wtorek, 8 października 2013

Część 46.

Alleluja!!!! No wreszcie te 2 komki, myślałam, że już nigdy nie dodam!! O.ooo  Zaznaczam, że rozdział jest nieeeeeeesamowicie rozckliwiony itp itd, mam nadzieję, że jakoś to przeżyjecie :D ^_^ xd . 
Ale słuchajcie, naprawdę, odkąd zaczęłam prowadzić tego bloga czekałam na ten rozdział, a konkretniej na jedną jego część. Naprawdę, więc tak się niezmiernie cieszę, że go tu mam w końcu x33 :333 Nie ważne, ze ckliwy, ale mój ukochany, upragniony... od proroków, ooogłoszony, od narodów uuupragniony... nie no dobra jeszcze październik T.T 
Ale tak czy inaczej! Że to mój upragniony rozdział to jeśli będą pod nim co najmniej 4 komeczki to zrobię jednorazówkę na 8 tys wejść, zobaczę czy na 9 (jeśli wgl dobijemy xd), bo tak generalnie to myslałam tylko na juz 10. 000 ( a to byłby cud jakbysmy dobili *OOOO*) . Więc decyzja do Was czy chcecie więcej jednorazówek, czy nie :P  
A do następnego rozdziału to tradycyjnie i bez zmian: wystarczą co najmniej 2 komeczki ;*  
A i jeśli bedziecie chcieli te wiecej jednorazówek to mi napiszcie od razu czy ta poprzednia Wam sie podobała, bo bardzo zależy mi na Waszym zdaniu! ;*  
Ok to chyba tyle mojej paplaniny, zapraszam ;)
-----------------------------------------------------------------------------------

                                           *Wera*


Następnego dnia byliśmy już spakowani. Znaczy wszyscy byli spakowani prócz mnie. Wstałam ostatnia, więc na szybko musiałam się umyć, ubrać i spakować, bo wieczorem mi się nie chciało :3 Tak więc załadowałam walizkę i zleciałam z nią na dół.
-Hejoo - pomachałam wszystkim wlatując do kuchni.
-No wreszcie wstała - wywróciła oczy Wika.
-Sorki sorki, ale byłam zmęczona - również wywróciłam oczy.
-Trzymaj, tosty dla ciebie - przysunął do mnie talerzyk z uśmiechem James kiedy siadałam.
-Oo dziękuję - uśmiechnęłam się widząc moje śniadanie <3.
-A buziaka w nagrodę nie dostanę? - zrobił minę smutnego psiaczka James.
-Ehh - westchnęłam i wstałam. - E tam, za daleko, następnym razem - machnęłam ręką i usiadłam z powrotem patrząc na odległość moją, a siędzącym na przeciwko, moim chłopakiemm..  No tak. Niby ciągle jesteśmy razem, ale ja już tego nie czuję.  Bardzo go lubię, jest świetny i bardzo kochany, ale wydaje mi się, że to juz nie jest to samo co było kiedyś.  Jakby ta miłość wygasła.. Chociaż w takim razie to nigdy nie byłą miłość, skoro zniknęła, tylko najwyżej zauroczenie... To już nie jest to samo, ale co teraz? Zerwać?  Na razie nie wygląda na to, żeby on to planował. Ale to chyba nie jest fair.. James zasługuje na dziewczynę, która go będzie naprawdę kochała..
-No wiesz?! - fochnął się grzywacz wyrywając mnie jednocześnie z zamyślenia.
-Co?? - spojrzałam na niego nieogarnięta, a on na mnie spode łba na co reszta się tylko uśmiechnęła.  
-No to ja jadę już po Carlosa.. - wstałam od stołu.
-A śniadanie?? - wskazał na, bardzo widocznie, swe dzieło James.
-A kto powiedział, że je tu zostawię?? - chwyciłam talerzyk i wyszłam z kuchni kiwając głową na resztę.
Założyłam kurtkę ponieważ było chłodno. Wtedy uświadomiłam sobie, że nie wyrobiłam sb do tej pory prawka. Zauważyłam czyjąś torebkę.. Wystawiłam ją tak, żeby było ją widać w kuchni i krzyknęłam: "Pożyczę!!" i zanim ktokolwiek zareagował wyjęłam prawko, było to Wiki, wyrobiła sb na 18-stkę, po czym następnego dnia prawie zmasakrowała policjanta, biednego kotka :'(   i staruszkę.  Taaa, nw kto jej dał te prawko, ale musiał mieć nieźle poprzestawiane we łbie, chyba, że to sama Wika miała tu coś ... Dobra z resztą nie ważne.! Na jej zdjęcie wsadziłam swoje i jako Wiktoria z moim śniadaniem wybiegłam i autem ruszyłam do szpiatala.

