniadaniem wybiegłam i autem ruszyłam do szpiatala.

*20minut później*

Spakowałam razem z Carlosem jego torbę i ogarnęłam po nim (Boże co za syf!).  Zanim zdążyliśmy udać się do wyjścia z sali przyszedł jeszcze doktor Waliński.
-O dzień dobry panie doktorze. - kiwnęłam miło głową.
-A dobry, dobry. Chyba przede wszytskim dla państwa - uśmiechnął się.
-A tak - kiwnęliśmy z Carlosem z wysczerzami głowami.
-Cieszę się, że wszystko się pomyślnie ułożyło, mam nadzieję, że i z Panem Kendallem już lepiej.?
-Jeszcze nad tym pracujemy.. - zwróciłam wzrok w bok.
-Jestem pewien, że się wam uda - dodawał otuchy lekarz.
-Dziękujemy bardzo. Za wszystko. - uśmiechnęłam się gorąco do lekarza.
-Nie ma za co. To moja praca. Poza tym miło mieć tak sympatycznych i.. ciekawych pacjentów - zaśmiał się lekarz. - Jeszcze nie widziałem mężczyzny, który przed małą strzykaweczką ucieka po całym pomieszczeniu, korytarzu i chowa się pod łóżkiem szpitalnym do tego się modląc - wspominał ze śmiechem.
-A no widzi pan, dziwni z nas ludzie - klepnęłam Carlosa  w plecy. - Zwłaszcza co poniektórzy. - brunet tylko wywrócił oczy z delikatnym uśmiechem.
-No dobrze już was nie zatrzymuję. A więc życzę zdrowia - podał rękę najpierw Carlosowi, a potem jeszcze mi. - I do zobaczenia, ale, żeby już nie w szpitalu, ale co najwyżej na ulicy.
-Tak, tak.  Wydaję mi się, ze jeszcze często się tu zobaczymy.. No to jeszcze raz dziękujemy i do widzenia.. - podeszliśmy z Carlosem do drzwi chcąc je już otwierać, a lekarz jeszcze dodał.
-I szczęścia w związku.! - uśmiechnął się, a my spojrzeliśmy na niego z minami 'wtf?'.
-C-co? Ale my nie jesteśmy parą - zerknęliśmy na siebie z Carlosem i stanowczo zaprzeczyłam.
-Naprawdę?? W życiu bym nie powiedział. Bardzo do siebie pasujecie - uśmiechnął się lekarz.
-Ale ona już i tak ma chłopaka.. - rozstawił lekko ręce latynos po czym delikatnie spuścił głowę.
-Ah tak.. - odpowiedział lekarz, jakby rozumiejąc jeszcze coś, co nie zostało wypowiedziane.
*15minut później*

Po tych historycznie długich pożegnaniach w końcu udało nam się dotrzeć do samochodu. W drodze opowiedziałam dla Carlosa o wszystkim, wyjeździe, itp. itd. Jedyny, który to normalnie pojął! *O*  No, więc ruszylismy z parkingu szpitalnego prosto do domu. Z tym, że L.A. jest ogromne i trudno się tam dostać ;ddd
W koncu po światłach, robotach drogowych, 2 wypadkach, 3 korkach i jendnej staruszce na przejściu, która sama nie dała rady przejść, więc Carlos wysiadł i jej pomógł, za co najpierw dostał szpinakiem w łeb (nie mam pojecie czemu, ale wiem, ze kobieta była praktycznie ślepa), a potem dostał czekoladę, trafiliśmy na kontrolkę policyjną!
-Nie no to już chyba jakiś żart! - wybuchłam.
-Spokojnie. Dojedziemy. A prawko przeciez masz, więc da się żyć - wtedy spojrzałam na niego z uśmiechem. - No nie.. serio?? - spojrzał na mnie załamany, a ja z wyszczerzem kiwnęłam głową i podałam mu prawko Wiki. 
-Boooożeee.. - chciał mi oddać dokument, ale gwałtownie ruszyłam przez co wypadł mu z ręki i wleciał gdzieś pod jego siedzenie.
-No brawo miszczu! - jęknęłam zaciągając haumlec. Wsadziłam rękę pod jego fotel i oboje zaczęliśmy się tam grzebać. I nic! 
-No nie ma! - Carlos się w końcu wkurzył i usiadł normalnie wielce obrażony, że nie moze znaleźć czegos co sam zgubił -.- i  przyglądał mi się dalej szukającej. 
-O! Coś mam! - powiedziałam głosniej na co on nachylił się nade mną. Po chwili dorwałam w końcu ten świstek.!
-Jest! - krzyknęłam wręcz i zaczęłam powoli się podnosić, ponieważ wiedziałam, że gdzies nade mną nachyla się ten idiota i nie chciałam się w niego walnąć. Jednak był trochę przede mną i w pewnym etapie podnoszenia się zatrzymałam się w pozycji naprzeciwko jego twarzy patrząc mu prosto w oczy co i on robił. Nagle spojrzałam momentalnie na jego usta, on chyba też, i zaczęliśmy się do siebie zbliżać...

