poniedziałek, 23 grudnia 2013

Jednorazówka - ŚWIĘTA!! *_* - cz.1

HEjo hejoooo!! Od 42 minut jest WIGILIAAAA!!! <333 *____*  Łapcie 1 czesc jednorazówki (słaba, tak mi sie wydaje, ale nw xd Wy ocencie ;) _)  , a ja lece pakować prezentyy!! :OO :)  Życzę Wam wspanił, spokojnych, ciepłych świąt spędzonych z rodziną i przyajciółmi oraz ze swoją miłością <3 jesli ktoś ma :). Bogatego Mikusiaaaa i szalonego, pijanego sylwka oraz Happy New Year! Szczęśliwego 2014r!! <33 Wspaniałych Wszystkich Świąt!! Pozdrawiam i zróbcie mi ten prezent z komeczkami :) Liczę na Was :*** Papa!!! :*  Bawcie się dobrze! :) <3 Wspaniałych świąt! <3
---------------------------------------------------------------------------------------------------------

                                           *Wera*


Te święta miałam zamiar nieodwołalnie spędzić u siebie. Dziewczyny z resztą też chciały juz wrócić do Polski, do rodziny. A co dopiero ja? Nie widziałam swojego młodszego braciszka ani razu na żywo! Ma już kilka miesięcy. Rodzice są za to bardzo źli. Nawet za nimi się już stęskniłam. Byłam w końcowej fazie pakowania walizek. Nagle do mojego pokoju wejrzała Zuz.
-Jesteś już gotowa?
-Prawie. Jeszcze chwila.
-Ok czekamy na dole.
-Ok. 
I zostałam sama chowając ostanie rzeczy. Zeszyty z rysunkami, gitara, słuchawki i takie drobiazgi. W końcu mi się udało. Zestawiłam walizkę na ziemię i podeszłam z nią do łóżka. Rozejrzałam się po swoim kochanym pokoju i siedłam se na łóżko. Nagle usłyszałam głos.
-Będziesz tęsknić, co nie? - wiedziałam, że to Carlos.
-No jasne, głupie pytanie. - uśmiechnęłam się w jego stronę.
-Szkoda, że jednak nie zostajesz z nami. Akurat tego roku wszyscy moglibyśmy. - usiadł obok mnie.
-Wiem, wiem. Ale zobacz ile mnie juz nie było z rodziną. Człowieku nawet nie poznałam swojego braciszka! - rozstawiłam ręce i spuciłam głowę.
-Kumam.. Spokojnie - podniósł moją głowę za podbródek. - Teraz nabędziesz się z nimi za wszystkie czasy - uśmiechnął się.
-Żebym tylko potrafiła potem tu wrócić - spojrzałam jeszcze raz na pokój.
-No wiesz? Do mnie miałabyś nie wrócić? :D
-Yyy.. serio chcesz odpowiedzi.?
-Spadaj! - wystawił mi język po trzepnięciu jakąś szmatką w tyłek.
-Goń się! - walnęłam go w głowę i chwytajac walizkę i gitarę zwiałam, jednocześnie wygrywając xd.
Po godzinie byliśmy już na lotnisku czule się żegnając. Nie wiedziałysmy jeszcze kiedy wrócimy, a w każdym razie ja. Bo dziewczyny chciałyby sylwestra spędzić w LA.  Po ckliwych żegnaniach siedziałyśmy już w samolocie. Kilka godzin i bum! Polska wita. A tu... nie ma śniegu! -.- 
-Sympatycznie. - mruknęłam wychodząc z samolotu.
-Jak to u nas - wyszczerzyła się Pati. 
-Ale i tak się stęskniłam - uśmiechnęłam się i po kilku metrach wlazłam w dziurę w asfalcie co zaskutkowało śliczną glebą. - No tak. Polskie drogi witają. Za nimi nie tęskniłam. - mówiłam uderzając palcami o asfalt.
-Wstawaj sieroto, bo cię jeszcze samolot przeleci! - dziewczyny pomogły mi wstać, oczywiście nie obeszło się bez pięciogodzinnego śmiechu. Skojarzeniaaaa. -.-
Dotarłyśmy po kilku kolejnych godzinach do naszego miasta. Pożegnałam się z dziewczynami i ruszyłam pod swój dom. Trochę wystarszona i niepewna nacisnęłam dzwonek. Otworzył mi tata. Przez chwilę staliśmy tak w bezruchu aż w końcu rzuciłam się mu na szyję. 
-Cześć tato!
-Kopelat! Witaj w domu - uśmiechnął się.
Wniósł mi rzeczy i przeszliśmy do korytarza. W drzwiach od salonu stanęła moja mama i aż oczy stanęły jej w łzach. A w ramionach trzymała mojego małego braciszka, Pawełka. Rzuciłam się na nią szczęśliwa i wzruszona, tak jak ona. Po chwili oderwałam się i spojrzałam na swojego śpiącego brata.
-Właśnie niosłam go do łóżeczka. Chcesz go potrzymać? - uśmiechnęła się ciepło mama.
-Jasne! - ucieszyłam się i wzięłam na ręce te cudne dziecko *_*. Był naprawdę śliczny i słodki. Po prostu kochany! Przyglądałam się jego buźce z uśmiechem podczas kiedy tata podszedł do mamy.
-Dobrze, daj mi go, zanim się obudzi. - poprosiła mama i zaniosła go do łóżeczka, natomiast ja sama chwyciłam walizki i ruszyłam na podbój swojego pokoju. Otworzyłam drzwi, obejrzałam swoje kochane 4 ściany i padłam na łóżko szczęśliwa.
-Róbcie co chcecie, ale ja już nie wstaję! Nigdy! - przytuliłam szczęśliwa poduszkę.
Następnego dnia moi rodzice wyszli na spacer z Pawełkiem, a ja wolałam zostać i ogarnąć się trochę. Zeszła do kuchni po jabłko, a potem zaczęłam spacerować po domu. Weszłam do salonu i spojrzałam an choinkę wzdychając.
-Kiedyś to zawsze ja ją ubierałam - uśmiechnęłam się. Nie wiem co mnie skłoniło, ale poszłam nawet do piwnicy. Odwiedziłam tam taki pokoik mojego taty, miał tam fotel, biurko, radio, jakieś przybory papiernize, ale również narzędzia i takie rzeczy tego typu. Trudno ogarnąć jak nazwać te miejsce. Mnniejsza z większym. Usiadłam na krześle i zaczęłam grzebać w jego rzeczach. Nagle znalazłam małą szkrzyneczkę, której nigdy nie widziałam, mimo, że szperałam tu mnóstwo razy. Stała na półeczce pod biurkiem. Była w niej kłódka, ale otwarta. Co znaczy, że niedawno była używana i jeszcze nie zdążył jej schować. W środku była masa listów. Otworzyłam ostatni.:
"Drogi synu! Wciąż czekam na Twoją odpowiedź. Tylko 3 razy odpowiedziałeś mi przez te wszystkie lata! W ostatnim liście wspominałeś mi, że mam wnuka! Chciałbym go poznać! Jak również moją utęsknioną wnuczkę. Wiem, ze wciąż masz mi za złe swe młodzieńcze lata, ale proszę, nie odsuwaj mnie od nich. Wiesz, że bardzo cię kocham synu, nie żyjmy w kłótni. 18 urodziny twojej córki. Niech w końcu pozna swego dziadka. Bardzo cię o to proszę. Jak zwykle czekam. - Tata."
Co to niby ma być?! Rodzice zawsze mówili mi, że nie mam dziadków. A tu proszę! Przeglądałam wcześniejsze listy. Sprzed kilku lat. Sprzed 18! Po moim urodzeniu.  A nawet 25! Tyle wzmianek o mnie i mamie. Jeśli to prawda.. oznacza to, że tata cały czas nas okłamywał! Ale dlaczego? Co dziadek mu zrobił?  Chciałam go poznać! Koniecznie! Spojrzałam na adres i mnie zamurowało.. "Biegun Północny". Że wtf? A może to był kiepski żart mojego taty. Ale to nie było jego pismo. W kilku listach był podany jakiś numer telefonu. Nie mogłam nie spróbować.
-Halo?
-Halo? Biegun północny.
-Dzień dobry?
-Dobry. Skąd ma Pani ten numer?
-Yyyy..? Z listu..
-Nazwisko.
-Sining.?
-Ooooo! To wszystko zmienia! Strasznie miło mi Panią słyszeć! Już przełączam!
Kilka piknięć i usłyszałam starszy głos.
-Haloo...? - głos był bardzo niepewny i zdziwiony.
-Halo? Mówi Weronika Sining. Chciałabym się dodzwonić.. Ten numer powinien doprowadzić mnie do mojego dziadka..
-Weronika? Naprawdę? Oh nie wierzę! Tata dał ci mój numer?
-Niee. Znalazłam listy..
-Ah tak.. - głos posmutniał. - No nic. Mówisz, że poszukujesz dziadka, tak?
-Tak. Bardzo chciałabym go poznać. 
-Ależ tak się cieszę! O 22.00 pod Twoim oknem czekać będzie na ciebie transport. Tylko nic nie mów tacie! Na pewno cię nie puści.
-Ale.. skąd mam wiedzieć, że mogę panu zaufać? Rozmawiamy 3 minuty.
-Myślę, że gdy zobaczysz transport nie będziesz się bać. Chyba, że masz lęk wysokości. No nic, czekam niecierpliwie, do zobaczenia skarbie!
-Do widzenia?
Zmieszana odłożyłam telefon. To jakiś kiepski żart. Ja się już czegoś nawdychałam. I pewnie gadałam z jakimś starym zbokiem! Eh! Zrezygnowana schowałam skrzynkę i poszłam na górę z przekonaniem o swojej ogromnej pomyłce.
Yhy, yhy, życie jednak bez przerwy nas zaskakuje. Od kąd Pawełek był w domu rodzice wcześniej zaczęli chodzić spać. Przed 22 już ostatni raz się ze mną pożegnali. Ja już w piżamce, ale nie miałam zamiaru spać. Rysowałam sobie z zeszycie kiedy nagle pod balkonem usłyszałam dzwonki. Wyszłam na balkon i prawie zemdlałam. Ogromne czerwone, świątecznie przystrojone sanie, a przed nimi 12 reniferów! A powoził nimi mały ludek, w zielonych ciuszkach i szpiczastych uszach.
-Weronika Sining? - spojrzał na mnie.
-Tak? - uniosłam brew ledwie żywa z wrażenia.
-Bardzo miło mi cię poznać! Wreszcie! Twój dziadek już na ciebie czeka! NArzuć coś na siebie i lecimy!
-Że chwila co? A kim niby jesteś??
-Pomocnikiem Twojego dziadka.
-Że co? Mój dziadek jest aktorem świątecznym, czy co? - uniosłam brew.
-Aktorem? Heh, dziecko. Leć ze mną i sama się przekonaj - mrugnął.
-Nie ma opcji. Nie znam cię i się ciebie boję - założyłam ręka na rękę.
-Ty? Która się niczego nie boi? No dobrze, a powiedz mi; wierzysz w Mikołaja?
-Yyyy... - nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-No nie wierzę.. ehh.. , a w magię świąt?? Że to nie jest zwyczajny okres, w nim coś dzieje się innego, nadzwyczajnego?
-No w to tak - kiwnęłam głową.
-Jeśli tak jest to wsiądziesz tu teraz ze mną i polecisz. - uśmiechnął sie. Specjalnie nie myślałam. Coś mnie popchnęło po kurtkę i torebkę. Zgasiłam światło, włożyłam poduszki pod kołdrę i w piżamie wyskoczyłam z balkonu do sań. - Z Twoim pochodzeniem dziwne by było, gdybyś nie przyszła - uśmiechnął się i machnął lejcami po czym, jak w jakiejś bajce, sanie uniosły się i polecieliśmy. Że coooo?? Dobra, wdech wydech, wdech, wydech. CO?! Trzymałam sie mocno najpierw tego gościa, a potem barjerki od sań. Po chwili dotarło do mnie, że pewnie chłopacy dosypali mi czegoś w LA i jeszcze tam jestem tylko śnie. Więc skoro to sen, to zluzowałam trochę i zaczęłam podziwiać piękne widoki. Kurde mogłoby mi się tak zawsze śnić :3.

sobota, 14 grudnia 2013

Część 52.


Witajcie kochani!  Poprzednia część widocznie była słabsza niż nawet sama to widziałam, dlatego darowałam zasadę co najmniej 2 komków, w tamtym przypadku, ale tu już nie odpuszczę! Co najmniej 2 komki, jak nie 3 do następnej części!  
Już niedługo święta łiiiii!!! :DD XD <3  Tylko tydzień nauki *_*, 10 dni do WIGILII *___* i 14 dni, czyli równo 2 tyg. do moich urodzinek *__________*  <333. Nmg się doczekać! ^^ Szykujecie się już do świąt? :P  U mnie miasto sie juz dekoruje. Piękne jest! *_*  Trolololololo KOMECZKI kochani moi, KOMECZKI plose! :'( :****

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

                                                                   *Pati*

Zgodnie z życzeniem Wery nic nikomu nie powiedziałam o tajemniczym telefonie, jednak do tego tematu już nie wróciłyśmy. Raz próbowałam, ale na kilometry czuć jej emocje kiedy o tym wspomniałam, więc już zamilkłam. Nastał nowy dzień. Najpierw z łóżka dźwigiem mnie trzeba było ściągać, ale kiedy przypomniałam sb gdzie jestem zdążyłam pierwsza wskoczyć do łazienki. Szybko się przyszykowałam i wskoczyłam w moje bikini :D. Kiedy ja brałam się do pakowania torby do łazienki poszła mrucząc pod nosem zła Wera, że o krok ją uprzedziłam. Ja się wyszczerzyłam i pakowałam po koleii, aparat, krem opalający, koc, okulary przeciwsłoneczne itp. itd. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę! - krzyknęłam.
-Hej, no już? Gotowe? - uchylił drzwi Carlos i przeleciał wzrokiem mnie i cały pokój, bez skojarzeń.  - Fajny strój, nowy?
-No, ale wiem, że tak cię to interesuje - wywróciłam oczami.
-Jesteś wredny - źle, jesteś miły - źle, baby! - rozstawił ręce latynos i w tym samym czasie z łazienki wyszła w również nowym, bikini Wera, a Carlos spojrzał na nią i się zawiesił.
-O cześć Carlos. - spojrzała na niego, zmierzyła go wzrokiem unosząc brew i dodała. - Aha. - po czym podeszła do mnie za razem stając do niego tyłem.
-Taaa... baby :3 - uśmiechnął się, a ona odwróciła.
-No co? - rozstawiła ręce, a ja tylko wywróciłam oczy z uśmiechem.
-Wyjdź stąd zboku, jeszcze się tyłków w życiu naoglądasz - rzuciłam w niego ręcznikiem, a Wera się przeraziła. Carlos się wycofał, a ona powtórzyła pytanie, na które znów nie dostała odpowiedzi. 
-Ej mój ręcznik! - podbiegła do drzwi i zabrała własność. - Dzięki! - trzepnęła mnie nim po czym sama zaczęła go trzepać.
-Taka wdzięczność za ocalenie przed napaleńcem. Tylko nie dziękuj! - jęknęłam wywracając oczy i jednocześnie chwytając torbę. - Chodź już.
-Ty dziś jakaś mocno niewyżyta jesteś - pokręciła głową.
-No taa. Ja - kiwnęłam głową i chyba setny raz dziś  , a był ranek! , no mniej więcej.. 11 godzina.. :D.. , wywróciłam oczy. Narzuciłyśmy coś na siebie i poszłyśmy do reszty, która już na nas czekała. Wika i Zuz również narzuciły juz na siebie bikini no, a chłopacy.. oni nie mieli na sb nic ciekawego xd.  Ruszyliśmy na plażę.
-Luuudzie, musimy leźć w południe?! Za gorąco jestt... - jęczała Wika.
-Nie marudź. Chociaż się opalisz - mruknęłam.
-Ja nie potrzebuję dobrze mi jak jest! - założyła ręka na rękę.
-No dobra, więc Latynosi są nasi, papa! - pomachałam jej i całą grupą poszliśmy dalej kiedy ona została w miejscu i analizowała informacje. - 3...2...1....
-Ej no czekajcie! - przybiegła do nas. - Tak to nie ma! 
-Masz wyczucie! - przybiła mi piątkę Wera.
-Powiedz mi coś czego nie wiem. - uśmiechnęłam się.
Po jakimś czasie dotarliśmy na plażę. Rostawiliśmy się czyt. połączyliśmy wszystkie koce w jeden wielki i rozsiedliśmy się, a raczej same dziewczyny, bo chłopacy od razu polecieli do wody. 
-Jak dzieci - pokręciłam głową smarując się kremem.
-Dorosła się znalazła - rzuciła we mnie piaskiem Wera i wystawiła język. 
-Ej zbudujmy zamek z piasku! - zaczęła skakać i piszczeć Wika. - Pliss, pliss, plisssss!!
-Po 1 nie zachowuj się jak dziecko, po 2 najpierw sie poopalamy, jak normalni, rozważni ludzie. - założyłam okulary i rozłożyłam się na kocu na brzuchu. Wtedy Wika wzięła garść piasku i rzuciła mi we włosy 'fochnięta' po czym się wyszczerzyła i pokazała język wystawiając rękę, jak dziecko.
-No ej! Macie coś do mnie z tym piaskiem, czy co!? - wstałam i zła otrzepałam się.
-Witaj wśród rozsądnych, dorosłych ludzi - uśmiechnęła się Wera głupio, wywracając oczy i włożyła okulary kłądąc się na kocu.
-Tak mam i to dużo, bo nie chcesz budować ze mną piasku! - usiadła sie po turecku na ziemi Wika i wskazała na mnie palcem, jak dziecko.
-To zachowaj to dla siebie, bo ja już się piachu nażarłam na tej wyspie, jak na was sieroty czekałam. - otzrepywałam resztki piasku. 
-Tylko nie dziękuj za ratunek - mruknęła Wera, a ja wystawiłam jej język chociaż nawet nie patrzyła.
-Żarłaś piach?! - i w ten sposób Wika miała zryty gar do końca dnia. Nie dziękujcie! Nie zwracając uwagi rozłożyłam sie na kocu próbując opalić. Dana osóbka, zwana Wiką, chyba ze 100 razy zadała te pytanie, ale jakbym się odezwała to chyba by jej na pogotowiu nie odratowali, więc siedziałam cicho próbując się opanować. Nastały sekundy pięknej, błogiej ciszy i odpoczynku. Pełen relaks :33. Taa. Było i się skończyło. Nagle poczułam jak ktoś ciągnie mnie za nogi. Chłopacy namyślili się wrzucić nas do wody. -.-  Serio!?  NAwet się nie obejrzałam, jak znalazłam się na ramieniu Kendalla, który niósł mnie w kierunku oceanu. Ahh pięknego oceanu *_*.
-Kendall idioto puszczaj mnie! Ledwo co posmarowałąm się kremem, chcę się poopalać! - waliłam mu w plecy jak Fiona dla Shreka w 1 części xd. Nie poskutkowało jak tam, tak i tu -.-. Już po chwili zostałam wrzucona do wody. Wynurzyłam sie i trzymana za biodra przez blondasa szarpałam się i rzucałam.
-Puszczaj kretynie!! Cały krem mi schrzanisz, nie cierpię cię!! Zostaw noo!!! - wody było nam do pasa, ale moje walenie w wodę chyba z 5 metrów nad nami wywoływało 'pluski' (?) xd. (nie wiem jak to określić ;p)  Nagle przybliżył mnie do siebie i złożył namiętny pocałunek na moich ustach. I automatycznie się uspokoiłam. Rozluźniłam się i delikatnie położyłam ręce na jego biodrach. Oderwaliśmy się od siebie.
-No.. tak też może być.. - uśmiechnęłam się. - Taki sposób uciszania z twojej strony bardzo mi pasuje - położyłam dłoń na jego policzku i złączyliśmy usta w gorącym pocałunku. Już po chwili znaleźliśmy się nie przerywając magicznej chwili pod wodą, co dodało jeszcze więcej magii tej chwili.  Jednak po chwili ktoś nam przeszkodził. Wyciągnęła mnie z wody na siłe za włosy.
-Żyjecie tam?? - spojrzała na mnie Wera.
-Tak, ale ty zaraz nie będziesz! - popchnęłam ją i pięknie się wyglebała :D.  - To za przeszkodzenie nam! - podeszłam do Kendalla, który mnie objął.
-Ej no bez przesady - podniósł Werę Carlos, który już wcześniej tu za nią zmierzał.
-Wojna!! - krzyknęła Wera, ludzie się na nas gapili, dzieci, nawet pies sikający do wody zaprzestał swoich działań, aby spojrzeć na tego psychola. Rzuciła się na mnie i razem zaczęłyśmy się taczać pod wodą. Oderwali nas od siebie Kendall i Carlos.
-Uroczy dzień na plaży - westchnął Kendall.
-To jej wina! - próbowałam się wyszarpnąć.
-A gówno, bo twoja menelu! - Wera jednak jest silniejsza, wyrwała się Carlosowi, Kendall z przestrachu lekko mnie puścił i również się wyrwałam. Walnęłyśmy w siebie skacząc i znów się podtopiłyśmy. Wynurzyłyśmy się obejmując i śmiejąc z samych siebie. Jeszcze czasem jedna próbowała podtopić drugą :P. Do naszej roześmianej grupki nagle dołączył Logan, Wika i James; który jedyny wyglądał poważnie.
-Ej nie widzieliście gdzieś Zuz? - zapytał.
-Jak to nie ma jej tu?  - zdziwiła się Wera.
-Nie.
-Ani na kocu? - spojrzałam w tamtą stronę.
-No właśnie też nie.
-Może poszła po lody albo sobie kogoś wypatrzyła, nie przeżywaj - wzruszył ramionami Logan. 
Nagle zobaczyliśmy biegnącą ku nam brunetkę. Trzymała w dłoni jakąś kartkę. Już po minucie wbiegła do nas do wody, bo byliśmy chyba w zbyt wielkim szoku, żeby sie ruszyć.
-Koniec naszych wakacji, wracamy do Polski! - wysapała pokazując na kartkę.

niedziela, 24 listopada 2013

Część 51.

Na dzisiejszą notkę powiem tylko jedno: Brak weny, brak weny, brak weny, brak weny, brak weny, brak weny, sorcia <3, Zapraszam! :*
---------------------------------------------------------------------------------------------

                                               *Wera*


Siedzieliśmy tak z Carlosem chyba z półtorej godziny. W każdym razie zrobiło sie już ciemno, a Logan mocno się wkurzył. Więc przez pół godziny drogi gniłam z niego, że boi się ciemności, następne pół godziny śpiewaliśmy jak pojeby, z Wiką na czele, potem ogarnęłam, że mam aparat i porobiliśmy sb fotki, na tle morza, dżungli i pełni. A dalej szliśmy już w milczeniu. Kendall z Pati jakoś tak  na boku, po czym domysliłam się, ze państwo Schmidt powrócili. Logan z Wiką.., no serio?  To są tak pojebani i uparci ludzie, że brak mi słów. Już dawno powinni być razem. -.-  James szedł obok Zuz.. Nie zauważyłam specjalnie, żeby ze sobą gadali, chociaż spoglądałam na nich. A ja z Carlosem szliśmy na końcu. On trzymał ręce w kieszeni  i patrzył w stronę morza, a ja szłam ze spuszczonym łbem. Ja nigdy nie będę miała szczęścia w miłości. Historia z Jamesem też nie zaczęła się za fajnie i proszę, taki finał. Nie rozumiem ich. Nie pozabijałabym ich przecież, jeśli to prawdziwa miłość. Ale całować się perfidnie w krzakach za moimi plecami?! Zabolało mnie to. Ufałam im. Najbardziej na świecie. A wyszło na to, że i tak mogę liczyć tylko na siebie. No może jeszcze na Carlosa.. Być może właśnie go nie doceniałam. No, bo jakby nie patrzeć. Jest moim najlepszym przyjacielem, zawsze przy mnie był, wspierał i nigdy mnie nie zawiódł. Zawsze miałam z nim najlepszy kontakt. JAk tak dziś siedzieliśmy przy zachodzie słońca i potem pełni księżyca było mi jakoś tak dziwnie. Coś dziwnego czułam w brzuchu. Byłam taka szczęśliwa jak jakaś debilka. Mogłabym tam z nim zostać na zawsze i już nigdy nie wracać.  To jest dziwne, bo z każdym dniem co raz bardziej się do niego zbliżam albo w każdym razie mam takie wrażenie. Czyżby jednak nic mi się nie zdawało? Zakochałam się w Carlosie?
-Ej żyjesz? - szturchnął mnie w ramię Latynos z uśmiechem wyrywając jednocześnie z zamyślenia.
-Em tak. Chyba tak. - zmieszałam się.
-Dużo się dziś wydarzyło, co?
-Dokładnie..
-Trzymasz się?
-Trochę. Nie wiem. Słabo jest..
-Wiesz, że jestem tu z Tobą. Pamiętaj. - objął mnie z uśmiechem patrząc w oczy.
-Tak. I tylko dlatego jeszcze się trzymam. - położyłam mu głowę na ramieniu i ułamkiem sekundy lekko się uśmiechnęłam. Poczułam się w końcu bezpiecznie.
Po jakimś czasie dotarliśmy do obozu.
-Ej ludzie słuchajcie! - zabrała nas Wika. - Pati się znalazła, Kendallowi wróciła pamięć i znów są razem i bla bla bla, rzygam tenczom - Państwo Schmidt wywrócili oczy - , ale teraz moja kolej.
-A o co ci chodzi? - uniosłam brew.
-Rządam do hotelu i jak już tu jesteśmy to tygodniowych wakacji na Grand Canarii. - założyła ręka na rękę.
-No w sumie.. - zastanowiłam się.
-Nie no ma racje. Z resztą ja też już sie wybujałam z małpami też rządam NORMALNYCH wakacji - wtrąciła się Pat.
-No dobra. To jutrzejszy cel: Grand Canaria. Szczęśliwe? - tak serio to sama chciałam tam pojechać ^.^
-Bardzo! - wyszczerzyła się Wika. Pożeganliśmy się i ruszyliśmy do namiotu. W drodze podeszła do mnie Zuz.
-Wera słuchaj! To nie jest tak jak myślisz.. 
-Wystarczająco dużo już dzis zrobiłaś. - spuściła głowę. - Chcę odpocząć. - weszłam do namiotu.
Następnego dnia po nocy spędzonej z PAti czyt. obie byłyśmy poobijane i zbolałe trzeba było się ruszyć. Spakowaliśmy wszystko i ok. południa byliśmy już w rejestracji jedngo z hoteli na Grand Canarii:  hotelu Mogan Princess
                 
                                            *Pati*


Połowie drogi do hotelu doniósł mnie biedny, zmachany Kendall aż w końcu doleźliśmy pod hotel.
-Dobra Carlos, Latynosie ty nasz, przodem! - wskazałam na drzwi.
-A bo czemu ja? - uniósł brew.
-Stwierdzam, że  z tb lepiej sie dogadają. - wzruszyłam ramionami - a i cała nasza banda dziwnie wygląda - rozejrzała sie przyglądając jakimś ludziom, którzy przyglądali się nam. NAgle do Wiki pożerającej Sinkersa i gapiącej się w te drzwi podszedł jakiś chłopiec i gapił sie na nią.
-Czego chcesz? - spojrzała na niego dziwnie, a potem na swojego batona. - Spadaj! Mój baton! Nie dam! - uniosła go wyżej i tupnęła nogą tak, że chłopiec sie wystraszył i pobiegł do mamy z płaczem, która wyżej wymieniona z daleka zwyzywała nas po swoim języku i odeszła z synkiem.
-Jednak pedałem to ty jesteś! - strzeliła facepalma Wera.
-No co!? Mój baton! Zapłaciłam za niego!! - przytyliła jedzenie blondynka.
-To tylko dziecko!! - trzepnęła ją po głowie Wera i wepchnęła do środka. - No leź już - wywróciła oczy. Taa  ona bardzo kocha  dzieci.
Zarejestrowaliśmy się i poszliśmy do pokoii. Wynajeliśmy 3.. Jeden dla chłopaków, drugi dla Zuzy i Wiki, a trzeci dla mnie i Wery. Tsa widać, że coś się wydarzyło.
-Powiesz mi co się stało? - odezwałam się kiedy wchodziłyśmy do pokoju
-A co miało?
-Daj spokój, wiesz. - zamknęłam drzwi.
-Nie - nawet na mnie nie patrzyła.
-No juz nie rób scen. No serio, gadaj. Wiesz, że będzie ci lepiej jak sie wygadasz.
-Ehh. Nie chce mi się o tym gadać.
-Jak coś to jestem - położyłam jej dłoń na ramieniu.
-Najwyżej później - odeszła odnosząc rzeczy do szafki. Ja rozpinałam walizkę, a nagle zadzwonił jej telefon.
-Komóra - wskazałam na jej tel.
-Wiem - wzięła go do ręki i odebrała. - Halo?
-Cześć maleńka, tęskniłaś?
Werę wryło w ziemie, a ja nie wiedziałam o co chodzi. Uważnie zaczęłam tego słuchać. 
-Luc?? A-ale jakk???
-Zdziwiona bejbe (aha.?) ktoś tu zapomniał zmienić numer.
-Na śmierć! - walnęła się w czoło Wera.
-Nie wysiliaj się. I tak cię znajdę. - to było czuć, ze się głupio szczerzy do telefonu w tym momencie.
-Na pewno. Nigdy! Wbij to sb w końcu do tego tępego łba!
-Kiedyś tak nie mówiłaś. ;)
-Bo nie miałam innego wyjścia - podeszła w stronę łazienki i ściszyła głos.
-Taa. Czekamy tu ciągle na ciebie.
-I się nie doczekacie. To było szmat czasu temu, teraz już nic nie muszę i nigdy tam nie wrócę.
-To twoje miejsce. Nie oszukuj sie.
-To nie jest i nigdy nie było moje miejsce, ja mam teraz nowe życie i nie ma w nim miejsca dla ciebie!
-NAprawdę?.. 
Wera weszła do łazienki i słyszałam tylko ją.:
-Tak dokładnie tak! Pojmij, ze to koniec. ......  Ani do cb ani tam! Nigdy! ....  Tylko spróbuj! .....  Nie znajdziesz nas! ......  Nic mnie to nie obchodzi! To mu przekaż, że sie mnie nie doczeka! .......  Jasne! Nie masz tyle odwagi! .... Nigdy tak nie było! A tylko spróbuj ich tknąć to osobiście sie ciebie pozbędę! ....... Nigdy więcej tak do mnie nie mów i pojmij, że już nie wrócę! Nawet się nie zbliżaj! Nara!
Po chwili wyszła z łazienki.
-YYY Wera co to miało być? Czy my o czymś nie wiemy? - wskazałam  mega zdziwiona i lekko przerażona.
-Nie. - chwyciła za jakąś kurtkę. - Idę się przewiwtrzyć. Tylko ani słowa. - i trzasnęła drzwiami.  
Nie mam pojęcia co tu się wydarzyło, ale to było mega dziwne. I co to za typ? Co było szmat czasu temu? Gdzie ona nie wróci? Ciekawe czy to ma związek z tym, że tajemniczo zniknęła pod koniec 2 kl gimnazjum i nie było jej jeszcze w 3 i 1 liceum. Do dziś nikt nic nie wie, ale czy to może mieć jakiś związek z tym typem? Zaczynam się o nią bać..

sobota, 9 listopada 2013

Część 50 & KONKURS!

Wow już 50 część cytując moją friends CZAIIISZ?! xd Nie no serio dobiliśmy do 8383 xd
wejść i 50 rozdziału!! :OO *__*  Jestem z nas wszystkich dumna!! *O* xd Serio jesteście najlepsi kocham Was to wszystko dzięki Wam <33 A z tej okazji mam dla Was pewną niespodziankę :DD ^^ O ile ktoś wgl będzie chętny (tsaaa no, ale pomarzyć można ;D xd)  wygląda to tak:  na maila wera.xdd-btr-oni-i-ja@wp.pl  wysyłacie mi dowód na to, że jesteście największymi fankami jednego z chłopaków, słowem piszecie, normalnie, w słupkach (1..2..3..4.. itp itd) im więcej tym lepiej punktów z informacjami, ciekawostkami na temat wybranego chłopaka. Rzecz jasna zgodnie z prawdą! Im więcej tym lepiej! Oczywiście można o całym zespole, ale to będzie więcej roboty i jest do tego oddzielna zasada, którą mogę przkazać dla zainteresowanej Rusherki mailem, ale osobiście uważam, że lepiej po prostu o jednym z nich. Jednak jeśli ktoś nie potrafi wybrać, to niech napisze mi w mailu pytanie o tę zasadę konkursową z opisaniem całego zespołu. Mail ma wyglądać tak:  Temat: KONKURS Temat (dla osób zainteresowanych opisaniem całego zespołu) : KONKURS.ZASADA   Osoby opisujące cały boysband najpierw wysyłają maila pytając o zasadę, a potem maile z poleceniem konkursowym ;D.  Zgłaszamy się w komkach i tym samym loginem, imieniem, podpisem podpisujemy się w e-mailach :* Zgłoszenia przyjmuję do 18 listopada, więc czasu, a czasu ;p xd  Wyniki w ciągu ok. 4 dni. A nagroda, bo to najważniejsze xd, to udział w rozdziale albo zostanie głównym bądź jednym z ważniejszych bohaterów jednorazówki. Wiem, że nagroda do dupy, ale co innego moge dac? xdd no dobra wiec tak to wyglada, ewentualne pytania na podanego emaila albo w komkach czekam i liczę na Was :** , a teraz długo męczony xd, upragniony 50 rozdział!! :DD XDD ;pp Zapraszam :* ;)  .:
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------


                                              *James*

Już 3 godzinę wędrowaliśmy szukając Pati na tej wyspie, a Wera nie odezwała się do nas ani słowem. Szła obok Carlosa, jak najdalej od nas. Jakbyśmy w ogóle nie istnieli. Czułem się jak ostani cham, kretyn i egoista! Nie to żebym nim nie był. A Zuz nawet nie mówię.. ledwo tam w ogóle szła. Od czasu do czasu objąłem ją, żeby podnieść na duchu, ale się odsuwała. Nwm czy dlatego, że nie chciała dobijać Wery, czy jest na mnie zła. A może wszystko na raz? Ehh życie jest takie skomplikowane! 
-Ej ile jeszcze będziemy tak łazić?! - rozstawiłem w końcu ręce zmęczony jak nie wiem co, zarazem przerywając te paskudną ciszę!
-Ehh no właśniee - mruknęła Wika opierając sie na Loganie obok, którego szła.
-Został nam ostatni fragment wyspy. Spokojnie. Już nie długo na dziś - kiwnęła głową Wera. O to chodzi. Kiedy ja się odezwałem cisza. Totalnie nic! Po prostu załamka! A poza tym.. na dziś?!?!
-Że przepraszam jak to na dziś?! - rozstawiła ręce oburzona i zszokowana Wika.
-No normalnie nie zauważyłaś, że chodzimy tylko po plaży? Jutro przeszukujemy głąb dżungli - wzruszyła ramionami po czym kiwnęła głową blondynka.
-Ty w ogóle nie czujesz zmęczenia?! - uniosła brew patrząc na nią Wika.
-Chodzi o Pati, moją i twoją przyjaciółkę, dla ciebie to nie wystarczająca motywacja??! - podeszła do niej i surowo oraz poważnie spojrzała po czym ruszyła dalej. No widać, że emocje zebrane przerodziły się właśnie w złość. Wtedy znów odezwała się Wika.. o jedno zdanie za dużo..
-Jaaaaammeeess ogarnij swoją przewrażliwioną i nienormalną dziweczynę.. - jęknęła znów rozkładając sie na Loganie, ta to do niego lgnie, nawet nie świadomie! Wtedy i ja i Wera i Zuz stanęliśmy jak wryci, no i Carlos. Czułem narastającą w dziewczynie złość mimo, że stała do mnie tyłem, bo szła przodem, która nagle po prostu prysnęła, jak bańka mydlana. Dziewczyna kucnęła i rozpłakała się. Po tej sytuacji domyśliłem się, że nie wiedzą.. Do Wery podszedł Carlos i objął ją. 
-Eyyy Wera.. sory nie chciałam, ale ten no.. bez przesady.. - podeszła do niej zagubiona Wika. Carlos pokiwał głową na nie, a dziewczyna odsunęła się. Chwilę Wera z brunetem kucali tak razem, aż nagle Carlos pomógł jej wstać, widać było, że namawiał ją, skutecznie. Mam wrażenie, że zawsze miał z nią lepszy kontakt niż ja.. Po chwili blondynka obróciła się.
-Chodźmy. Dalej. - powiedziała krótko i już nikt więcej się nie odzywał tylko po prostu rusyzliśmy za nią w objęciach Carlosa. Wywnioskowałem, że ON wie.
*2godziny później*
-Już końcowy odcinek - poinformowała Wera, a ja zwijałem się z bólu nóg.
-Ehh oby ;// - Wika tez nie wykazywała specjalnie dobrego nastroju.
-Jutro dla sprawiedliwości powinniśmy przespać cały dzień! - uniósł rękę do góry Logan.
-Popieram! - powtórzyłem jego gest, a Wera rzuciła tylko na mnie przelotne spojrzenie, po czym mój entuzjazm ostygł.
-Ehh no to ruszmy się i zkończmy to wreszcie ;// - znów jęknęła Wika i przyśpieszyła kroku.
-Czekajcie! - przytrzymała ją Wera ręką. - Słyszycie?
-Ale co? - uniosł brew Kendall.
-Muzykę.. - zamyśliła, a bardziej skupiłą się Wera.
-Ee, od słońca masz urojenia! Rusz się! - pchnęła ją Wika, aby szła, lecz tamta nie dała za wygraną.
-Nie! Na poważnie! Wsłuchajcie się.. - przymknąłem oczy, nastała niesamowita cisza i.. rzeczywiście usłyszałem muzykę. Ale skąd muzyka na bezludnej wyspie?!???
-Rzeczywiście! - wytrzeszczył oczy Logan.
-Ale to bezludna wyspa - rozstawiła ręce Zuz.
-Mam wrażenie, że znaleźliśmy to, czego szukaliśmy! - uśmiechnęła się Wera i pobiegła za dźwiękami piosenki.
-Oj nie rób sobie na wszelki wypadek zbętnych nadzieii - wescthnęła po czym wywróciła oczy Wika  i razem ruszyliśmy za blondynką w poszukiwaniu żródła dźwięku melodii.
Nagle Wera z 10 metrów przed nami stanęła jak wryta. My również natychmiast się zatrzymaliśmy.  Podeszliśmy do przodu i również zamarliśmy. Ukazał nam się ogromny szałas między drzewami dżungli.  Przy samym początku roślinności umieszczony hamak z jakiegoś materiału, jakby sukienki.., stolik ze ściętej palmy, a na nim 3 połówki kokosów z niewielkimi jakby kawałkami trzciny w środku. A pośród tego wszystkiego: kraby - rytmicznie uderzające w kamienie bądź własne kleszcze, małpy dziwnie skaczące jakby chyba "tańczące" ?, a w samiuteńkim środku tego wszystkiego pewna ruda istotka o niebieskich oczach, w strzępkach bluzki i spódnicy. Tańczyła z kokosem w ręce w rytmtej... no tym razem to już pasuje: zwierzęcej muzyki. Boże... ja zawsze wiedziałem, że ona ma bardzo blisko do małp, ale tego się nie spodizewałem O.o
-Eeeee Pati?? - uniosła brew maxymalnie zszokowana Wera. Przez "muzykę'' dziewczyna ledwo co usłyszała jakiś dźwięk. Zaczęła się rozglądać aż w końcu wzrokiem nas znalazła.
-Wera??? - również mega się zdziwiła, gdy nas ujrzała po czym podeszła na odległość 7 metrów od nas. - Co wy tu robicie????
-No jak to!? Szukamy cię! Myślałaś, że cię tak tu zostawię?!!? - dla Wery sie zaszkliły oczy, dla tamtej chyba też, bo momentalnie ruszyły do siebie i mocno się przytuliły. 
-Wiedziałam, że można na Was liczyć! - uroniła łzę szczęścia ruda. - Wika! Zuz! Chodźcie! - i typowy grupowy babski ścisk jak malowany. No rzygam tenczom. x.x 
-A tak serio, słuchaj, bo nie mam pojęcia, jak ty to...?! - wskazała na too.. no ten szałas i te małpy Wera i aż nie wiedziała jak to określić.
-Długo tu poprzebywałam znalazłam z nimi wspólny język, w końcu trochę tu posiedziałam - wzruszyła ramionami z uśmiechem.
-A ja myślę, że to nie jest kwestia dłuższego przebywania... - mruknąłem pod nosem.
-Słyszę cie debilu! - rzuciła we mnie jakimś kamieniem ruda. - Za tobą za bardzo nie tęskniłam! - wystawiła mi język. - A wiedziałeś, że te małpy są mądrzejsze niż ty? I lepiej czują muzę - iiiiiii wojna jak się patrzy! Już szykowałem pozycję bojową, aby ruszyć na tę rudą małpę kiedy nagle odezwała się Wera.
-Dobra zamknijcie się już idioci. Tyle czasu sie nie widzieliście, ludzie ona się bujała z małpami xd i przeżyła wypadek samolotowy, a wy mi się tu teraz kłócić będziecie?! Poza tym są ważniejsze reczy.. - wszystkie dziewczyny odsunęły się od Pati. - Myślę Pati, że powinnaś się z kimś zobaczyć.. - wskazała na nas blondynka, a my się rozsunęliśmy ukazując skołowanego Kendalla. Na początku zrobił minę wtf, ale zaczął uważniej przyglądać sie rudej i podszedł kilka kroków do przodu. - Ma amnezję.. Nic mu nie pomogło.. JEstem święcie przekonana, że jesteś jedynym lekarstwem - szepnęła do rudej Wera i odsunęła się w tył o krok. Pati i Kendall przyglądali się sobie dłużej. Nagle tak z nikąd blondyn ruszył. Podszedł kilka metrów, ruda też postawiła kilka kroków w przód. Nagle usłyszeliśmy głos Kendalla.
(klik)
-P..Pati?? - przyjrzał jej się jeszcze raz uważniej i otworzył szerzej oczy.
-To ja - rozstawiła delikatnie ręce z delikatnym uśmiechem. - Pamiętasz .. ? - postawiła krok do przodu z nadzieją we wzroku i uśmiechem na twarzy. Na to blondyn uśmiechnął się szeroko, podbiegł do niej, obkręcił namiętnie pocałował. 
-Pati przepraszam cię za wszystko! Byłem taki głupi! Ani mnie nie zdradziłaś, ani nie wystąpiłaś w żadnym klubie nocnym, byłaś po prostu pijana, a wtedy robi się różne głupie rzeczy, a ta nie była powodem, abym cię zostawiał. Po prostu pierwszy raz tak kogoś pokochałem i byłaś. i wciaż jesteś! dla mnie bardzo ważna.! Mogłem cie już na zawsze stracić tak strasznie Cię przepraszam już nigdy do tego nie dopuszczę, zawsze będę z Tobą! Wybaczysz mi to.. - patrzył w jej oczy błagalnie i chyba aż się zaszkliły ze wzruszenia. Dziewczyny na czele z Werą poryczały się, a Pati uroniła jednął łzę i uśmiechnęła się.
-Kiedy leciałam do stanów, oglądałam tt, na którym Log wstawiał różne wasze fotki.. pośród nich byłeś ty całujący jakąś dziewczynę w drzwiach.. - patrzyła na niego z mocno zaszklonymi oczami. Wtedy Wera wzrokiem mordercy zmroziła Loga.
-Co?? - Kendall nawet nie wiedział o tym zdjęciu.
-Spoko Pati. To jest tylko Lucy. Jego przyjaciółka od dzieciństwa. Witali się tylko. Byłam przy tym. Nic więcej ich nie łączy, powiedziałabym ci - kiwnęła głową wtrącając się Wera.
-Czy to prawda? - spojrzała na Kendalla Pati.
-Oczywiście! To moja przyjaciółka, żadnej innej dziewczyny nawet nie potrafiłbym pokochać, a już tym bardziej tak jak ciebie! JEsteś dla mnie jedyna! Kiedy dowiedziałem się o wypadku mój swiat się załamał. To właśnie stąd mój wypadek i amnezja. Nie mógł bym normalnie żyć bez ciebie! Kocham Cię Patrycjo! Proszę wybacz mi.! - uklęknął przed nią.
-Heh.. Za bardzo Cię kocham.. - uśmiechnęła się do niego Pati. - Też cie przepraszam za te całe zamieszanie.
-Ciii - uciszył ją. - Wszystko już dobrze.! Nareszcie! - uśmiechnął się szeroko Kendall i namiętnie się pocałowali.
-A ja wciąż.... RZYGAM. TENCZOM! - opierałem się o palmę z rozjechaną twarzą od tej scenki.
-Uważaj, bo ci tak zostanie. - pchnął mnie  z uśmiechem Log, a ja się wywróciłem -.-


Państwo Schmidt ruszyli na romantyczny spacer po plaży przy zachodzie słońca, mieli w końcu trochę do nadrobienia. Wika o czymś gadała z Loganem, Boże, że oni jeszcze nie są razem!?, a ja chciałem przeprosić Werę, ale uprzedził mnie Carlos.
-Przejdziemy się? - podszedł do Wery.
-Jasne! - uśmiechnęła się i ruszyli w kierunku urwiska.
-Szalony dzień, nie? - mówił brunet.
-Bardzo - uśmiechnęła się. - Ale romantyczny. Cieszę się, ze wszystko dobrze się skończyło - kiwnęła głową. Dalej już ich rozmowy nie słyszałem, ale widziałem, że usiedli na urwisku i dłuugo gadali. Dobrze się bawili..
-Daj spokój.. - podeszła do mnie Zuz. - Kiedy indziej.. niech teraz trochę odpocznie. Spędzi
milej czas - spojrzała na nich, a za nią i ja.
-Mam wrażenie.., ale tylko tak mi się wydaję.. no tak trochę myślę..., że między nimi może coś być.. - spojrzałem tak na nich nie wiedząc czy czuć złość, smutek, czy zdradę. Taaaa... chyba nie powinienem się wypowiadać -.- ;c ...
-Myślisz? - włożyła ręce do kieszeni Zuz i odeszła. Nie spojrzałem za bardzo na jej wyraz twarzy stąd nie do końca ją zrozumiałem, ale miałem wrażenie, że czegoś nie wiem..
-------------------------------------------------------------------------------
Udało się?! O.O O LOL! Like a bossssS! xd Wiecie co? Chyba nazwe ten rozdział "RZYGAM TENCZOM!'' Serio.. O.o Ale tak to jest jak opowiadanie pisze romantyczka ;p.  Nooo wiem, ze długi jak nw co, ale, bo to 50. Chciałam rozłożyć na 2 części, ale stwierdziłam, ze powinien się wyróżniać :D -.^ xd W końcu 50 c' nieee ^^ W tym opowiadaniu jeszcze wiele zmian przed nami, dużo będzie się działo, mówię ,dlategożeponieważ, dziś coś nowego wpadło mi dło łebka ;)  A narazie cieszmy się piknymi chwilami xd. Tak sweet, ze wyczówam seryjne rzygówki na tęczę xd. Przypominam o konkursie i zasadzie co najmniej 2 komków :** ;)  Pozdrawiam kochani :** ;)

piątek, 1 listopada 2013

Część 49.

No heeeejjjjaaaa!!!! :DD W końcu mi się naprawiło! Samo, ogarniacie?!?! O.o  Lol!, ale to piękne!! ^^ Wreszcie żyje!! AA ^^  Dobra daun udało mi się skończyć ten rzdz, yeeaaahhh <3, iii no  słitasy słitasy, żygamy tęczą x3 Xd  Poważnie nie porzygajcie się, a jak cos polecam zapić tranem.. ewentualnie gorzką żółądkową.. taką z mordą Kiepskiego!! Widzieliście to??!! *OOO* Piękne! x3 xd  Więc %%%%%%%%%%%%% <33 XD i zapraszaaammm!! :**
A i jest tylko jeden komek (wiem i tak piękne, że wgl jest do tak zwalonego rozdziału! O.o  Dlatego dziękuję Ci Maju R :* Lovciam Cię! :** XD), że notka byla debilnie debilna to nic dziwnego ze nie komentowaliscie, bo co mieliscie isac ze dno? jestescie kochani nie ma hejtów lovciam Was ^^  NA czele z autorką 1 komka która tak pięknie skłamała, że notka jest super, dziękuję Ci podniosłaś mnie na duchu! :** <33
No to już nie nawijam, bo przynudzam AMEN i zapraszam.! :*** :DDD XDD :
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- 

                                            *Wera*

Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające przez niedomknięty namiot. Wszędzie było słychać rozmowy, krzątające się osoby. Przeciągnęłam kilka razy głęboko ziewając i rozejrzałam po pokoju, w którym zobaczyłam tylko Wikę, która aktualnie jeszcze stała w piżamie i trzymała w dłoni bluzkę. 
-O hej - spojrzała na mnie kiedy się usiadłam. - Wreszcie wstałaś. Ale w sumie ja tez sobie dzis dluzej pospalam, wstalam 10 minut temu - uśmiechnęła się i wróciła do wybierania spodni.
-Aaa która jest?? - rozejrzałam się po namiocie przecierając oczy, jakby szukając zegarka.
-12 - kiwnęła głową Wika, a ja wytrzeszczyłam oczy.
-No co ty?! Już !? - zerwałam się szybko z łóżka. - No nie to trzeba się szybko wybierać. Ubieraj się szbko ja też! - wyjęłam spod łóżka walizkę.
-Ej na mnie nie patrz ja się chociaż trochę ochlapałam, a ty jeszcze musisz - wzruszyła ramionami.
-Błagam powiedz, że nie użyłas mydła czy czegoś!? - obróciłam się szybko wystraszona patrząc na nią.
-Bez przesady - przymrużyła oczy.
-A z tb to wiadomo? - rozłożyłam ręce. - A na nic i tak nie mam czasu. Tylko się ubiorę i wychodzimy. Nie ma czasu! - mówiłam zaczynając się przebierać. 
Wskoczyłam szybko w jakieś ciuchy, wzięłam torbę i chwilę po Wice wyskoczyłam z namiotu alarmując na całę gardło, żeby i inni się zbierali. Po kilku sekundach juz stali przede mną gotowi. Brakowało tylko Jamesa i Zuzy.. 
-No kurde gdzie te debile?! - rozłożyłam ręce zła.
-Spokojnie zaraz przyjdą - uspakajał mnie Carlos.
-Ehh.. - mruknęłam i nagle sobie uświadomiłam, że po wstaniu zazwyczaj chodzi się do kibla. - Ejjjj. Słuchajcie, czekając na nich ja na chwilkę skocze w krzaczki - zrobiłam słodką minkę, oni rozstawili ręce z wyrazem miny "really!?", a ja pobiegłam za tył mojego i dziewczyn namiotu do dżungli. Weszłam między liście i jeszcze trochę dalej i.. zmieniło się moje całe życie. Właśnie ujrzałam swoją najlepszą przyjaciółkę od 1 klasy całującą się z moim chłopakiem.
Wprawiło mnie to w taki szok, że nie mogłam zachować równowagi zachwiałam się, stawiając, aby nie upaść, kilka kroków w bok przy czym złamałam jakąś gałązkę co oderwało od siebie państwa zakochanych. 
-Wera?! - spojrzeli na mnie zdziwieni, zagubieni i przerażeni.
-Znamy się.? Najmocniej przepraszam, że przeszkodziłam.! - zaszkiliły mi się oczy i obróciłam się, aby odbiec, ale zainterweniowała Zuz i chwyciła mnie za rękę.
-Czekaj, Wera! To nie tak.. - i tu spuściła wzrok najwidoczniej nie wiedząc co dalej.
-Nie? A jak?  Dla mnie to jednoznaczne. Dwójka najbliższych dla mnie ludzi.. Jak mogliście.?! - spoglądałam raz na jedno raz na drugie, spłynęła mi łza po policzku, wyrwałam się i odbiegłam jak najszybciej. Najchętniej utopiłabym się wtedy w oceanie, życie lubiło wystawiać mnie na próby.. za dużo i na raz.. nw czy to już dla mnie nie za wiele..

                                               *James*

Co się wydarzyło?

Wstałem wcześnie. Z rana. Była coś.. 8.? 9.?  O tej samej z namiotu wyszła Zuz. Tylko Carlos wstał wcześniej. Siedział sam na kłodzie z wczorajszego ogniska i patrzył na ocen. Nie wiedzieliśmy o co chodzi, więc żadne się nie odezwało.. widocznie myślał o czymś ważnym.. potem cały dzień szykowaliśmy się.. , ale to było takie ehh działające na nerwach szykowanie się. Te ciągłe spojrzenia, szturchnięcia przy przechodzeniu obok siebie i bez przerwy na siebie wpadaliśmy. Byłem taki rozkojarzony kiedy tylko ją widziałem. To okropna sytuacja! Najchętniej podszedł bym do niej, pocałował ją i powiedział ile dla mnie znaczy, ale tak bardzo nie chciałem skrzywdzić Wery. Poza tym skąd wiem, że ona odwzajemnia moje uczucie? Może tylko mi się wydaje?
Tak czy inaczej. Zbliżało się południe. Zobaczyłem, że Zuzka idze do dżungli. Pokrzątałem się jeszcze parę minut i po chwili niepostrzeżenie zniknąłem. Szedłem za jej śladem. Po kilku kolejnych minutach znalazłem ją.
-Ejj! - krzyknęła. - Co ty tu robisz?!
-A ty.? - uniosłem brew.
-Potrzeby fizjologiczne - przymrużyła oczy. - Masz szczęście, że nie przyszedłeś chwilę wcześniej.!
-Noo czuję, że oślepłbym - udałem wystraszonego, a ona rzuciła we mnie jakimś kokosem.
-Ałł! - złapałem się za brzuch.
-Spadaj! - wystawiła język i chciała odejść, lecz kiedy mnie mijała złapałem ją w pasie. - Ej co jest.? - spojrzała na mnie.
-Poczekaj chwilę
-Po co?
-Musimy pogadać.. 
-O czym.?
-Spójrz mi w oczy.. - złapałem ją za ramiona, a ona choć widziałem, że chciała się zbuntować i nie zrobić tego spojrzała w moje oczy. - Nie czujesz tego??
-Ale.. czego.? - zdawała się być zagubiona.
-Te ostatnie wydarzenia.. nie widzisz co się dzieje?? Zuzanno.. Kocham Cię.. - Boże co to było!? Zapatrzyłem się w te jej piękne brązowe tęczówki i jakoś tak wypłynęło to co długo w sobie nosiłem... bez skojarzeń zboczuchom.! To ważna scena xd
Zatkało ją. Nie wiedziała co ma odpowiedzieć.
-Ja.. - zaczęła, ale nie skończyła.
-Powiedz. Proszę powiedz mi.. czy ty.. też mnie kochasz??? - tak bardzo i długo czekałem na tę odpowiedź..
-Ja.. no wiesz.. - spuściła głowę.
-Tak.?? - uniosłem jej głowę, za podbródek, tak, ze nasze oczy znów się spotkały i czekałem z nadzieją.
-Tak.. - spuściła wzrok chyba zwstydzona, bo zawsze była nieśmiałą osobą, a ja poczułem, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi.
-NAprawdę?! - szczęśliwy aż prawie, że wykrzyknąłem.
-Tak.. , ale to złe..  - zatkała mi dłonią usta.                                                                                          
-Złe?? To najwspanialsza rzecz na świecie! - chwyciłem ją za ręce.
-Wera.. - puściła moje dłonie, a i mi entuzjazm ostygł. - Nie chcę jej skrzywdzić..
-Ja też.. - spuściłem głowę. - Ale my też powinniśmy być szczęśliwi. Widocznie ja i ona nie bylśmy sobie pisani.. - uniosłem ponownie za podbródek jej zmartwioną twarz.
-A ona nadal Cię kocha?? - spojrzała mi w oczy.
-Nie wiem.. od dawna coś jest inaczej.. ja się zakochałem w Tobie, może i ona nie darzy mnie już uczuciem.?
-A jesli? - patrzyła załamana.
-Damy radę.!  Najważniejsze, że teraz jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie dzięki Tobie! - podniósłem ją, obkręciłem, a po chwili.. złączyliśmy usta w pocałunku.  To było niesamowite! Na to czekałem już od tak dawna. Teraz czułem, że żyję. Niestety po kilku sekundach nasza bajka się skończyła. Zobaczyła nas Wera. Zuzia chciała ją zatrzymać. Na próżno. Zraniliśmy ją.. Tak bardzo się tego obawialiśmy.. Ciekawe czy Zuz się teraz w ogóle do mnie odezwie?! I znów zachowuje sie jak egoista!  To jej przyjaciółka.. a moja dziewczyna.. chyba juz byla.. dziewczyna..
-----------------------------------------------------------------------------------------------
I jak? Liczę, na komki i pamiętajcie, że zasada 2 komków obowiązuje i juz teraz nie ma łaskkk :* Serio tyle wejsc a komków.. liczę na Was i jeszcze raz Pozdrowienia Maju R :*** <33 Papap do nn :*** XD 

