poniedziałek, 23 grudnia 2013

Jednorazówka - ŚWIĘTA!! *_* - cz.1

HEjo hejoooo!! Od 42 minut jest WIGILIAAAA!!! <333 *____*  Łapcie 1 czesc jednorazówki (słaba, tak mi sie wydaje, ale nw xd Wy ocencie ;) _)  , a ja lece pakować prezentyy!! :OO :)  Życzę Wam wspanił, spokojnych, ciepłych świąt spędzonych z rodziną i przyajciółmi oraz ze swoją miłością <3 jesli ktoś ma :). Bogatego Mikusiaaaa i szalonego, pijanego sylwka oraz Happy New Year! Szczęśliwego 2014r!! <33 Wspaniałych Wszystkich Świąt!! Pozdrawiam i zróbcie mi ten prezent z komeczkami :) Liczę na Was :*** Papa!!! :*  Bawcie się dobrze! :) <3 Wspaniałych świąt! <3
---------------------------------------------------------------------------------------------------------

                                           *Wera*


Te święta miałam zamiar nieodwołalnie spędzić u siebie. Dziewczyny z resztą też chciały juz wrócić do Polski, do rodziny. A co dopiero ja? Nie widziałam swojego młodszego braciszka ani razu na żywo! Ma już kilka miesięcy. Rodzice są za to bardzo źli. Nawet za nimi się już stęskniłam. Byłam w końcowej fazie pakowania walizek. Nagle do mojego pokoju wejrzała Zuz.
-Jesteś już gotowa?
-Prawie. Jeszcze chwila.
-Ok czekamy na dole.
-Ok. 
I zostałam sama chowając ostanie rzeczy. Zeszyty z rysunkami, gitara, słuchawki i takie drobiazgi. W końcu mi się udało. Zestawiłam walizkę na ziemię i podeszłam z nią do łóżka. Rozejrzałam się po swoim kochanym pokoju i siedłam se na łóżko. Nagle usłyszałam głos.
-Będziesz tęsknić, co nie? - wiedziałam, że to Carlos.
-No jasne, głupie pytanie. - uśmiechnęłam się w jego stronę.
-Szkoda, że jednak nie zostajesz z nami. Akurat tego roku wszyscy moglibyśmy. - usiadł obok mnie.
-Wiem, wiem. Ale zobacz ile mnie juz nie było z rodziną. Człowieku nawet nie poznałam swojego braciszka! - rozstawiłam ręce i spuciłam głowę.
-Kumam.. Spokojnie - podniósł moją głowę za podbródek. - Teraz nabędziesz się z nimi za wszystkie czasy - uśmiechnął się.
-Żebym tylko potrafiła potem tu wrócić - spojrzałam jeszcze raz na pokój.
-No wiesz? Do mnie miałabyś nie wrócić? :D
-Yyy.. serio chcesz odpowiedzi.?
-Spadaj! - wystawił mi język po trzepnięciu jakąś szmatką w tyłek.
-Goń się! - walnęłam go w głowę i chwytajac walizkę i gitarę zwiałam, jednocześnie wygrywając xd.
Po godzinie byliśmy już na lotnisku czule się żegnając. Nie wiedziałysmy jeszcze kiedy wrócimy, a w każdym razie ja. Bo dziewczyny chciałyby sylwestra spędzić w LA.  Po ckliwych żegnaniach siedziałyśmy już w samolocie. Kilka godzin i bum! Polska wita. A tu... nie ma śniegu! -.- 
-Sympatycznie. - mruknęłam wychodząc z samolotu.
-Jak to u nas - wyszczerzyła się Pati. 
-Ale i tak się stęskniłam - uśmiechnęłam się i po kilku metrach wlazłam w dziurę w asfalcie co zaskutkowało śliczną glebą. - No tak. Polskie drogi witają. Za nimi nie tęskniłam. - mówiłam uderzając palcami o asfalt.
-Wstawaj sieroto, bo cię jeszcze samolot przeleci! - dziewczyny pomogły mi wstać, oczywiście nie obeszło się bez pięciogodzinnego śmiechu. Skojarzeniaaaa. -.-
Dotarłyśmy po kilku kolejnych godzinach do naszego miasta. Pożegnałam się z dziewczynami i ruszyłam pod swój dom. Trochę wystarszona i niepewna nacisnęłam dzwonek. Otworzył mi tata. Przez chwilę staliśmy tak w bezruchu aż w końcu rzuciłam się mu na szyję. 
-Cześć tato!
-Kopelat! Witaj w domu - uśmiechnął się.
Wniósł mi rzeczy i przeszliśmy do korytarza. W drzwiach od salonu stanęła moja mama i aż oczy stanęły jej w łzach. A w ramionach trzymała mojego małego braciszka, Pawełka. Rzuciłam się na nią szczęśliwa i wzruszona, tak jak ona. Po chwili oderwałam się i spojrzałam na swojego śpiącego brata.
-Właśnie niosłam go do łóżeczka. Chcesz go potrzymać? - uśmiechnęła się ciepło mama.
-Jasne! - ucieszyłam się i wzięłam na ręce te cudne dziecko *_*. Był naprawdę śliczny i słodki. Po prostu kochany! Przyglądałam się jego buźce z uśmiechem podczas kiedy tata podszedł do mamy.
-Dobrze, daj mi go, zanim się obudzi. - poprosiła mama i zaniosła go do łóżeczka, natomiast ja sama chwyciłam walizki i ruszyłam na podbój swojego pokoju. Otworzyłam drzwi, obejrzałam swoje kochane 4 ściany i padłam na łóżko szczęśliwa.
-Róbcie co chcecie, ale ja już nie wstaję! Nigdy! - przytuliłam szczęśliwa poduszkę.
Następnego dnia moi rodzice wyszli na spacer z Pawełkiem, a ja wolałam zostać i ogarnąć się trochę. Zeszła do kuchni po jabłko, a potem zaczęłam spacerować po domu. Weszłam do salonu i spojrzałam an choinkę wzdychając.
-Kiedyś to zawsze ja ją ubierałam - uśmiechnęłam się. Nie wiem co mnie skłoniło, ale poszłam nawet do piwnicy. Odwiedziłam tam taki pokoik mojego taty, miał tam fotel, biurko, radio, jakieś przybory papiernize, ale również narzędzia i takie rzeczy tego typu. Trudno ogarnąć jak nazwać te miejsce. Mnniejsza z większym. Usiadłam na krześle i zaczęłam grzebać w jego rzeczach. Nagle znalazłam małą szkrzyneczkę, której nigdy nie widziałam, mimo, że szperałam tu mnóstwo razy. Stała na półeczce pod biurkiem. Była w niej kłódka, ale otwarta. Co znaczy, że niedawno była używana i jeszcze nie zdążył jej schować. W środku była masa listów. Otworzyłam ostatni.:
"Drogi synu! Wciąż czekam na Twoją odpowiedź. Tylko 3 razy odpowiedziałeś mi przez te wszystkie lata! W ostatnim liście wspominałeś mi, że mam wnuka! Chciałbym go poznać! Jak również moją utęsknioną wnuczkę. Wiem, ze wciąż masz mi za złe swe młodzieńcze lata, ale proszę, nie odsuwaj mnie od nich. Wiesz, że bardzo cię kocham synu, nie żyjmy w kłótni. 18 urodziny twojej córki. Niech w końcu pozna swego dziadka. Bardzo cię o to proszę. Jak zwykle czekam. - Tata."
Co to niby ma być?! Rodzice zawsze mówili mi, że nie mam dziadków. A tu proszę! Przeglądałam wcześniejsze listy. Sprzed kilku lat. Sprzed 18! Po moim urodzeniu.  A nawet 25! Tyle wzmianek o mnie i mamie. Jeśli to prawda.. oznacza to, że tata cały czas nas okłamywał! Ale dlaczego? Co dziadek mu zrobił?  Chciałam go poznać! Koniecznie! Spojrzałam na adres i mnie zamurowało.. "Biegun Północny". Że wtf? A może to był kiepski żart mojego taty. Ale to nie było jego pismo. W kilku listach był podany jakiś numer telefonu. Nie mogłam nie spróbować.
-Halo?
-Halo? Biegun północny.
-Dzień dobry?
-Dobry. Skąd ma Pani ten numer?
-Yyyy..? Z listu..
-Nazwisko.
-Sining.?
-Ooooo! To wszystko zmienia! Strasznie miło mi Panią słyszeć! Już przełączam!
Kilka piknięć i usłyszałam starszy głos.
-Haloo...? - głos był bardzo niepewny i zdziwiony.
-Halo? Mówi Weronika Sining. Chciałabym się dodzwonić.. Ten numer powinien doprowadzić mnie do mojego dziadka..
-Weronika? Naprawdę? Oh nie wierzę! Tata dał ci mój numer?
-Niee. Znalazłam listy..
-Ah tak.. - głos posmutniał. - No nic. Mówisz, że poszukujesz dziadka, tak?
-Tak. Bardzo chciałabym go poznać. 
-Ależ tak się cieszę! O 22.00 pod Twoim oknem czekać będzie na ciebie transport. Tylko nic nie mów tacie! Na pewno cię nie puści.
-Ale.. skąd mam wiedzieć, że mogę panu zaufać? Rozmawiamy 3 minuty.
-Myślę, że gdy zobaczysz transport nie będziesz się bać. Chyba, że masz lęk wysokości. No nic, czekam niecierpliwie, do zobaczenia skarbie!
-Do widzenia?
Zmieszana odłożyłam telefon. To jakiś kiepski żart. Ja się już czegoś nawdychałam. I pewnie gadałam z jakimś starym zbokiem! Eh! Zrezygnowana schowałam skrzynkę i poszłam na górę z przekonaniem o swojej ogromnej pomyłce.
Yhy, yhy, życie jednak bez przerwy nas zaskakuje. Od kąd Pawełek był w domu rodzice wcześniej zaczęli chodzić spać. Przed 22 już ostatni raz się ze mną pożegnali. Ja już w piżamce, ale nie miałam zamiaru spać. Rysowałam sobie z zeszycie kiedy nagle pod balkonem usłyszałam dzwonki. Wyszłam na balkon i prawie zemdlałam. Ogromne czerwone, świątecznie przystrojone sanie, a przed nimi 12 reniferów! A powoził nimi mały ludek, w zielonych ciuszkach i szpiczastych uszach.
-Weronika Sining? - spojrzał na mnie.
-Tak? - uniosłam brew ledwie żywa z wrażenia.
-Bardzo miło mi cię poznać! Wreszcie! Twój dziadek już na ciebie czeka! NArzuć coś na siebie i lecimy!
-Że chwila co? A kim niby jesteś??
-Pomocnikiem Twojego dziadka.
-Że co? Mój dziadek jest aktorem świątecznym, czy co? - uniosłam brew.
-Aktorem? Heh, dziecko. Leć ze mną i sama się przekonaj - mrugnął.
-Nie ma opcji. Nie znam cię i się ciebie boję - założyłam ręka na rękę.
-Ty? Która się niczego nie boi? No dobrze, a powiedz mi; wierzysz w Mikołaja?
-Yyyy... - nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-No nie wierzę.. ehh.. , a w magię świąt?? Że to nie jest zwyczajny okres, w nim coś dzieje się innego, nadzwyczajnego?
-No w to tak - kiwnęłam głową.
-Jeśli tak jest to wsiądziesz tu teraz ze mną i polecisz. - uśmiechnął sie. Specjalnie nie myślałam. Coś mnie popchnęło po kurtkę i torebkę. Zgasiłam światło, włożyłam poduszki pod kołdrę i w piżamie wyskoczyłam z balkonu do sań. - Z Twoim pochodzeniem dziwne by było, gdybyś nie przyszła - uśmiechnął się i machnął lejcami po czym, jak w jakiejś bajce, sanie uniosły się i polecieliśmy. Że coooo?? Dobra, wdech wydech, wdech, wydech. CO?! Trzymałam sie mocno najpierw tego gościa, a potem barjerki od sań. Po chwili dotarło do mnie, że pewnie chłopacy dosypali mi czegoś w LA i jeszcze tam jestem tylko śnie. Więc skoro to sen, to zluzowałam trochę i zaczęłam podziwiać piękne widoki. Kurde mogłoby mi się tak zawsze śnić :3.

sobota, 14 grudnia 2013

Część 52.


Witajcie kochani!  Poprzednia część widocznie była słabsza niż nawet sama to widziałam, dlatego darowałam zasadę co najmniej 2 komków, w tamtym przypadku, ale tu już nie odpuszczę! Co najmniej 2 komki, jak nie 3 do następnej części!  
Już niedługo święta łiiiii!!! :DD XD <3  Tylko tydzień nauki *_*, 10 dni do WIGILII *___* i 14 dni, czyli równo 2 tyg. do moich urodzinek *__________*  <333. Nmg się doczekać! ^^ Szykujecie się już do świąt? :P  U mnie miasto sie juz dekoruje. Piękne jest! *_*  Trolololololo KOMECZKI kochani moi, KOMECZKI plose! :'( :****

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

                                                                   *Pati*

Zgodnie z życzeniem Wery nic nikomu nie powiedziałam o tajemniczym telefonie, jednak do tego tematu już nie wróciłyśmy. Raz próbowałam, ale na kilometry czuć jej emocje kiedy o tym wspomniałam, więc już zamilkłam. Nastał nowy dzień. Najpierw z łóżka dźwigiem mnie trzeba było ściągać, ale kiedy przypomniałam sb gdzie jestem zdążyłam pierwsza wskoczyć do łazienki. Szybko się przyszykowałam i wskoczyłam w moje bikini :D. Kiedy ja brałam się do pakowania torby do łazienki poszła mrucząc pod nosem zła Wera, że o krok ją uprzedziłam. Ja się wyszczerzyłam i pakowałam po koleii, aparat, krem opalający, koc, okulary przeciwsłoneczne itp. itd. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę! - krzyknęłam.
-Hej, no już? Gotowe? - uchylił drzwi Carlos i przeleciał wzrokiem mnie i cały pokój, bez skojarzeń.  - Fajny strój, nowy?
-No, ale wiem, że tak cię to interesuje - wywróciłam oczami.
-Jesteś wredny - źle, jesteś miły - źle, baby! - rozstawił ręce latynos i w tym samym czasie z łazienki wyszła w również nowym, bikini Wera, a Carlos spojrzał na nią i się zawiesił.
-O cześć Carlos. - spojrzała na niego, zmierzyła go wzrokiem unosząc brew i dodała. - Aha. - po czym podeszła do mnie za razem stając do niego tyłem.
-Taaa... baby :3 - uśmiechnął się, a ona odwróciła.
-No co? - rozstawiła ręce, a ja tylko wywróciłam oczy z uśmiechem.
-Wyjdź stąd zboku, jeszcze się tyłków w życiu naoglądasz - rzuciłam w niego ręcznikiem, a Wera się przeraziła. Carlos się wycofał, a ona powtórzyła pytanie, na które znów nie dostała odpowiedzi. 
-Ej mój ręcznik! - podbiegła do drzwi i zabrała własność. - Dzięki! - trzepnęła mnie nim po czym sama zaczęła go trzepać.
-Taka wdzięczność za ocalenie przed napaleńcem. Tylko nie dziękuj! - jęknęłam wywracając oczy i jednocześnie chwytając torbę. - Chodź już.
-Ty dziś jakaś mocno niewyżyta jesteś - pokręciła głową.
-No taa. Ja - kiwnęłam głową i chyba setny raz dziś  , a był ranek! , no mniej więcej.. 11 godzina.. :D.. , wywróciłam oczy. Narzuciłyśmy coś na siebie i poszłyśmy do reszty, która już na nas czekała. Wika i Zuz również narzuciły juz na siebie bikini no, a chłopacy.. oni nie mieli na sb nic ciekawego xd.  Ruszyliśmy na plażę.
-Luuudzie, musimy leźć w południe?! Za gorąco jestt... - jęczała Wika.
-Nie marudź. Chociaż się opalisz - mruknęłam.
-Ja nie potrzebuję dobrze mi jak jest! - założyła ręka na rękę.
-No dobra, więc Latynosi są nasi, papa! - pomachałam jej i całą grupą poszliśmy dalej kiedy ona została w miejscu i analizowała informacje. - 3...2...1....
-Ej no czekajcie! - przybiegła do nas. - Tak to nie ma! 
-Masz wyczucie! - przybiła mi piątkę Wera.
-Powiedz mi coś czego nie wiem. - uśmiechnęłam się.
Po jakimś czasie dotarliśmy na plażę. Rostawiliśmy się czyt. połączyliśmy wszystkie koce w jeden wielki i rozsiedliśmy się, a raczej same dziewczyny, bo chłopacy od razu polecieli do wody. 
-Jak dzieci - pokręciłam głową smarując się kremem.
-Dorosła się znalazła - rzuciła we mnie piaskiem Wera i wystawiła język. 
-Ej zbudujmy zamek z piasku! - zaczęła skakać i piszczeć Wika. - Pliss, pliss, plisssss!!
-Po 1 nie zachowuj się jak dziecko, po 2 najpierw sie poopalamy, jak normalni, rozważni ludzie. - założyłam okulary i rozłożyłam się na kocu na brzuchu. Wtedy Wika wzięła garść piasku i rzuciła mi we włosy 'fochnięta' po czym się wyszczerzyła i pokazała język wystawiając rękę, jak dziecko.
-No ej! Macie coś do mnie z tym piaskiem, czy co!? - wstałam i zła otrzepałam się.
-Witaj wśród rozsądnych, dorosłych ludzi - uśmiechnęła się Wera głupio, wywracając oczy i włożyła okulary kłądąc się na kocu.
-Tak mam i to dużo, bo nie chcesz budować ze mną piasku! - usiadła sie po turecku na ziemi Wika i wskazała na mnie palcem, jak dziecko.
-To zachowaj to dla siebie, bo ja już się piachu nażarłam na tej wyspie, jak na was sieroty czekałam. - otzrepywałam resztki piasku. 
-Tylko nie dziękuj za ratunek - mruknęła Wera, a ja wystawiłam jej język chociaż nawet nie patrzyła.
-Żarłaś piach?! - i w ten sposób Wika miała zryty gar do końca dnia. Nie dziękujcie! Nie zwracając uwagi rozłożyłam sie na kocu próbując opalić. Dana osóbka, zwana Wiką, chyba ze 100 razy zadała te pytanie, ale jakbym się odezwała to chyba by jej na pogotowiu nie odratowali, więc siedziałam cicho próbując się opanować. Nastały sekundy pięknej, błogiej ciszy i odpoczynku. Pełen relaks :33. Taa. Było i się skończyło. Nagle poczułam jak ktoś ciągnie mnie za nogi. Chłopacy namyślili się wrzucić nas do wody. -.-  Serio!?  NAwet się nie obejrzałam, jak znalazłam się na ramieniu Kendalla, który niósł mnie w kierunku oceanu. Ahh pięknego oceanu *_*.
-Kendall idioto puszczaj mnie! Ledwo co posmarowałąm się kremem, chcę się poopalać! - waliłam mu w plecy jak Fiona dla Shreka w 1 części xd. Nie poskutkowało jak tam, tak i tu -.-. Już po chwili zostałam wrzucona do wody. Wynurzyłam sie i trzymana za biodra przez blondasa szarpałam się i rzucałam.
-Puszczaj kretynie!! Cały krem mi schrzanisz, nie cierpię cię!! Zostaw noo!!! - wody było nam do pasa, ale moje walenie w wodę chyba z 5 metrów nad nami wywoływało 'pluski' (?) xd. (nie wiem jak to określić ;p)  Nagle przybliżył mnie do siebie i złożył namiętny pocałunek na moich ustach. I automatycznie się uspokoiłam. Rozluźniłam się i delikatnie położyłam ręce na jego biodrach. Oderwaliśmy się od siebie.
-No.. tak też może być.. - uśmiechnęłam się. - Taki sposób uciszania z twojej strony bardzo mi pasuje - położyłam dłoń na jego policzku i złączyliśmy usta w gorącym pocałunku. Już po chwili znaleźliśmy się nie przerywając magicznej chwili pod wodą, co dodało jeszcze więcej magii tej chwili.  Jednak po chwili ktoś nam przeszkodził. Wyciągnęła mnie z wody na siłe za włosy.
-Żyjecie tam?? - spojrzała na mnie Wera.
-Tak, ale ty zaraz nie będziesz! - popchnęłam ją i pięknie się wyglebała :D.  - To za przeszkodzenie nam! - podeszłam do Kendalla, który mnie objął.
-Ej no bez przesady - podniósł Werę Carlos, który już wcześniej tu za nią zmierzał.
-Wojna!! - krzyknęła Wera, ludzie się na nas gapili, dzieci, nawet pies sikający do wody zaprzestał swoich działań, aby spojrzeć na tego psychola. Rzuciła się na mnie i razem zaczęłyśmy się taczać pod wodą. Oderwali nas od siebie Kendall i Carlos.
-Uroczy dzień na plaży - westchnął Kendall.
-To jej wina! - próbowałam się wyszarpnąć.
-A gówno, bo twoja menelu! - Wera jednak jest silniejsza, wyrwała się Carlosowi, Kendall z przestrachu lekko mnie puścił i również się wyrwałam. Walnęłyśmy w siebie skacząc i znów się podtopiłyśmy. Wynurzyłyśmy się obejmując i śmiejąc z samych siebie. Jeszcze czasem jedna próbowała podtopić drugą :P. Do naszej roześmianej grupki nagle dołączył Logan, Wika i James; który jedyny wyglądał poważnie.
-Ej nie widzieliście gdzieś Zuz? - zapytał.
-Jak to nie ma jej tu?  - zdziwiła się Wera.
-Nie.
-Ani na kocu? - spojrzałam w tamtą stronę.
-No właśnie też nie.
-Może poszła po lody albo sobie kogoś wypatrzyła, nie przeżywaj - wzruszył ramionami Logan. 
Nagle zobaczyliśmy biegnącą ku nam brunetkę. Trzymała w dłoni jakąś kartkę. Już po minucie wbiegła do nas do wody, bo byliśmy chyba w zbyt wielkim szoku, żeby sie ruszyć.
-Koniec naszych wakacji, wracamy do Polski! - wysapała pokazując na kartkę.