niedziela, 23 grudnia 2012
Część 3
Wreszcie po 10 godzinach lotu dotarłam do L.A. (bo w Denfer lotnisko było w remoncie). Słońce raziło, a gorąco tam było straaasznie. Jednak śniegu troche też było. Ale to gdzieniegdzie:) Postanowiłam pochodzić po mieście zanim udam się do ciotki.
Szłam długą ulicą zwaną "Ulicą gwiazd" ^^. (troszke inna niż aleja gwiazd w hollywood ;) ) Zauważyłam park, a że po godzinie wędrówki byłam trochę zmęczona postanowiłam sobie na chwile usiąść.
Właśnie szłam do ławeczki, kiedy wbiegł na mnie jakiś człowiek. Miał czapkę z daszkiem, czarne okulary i strój sportowy. Biegał sobie po parku i na nieszczęście na mnie wleciał. Oczywiście wywalił mnie, poturlałam się i zasunęłam głową i jakiś ostry metalowy pręt.
-Aaaaaaa!! - wydarłam się. I to był błąd!
"Tajemniczy facet" słysząc to i widząc krew wezwał karetkę. Tak, tak. Fajnie było. Oczywiście upierdliwy pojechał ze mną do szpitala. W karetce zasnęłam.
Obudziłam się następnego dnia. Zobaczyłam jakąś postać siedzącą obok mnie. To był ten facet! Wkurzyłam się trochę. Przetarłam oczy i nagle zaczął wydawać mi się dziwnie znajomy. Tylko nie byłam pewna skąd bo na nosie ciągle miał te badziewne okulary i czapkę na głowie.
-Hej! Obudziłaś się?!! - uśmiechnął sie.
-No jak widać! - odpowiedziałam.
-Nic ci nie jest? - zapytał idiotycznie.
-Wiesz.. może nie zauważyłeś...LEŻE W SZPITALU! - rozłożyłam ręce.
-Wiem.. Bardzo cię przepraszam.. -spuścił głowę i wtedy.. wtedy spadły mu okulary. I wiecie kto to był?! James Maslow!!! Myślałam, że zemdleję.
-AAAaaa!! - wydarłam się i wskazałam na niego.
-Co, co się stało?! - wystraszył się podnosząc okulary.
-Jesteśśś..-śśś..!!
-Ciiii - zakrył mi ręką usta. - Tak. To ja James Maslow z Big Time Rush, ale cicho!
-Yhy. - mruknęłam,, a on zabrał rękę. - Nie moge uwierzyć , że prawdziwa gwiazda siedzi obok mnie!
-Można się przyzwyczaić - uśmiechnął się.
-Tak, ale dla mnie to raczej taka jednorazowa przygoda.. - westchnęłam.
- Kto wiee.. - mrugnął, ale właśnie wszedł lekarz, więc James założył okulary.
-I co? - zapytałam.
-Wszystko już dobrze. Może iść Pani do domu. - odpowiedział lekarz. - Tylko musi Pani przez conajmniej 2 dni nosić nieduży bandaż, ale spokojnie.. mamy taki specjalny, który wygląda jak zwykła opaska.
-Ufffffff! Jak dobrze. - oparłam się.
Po 30min. wyszłam z Jamsem ^^ przez szpital.
-Ok musze jechać do mojej ciotki do Denfer. - powiedziałam i się zachwiałam.
-O nieee. Nie puszcze cię w takim stanie! Pojedziesz do mnie. - wziął mnie pod ramię.
-Al-ale.. - jąknęłam.
-Cicho cicho. Idziemy, ja się wszytskim zajmę. - uśmiechnął się i ruszyliśmy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
hehehehe jaaaki kochany opiekuńczy *__*
OdpowiedzUsuńNo ale wiesz jak ty biegasz młody co? No dobra jesteś starszy ale wcale nie tak bardzo tylko 7 lat? no chyba tyle...xDD
albo 8 ? a kto by to kuźwa liczył no xDD
hahaah...ty jesteś James Maslow !! Aaaa!!! Booże ciekawe jaka byłaby moja reakcja...strach pomyśleć... choć w sumie...mnie się nie da tak po prostu ogarnąć , pewnie byłabym zła że przez niego wylądowałam w szpitalu i to byłby taki foch forever na hmmm 15 min góra xDD haha xDD ;*