*25minut później*

-Jesteśmy!! - wrzasnęłam wchodząc do domu i trzaskając drzwiami po wejsciu Carlosa.
-Oo wreszcie - weszła cała banda.
-Co tak długo?? - spytał zmartwiony James.
-Ehh nie pytaj -_-  Polski drogie słyną z najgorszych na świecie, ale już chociaż nie ma na nich tyle tych aut nasrane, żeby dwa lata do domu wracać -_-   A wniosek z tego tylko taki, że Carlos ma czekoladę. - wskazałam na bruneta.
-What what WHAT???? - z zaciekawieniem i knującym coś ewidentnie uśmiechem spojrzała na niego Wika.
-Eeee - nie wiedział co odpowiedzieć Carlos, chowając za siebie czekoladkę xd. Zgred! xd
-No dobra.. - podeszłam do schodów, przy czym też bliżej Jamesa, który metr od nich stał. 
-No własnie to jak?? Zwijamy się?? Kaleka już wszystko wie?? - wskazał na Carlosa James.
-Daj spokój, wiesz, że przeze mnie tam wylądował, więc w zasadzie powinienes mu podziękowac ;d - skarciłam grzywacza, który przez chwilę coś analizował po czym spuścił głowę. - A poza tym, tak wie. I nie, narazie nie. Poczekajcie jeszcze trochę, jestem zmęczona.. - jęknęłam spuszczając głowę.
-Czym niby? - mruknęła Wika, ale Zuz ją kopnęła. 
-Jasne, dla cb wszystko - podszedł do mnie James i cmoknął w czółko.
Wika zrobiła znak wymiotów, a ja wystawiłam jej język po czym przytuliłam grzywacza.
(Songggg)
-Dzięki - szepnęłam po czym mocniej się w niego wtuliłam, co odwzajemnił, lekko przymykając oczy. Po chwili spojrzałam jednak na stojącego 2 metry za Jamesem Carlosa. Trzymał ręce w kieszeniach i patrzył na mnie spod spuszczonej głowy. Te spojrzenie.. Wypuściłam powietrze, to było.. takie dziwne. Nie do wytrzymania. Czułam, że po po prostu zaraz mogę się popłakać tam! Pokręciłam głową na nie... spuściłam głowę na pewną chwilę aż nagle oderwałam się od Jamesa - Muszę odpocząć - i pobiegłam na górę.  Wleciałam do swojego pokoju, w którym się od razu zamknęłam i padłam na łóżko. Łzy same pociekły mi po policzkach. 
-Kocham Cię.. - szepnęłam przez łzy. -Tak bardzo Cię kocham..., ale nie mogę Carlos... - patrzyłam w swój biały sufit.  Myślałam o tym jak go poznałam. O wszystkim co nas spotykało. O wszystkich przeżytych razem chwilach; lepszych i gorszych. O jego spojrzeniu, uśmiechu, o tym jaki jest wspaniały. Jak to możliwe, że wcześniej nie zauważyłam jak bardzo sie w nim zakochuje?  A może po prostu nie potrafiłam dopuścić do siebie tej myśli.?? Dziś.. wtedy w tym samochodzie... tak mało brakowało... ta krótka chwila, a tak magiczna <3  Ale się rozczulam, no ale nic nie poradze.. zakochałam się.. i wtedy w aucie... tak na siebie patrzylismy.. on też.. on chyba też coś do mnie czuje..., a jeśli mi się wydaje??
-Mam dość!! - jęknęłam kładąc sobie na głowie poduszkę. Jestem zbyt wrażliwą osobą, żeby tak dusić w sb uczucia i emocje, ale co ja poradzę?? Nic nie mogę w tej sytuacji zrobić.. prawda? Nie chcę, żeby ktokolwiek cierpiał, ale w ten sposób cierpię ja... mam nadzieję, że tylko ja....
Tak odpłynęłam w myślach aż w końcu się ogarnęłam, związałam włosy w kucyk i chwyciłam za gitarę (dokładnie taką mam w realu :D ;)  ) Po chwili z szarpanych strun zaczęła rozbrzmiewać melodia piosenki "Popłyniemy daleko"..
Co się działo do tej pory, ze nic nie zauważyłam? Co teraz mam zrobić?? I co się dalej wydarzy??  Mam wrażenie, że moje życie to jedna wielka telenowela.. Tysiące, tysiące problemów i jedno imię, które nie daje spokoju.. Carlos.  Heh chyba normalnie napiszę o tym wszystkim piosenkę - uśmiechnęłam się do swoich myśli i oparłam głowę o ścianę wsłuchając się w melodię graną przeze mnie i słowa, które bez najmniejszego zawahania wydobywały się ze mnie.. Idealnie. Idaelana piosenka dla mnie. Opisywała tę chwilę idealnie, ale nie znajdowałam w niej odpowiedzi na pytanie: co dalej?? Teraz pauza, przerwijanie i znów, pierwsze spotkanie, wspólne chwile, ratunek od tamtych gwałcicieli, prawie pocałunek w aucie, te spojrzenia przy schodach, i te uczucie, które nie może zostać uwolnione.. I dalej, i w kółko, i w kółko.. unosiło się i leciało dalej wraz z melodią piosenki.. A ja nadal bezradna jak małe dziecko, nie wiedząca co mnie czeka jutro i, w którą stronę mam pójść, aby w końcu było dobrze..

czwartek, 3 października 2013

Heeelloł.! Ooooooogłoszenia parafiaaaaaallneee!

Hejo ludzie, jak życie??? Jutro piątek łapiecie???  *OOOOO* <33


A to już jutro :*

Ale to jedno, a ja tu do Was dzisiaj w innej sprawie.

A więc..



Number 1.

Pomyślałam, że czas na małe zmiany, więc i otóż to pozmieniałam trochę w Bohaterach. Cóś dodałam, cóś odjęłam. Więc wpadnijcie popaczcie i poczytajcie ;)

Number 2.

Te info o zmianach w Bohaterach powinno być w notce, której nie ma, a wiecie why? No bo brak komeczków. Nie wiem czy pamiętacie o new zasadzie, że conajmniej 2 komeczki pod rozdziałem, aby był następny. Przypominam, bo nie wiem czy zapomnieliście czy juz nie czytacie ;cccccccccc

Number 3.

Jak zmiany to zmiany. Jeśli jeszcze są osoby czytyające tego blogaska, na którym przebieg wydarzeń zwolnił drastycznie, własnie to sb uswiadomilam o.o,   to mam pytanie czy nikt nie ma propozycji do wyglądu bloga?  Bo może komuś się coś nie podoba i chciałby zmienić coś w wyglądzie? Albo w sposobie pisania?  Albo ewentualnie już piszącą. Nie no wiem, że by się chciało, ale nie ma bata, bo blog mój, więc nie specjalnie się da.  W razie czego piszcie mi w komentarzu, postaram się dostosować, a no i liczę na te komki pod notkami. Bardzo mi na nich zależy, a i dodwać nn bym już chciała. 

A więc słowem: PISZCIE!

Liczę na Was papapapa do oby w końcu nn ;*****