sobota, 19 października 2013

Część 48.

Słuchajcie kochani powiem szczerze. Nie podoba mi się ta część ani trochę ;ddd. Krótka, głupia i nudna -_- ble.! xd Nie no poważnie okropna jest! Wiem, że długo nie dodawałam, ale kiedy pod tą częścią pojawią się conajmniej 2 komki to najpóźniej na następny dzień dodaje kolejną część!  Przetrwajcie w czytaniu tego gówna, choć w sumie męki nie będą zbyt długie. dawajcie komeczki i przechodźmy dalej, bo tag nie lubię tej części. No nie wyszła ani trochę -_-  A z resztą co tu będę paplać. Sami oceńcie ;)  ;c
-------------------------------------------------------------------------------------------------

                                                                      *Wera*

Wreszcie skończył się ten popierniczony lot! 1 - cholernie boję się latać samolotem! 2 - wzięło mi się na wymioty i prawie rzygłam x.x  3 - atmosfera była nie do wytrzymania!! >.<  Cały czas każdy zerkał na każdego, jeden z wyrzutem, drugi pytająco, trzecia pouczająco, a ch*j z tym wszystkim! Mam dość tej całej popieprzonej sytuacji wkurzyłam się już na nią, najlepiej by było po prostu z nikim nie chodzić i nikogo nie kochać! Mieć wszystko w dupie, zerwać i polecieć na Majorkę! O! Nie, nie nie. Wróć. Pojechać na Majorkę. I git! ;)  Ale tak łatwo to nie ma ;/ Wreszcie wyszliśmy z samolotu.
-Nooo nie wiem jak wy, ale ja nie mam siły dziś szukać, chodźcie do hotelu, odpoczniemy, a jutro zaczniemy poszukiwania - przeciągnęłam się ziewając, a reszte uniosła brwi.
-Przepraszam, a kto tu tak się spieszył z poszukiwaniami? - założyła ręka na rękę Wika.
-Eee sory, ale jakim hotelu? Mieliśmy spać pod namiotem, jak sobie wymarzyłaś, coś się odmieniło? - gest Wiki powtórzył Logan.
-Nie no, nie przesadzajmy, możemy pójść do hotelu - zaczęła bronić tego pomysłu Wika. - Albo chociaż dziś do hotelu, a od jutra pod namiot - zaproponowała z nadzieję.
-Nie, nie, nie. Sory, zamarzyłam się o Majorce, idziemy pod namiot - otrząsnęłam się.
-O Majorce? - uniósł brew James.
-No ładnie stary, powodzenia, teraz jeszcze Majorka jej się marzy, żebyś ją woził. - oparł się o niego Logan. Grzywacz spojrzał na niego krzywo po czym ruszył za mną powodując nieuchronny upadek tej sieroty.
-Lepiej się rusz, bo potem nas nie znajdziesz! - krzyknęłam jeszcze do Logana, kiedy on wciąż leżał, a my już byliśmy dalej.
*2godziny później*
Byliśmy już na miejscu. Wsypy Szczęśliwe. Ahh jak ja zwsze marzyłam, żeby ty być *_* <3  Była to niewielka, ale prześlnicza wyspa. Rozstawiliśmy ogromne namioty na przecudnej plaży, a kilkanaście metrów za nami zaczynała się dżngla, od której własnie mieliśmy zacząć poszuikwania. Chłopaki mieli jeden namiot, a my drugi. Całkiem fajnie go urządziłyśmy. Tak przytulnie tam była z naszymi rzeczami.  Każda miała własne składane łóżko, takie harcerskie, Wika wzięła, grom wie po co?, kosmetyczkę, lustro, grzejniczek  do ogrzewania na baterie ^^  i oddzielną walizkę ubrań -_-.  Zuz wzięła oprócz podstawowych rzeczy swój tablet, głośniczki, chyba do mojego laptopa, ale też nie wiem po co, kilka ręczników, bo w końcu higiena być musi xd, 3 przenośne lampki na baterie, których miała spory zapas, kilka książek i inne duperele. Ja miałam laptop, gitarę, szampon i płyn do włosów, ale jeszcze nie rozkminiłam jak ich użyć, żeby nie dostało się do oceanu, mapy tutejszych okolic, latarki, i inne duperele potrzebne do przeżycia i funkcjonowania tutaj. Oczywiście każda miała też strój kąpielowy, bądź co bądź jesteśmy na Wyspach Kanarysjkich ^^ :3. 
Cały czas męczyło mnie tak jakoś jedno pytanie. Jedna rzecz, której nie mogłam zrozumieć. Nie wytrzymała w końcu moja natura i odezwałam się.
-Zuz, a powiedz mi, co wy tak z Jamesem w czasie lotu tak dziwnie na siebie patrzyliście?? - mówiłam do rozpakowywując swoje rzeczy. Nagle w namiocie zapadła cisza i tylko ja nie przestałam zajmować się swoimi rzeczami. Czułam, że nie mogę, a raczej nie powinnam teraz na nią spoglądać. 
-Ja.. no widzisz.. - zaczęła po chwili.
-Ej dziewczyny ognisko już gotowe chodźcie! - zajrzał nam do namioty przerywając James.
-Zboczeńcu mogłyśmy sie akurat przebierać, won! - rzuciłam swoim jaśkiem ^^, w tego pacana, a on zwiał.
-No dobra to może już chodźmy. Wera weź gitarę, tak bardzo o ty marzyłaś - wywróciła oczami Wika, a ja chwyciłam za instrument i wystawiłam jej język.
Już po chwili wszyscy siedzieliśmy wokół ogniska i podziwialiśmy zachód słońca.

-Śliczny jest! - wtuliłam się w siedzącą po mojej lewej stronie Wikę.
-Nie no pewnie, po co przytulać swojego chłopaka, przytulaj tę wariatkę! - wskazał na Wikę fochnięty James.
-Ze zboczeńcami się nie przytulam! - wwystawiłam mu język.
-Boże, ale ja was nie podglądałem! - rozstawił ręce.
-Taa? A jakbyś zobaczył kogoś bez ubrania to byś zasłonił oczy albo wyszedł? - uniosłam brew patrząc na niego.
-Emm.. no ten.. - spuścił głowę.
-Właśnie - kiwnęłam głową i dalej podziwiałam słońce znikające za horyzontem, wyglądało jakby tonęło w oceanie roświatląjąc resztę nieba. Piękne *_* - No dobra to pośpiewajmy trochę! :D - wyciągnęłam gitarę.
-To co na początek? - paczał na innych Logan.
-Proponuję Parę chwil! - odezwałam się.
-Ooo bardzo dobry pomysł.! - przytaknęła Zuz.
-A co to? - uniósł brew Logan.
-Nie słyszałeś tej piosenki?! - zerwała się Wika, a brunet pokręcił przecząco głową. - Mówiłam, że nie człowiek.  - wskazała na niego patrząc na mnie, podczs kiedy Log uniósł brew, a ja wywróciłam oczy i zaczęłam grać. Z początku tylko z dziewczynami to śpiewałyśmy, ale już po chwili chłopacy też się wciągnęli. Było naprawdę magicznie. Zdawałoby się, teorytycznie.., że jest idealnie. Jeszcze wtedy nie wiedziałam ile ten wyjazd, te kilka najbliższych dni zmieni. Ile się wydarzy..

1 komentarz: