środa, 21 sierpnia 2013

Część 41.




                                               *Logan*

Obudziłem się niesamowicie wcześnie. Jak nigdy.!  To pewnie przez tę operację.. Nie mogłem spać..  No, więc wylazłem z łóżka poczołgałem się do łazienki i nasadziłem szlafrok, po czym wyszedłem z pokoju udając się do kuchni. Nalałem sobie mleka i zacząłem pić kiedy w drzwiach od kuchni natknąłem się na Wikę.
-Wika?? A tu co tu robisz? – uniosłem brew.
-Nie wiem.. Obudziłam się.. I nie mogę spać.. – jęknęła
-Witaj w klubie – pokręciłem głową.
-Co pijesz? – powiedziała po podejściu do lady kuchennej.
-Mleczko :3 – uśmiechnąłem się do kubka.
-Yy.. ja tam wolę herbatę – uśmiechnęła się do siebie nalewając wody do kubka.
-Pijesz zimną?  - znów uniosłem brew.
-Czasami.. Ale teraz ciepłą. Jest w czajniku, widocznie ktoś tu już był w nocy. – wzruszyła ramionami biorąc swoją herbatę.
-Może Wera. Pewnie nie mogła spać. Nic dziwnego, ona chyba się tym najbardziej przejmuje – kiwnąłem głową udając się do salonu.
-Nom to fakt..  Ale wiesz, są dobrymi przyjaciółmi – pokiwała głową blondynka.
-A ja tam myślę, że nie tylko przyjaciółmi – kiwnąłem głową  napiłem się mleka rozkładając się na kanapie.
-Coś sugerujesz? – spojrzała na mnie unosząc brew podczas rozwalania się na fotelu.
-A ty ślepa jesteś?  Z Jamesem już się jej nie układa, a między nią, a Carlosem od dawna coś jest – pokiwałem głową.
-Hm.. Wiesz możliwe, że nie zwróciłam na to uwagi. Patrz ile tutaj zamieszania. – westchnęła.
-Nom. To fakt. Jak chłopacy tylko wyjdą ze szpitala cali i zdrowi, oby tak było, to szykuje się lot na tę wyspę, na której rozbiła się Pat. Myślisz, że przeżyła? – spojrzałem na nią.
-Nie wiem. Ale zawsze była silna, powinna – stwierdziła Wika. – Boże.! – spojrzała w ścianę przerażona.
-Co jest?? – wystraszyła mnie.
-Ja nigdy w życiu nie byłam tak spokojna.!!  Co się ze mną dzieje?!?! – wytrzeszczyła oczy.
-Dorastasz  - zaśmiałem się .
-Nie śmieszne.!! – rzuciła we mnie poduszką. – Ja się muszę wreszcie ogarnąć.!! – wstała i podeszła do mnie. Znaczy tak myślałem. Bo obok mnie na stole stała wódka. -,-
-Zostaw to.! – szturchnąłem ją.
-Nie.!! Muszę żyć.!! – jakby była napalona na tę butelkę -,-  Chwyciłem ją w biodra i tak pociągnąłem, że wylądowała na mnie.
-Aaaa.!! Zbok!! – wydarła się kopiąc mnie po nogach.
-Ogarnij się tam ludzie śpią.! – próbowałem zatkać jej usta, a ona mnie ugryzła. – Ałł!! – pisnąłem. Usiadła, a ja, żeby nie wstała chwyciłem ją za nadgarstki i zaciągnąłem do tyłu mocno trzymając. Natomiast ona usiadła mi centralnie na.. kroczu.. i zaczęła skakać. Auć..
Tak mocno mnie.. uciskała, że aż zacząłem jęczeć i tak własnie po schodach zeszła Zuza.
-Ejj co wy tu odwala.. – spojrzała na nas i prawie jej gały wypadły. Zamilkła i zaczęła się wycofywać.
-Stój!! To nie ten! – krzyknęła Wika.
-Yyy… - mruknęła zmieszana i chwyciła coś ze stolika. Nagle oślepił nas flesz.
-O kurwa, nie żyjesz.!! – wydarła się Wika, a ja chyba niepotrzebnie, puściłem ją, a ona poleciała do kuchni. Nagle wyleciała i zaczęła gonić Zuzę z patelnią po całym Domie. W każdym razie po dole. Całkiem nieźle Zuźce szło, przeskakiwała przez stół, krzesła, fotel, kanapę, fikusa, ale na 5 krześle już się wywaliła. Wika stanęła nad nią i uniosła tę patelnię do góry z miną zabójcy.
-Logan no weź coś zrób.! – jęknęła brunetka.
-Ale co? – rozstawiłem ręce.
-Nwm.. walnij ją, oblej tym co tam masz na stole – machała ręką wskazując na moje mleczko.
-Mlekiem? – uniosłem brew.
-Fuu – skrzywiła się Zuza, a nawet Wika powtórzyła jej minę. Wtedy Zuz zwiała jej pod nogami i wskoczyła na szafę, natomiast ja tylko wywróciłem oczy. Wkurzona Wika zaczęła wyjmować z szafy wieszaki i rzucać w brunetkę.
-Czekajcie.! – spojrzały na mnie na chwilę przerywając wojnę. – Ktoś idzie – stwierdziłem wyciągając palec do góry.
-Pewnie James – wzruszyła ramionami Zuz. – Bo Wera nigdy nie wstałaby tak wcześnie.
A jednak. Po schodach zeszła ziewając Wera. Spojrzała na nas unosząc brew, a my na nią otwierając szeroko oczy.
-A wy co..? – wskazała na dziewczyny.
-A ty? – wskazałem na nią.
-A o czym wogle gadamy? – przechyliła głowę w bok.
-Co ty tak wcześnie się zerwałaś?? – uniosłem brew.
-Ehh nie mogłam spać.. – usiadła na moje nogi.
-Ał! – jęknąłem.
-To zabierz – wzruszyła ramionami, a ja usiadłem spuszczając nogi. – Przez tę dzisiejszą operację Carlosa.. Miałam różne sny.. Już wolałam wstać.. – pokręciła głową.
-O no to witaj w klubie bezsennych. – kiwnąłem głową. – Tylko nwm jak Zuza – wskazałem na brunetkę na szafie.
-A właśnie, a im co? – również wskazała na Wikę, żadną mordu i Zuzę.
-Powiem tak – zaczęła Zuza – Gwałty, mafia i słit focie. – kiwnęła głową Zuza.
-Aaa – pokiwała głową Wera.
-Serio? Skumałaś to? – unosząc brew wskazałem na brunetkę.
-Nooo – odpowiedziała Wera. -A co tam pijesz? - popatrzała na mnie
-Mleczko :3 - odpowiedziałem z wyszczerzem.
-Bleeee - pokręciła głową robiąc minę do wymiotów.
-No czego wy chcecie od mojego mleczka?! - rozstawiłem ręce szeroko.
-Nie lubię - wzruszyła ramionami Wera. – Ok. to pozabijacie się kiedy indziej, a na razie trzeba się szykować i jedziemy do szpitala. – wstała.
-Jest ok. 7.00 rano -,-   - spojrzała na nią załamana Wika.
-No, ale chociaż ubrać się można, bo niektórzy to tu na to nie wpadli – zbadała mnie wzrokiem Wera.
-Ej ona też jest w szlafroku.! – wskazałem na brunetkę.
-Ty też.! – Zuz zwróciła się  do Wery wskazując na nią z kolei.
-Trójkącik? – uniosła brew Wika, a Wera zwiała.

czwartek, 15 sierpnia 2013

15 sierpień - święto Polaków, Chrześcijan i....

..........i CARLITA    Moi Kochani!!!!!! <333








A więc ludziska....












A więc drogi Carlosie :D  

Zdrówka, szczęścia, kasy, szmalu,
imprezek również nie na legalu.
Striptizerek 100 w pokoju,
Zajebistych nowych przebojów,
i koniecznie sezonu piątego.!
oraz szóstego no i siódmego..
Z Kendallem, Loganem i Jamesem też,
imprezy codziennie róbcie w L.A.,
No i najważniejsza sprawa;
Rusherki lovciajcie, a z Polski najbardziej :D

Fajnie by było jakbyś ten zejebisty rap ujrzał :D

Tsa no marzenia ;33333

Piozdrawiam łącznie ze wszystkim Rusher z Polski ;**************************************************

Lovvvvvvvvvvvvvciamy Cię Carlossss ;******* ;333333

All Poland ...:


Polish Rushers Love: Carlos Pena!!! ;*** Happy Birthday Carlos <33 ;******

wtorek, 13 sierpnia 2013

Część 40.



 WooooHooooo!!! 40 część :DDD Ktoś oprócz mnie jest w szoku? Bo ja meeegggaaa xdd U mnie leje i foch >.<  A miałam takie piękne plany! X.X  Pogoda mnie nie cierpi -,- Yghh.   Szymi szymi, albo mi się wydaje, albo wejścia i komki to masakryczna załamka ;cccc bosz ile załąmek dziennie może być?!  no dobra, to licze na Was, a wejścia oraz komki ;**** ;)  I już nie przedłużam. :)
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
 
                                                 *Wera*

-Bo widzisz… - zaczął Logan, ale nagle wpadł James z telefonem Logana.
-Log! Komórka – podał mu telefon. Logan dziwnie na niego spojrzał i przepraszając mnie wyszedł.
-Co wy dziś tacy dziwni? – uwiesiłam się na Jamesie całując go w policzek.
-A wiesz… taki dzień… - unikał mojego spojrzenia.
-Hm.. Skoro tak twierdzisz – wzruszyłam ramionami. – Pamiętaj, że jutro ważny dzień – patrzyłam na niego poważnie.
-Tak wiem – kiwnął głową. Nagle zapanowała chwila ciszy..  Każde odleciało w swoich rozmyślaniach. Kiedy już zauważyłam, że chyba więcej nie ma mi do powiedzenia stwierdziłam, że pójdę.
-Oki, lecę wziąć prysznic  i trochę odpocząć – pocałowałam go w policzek i poszłam na górę zerkając jak się uśmiecha patrząc w moją stronę.
No więc wzięłam ten prysznic, przebrałam się w moją  piżamkę i chwyciłam za moją owieczkę (aww dokładnie tę mam w domu ;33 <33) , siadając na łóżku. Jednak w tej chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę? – zastanawiałam się kto może przychodzić.
-Heej – wszedł uśmiechając się James, też już w piżamie.
-No hej – również się uśmiechnęłam.
-Maaam coś do przegryzienia, colę, bo lepiej się przed jutrem nie spijać – uśmiechnął się delikatnie – iiii filmm.. –zerknął na płytkę – Lol – uśmiechnął się szerzej.
-Ooo to fajnie! – przytuliłam z szerokim uśmiechem mocniej pluszaka. – To dawaj, włączymy – wzięłam od bruneta płytkę i podeszłam do biurka, aby włączyć laptop. Cieszyłam się, że James przyszedł i, że spędzimy trochę czasu razem. Te ostatnie wydarzenia… A w dodatku ja i on zaczęliśmy się od siebie bardzo oddalać.. Już nie wiedziałam co robić.. Więc ta wspólna nocka, tylko taka na luzie, nie w tym sensie, to był bardzo dobry pomysł i liczyłam, że wszystko wróci do normy.

                                   
                                               *Wika*

Siedziałam na łóżku i bazgrałam coś w zeszycie aż nagle usłyszałam pukanie. Do pokoju weszła Zuza.
-Zuz? – spojrzałam na nią zdziwiona.
-Hej, mogę? – wskazała na pokój.
-No jasne.! – weszła i usiadła obok mnie.
-Co jest? – odłożyłam zeszyt i przyjrzałam się jej uważnie.
-Tak się zastanawiam… Jak myślisz… Czy to możliwe…, żeby dziewczyna zakochała się w chłopaku swojej przyjaciółki? – spojrzała na mnie pytająco, lekko zmieszana i jakby wystraszona?
-No tak.. Ludzie czasem dobierają się, ale uczucie wygasa i poznają innych, którzy okazują się być własnie tymi… Ale cze cze! Zuzia czy wydarzyło się coś o czym nie wiem? – uniosłam brew.
-Ja… no widzisz…. – była bardzo zakłopotana.
-No mów. Śmiało – objęłam ją z uśmiechem. Chciałam dodać jej jakoś pewności.
-W zasadzie… W zasadzie tak… - zaczęła. – Wiesz… - wzięła głęboki wdech. – Prawie pocałowałam się z Jamesem. – powiedziała to jednym oddechem, a mnie zamurowało.
-Co??! – patrzyłam na nią z niedowierzaniem.
-Naprawdę… - kiwnęła głową i zaraz później spuściła ze smutkiem.
-Ale.. Zuzia… Czy ty…. Czy ty go .. kochasz?? – spojrzałam na nią zszokowana.
-Ja… nie wiem… Jest w nim coś takiego… Coś co mnie przyciąga. On jest.. jakiś inny.. Kiedy go widzę..spotykam.. serce zaczyna mi jakoś mocniej walić.. robi mi się jakoś tak.. ciepło..miło…, a uśmiech automatycznie pojawia mi się na ustach… i to już jakiś czas.. myślałam, że mi przejdzie…, ale jest jeszcze gorzej.. – mówiła patrząc w ziemię.
-Zuz – położyłam jej dłoń na kolanie. – Ty się zakochałaś – uśmiechnęłam się do niej, a ona na mnie spojrzała.
-Chyba… może… nie wiem.. – westchnęła. – Ale… Wera.. – spojrzała na mnie nieco rozpaczliwie.
-Musisz jej powiedzieć – pokręciłam głową.
-No ty chyba żartujesz?! A z resztą niby jak miałabym jej to powiedzieć?  Mam rozbić ich związek? Z resztą nie chcę, żeby cierpiała.. oboje cierpieli.. – spuściła głowę.
-Ale w ten sposób to ty będziesz cierpiała. A poza tym.. ty sama zaczęłaś się do niego zbliżać czy.. – zaczęłam.
-Chyba.. on.. chyba też.. – nie podnosząc wzroku odparła zagubiona.
-Musisz coś zrobić. Takie czekanie jest najgorsze. Żadna z was nie powinna cierpieć, ale wydaje mi się, że w tej sytuacji to będzie trudne. Chyba, że oni sami ze sobą zerwą, ale przecież to mało możliwe, kochają się, nie?  Zastanów się nad tym wszystkim. Jestem pewna, że zrobisz to co słuszne– kiwnęłam głową.
-Dziękuję. – przytuliła mnie. – Jesteś świetna, dzięki za pomoc – uśmiechnęła się.
-Nie ma sprawy – machnęłam ręką z uśmiechem. Żadna pomoc – I pamiętaj. Twoja tajemnica, i zwierzenia są u mnie bezpieczne.
-Dzięki – uśmiechnęła się wychodząc.
Mam nadzieję, że poradzi sobie z tą sytuacją. Będę trzymała za nich kciuki. ..

piątek, 9 sierpnia 2013

Część 39.

Yo yo ludzie.! :D  Wiem, że długo nie dodawałam, Am so Sorry ;(  , ale podjęłam nową działalność, którą dopiero rozkręcam i totalnie brakuje mi czasu.! ;o  A w dodatku jakieś wyjazdy czy cos a tearz szykuje sie do wesela, które mam za jakies 3-4 h, więeeeec widzicie, jestem niesamowicie zabiegana.!  Postaram się poprawić jakoś tę sytuację tylko jeszcze nwm jak. I nwm czy będzie coś an 6 tysi wejść. Ale musze Wam powiedzieć, że...
 ZA TE 6.000 WEJŚĆ!!!!!! <333 ;******
Jesteście niesamowici!!!!!! ;****** <33
A więc bez przedłużania, kolejna nudna notka ;(. Zapraszam na część 39 ;D  :
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- 


                                                *Wera*

Szłam korytarzem szpitalnym. Zmierzałam do Sali Carlosa, ponieważ nie zastałam lekarza w jego gabinecie. Nagle usłyszałam krzyki.
-Nieee!! Nieeee!! Błagam!!! Nieee!! Ja chcę żyć!!!! – to był głos Carlosa. Zerwałam się i popędziłam do jego Sali, a stając w drzwiach ujrzałam taką scenkę:
Lekarz stoi przy łóżku Carlita ze strzykawką o długości jakichś 3 cm z czego igła to 1 cm, a Carlos chowa się pod łóżkiem drąc się niemiłosiernie.
-Ludzie! Ludziee!!! Zbieście to ode mnie!! – wskazywał na strzykawkę i bardziej chował się pod tym łóżkiem. Ja tylko strzeliłam facepalm’a.
-Carlos! Boże ogarnij się! – spojrzałam na niego.
-Wera! Co?  Eee ja ten.. – wyszedł spod łóżka. – Ja się nie bałem. To.. ja.. pokazywałem jakby się zachował James – kiwnął głową. Nagle spojrzał na lekarza z zastrzykiem, pisnął jak dziewczyna i schował się za mną.
-Ty mój bohaterze – wywróciłam oczy i przeciągnęłam go tak, ze stał przede mną.
-Ale to jest straszne.!! – zrobił minkę smutnego psiaczka.
-Boże nie załamuj mnie Carlos – pokręciłam głową. – Przepraszam, panie doktorze, to z nim już lepiej, że tak biega? – wskazałam na Latynosa, który się zgarbił  i rozglądał raz w lewo raz w prawo jak nienormalny.
-No własnie nie, ale nie mogłem go opanować. – wskazał lekko podenerwowany lekarz na Carlita.
-Aha, rozumiem. Dobrze to ja panu pomogę – kiwnęłam głową i wzięliśmy się za tą sierotę.

                                                *Logan*

Stałem i patrzyłem na nich osłupiały, a oni na mnie. Nikt się nie ruszał i panowała przerażająca cisza 0.o  Nagle poderwał się James.
-My?! Myyyy gadamy! – zaczął podenerwowany. – To chodź, idziemy na obiad.! – zestresowany chwycił Zuzę za rękę i wybiegł z pomieszczenia.
Nie. Nie. Nie no nie wierzę.!  Co to niby kurde miało być?! No dobra luz.. Logan.. nie wyciągaj pochopnych wniosków… Ehh.. Mam nadzieję, że to nie było to co myślę..

                                                *Wera*

Weszłam wykończona do domu lekko trzaskając drzwiami. To było tragiczne. Razem z lekarzem, najpierw musieliśmy złapać Carlosa, potem przywiązać go pasem do łóżka, ja potem musiałam jeszcze na nim usiąść, żeby się za bardzo nie ruszał, a lekarz mógł dać mu ten zastrzyk. Ale kiedy wreszcie cudem się udało ten debil zasnął. Nwm czy on tak generalnie nie myśli czy teraz keidy jest poturbowany. Samo chodzenie jest dla niego niebezpieczne, a co dopiero takie akcje!?  Ygh.! Tak czy inaczej potem poszłam do Kendalla, ale lekarze mnie do niego nie wpuścili, a badania jeszcze nie zostały skończone. Więc nie mialam już co tam robić, więc wróciłam do willi. Weszłam do kuchni i zobaczyłam siedzących przy stole Zuzę, Jamesa i Logana. Panowałam niesamowita cisza. Wszyscy byli albo poważni, jacyś  zagubieni i zmieszani. Nikt się nie odezwał kiedy weszłam. Nie kumałam o co chodzi.
-Cześć kochani – odezwałam się wreszcie z promiennym uśmiechem na co każdy z osobna uśmiechnął się do mnie i wrócił do jedzenia obiadu. – A co wy tacy? – usiadłam na krzesło i odstawiłam torebkę. Cisza. – No ej.?! – spojrzałam po wszystkich. Nagle odezwał się James.:
-I jak tam u Carlosa?
-Ehh nawet nie pytaj. Ten idiota prawie się poryczał na widok zastrzyku – pokręciłam głową na co wszyscy się uśmiechnęli. – Za to do Kendalla mnie nie wpuścili – wzruszyłam ramionami. – A wogle to gdzie Wika? – rozejrzałam się.
-Śpi – mruknął Logan.
Spojrzałam na nich wszystkich przymrużając oczy. Nie miałam pojęcia co się z nimi wszystkimi dziś dzieje?!
-Zuza, chodź na chwilkę – wstałam, a Zuz spojrzała na mnie przestraszona. – No chodź, toż cię nie zgwałcę – wywróciłam oczami.
-A kto cie tam wie – uśmiechnął się Logan do siebie, a ja go kopnęłam w kostkę. Zuz jednak wstała i udałyśmy się do salonu.
-No to gadaj. Co się dzieje?! – rozstawiłam ręce.
-A-alle.. co się ma dziać? – patrzyła na mnie ciągle przestraszona brunetka na co uniosłam brew.
-Nie pieprz.! – przymrużyłam oczy. – No gadaj. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami, no musisz mi powiedzieć – założyłam ręka na rękę. – Czy wy coś przede mną ukrywacie? – przyszło mi na myśl i unosłam brew, a Zuz się aż zlękła.
-Ja.. no… i.. ten… no… i wiesz… - jąknęła. – Odbiorę.! – krzyknęła i poleciała do swojego pokoju.
Nieogarnięta stałam jak wryta i tyko patrzyłam przed siebie nic nie kumając. Nagle podszedł do mnie Logan.
-Ee Log? A ty co tu robisz?  - spojrzałam na niego unosząc brew.
-Ponoć mieszkam – wzruszył ramionami. – Słuchaj… Wera… ja chyba muszę ci coś powiedzieć.. – spojrzał mi w oczy.
------------------------------------------------------------------------------------------

Nie pogardzę komeczkami ;****** ^___^  Kocham Was do nn ;******