*20minut później*

Spakowałam razem z Carlosem jego torbę i ogarnęłam po nim (Boże co za syf!).  Zanim zdążyliśmy udać się do wyjścia z sali przyszedł jeszcze doktor Waliński.
-O dzień dobry panie doktorze. - kiwnęłam miło głową.
-A dobry, dobry. Chyba przede wszytskim dla państwa - uśmiechnął się.
-A tak - kiwnęliśmy z Carlosem z wysczerzami głowami.
-Cieszę się, że wszystko się pomyślnie ułożyło, mam nadzieję, że i z Panem Kendallem już lepiej.?
-Jeszcze nad tym pracujemy.. - zwróciłam wzrok w bok.
-Jestem pewien, że się wam uda - dodawał otuchy lekarz.
-Dziękujemy bardzo. Za wszystko. - uśmiechnęłam się gorąco do lekarza.
-Nie ma za co. To moja praca. Poza tym miło mieć tak sympatycznych i.. ciekawych pacjentów - zaśmiał się lekarz. - Jeszcze nie widziałem mężczyzny, który przed małą strzykaweczką ucieka po całym pomieszczeniu, korytarzu i chowa się pod łóżkiem szpitalnym do tego się modląc - wspominał ze śmiechem.
-A no widzi pan, dziwni z nas ludzie - klepnęłam Carlosa  w plecy. - Zwłaszcza co poniektórzy. - brunet tylko wywrócił oczy z delikatnym uśmiechem.
-No dobrze już was nie zatrzymuję. A więc życzę zdrowia - podał rękę najpierw Carlosowi, a potem jeszcze mi. - I do zobaczenia, ale, żeby już nie w szpitalu, ale co najwyżej na ulicy.
-Tak, tak.  Wydaję mi się, ze jeszcze często się tu zobaczymy.. No to jeszcze raz dziękujemy i do widzenia.. - podeszliśmy z Carlosem do drzwi chcąc je już otwierać, a lekarz jeszcze dodał.
-I szczęścia w związku.! - uśmiechnął się, a my spojrzeliśmy na niego z minami 'wtf?'.
-C-co? Ale my nie jesteśmy parą - zerknęliśmy na siebie z Carlosem i stanowczo zaprzeczyłam.
-Naprawdę?? W życiu bym nie powiedział. Bardzo do siebie pasujecie - uśmiechnął się lekarz.
-Ale ona już i tak ma chłopaka.. - rozstawił lekko ręce latynos po czym delikatnie spuścił głowę.
-Ah tak.. - odpowiedział lekarz, jakby rozumiejąc jeszcze coś, co nie zostało wypowiedziane.
*15minut później*

Po tych historycznie długich pożegnaniach w końcu udało nam się dotrzeć do samochodu. W drodze opowiedziałam dla Carlosa o wszystkim, wyjeździe, itp. itd. Jedyny, który to normalnie pojął! *O*  No, więc ruszylismy z parkingu szpitalnego prosto do domu. Z tym, że L.A. jest ogromne i trudno się tam dostać ;ddd
W koncu po światłach, robotach drogowych, 2 wypadkach, 3 korkach i jendnej staruszce na przejściu, która sama nie dała rady przejść, więc Carlos wysiadł i jej pomógł, za co najpierw dostał szpinakiem w łeb (nie mam pojecie czemu, ale wiem, ze kobieta była praktycznie ślepa), a potem dostał czekoladę, trafiliśmy na kontrolkę policyjną!
-Nie no to już chyba jakiś żart! - wybuchłam.
-Spokojnie. Dojedziemy. A prawko przeciez masz, więc da się żyć - wtedy spojrzałam na niego z uśmiechem. - No nie.. serio?? - spojrzał na mnie załamany, a ja z wyszczerzem kiwnęłam głową i podałam mu prawko Wiki. 
-Boooożeee.. - chciał mi oddać dokument, ale gwałtownie ruszyłam przez co wypadł mu z ręki i wleciał gdzieś pod jego siedzenie.
-No brawo miszczu! - jęknęłam zaciągając haumlec. Wsadziłam rękę pod jego fotel i oboje zaczęliśmy się tam grzebać. I nic! 
-No nie ma! - Carlos się w końcu wkurzył i usiadł normalnie wielce obrażony, że nie moze znaleźć czegos co sam zgubił -.- i  przyglądał mi się dalej szukającej. 
-O! Coś mam! - powiedziałam głosniej na co on nachylił się nade mną. Po chwili dorwałam w końcu ten świstek.!
-Jest! - krzyknęłam wręcz i zaczęłam powoli się podnosić, ponieważ wiedziałam, że gdzies nade mną nachyla się ten idiota i nie chciałam się w niego walnąć. Jednak był trochę przede mną i w pewnym etapie podnoszenia się zatrzymałam się w pozycji naprzeciwko jego twarzy patrząc mu prosto w oczy co i on robił. Nagle spojrzałam momentalnie na jego usta, on chyba też, i zaczęliśmy się do siebie zbliżać...