środa, 30 października 2013

Problemyyyy . ;d

Słuchajcie kochani ostatnio nic nie dodaję, a to ponieważ mój laptop (ludzie nowy laptop! X.X T.T)  mi nawala z netem i nie mam dostępu! :'(  Teraz jestem na kompie rodziców, a uwierzcie nie można tu  z  nimi wysiedzieć w jednym pokoju, więc najbliższą część dodam kiedy w końcu bd miała normalne warunki. Nie odchodźcie, bo się staram jak najszybciej i w kazdej chwili moge wrocic, więc pliska czekajcie, a ja się śpieszę. Za wszystko wielkie dzięki KOCHAM WAS LUDZISKA!! :**** <33 xd ^^ Papa -.^  :* Do nn :** ^_^

sobota, 19 października 2013

Część 48.

Słuchajcie kochani powiem szczerze. Nie podoba mi się ta część ani trochę ;ddd. Krótka, głupia i nudna -_- ble.! xd Nie no poważnie okropna jest! Wiem, że długo nie dodawałam, ale kiedy pod tą częścią pojawią się conajmniej 2 komki to najpóźniej na następny dzień dodaje kolejną część!  Przetrwajcie w czytaniu tego gówna, choć w sumie męki nie będą zbyt długie. dawajcie komeczki i przechodźmy dalej, bo tag nie lubię tej części. No nie wyszła ani trochę -_-  A z resztą co tu będę paplać. Sami oceńcie ;)  ;c
-------------------------------------------------------------------------------------------------

                                                                      *Wera*

Wreszcie skończył się ten popierniczony lot! 1 - cholernie boję się latać samolotem! 2 - wzięło mi się na wymioty i prawie rzygłam x.x  3 - atmosfera była nie do wytrzymania!! >.<  Cały czas każdy zerkał na każdego, jeden z wyrzutem, drugi pytająco, trzecia pouczająco, a ch*j z tym wszystkim! Mam dość tej całej popieprzonej sytuacji wkurzyłam się już na nią, najlepiej by było po prostu z nikim nie chodzić i nikogo nie kochać! Mieć wszystko w dupie, zerwać i polecieć na Majorkę! O! Nie, nie nie. Wróć. Pojechać na Majorkę. I git! ;)  Ale tak łatwo to nie ma ;/ Wreszcie wyszliśmy z samolotu.
-Nooo nie wiem jak wy, ale ja nie mam siły dziś szukać, chodźcie do hotelu, odpoczniemy, a jutro zaczniemy poszukiwania - przeciągnęłam się ziewając, a reszte uniosła brwi.
-Przepraszam, a kto tu tak się spieszył z poszukiwaniami? - założyła ręka na rękę Wika.
-Eee sory, ale jakim hotelu? Mieliśmy spać pod namiotem, jak sobie wymarzyłaś, coś się odmieniło? - gest Wiki powtórzył Logan.
-Nie no, nie przesadzajmy, możemy pójść do hotelu - zaczęła bronić tego pomysłu Wika. - Albo chociaż dziś do hotelu, a od jutra pod namiot - zaproponowała z nadzieję.
-Nie, nie, nie. Sory, zamarzyłam się o Majorce, idziemy pod namiot - otrząsnęłam się.
-O Majorce? - uniósł brew James.
-No ładnie stary, powodzenia, teraz jeszcze Majorka jej się marzy, żebyś ją woził. - oparł się o niego Logan. Grzywacz spojrzał na niego krzywo po czym ruszył za mną powodując nieuchronny upadek tej sieroty.
-Lepiej się rusz, bo potem nas nie znajdziesz! - krzyknęłam jeszcze do Logana, kiedy on wciąż leżał, a my już byliśmy dalej.
*2godziny później*
Byliśmy już na miejscu. Wsypy Szczęśliwe. Ahh jak ja zwsze marzyłam, żeby ty być *_* <3  Była to niewielka, ale prześlnicza wyspa. Rozstawiliśmy ogromne namioty na przecudnej plaży, a kilkanaście metrów za nami zaczynała się dżngla, od której własnie mieliśmy zacząć poszuikwania. Chłopaki mieli jeden namiot, a my drugi. Całkiem fajnie go urządziłyśmy. Tak przytulnie tam była z naszymi rzeczami.  Każda miała własne składane łóżko, takie harcerskie, Wika wzięła, grom wie po co?, kosmetyczkę, lustro, grzejniczek  do ogrzewania na baterie ^^  i oddzielną walizkę ubrań -_-.  Zuz wzięła oprócz podstawowych rzeczy swój tablet, głośniczki, chyba do mojego laptopa, ale też nie wiem po co, kilka ręczników, bo w końcu higiena być musi xd, 3 przenośne lampki na baterie, których miała spory zapas, kilka książek i inne duperele. Ja miałam laptop, gitarę, szampon i płyn do włosów, ale jeszcze nie rozkminiłam jak ich użyć, żeby nie dostało się do oceanu, mapy tutejszych okolic, latarki, i inne duperele potrzebne do przeżycia i funkcjonowania tutaj. Oczywiście każda miała też strój kąpielowy, bądź co bądź jesteśmy na Wyspach Kanarysjkich ^^ :3. 
Cały czas męczyło mnie tak jakoś jedno pytanie. Jedna rzecz, której nie mogłam zrozumieć. Nie wytrzymała w końcu moja natura i odezwałam się.
-Zuz, a powiedz mi, co wy tak z Jamesem w czasie lotu tak dziwnie na siebie patrzyliście?? - mówiłam do rozpakowywując swoje rzeczy. Nagle w namiocie zapadła cisza i tylko ja nie przestałam zajmować się swoimi rzeczami. Czułam, że nie mogę, a raczej nie powinnam teraz na nią spoglądać. 
-Ja.. no widzisz.. - zaczęła po chwili.
-Ej dziewczyny ognisko już gotowe chodźcie! - zajrzał nam do namioty przerywając James.
-Zboczeńcu mogłyśmy sie akurat przebierać, won! - rzuciłam swoim jaśkiem ^^, w tego pacana, a on zwiał.
-No dobra to może już chodźmy. Wera weź gitarę, tak bardzo o ty marzyłaś - wywróciła oczami Wika, a ja chwyciłam za instrument i wystawiłam jej język.
Już po chwili wszyscy siedzieliśmy wokół ogniska i podziwialiśmy zachód słońca.

-Śliczny jest! - wtuliłam się w siedzącą po mojej lewej stronie Wikę.
-Nie no pewnie, po co przytulać swojego chłopaka, przytulaj tę wariatkę! - wskazał na Wikę fochnięty James.
-Ze zboczeńcami się nie przytulam! - wwystawiłam mu język.
-Boże, ale ja was nie podglądałem! - rozstawił ręce.
-Taa? A jakbyś zobaczył kogoś bez ubrania to byś zasłonił oczy albo wyszedł? - uniosłam brew patrząc na niego.
-Emm.. no ten.. - spuścił głowę.
-Właśnie - kiwnęłam głową i dalej podziwiałam słońce znikające za horyzontem, wyglądało jakby tonęło w oceanie roświatląjąc resztę nieba. Piękne *_* - No dobra to pośpiewajmy trochę! :D - wyciągnęłam gitarę.
-To co na początek? - paczał na innych Logan.
-Proponuję Parę chwil! - odezwałam się.
-Ooo bardzo dobry pomysł.! - przytaknęła Zuz.
-A co to? - uniósł brew Logan.
-Nie słyszałeś tej piosenki?! - zerwała się Wika, a brunet pokręcił przecząco głową. - Mówiłam, że nie człowiek.  - wskazała na niego patrząc na mnie, podczs kiedy Log uniósł brew, a ja wywróciłam oczy i zaczęłam grać. Z początku tylko z dziewczynami to śpiewałyśmy, ale już po chwili chłopacy też się wciągnęli. Było naprawdę magicznie. Zdawałoby się, teorytycznie.., że jest idealnie. Jeszcze wtedy nie wiedziałam ile ten wyjazd, te kilka najbliższych dni zmieni. Ile się wydarzy..

niedziela, 13 października 2013

Część 47.

Hejo. Dziękuję za komki, i za wejścia :DD ;** Nie wiem, czy wiecie, ale dobijamy już do 8.000! Tak, tak, do 8 tyś!!! Wow *OOOO*  Wzruszam się, wcześniej nigdy bym nie pomyślała! Jesteście cudowni, naprawdę.!! x33  To tylko przypomnę, że jednorazówki na 8 i 9 tys chyba jednak nie będzie (jak nie wiadomo czemu to w poprzednim poście spojrzeć), i do nn co najmniej   2 komeczki kochani :**  
Za chwile jade se do kina z kumpelą taka faza, że się jaram *____*  Zaciesz epicki!! <33 XD A Was drogie dzieci interentu zapraszam do czytania :DD  Czy tylko mi się wydaje, że jakoś nudno jest?? No nic, sami oceńcie ;33 Zapraszam :P
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------                                                             
                                                                 *Wika*

Wera siedziała już w swoim pokoju dłuższy czas, a odlot samolotu się zbliżał. Niestety i my straciliśmy poczucie czasu, więc kiedy spojrzeliśmy na zegarek, a Logan krzyknął o godzinie, prosto do  mojego ucha -,-  aż się zwaliłam z krzesła.
-Auuu!! Idioto!! - kopnęłam go leżąc na ziemi i szorując się po głowie na co on tylko się uśmiechnął. - Kretyn! - mruknęłam wstając.
-Słuchajcie  bierzcie rzeczy! Zuz lecisz po Kendalla, a ty po Werę - wskazał na mnie Logan.
-A przepraszam z jakiej racji masz tu nam rozkazywać - założyłam ręka na rękę unosząc brew.
-A z takiej, że jestem od ciebie dużo starszy - zmałpował mój gest i wystawił mi język. Nienawidziłam tej różnicy wieku -,-  Zawsze mógł to wykorzystać, w końcu to 6 lat ;//
-Jakoś do tej pory ci to nie przeszkadzało - mruknęłam krzywiąc się i jednocześniej chwytając swoją torebkę  z krzesła.
-Bo nie przeszkadza, ale to doskonały argument w wielku kwestiach - wystawił mi język ponownie.
-Czyli ja jestem dzieckiem tak? - szczwanie uniosłam brew patrząc na niego. - To będę się i tak zachowywać. - usiadłam na krzesło zakłądając ręce. - Chcę kanapkę i soczek. - rezta uniosła brew na mnie. - Już!!!! - wydarłam się.
-Durna jestes wiesz? - spojrzał na mnie podłamany Logan.
-A ty przemądrzały - walnęłam go torebką w głowę, wystawiłam język i zwiałam na górę. Gonił mnie do schodów, ale zreygnował :D
-Jak dzieci - słychać było jeszcze Jamesa.
Poszłam do pokoju Wery i zacieszem, że wygrałam zamknęłam drzwi.
-No pakuj się młoda, lecimy!! - uniosłam ręce do góry. - Grand Canaria na nas czeka, jak już znajdziemy Pati będziemy podrywać Latynosów - pomajtałam brwiami, a Wera tylko położyłą sobie poduszkę na głowę. - Ej żyjesz?? - usiadłam obok niej.
-Nie. 
Chwila ciszy.
-No rusz dupę, samolot za 30 minut!! Pod warunkiem ze dojedziemy na lotnisko do jutra - wywróciłam oczy myśląc o korkach.
-Co?? - zerwała się Wera. - Trzeba było tak od razu! - wstała z łóżka i zaczęła pakować swój laptop do walizki i gitarę, bo zamarzyło jej się ognisko z karaoke. 
-A z tobą to na pewno wszystko gra?? Nie wyglądasz najlepiej - zmierzyłam ją wzrokiem.
-Ambitne masz plany związanie z wyjazdem, ale pamiętaj, ze to wszystko jeżeli ją znajdziemy.. no i całą i zdrową.. - mruknęła pod nosem.
-Ta no wiem, że się martwisz o nią, ale w tym momencie co innego wpędza cię w doła - wskazałam na nią, a ona na mnie na chwilę spojrzała.
-A co takiego mianowicie? - wróciła do zapinania walizki.
-Używasz zbyt mądrych słów, coś jest na rzeczy - zanalizowałam jej wypowiedź. 
-Wiesz, mój zasób słów jest po prostu szerszy niż 10 wyrazów - wzruszyła ramionami i zestawiła walizkę na ziemie.
-No nie! - rzuciłam w nią maskotką. - Teraz to już jest logiczne, że coś jest bardzo nie tak. 
-Aha - mruknęła.
-Chodzi o Carlosa nie.? - obróciłam się do niej tyłem na obrotowym krześle, na którym obecnie siedziałam <3. Zapadła cisza. Wiedziałam, ze na mnie patrzy. Nie wiedziała co powiedzieć. 
-Skąd w ogóle taki pomysł?? - usłyszałam w końcu pytanie.
-Trzeba być ślepym albo Jamesem, żeby nie widzieć co się dzieje - obróciłam sie w jej stronę z powrotem.
-A co niby ma się dziać - oparła się o biurko.
-Nie rób ze mnie idiotki. Ty kochasz jego, a on ciebie, ale nie jestescie razem, dlaczego tylko w kółko siebie ranicie. - mówiłam do niej, a ona jakby odleciała w szoku, że to wiem. Ogarnęła się po chwili i dodała.:
-To nie takie proste jak myślisz.. - odwróciła wzrok.
-Pod jakim względem?  Ty i James już nie jesteście tacy sami jak kiedyś, to nie to samo, śmiało możecie zerwać jestem pewna, że ułoży wam sie z kimś innym. Uwierz mi nikogo nie zranisz tym zerwaniem, a tylko wszystko się w końcu ułoży - kiwnęłam głową, a ona analizowała informacje. - Poza tym wiesz.. może i James poczuł coś do kogoś.. - spuściłam wzrok. I chyba wtedy powiedziałam o 2 słowa za dużo ;/
-Czy ty przepraszam wiesz coś o czym ja nie wiem?? - uniosła wzrok blondynka.
-Tak. Powinniście sie ogarnąć i zrobić co czujecie, a nie męczyć się i innych, bo myślicie, że tak własnie trzeba - pięknie wybrnęłam z sytuacji, naprawdę jestem z siebie dumna ;3,  i wstałam.
-Specjalistka od związków się znalazła, a z Loganem sobie poradzić nie umie - spojrzała na mnie wystawiając język.
-Z jakim Loganem? Powaliło cię już do reszty przez tę miłość. To, że mnei koleś wkurza to już znaczy, że go kocham?? Nie wszyscy muszą być zakochani kochanieńka - zaśmiałam się.
-Taa, uwierz znam cię wystarczająco długo, żeby wiedzieć jak to wygąda kiedy cie facet wkurza - pokiwała palcem.
-Ta, ale też mnie znasz dość długo, żeby wiedzieć, że nie znam słowa takiego jak "miłość". Miałam po 12 chłopaków miesięcznie, a ty mi teraz usiłujesz wcisnąć, że zakochałam się w jakimś przemądrzalskim snobie? Nie bądź śmieszna - machnęłam z uśmiechem ręką.
-Nawet ty mogłaś się zakochać, nie rób z siebie takiej twardej laski, ogarnij się - kiwnęła głową.
-Spadaj! - rzuciłam w nią jakimś ciuchem, który miałam pod ręką stojąc już przy drzwiach. - Odkrycie moja kochana, ja własnie taka jestem, niedostępna, twarda i wredna i nigdy nie będzie inaczej. I nie kocham go!! - warknęłam i wyszłam przy czym usłyszałam tylko "taaaaaa" za co trzasnęłam drzwiami. I jak na złość wychodząc trafiłam na Logana.
-Hej słuchaj.. - zaczął.
-Nie!! - wskazałam na niego. - Nie! Nie! Nie! Nie! Nie! I jeszcze raz nie!! Rozumiesz?! Nie!!! - podeszłam do schodów cały czas drąc się i na niego wskazując po czym zniknęłam na dole zostawiając go skołowanego.

                                                                    
                                                                  *Carlos*


Nikt nie mógł w to uwierzyć, ale zdążylismy na lotnisko 5 minut przed odlotem samolotu!! Polecieliśmy jak idioci, tak, że wszyscy się na nas jopili do bramek, daliśmy bilety, i polecieliśmy na mostek. Udało się! To było po prostu piękne! 
W samolocie było nietypowo mało ludzi, ale to logiczne, teraz zaczynają się w szkołach egzaminy już wkrótce, więc nie specjalnie kto ma tam latać na Grand Canarię. Zastanawiam się jak dziewczyny to nadrobią..  Tak czy inaczej, usadowiliśmy się w ostatnim skrzydle samolotu, chyba tak się mówi, nie?,  i czekaliśmy na odlot. Dla Kendalla daliśmy jego mp3, żeby posłuchał swoich ulubionych piosenek w locie, jakieś zajęcie i może wpływ na powrót pamięci. Zuz zasnęła, Wika grzebała się w plecaku po kanapkę bodajże i klnęła pod nosem, bo nie mogła jej znaleźć, James czesał włosy, żeby cytuję.: "Bosko wyglądać wśród boskich dziewczyn stamtąd". Boże co za człowiek -_-  Ciekawe czy pamięta, że juz ma dziewczynę -_-  On sie chyba nigdy nie zmieni. Natomiast Logan nad czymś intensywnie myślał, a Wera modliła się, żebyśmy dolecieli w tą i  z powrotem. Taa no ma lęk przed samolotami. A przecież sama wymyśliła, zeby lecieć po Pati, podziwiam. Natomiast ja, no ja wszystkich obserwowałem xd. 
Tak to wyglądało przed startem, natomiast lot minął bardzo dziwnie.
To było tak. Ja zerkałem na Werę, a ona na mnie, potem z koleii na Jamesa, który siedział obok, i jeszcze czasem na Wikę, która z koleii na Werę też czasem, a przeważnie na Logana, który z koleii właśnie na nią, a czasem jeszcze na mnie i Jamesa, który za to na Werę, na mnie chyba 2 razy krótko i cały czas na Zuz, która właśnie na niego, na Werę i na mnie, a Kendall  z koleii obserwował nas wszystkich i miał.. no miał rozwalającą minę xd. To był chyba najdziwniejszy lot, byłem ciekaw co wydarzy się już na miejscu.

wtorek, 8 października 2013

Część 46.

Alleluja!!!! No wreszcie te 2 komki, myślałam, że już nigdy nie dodam!! O.ooo  Zaznaczam, że rozdział jest nieeeeeeesamowicie rozckliwiony itp itd, mam nadzieję, że jakoś to przeżyjecie :D ^_^ xd . 
Ale słuchajcie, naprawdę, odkąd zaczęłam prowadzić tego bloga czekałam na ten rozdział, a konkretniej na jedną jego część. Naprawdę, więc tak się niezmiernie cieszę, że go tu mam w końcu x33 :333 Nie ważne, ze ckliwy, ale mój ukochany, upragniony... od proroków, ooogłoszony, od narodów uuupragniony... nie no dobra jeszcze październik T.T 
Ale tak czy inaczej! Że to mój upragniony rozdział to jeśli będą pod nim co najmniej 4 komeczki to zrobię jednorazówkę na 8 tys wejść, zobaczę czy na 9 (jeśli wgl dobijemy xd), bo tak generalnie to myslałam tylko na juz 10. 000 ( a to byłby cud jakbysmy dobili *OOOO*) . Więc decyzja do Was czy chcecie więcej jednorazówek, czy nie :P  
A do następnego rozdziału to tradycyjnie i bez zmian: wystarczą co najmniej 2 komeczki ;*  
A i jeśli bedziecie chcieli te wiecej jednorazówek to mi napiszcie od razu czy ta poprzednia Wam sie podobała, bo bardzo zależy mi na Waszym zdaniu! ;*  
Ok to chyba tyle mojej paplaniny, zapraszam ;)
-----------------------------------------------------------------------------------

                                           *Wera*


Następnego dnia byliśmy już spakowani. Znaczy wszyscy byli spakowani prócz mnie. Wstałam ostatnia, więc na szybko musiałam się umyć, ubrać i spakować, bo wieczorem mi się nie chciało :3 Tak więc załadowałam walizkę i zleciałam z nią na dół.
-Hejoo - pomachałam wszystkim wlatując do kuchni.
-No wreszcie wstała - wywróciła oczy Wika.
-Sorki sorki, ale byłam zmęczona - również wywróciłam oczy.
-Trzymaj, tosty dla ciebie - przysunął do mnie talerzyk z uśmiechem James kiedy siadałam.
-Oo dziękuję - uśmiechnęłam się widząc moje śniadanie <3.
-A buziaka w nagrodę nie dostanę? - zrobił minę smutnego psiaczka James.
-Ehh - westchnęłam i wstałam. - E tam, za daleko, następnym razem - machnęłam ręką i usiadłam z powrotem patrząc na odległość moją, a siędzącym na przeciwko, moim chłopakiemm..  No tak. Niby ciągle jesteśmy razem, ale ja już tego nie czuję.  Bardzo go lubię, jest świetny i bardzo kochany, ale wydaje mi się, że to juz nie jest to samo co było kiedyś.  Jakby ta miłość wygasła.. Chociaż w takim razie to nigdy nie byłą miłość, skoro zniknęła, tylko najwyżej zauroczenie... To już nie jest to samo, ale co teraz? Zerwać?  Na razie nie wygląda na to, żeby on to planował. Ale to chyba nie jest fair.. James zasługuje na dziewczynę, która go będzie naprawdę kochała..
-No wiesz?! - fochnął się grzywacz wyrywając mnie jednocześnie z zamyślenia.
-Co?? - spojrzałam na niego nieogarnięta, a on na mnie spode łba na co reszta się tylko uśmiechnęła.  
-No to ja jadę już po Carlosa.. - wstałam od stołu.
-A śniadanie?? - wskazał na, bardzo widocznie, swe dzieło James.
-A kto powiedział, że je tu zostawię?? - chwyciłam talerzyk i wyszłam z kuchni kiwając głową na resztę.
Założyłam kurtkę ponieważ było chłodno. Wtedy uświadomiłam sobie, że nie wyrobiłam sb do tej pory prawka. Zauważyłam czyjąś torebkę.. Wystawiłam ją tak, żeby było ją widać w kuchni i krzyknęłam: "Pożyczę!!" i zanim ktokolwiek zareagował wyjęłam prawko, było to Wiki, wyrobiła sb na 18-stkę, po czym następnego dnia prawie zmasakrowała policjanta, biednego kotka :'(   i staruszkę.  Taaa, nw kto jej dał te prawko, ale musiał mieć nieźle poprzestawiane we łbie, chyba, że to sama Wika miała tu coś ... Dobra z resztą nie ważne.! Na jej zdjęcie wsadziłam swoje i jako Wiktoria z moim śniadaniem wybiegłam i autem ruszyłam do szpiatala.

*20minut później*

Spakowałam razem z Carlosem jego torbę i ogarnęłam po nim (Boże co za syf!).  Zanim zdążyliśmy udać się do wyjścia z sali przyszedł jeszcze doktor Waliński.
-O dzień dobry panie doktorze. - kiwnęłam miło głową.
-A dobry, dobry. Chyba przede wszytskim dla państwa - uśmiechnął się.
-A tak - kiwnęliśmy z Carlosem z wysczerzami głowami.
-Cieszę się, że wszystko się pomyślnie ułożyło, mam nadzieję, że i z Panem Kendallem już lepiej.?
-Jeszcze nad tym pracujemy.. - zwróciłam wzrok w bok.
-Jestem pewien, że się wam uda - dodawał otuchy lekarz.
-Dziękujemy bardzo. Za wszystko. - uśmiechnęłam się gorąco do lekarza.
-Nie ma za co. To moja praca. Poza tym miło mieć tak sympatycznych i.. ciekawych pacjentów - zaśmiał się lekarz. - Jeszcze nie widziałem mężczyzny, który przed małą strzykaweczką ucieka po całym pomieszczeniu, korytarzu i chowa się pod łóżkiem szpitalnym do tego się modląc - wspominał ze śmiechem.
-A no widzi pan, dziwni z nas ludzie - klepnęłam Carlosa  w plecy. - Zwłaszcza co poniektórzy. - brunet tylko wywrócił oczy z delikatnym uśmiechem.
-No dobrze już was nie zatrzymuję. A więc życzę zdrowia - podał rękę najpierw Carlosowi, a potem jeszcze mi. - I do zobaczenia, ale, żeby już nie w szpitalu, ale co najwyżej na ulicy.
-Tak, tak.  Wydaję mi się, ze jeszcze często się tu zobaczymy.. No to jeszcze raz dziękujemy i do widzenia.. - podeszliśmy z Carlosem do drzwi chcąc je już otwierać, a lekarz jeszcze dodał.
-I szczęścia w związku.! - uśmiechnął się, a my spojrzeliśmy na niego z minami 'wtf?'.
-C-co? Ale my nie jesteśmy parą - zerknęliśmy na siebie z Carlosem i stanowczo zaprzeczyłam.
-Naprawdę?? W życiu bym nie powiedział. Bardzo do siebie pasujecie - uśmiechnął się lekarz.
-Ale ona już i tak ma chłopaka.. - rozstawił lekko ręce latynos po czym delikatnie spuścił głowę.
-Ah tak.. - odpowiedział lekarz, jakby rozumiejąc jeszcze coś, co nie zostało wypowiedziane.
*15minut później*

Po tych historycznie długich pożegnaniach w końcu udało nam się dotrzeć do samochodu. W drodze opowiedziałam dla Carlosa o wszystkim, wyjeździe, itp. itd. Jedyny, który to normalnie pojął! *O*  No, więc ruszylismy z parkingu szpitalnego prosto do domu. Z tym, że L.A. jest ogromne i trudno się tam dostać ;ddd
W koncu po światłach, robotach drogowych, 2 wypadkach, 3 korkach i jendnej staruszce na przejściu, która sama nie dała rady przejść, więc Carlos wysiadł i jej pomógł, za co najpierw dostał szpinakiem w łeb (nie mam pojecie czemu, ale wiem, ze kobieta była praktycznie ślepa), a potem dostał czekoladę, trafiliśmy na kontrolkę policyjną!
-Nie no to już chyba jakiś żart! - wybuchłam.
-Spokojnie. Dojedziemy. A prawko przeciez masz, więc da się żyć - wtedy spojrzałam na niego z uśmiechem. - No nie.. serio?? - spojrzał na mnie załamany, a ja z wyszczerzem kiwnęłam głową i podałam mu prawko Wiki. 
-Boooożeee.. - chciał mi oddać dokument, ale gwałtownie ruszyłam przez co wypadł mu z ręki i wleciał gdzieś pod jego siedzenie.
-No brawo miszczu! - jęknęłam zaciągając haumlec. Wsadziłam rękę pod jego fotel i oboje zaczęliśmy się tam grzebać. I nic! 
-No nie ma! - Carlos się w końcu wkurzył i usiadł normalnie wielce obrażony, że nie moze znaleźć czegos co sam zgubił -.- i  przyglądał mi się dalej szukającej. 
-O! Coś mam! - powiedziałam głosniej na co on nachylił się nade mną. Po chwili dorwałam w końcu ten świstek.!
-Jest! - krzyknęłam wręcz i zaczęłam powoli się podnosić, ponieważ wiedziałam, że gdzies nade mną nachyla się ten idiota i nie chciałam się w niego walnąć. Jednak był trochę przede mną i w pewnym etapie podnoszenia się zatrzymałam się w pozycji naprzeciwko jego twarzy patrząc mu prosto w oczy co i on robił. Nagle spojrzałam momentalnie na jego usta, on chyba też, i zaczęliśmy się do siebie zbliżać...

*25minut później*

-Jesteśmy!! - wrzasnęłam wchodząc do domu i trzaskając drzwiami po wejsciu Carlosa.
-Oo wreszcie - weszła cała banda.
-Co tak długo?? - spytał zmartwiony James.
-Ehh nie pytaj -_-  Polski drogie słyną z najgorszych na świecie, ale już chociaż nie ma na nich tyle tych aut nasrane, żeby dwa lata do domu wracać -_-   A wniosek z tego tylko taki, że Carlos ma czekoladę. - wskazałam na bruneta.
-What what WHAT???? - z zaciekawieniem i knującym coś ewidentnie uśmiechem spojrzała na niego Wika.
-Eeee - nie wiedział co odpowiedzieć Carlos, chowając za siebie czekoladkę xd. Zgred! xd
-No dobra.. - podeszłam do schodów, przy czym też bliżej Jamesa, który metr od nich stał. 
-No własnie to jak?? Zwijamy się?? Kaleka już wszystko wie?? - wskazał na Carlosa James.
-Daj spokój, wiesz, że przeze mnie tam wylądował, więc w zasadzie powinienes mu podziękowac ;d - skarciłam grzywacza, który przez chwilę coś analizował po czym spuścił głowę. - A poza tym, tak wie. I nie, narazie nie. Poczekajcie jeszcze trochę, jestem zmęczona.. - jęknęłam spuszczając głowę.
-Czym niby? - mruknęła Wika, ale Zuz ją kopnęła. 
-Jasne, dla cb wszystko - podszedł do mnie James i cmoknął w czółko.
Wika zrobiła znak wymiotów, a ja wystawiłam jej język po czym przytuliłam grzywacza.
(Songggg)
-Dzięki - szepnęłam po czym mocniej się w niego wtuliłam, co odwzajemnił, lekko przymykając oczy. Po chwili spojrzałam jednak na stojącego 2 metry za Jamesem Carlosa. Trzymał ręce w kieszeniach i patrzył na mnie spod spuszczonej głowy. Te spojrzenie.. Wypuściłam powietrze, to było.. takie dziwne. Nie do wytrzymania. Czułam, że po po prostu zaraz mogę się popłakać tam! Pokręciłam głową na nie... spuściłam głowę na pewną chwilę aż nagle oderwałam się od Jamesa - Muszę odpocząć - i pobiegłam na górę.  Wleciałam do swojego pokoju, w którym się od razu zamknęłam i padłam na łóżko. Łzy same pociekły mi po policzkach. 
-Kocham Cię.. - szepnęłam przez łzy. -Tak bardzo Cię kocham..., ale nie mogę Carlos... - patrzyłam w swój biały sufit.  Myślałam o tym jak go poznałam. O wszystkim co nas spotykało. O wszystkich przeżytych razem chwilach; lepszych i gorszych. O jego spojrzeniu, uśmiechu, o tym jaki jest wspaniały. Jak to możliwe, że wcześniej nie zauważyłam jak bardzo sie w nim zakochuje?  A może po prostu nie potrafiłam dopuścić do siebie tej myśli.?? Dziś.. wtedy w tym samochodzie... tak mało brakowało... ta krótka chwila, a tak magiczna <3  Ale się rozczulam, no ale nic nie poradze.. zakochałam się.. i wtedy w aucie... tak na siebie patrzylismy.. on też.. on chyba też coś do mnie czuje..., a jeśli mi się wydaje??
-Mam dość!! - jęknęłam kładąc sobie na głowie poduszkę. Jestem zbyt wrażliwą osobą, żeby tak dusić w sb uczucia i emocje, ale co ja poradzę?? Nic nie mogę w tej sytuacji zrobić.. prawda? Nie chcę, żeby ktokolwiek cierpiał, ale w ten sposób cierpię ja... mam nadzieję, że tylko ja....
Tak odpłynęłam w myślach aż w końcu się ogarnęłam, związałam włosy w kucyk i chwyciłam za gitarę (dokładnie taką mam w realu :D ;)  ) Po chwili z szarpanych strun zaczęła rozbrzmiewać melodia piosenki "Popłyniemy daleko"..
Co się działo do tej pory, ze nic nie zauważyłam? Co teraz mam zrobić?? I co się dalej wydarzy??  Mam wrażenie, że moje życie to jedna wielka telenowela.. Tysiące, tysiące problemów i jedno imię, które nie daje spokoju.. Carlos.  Heh chyba normalnie napiszę o tym wszystkim piosenkę - uśmiechnęłam się do swoich myśli i oparłam głowę o ścianę wsłuchając się w melodię graną przeze mnie i słowa, które bez najmniejszego zawahania wydobywały się ze mnie.. Idealnie. Idaelana piosenka dla mnie. Opisywała tę chwilę idealnie, ale nie znajdowałam w niej odpowiedzi na pytanie: co dalej?? Teraz pauza, przerwijanie i znów, pierwsze spotkanie, wspólne chwile, ratunek od tamtych gwałcicieli, prawie pocałunek w aucie, te spojrzenia przy schodach, i te uczucie, które nie może zostać uwolnione.. I dalej, i w kółko, i w kółko.. unosiło się i leciało dalej wraz z melodią piosenki.. A ja nadal bezradna jak małe dziecko, nie wiedząca co mnie czeka jutro i, w którą stronę mam pójść, aby w końcu było dobrze..