ZA TE 6.000 WEJŚĆ!!!!!! <333 ;******
Jesteście niesamowici!!!!!! ;****** <33
A więc bez przedłużania, kolejna nudna notka ;(. Zapraszam na część 39 ;D :
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Wera*
Szłam korytarzem szpitalnym. Zmierzałam do Sali Carlosa,
ponieważ nie zastałam lekarza w jego gabinecie. Nagle usłyszałam krzyki.
-Nieee!! Nieeee!! Błagam!!! Nieee!! Ja chcę żyć!!!! – to
był głos Carlosa. Zerwałam się i popędziłam do jego Sali, a stając w drzwiach
ujrzałam taką scenkę:
Lekarz stoi przy łóżku Carlita ze strzykawką o długości
jakichś 3 cm z czego igła to 1 cm, a Carlos chowa się pod łóżkiem drąc się
niemiłosiernie.
-Ludzie! Ludziee!!! Zbieście to ode mnie!! – wskazywał na
strzykawkę i bardziej chował się pod tym łóżkiem. Ja tylko strzeliłam
facepalm’a.
-Carlos! Boże ogarnij się! – spojrzałam na niego.
-Wera! Co? Eee ja
ten.. – wyszedł spod łóżka. – Ja się nie bałem. To.. ja.. pokazywałem jakby się
zachował James – kiwnął głową. Nagle spojrzał na lekarza z zastrzykiem, pisnął
jak dziewczyna i schował się za mną.
-Ty mój bohaterze – wywróciłam oczy i przeciągnęłam go
tak, ze stał przede mną.
-Ale to jest straszne.!! – zrobił minkę smutnego
psiaczka.
-Boże nie załamuj mnie Carlos – pokręciłam głową. –
Przepraszam, panie doktorze, to z nim już lepiej, że tak biega? – wskazałam na
Latynosa, który się zgarbił i rozglądał
raz w lewo raz w prawo jak nienormalny.
-No własnie nie, ale nie mogłem go opanować. – wskazał
lekko podenerwowany lekarz na Carlita.
-Aha, rozumiem. Dobrze to ja panu pomogę – kiwnęłam głową
i wzięliśmy się za tą sierotę.
*Logan*
Stałem i patrzyłem na nich osłupiały, a oni na mnie. Nikt
się nie ruszał i panowała przerażająca cisza 0.o Nagle poderwał się James.
-My?! Myyyy gadamy! – zaczął podenerwowany. – To chodź,
idziemy na obiad.! – zestresowany chwycił Zuzę za rękę i wybiegł z
pomieszczenia.
Nie. Nie. Nie no nie wierzę.! Co to niby kurde miało być?! No dobra luz..
Logan.. nie wyciągaj pochopnych wniosków… Ehh.. Mam nadzieję, że to nie było to
co myślę..
*Wera*
Weszłam wykończona do domu lekko trzaskając drzwiami. To
było tragiczne. Razem z lekarzem, najpierw musieliśmy złapać Carlosa, potem
przywiązać go pasem do łóżka, ja potem musiałam jeszcze na nim usiąść, żeby się
za bardzo nie ruszał, a lekarz mógł dać mu ten zastrzyk. Ale kiedy wreszcie
cudem się udało ten debil zasnął. Nwm czy on tak generalnie nie myśli czy teraz
keidy jest poturbowany. Samo chodzenie jest dla niego niebezpieczne, a co
dopiero takie akcje!? Ygh.! Tak czy
inaczej potem poszłam do Kendalla, ale lekarze mnie do niego nie wpuścili, a
badania jeszcze nie zostały skończone. Więc nie mialam już co tam robić, więc
wróciłam do willi. Weszłam do kuchni i zobaczyłam siedzących przy stole Zuzę,
Jamesa i Logana. Panowałam niesamowita cisza. Wszyscy byli albo poważni, jacyś zagubieni i zmieszani. Nikt się nie odezwał
kiedy weszłam. Nie kumałam o co chodzi.
-Cześć kochani – odezwałam się wreszcie z promiennym
uśmiechem na co każdy z osobna uśmiechnął się do mnie i wrócił do jedzenia
obiadu. – A co wy tacy? – usiadłam na krzesło i odstawiłam torebkę. Cisza. – No
ej.?! – spojrzałam po wszystkich. Nagle odezwał się James.:
-I jak tam u Carlosa?
-Ehh nawet nie pytaj. Ten idiota prawie się poryczał na
widok zastrzyku – pokręciłam głową na co wszyscy się uśmiechnęli. – Za to do
Kendalla mnie nie wpuścili – wzruszyłam ramionami. – A wogle to gdzie Wika? –
rozejrzałam się.
-Śpi – mruknął Logan.
Spojrzałam na nich wszystkich przymrużając oczy. Nie miałam
pojęcia co się z nimi wszystkimi dziś dzieje?!
-Zuza, chodź na chwilkę – wstałam, a Zuz spojrzała na
mnie przestraszona. – No chodź, toż cię nie zgwałcę – wywróciłam oczami.
-A kto cie tam wie – uśmiechnął się Logan do siebie, a ja
go kopnęłam w kostkę. Zuz jednak wstała i udałyśmy się do salonu.
-No to gadaj. Co się dzieje?! – rozstawiłam ręce.
-A-alle.. co się ma dziać? – patrzyła na mnie ciągle
przestraszona brunetka na co uniosłam brew.
-Nie pieprz.! – przymrużyłam oczy. – No gadaj. Jesteśmy najlepszymi
przyjaciółkami, no musisz mi powiedzieć – założyłam ręka na rękę. – Czy wy coś
przede mną ukrywacie? – przyszło mi na myśl i unosłam brew, a Zuz się aż
zlękła.
-Ja.. no… i.. ten… no… i wiesz… - jąknęła. – Odbiorę.! –
krzyknęła i poleciała do swojego pokoju.
Nieogarnięta stałam jak wryta i tyko patrzyłam przed
siebie nic nie kumając. Nagle podszedł do mnie Logan.
-Ee Log? A ty co tu robisz? - spojrzałam na niego unosząc brew.
-Ponoć mieszkam – wzruszył ramionami. – Słuchaj… Wera… ja
chyba muszę ci coś powiedzieć.. – spojrzał mi w oczy.
------------------------------------------------------------------------------------------
Nie pogardzę komeczkami ;****** ^___^ Kocham Was do nn ;******
Biedny Carlos stsykawki sie boi ,oby wyzdrowial <3 Logan jesteś bardzo uczciwy więc powiedz werze to co widziałeś :) może będzie zła na zuze i jamesa ale wtedy zrozumie że loffcia carlosa,zdrowia kendziu i odnajdźcie wreszcie pacie :* cudowny rozdział czekam nn <3
OdpowiedzUsuń