*25minut później*

-Jesteśmy!! - wrzasnęłam wchodząc do domu i trzaskając drzwiami po wejsciu Carlosa.
-Oo wreszcie - weszła cała banda.
-Co tak długo?? - spytał zmartwiony James.
-Ehh nie pytaj -_-  Polski drogie słyną z najgorszych na świecie, ale już chociaż nie ma na nich tyle tych aut nasrane, żeby dwa lata do domu wracać -_-   A wniosek z tego tylko taki, że Carlos ma czekoladę. - wskazałam na bruneta.
-What what WHAT???? - z zaciekawieniem i knującym coś ewidentnie uśmiechem spojrzała na niego Wika.
-Eeee - nie wiedział co odpowiedzieć Carlos, chowając za siebie czekoladkę xd. Zgred! xd
-No dobra.. - podeszłam do schodów, przy czym też bliżej Jamesa, który metr od nich stał. 
-No własnie to jak?? Zwijamy się?? Kaleka już wszystko wie?? - wskazał na Carlosa James.
-Daj spokój, wiesz, że przeze mnie tam wylądował, więc w zasadzie powinienes mu podziękowac ;d - skarciłam grzywacza, który przez chwilę coś analizował po czym spuścił głowę. - A poza tym, tak wie. I nie, narazie nie. Poczekajcie jeszcze trochę, jestem zmęczona.. - jęknęłam spuszczając głowę.
-Czym niby? - mruknęła Wika, ale Zuz ją kopnęła. 
-Jasne, dla cb wszystko - podszedł do mnie James i cmoknął w czółko.
Wika zrobiła znak wymiotów, a ja wystawiłam jej język po czym przytuliłam grzywacza.
(Songggg)
-Dzięki - szepnęłam po czym mocniej się w niego wtuliłam, co odwzajemnił, lekko przymykając oczy. Po chwili spojrzałam jednak na stojącego 2 metry za Jamesem Carlosa. Trzymał ręce w kieszeniach i patrzył na mnie spod spuszczonej głowy. Te spojrzenie.. Wypuściłam powietrze, to było.. takie dziwne. Nie do wytrzymania. Czułam, że po po prostu zaraz mogę się popłakać tam! Pokręciłam głową na nie... spuściłam głowę na pewną chwilę aż nagle oderwałam się od Jamesa - Muszę odpocząć - i pobiegłam na górę.  Wleciałam do swojego pokoju, w którym się od razu zamknęłam i padłam na łóżko. Łzy same pociekły mi po policzkach. 
-Kocham Cię.. - szepnęłam przez łzy. -Tak bardzo Cię kocham..., ale nie mogę Carlos... - patrzyłam w swój biały sufit.  Myślałam o tym jak go poznałam. O wszystkim co nas spotykało. O wszystkich przeżytych razem chwilach; lepszych i gorszych. O jego spojrzeniu, uśmiechu, o tym jaki jest wspaniały. Jak to możliwe, że wcześniej nie zauważyłam jak bardzo sie w nim zakochuje?  A może po prostu nie potrafiłam dopuścić do siebie tej myśli.?? Dziś.. wtedy w tym samochodzie... tak mało brakowało... ta krótka chwila, a tak magiczna <3  Ale się rozczulam, no ale nic nie poradze.. zakochałam się.. i wtedy w aucie... tak na siebie patrzylismy.. on też.. on chyba też coś do mnie czuje..., a jeśli mi się wydaje??
-Mam dość!! - jęknęłam kładąc sobie na głowie poduszkę. Jestem zbyt wrażliwą osobą, żeby tak dusić w sb uczucia i emocje, ale co ja poradzę?? Nic nie mogę w tej sytuacji zrobić.. prawda? Nie chcę, żeby ktokolwiek cierpiał, ale w ten sposób cierpię ja... mam nadzieję, że tylko ja....
Tak odpłynęłam w myślach aż w końcu się ogarnęłam, związałam włosy w kucyk i chwyciłam za gitarę (dokładnie taką mam w realu :D ;)  ) Po chwili z szarpanych strun zaczęła rozbrzmiewać melodia piosenki "Popłyniemy daleko"..
Co się działo do tej pory, ze nic nie zauważyłam? Co teraz mam zrobić?? I co się dalej wydarzy??  Mam wrażenie, że moje życie to jedna wielka telenowela.. Tysiące, tysiące problemów i jedno imię, które nie daje spokoju.. Carlos.  Heh chyba normalnie napiszę o tym wszystkim piosenkę - uśmiechnęłam się do swoich myśli i oparłam głowę o ścianę wsłuchając się w melodię graną przeze mnie i słowa, które bez najmniejszego zawahania wydobywały się ze mnie.. Idealnie. Idaelana piosenka dla mnie. Opisywała tę chwilę idealnie, ale nie znajdowałam w niej odpowiedzi na pytanie: co dalej?? Teraz pauza, przerwijanie i znów, pierwsze spotkanie, wspólne chwile, ratunek od tamtych gwałcicieli, prawie pocałunek w aucie, te spojrzenia przy schodach, i te uczucie, które nie może zostać uwolnione.. I dalej, i w kółko, i w kółko.. unosiło się i leciało dalej wraz z melodią piosenki.. A ja nadal bezradna jak małe dziecko, nie wiedząca co mnie czeka jutro i, w którą stronę mam pójść, aby w końcu było dobrze..

3 komentarze:

  1. Super *.* Czekam na następny:P a jak mogę prosić to chciałabym żeby było więcej Logana i Wiki *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuu jaka ona jest szlachetna. Szkoda tylko, że James męczy się tak samo. Dramat super

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominowałam Cię do Liebster Award. Więcej informacji na: http://i-want-to-always-be-next-to-you.blogspot.com/2013/10/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń