sobota, 23 marca 2013

Część 26



Witajcie!!
Wiecie co?! Wiecie co???!!! WIECIE CO???????!!!!!!!!!!!!
Napisałam połowę tego rozdziału i mi się  wykasowało!!! Aaaaaa!!! X.X Myślałam, że umrę X.X aaaaaaaleeee potem kupiłam se 2 litrówke coli i jest happy! *.* *__* ^^ 
O matko już ponad połowa 50!! ^^ ;*** <333
LOOOVVVVVV ZAAAAA WEJŚCIAAAAA!!!! <3333 ;****
PLIIIIIIIIIIIIISSS OOOOO KOMKIIIIIIIII !!!! ;**** <333
No to AMEN i do rozdzialiku ;**
--------------------------------------------------------------------------------------


                                          *Wera*

Właśnie kończyłam się szykować. Umówiłam się z Jamesem na piknik. Miałam na sobie luźny zestaw i rozpuszczone włosy. Sam James poszedł do sklepu po jeszcze kilka rzeczy do naszego koszyka piknikowego. Nagle dostałam od niego sms-a:
„Sorki skarbie chyba nie będę mógł pojawić się na pikniku” – napisał.
„CO?! Czemu znowu???” – odpisałam.
„Wiesz.. Poznałem właśnie 2, widocznie wielkie fanki naszego zespołu i jedyną kryjówką, którą teraz widzę jest śmietnik.. to wiesz…” – odpisał.
„Ooooouuu… współczuje. Powodzenia skarbie! Kc ;** „ – odpisałam.
No świetnie! I całe plany rozchrzanione! A zapowiadało się tak fajnie! W sumie mogłabym… powinnam .. mu pomóc, ale nie wnikajmyyy… Oj no przyda mu się trochę pobiegać! xd Ehh no i co mam zrobić? Sama iść?!  Porażka -,-  - myślałam. Po chwili zrezygnowana padłam na łóżko i oczywiście z moim szczęściem jebłam głową w ścianę -,-
-AAAłłł!! – poszorowałam się w bolące miejsce i usiadłam się na łóżku. Nagle w drzwiach stanął Carlos.
-Co jest??? – zapytał. Kiedy nie było chłopaków po ludzku gadaliśmy w moim ^^ języku.
-Ściana zaatakowała mnie perfidnie! -,-  - mruknęłam.
-No i to chyba mocno, bo w sąsiednim pokoju brzmiało jakbyś czołgiem wjechała! xd – oparł się.
-Hihi! A to całkiem dobry pomysł! ^^ - zaczęłam pocierać ręce z wyszczerzem.
-Wooooooo spokojnie dzikusie! Xd – Carlos się się zbliżył. – A wogle to powiedz o co be, bo masz taką minęęę… - usiadł obok mnie.
-Ehh… Miałam z Jamesem iść na piknik, ale… no cóż… Spotkał 2 nadpobudliwe Rusherki z Polski. – powiedziałam.
-Oooo.. biedny. – powiedział. – To co? Plany zmarnowane. – oparł się o ścianę.
-A jak myślisz. – również się oparłam i wywróciłam oczy.
-Myślę, że jeszcze nie wszystko zmarnowane! Pójdźmy razem. – uniosłam brew. – Tak po kumplowsku. – uśmiechnął się i wywrócił oczy.
-Powaga? To super! – przytuliłam go. – Dzięki.
-To chodźmy! – i poszliśmy.
Byliśmy już na łące obok mojego domu. Nagle sobie coś uświadomiłam.
-Wiesz co – zatrzymałam się.
-No? – również się zatrzymał i spojrzał na mnie.
-Nie mamy koszyka -,- James go miał -,-  - powiedziałam.
-No brawo geniuszko! – powiedział Carlos i wywrócił oczy.
-Spadaj! – szturchnęłam go. – Sam nie jesteś lepszy.
-Ale aż tak głupi jak ty nie jestem. – odszturchnął mnie.
-Mnie szturchasz?! Ooooo nie, RATUJ SIĘ KTO MOŻE!! – zaczęłam ganiać go po całej łące.
I tak po 30 minutach ganiania znaleźliśmy się obok niewielkiego jeziorka.
-Nieeee… - spojrzał na mnie latynos.
-Ooooo tak! – podbiegłam do niego i wskoczyłam mu na plecy.  Biegał tak przez jakiś czas aż nagle wlecieliśmy razem do wody.
-No! Może teraz trochę ochłoniesz. – chlapnął mnie w twarz wodą jak już się ogarnął.
-Ja? To przez cb tu wlecieliśmy! – ochlapnęłam mu.
-Było mi nie wskakiwać na plecy! – chlapnął na mnie podwójnie mocno.
I w ten sposób przez 1,5 godziny oblewaliśmy się w tym jeziorku. Było zwaliście! ^^ I przemokłam do suchej nitki, ale warto! ^^ Jednak w końcu stamtąd wyleźliśmy.
-Kocham pływać!!! <333 ;*** - położyłam się na łące.
-Taaa… pod koneic marca… kiedy dopiero niedawno stopniał śnieg – usiadł obok mnie Carlos.
-Oj tamm, nie wnikaj! ^^ - powiedziałam.  – Kurde, głodna jestem!
-Rozwalasz system – spojrzał na mnie.
-Dzięki ^^ - wyszczerzyłam się i też na niego na chwilkę spojrzałam. – Ale nie pacz się tak na mnie, bo nwm czy myślisz, czy haha ci się podobam, czy rozbierasz mnie wzrokiem. O.o  Zobacz jakie ładne chmurki. – wskazałam ręką na niebo.
-No fakt ładna dziś pogoda.. – mruknął.
-Kurde chodźmy coś zjeść, bo GŁODNA JESTEEEEEM!! – jęknęłam.
-A jak nie pójdziemy to co? – spojrzał na mnie cwanie latynos.
-To cię pożrę!! xd – usiadłam na nim w rozkroku.
-Nie bądź agresywna! Bo cię wyślę do zoo. – powiedział z uśmiechem.
-Haha! Boję się! Ale  w sumie fajnie by było połazić po tych drzewach, po których te małpy skaczą! ^^ - wyszczerzyłam się.
-Właśnie jedną widzę. I też skacze. Na mnie. – powiedział ciągle z uśmiechem latynos.
-Wooooooooo. Bez takich popędów. Zwolnij kolo! – pogroziłam mu palcem.
-To ze mnie zejdź szajbusie! – zrzucil mnie na ziemię.
-AAłłł! – podniosłam się.
-Było ze mną nie zadzierać. – wstałem z uśmiechem.
-Jesteś niedobry! – usiadłam się jak dziecko i wskazałam na niego palcem xd.
-No już, już. Chodź tu. Postawię nam lody. – uśmiechnął się i podał mi rękę. Z uśmiechem wstałam i poszliśmy.
Po jakimś czasie dotarliśmy do centrum. Sprzedawali tam moje ulubione lody ^^ Taaaa wyobraźcie sobie jak ludzie patrzyli na 2 dzikusów xd całych przemoczonych i bez kurtek, a ja jeszcze w krótkich spodenkach xD  Więc przemaszerowaliśmy tak całe centrum, tylko Carlos włożył kaptur i okulary, przepisy BHP sławnych ludzi xD, do budki. A, że Carlito ^^ stawiał to wzięliśmy po 5 gałek ^^.  Potem trochę ganialiśmy się po centrum. Jeszcze potem zobaczyłam śliczną bluzkę i błagam Carlosa, żeby mi ją kupił.  Ostatecznie wskoczyłam mu na plecy tak na 20 minut i uległ. Ale się jarałam ^^  Następnie wrzucił mnie do fontanny. Wściekła kupiłam w sklepie pistolecik na wodę i atakowałam Carlosa bez litości.  Ale ostatecznie i tak byłam bardziej mokra -,-  Dlatego wynagrodził mi to niosąc mnie na rękach do domu ^^  Ale w połowie drogi mnie na chwilę postawił.
-Matko! Zmęczyłem się! – schylił się zasapany.
-Chodź na siłownię. – klepnęłam go w plecy.
-Jedz sałatę. – a on mnie w tyłek.
-Spadaj! – powiedzieliśmy równo i się zaśmialiśmy.
Nagle usłyszałam szmer w krzakach. Potem szczekanie. I nagle wyskoczył pies.
-AAAAAAAAAAAAA!!! – wystraszyłam się niesamowicie i pobiegłam do domu. Tylko jeszcze się obróciłam i zobaczyłam Carlosa śmiejącego się z założonymi rękoma. Aż nagle pies zmienił cel i Carlos zaczął zwiewać za mną. Hah to był świetny dzień! Carlito to extra przyjaciel.. Czy tylko z przyjacielem można się tak świetnie bawić?......
------------------------------------------------------------------------------------



WooooHoooo!!!! Udało się!!!!! Skończyłam!!!!!! AAAAAAAaaaaa!!! Jaram się tym jak zapałka ogniem *.* xddd   Jesteście wspaniali!! I love you!! Plisacia o komcie!! Bayyyyyoooo!!! ;*** <333



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz