A i WIELKIE DZIĘKI ZA JUŻ 1800 WEJŚĆ!!! KOCHAM WAS!!
A i BARDZO PROSZĘ O KOMKI!! Wtedy wiem, że ktoś to czyta, kogoś to interesuje i robie to dla kogoś.. Bardzo proszę!
Ok a tera bez przedłużania rozdzialik, w którym troszkę namieszam ^^:
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Wera*
Była
niedziela. Właśnie wróciłam z kościoła. Poszłam do kuchni i wzięłam banana. W
radiu akurat leciało „Windows Down” xD. Wlazłam na stół i zaczęłam się do tego
banana drzeć.
-WoooooHoooo!!!
– zakręciłam się i zleciałam ze stołu. –Ałłłł!
Chłopaków
nie było, bo gdzieś wybyli, huj wie gdzie. Byłam samaaaa! L(
Złapałam się za łeb i wstałam. Poczłapałam na górę i do swojego pokoju.
Weszłam na skypa, gdzie były Wika i Pati. Weszłam w konf z nimi:
W:
No siemaaa! ;*
P:
Eloo!
Wi:
Hejj!
W:
Co rb??
Wi:
Właśnie wybieram się do Gaby. – Wika ostatnio ciągle z nią łaziła. Wszystkie
byłyśmy już wkurzone.
W:
Ahaa….. A ty Pat?
P:
A ja się nudze! I chyba zara spadam, bo mam gości.
W:
No kurde! Nie zostawiajcie mnie! :’’(
Wi:
Sorki Wera, ale ja już lece bayo!
W:Yhhh!!
x.x
P:
No nie fochaj się!
W:
No tak, ale co mam sama robić?!
P:
Masz 4 chłopaków do towarzystwa -,-
W:
Taaaa.. Wybyli gdzieś i kurde samą mnie zostawili! X.X
P:
Biedna.
Nagle
zadzwoniła moja koma. To była mama.
-Halo.
Weronika?
-Nie.
Hitler. – wywróciłam oczami.
-Nie
żartuj sobie. Słuchaj wracamy za 2 – 3 dni. Więc cokolwiek w domu zrobiłaś
zajmij się tym do naszego powrotu, bo jesteśmy wykończeni i nie mamy już na cb
sił.. – jęknęła.
-Nooo
okk. Nic jeszcze nie zdążyłam zrobić, ale spk. Czekam. PA.
-Pa,
całujemy!
P:
Co jest?
W:
Moi rodzice wracają już niedługo.
P:
Oo! To Oks. Korzystaj z wolności, a ja spadam. Bayyo! ;*
W:
Nieeeeee! Yghhh! No pa! -,-
Wyłączyłam
skypa, ale weszłam na fb. Nudziło mi się i zaczęłam łazić po pokoju.
*10minut
później*
Leżałam
na łóżku gapiąc się w sufit aż nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Zleciałam na
dół i nacisnęłam klamkę. A w drzwiach zobaczyłam.. Zuz!!!
-Czeeeeeść!
– rzuciłam jej się na szyje.
-Siemkaa!
– odwzajemniła uścisk.
-Wieszcie!
I jak zdrówko! Już zdrowa??? – odkleiłam się od niej.
-TAK!
Już tak. – uśmiechnęła się. – A mogę wejść? – wskazała na korytarz.
-Oooo,
tak, tak! – odsunęłam się i wpuściłam ją zamykając za nią drzwi.
Odwiesiła
kurtkę na wieszak i poszłyśmy do kuchni.
-Trzymaj!
– rzuciłam jej puszkę coli i sama sobie wzięłam jedną xD.
-Widzę,
że ty się nie zmieniłaś. – uśmiechnęła się.
-A
jak! – powiedziała i równo otworzyłyśmy puszki, stuknęłyśmy się i piłyśmy.
-A
gdzie chłopaki? Nie mów, że już wyjechali i nic mi nie powiedziałaś?! –
dopytywała się Zuza.
-Nie,
ale chodźmy do mojego pokoju. Tyłek mnie już boli od siedzenia na tym krześle.
– mruknęłam i wstałam szorując zadek. Poszłyśmy na górę.
-Na
pewno nie pojechali? – uniosła brew Zuza.
-Ej
o co ci? Ciągle o tym nawijasz. – spojrzałam na nią uważniej.
-Poważnie
nie ogarniasz? – spojrzała na mnie pytająco.
-No
nie. – rozłożyłam ręce.
-Już
niedługo wyjeżdżają. – powiedziała co mnie zamurowało.
-Cooo??
– uniosłam brew.
-No
patrz. – podeszłyśmy do kalendarza. – Dziś jest 11 marca, a samolot mają tylko 11,
15 i 20. – wskazała na daty.
-No
co ty?! Kompletnie zapomniałam! – złapałam się za głowę. – Trzeba ich złapać!
-No
to dawaj! – zaczęłyśmy wydzwaniać po kolei do każdego, ale nikt nie odbierał.
Razem z Zuzą , bez zbędnego namysły chwyciłyśmy za bluzy i wyleciałyśmy z domu.
-Park!
– wskazałam na park i tam pobiegłyśmy. Rozdzieliłyśmy się.
Po
pewnym czasie byłam już zrezygnowana. Nigdzie ich nie było. Nagle zobaczyłam
jakiegoś gościa w kapturze i okularach przeciwsłonecznych. Było pochmurno.
Zaczęłam biec szybciej i naskoczyłam na tego ludzia przeracając go. Upadliśmy w
krzaki.
-E
co się dzieje?! – odezwał się, ale momentalnie zmienił głos.
-Carlos!
– uderzyłam go w głowę.
-Ałłłł!
– podniósł się i zdjął okulary.
-Nigdy
więcej tak nie rób! – mocno się w niego wtuliłam.
-Ale
o co ci chodzi? – spytał skołowany.
-Myślałam..
no bo Zuz przyszła.. i mówiła, że te samoloty.. że tylko 3, a jeden dziś.. i się
bałam.. – zaczęłam się jąkać.
-..Że
cię zostawimy..? – pogłaskał mnie po głowie.
-Tak..
– mocniej się wtuliłam.
-Nie
martw się.. nie zostawię cię.. – odkleił mnie od siebie i spojrzał mi w oczy
trzymając za ramiona. Wtedy uświadomiłam sobie jak wiele dla mnie znaczy.
Znaczy zawsze wiedziałam, że to coś większego, wyjątkowego, ale teraz poczułam
jak bardzo. Ale jak ja miałam się z nimi
rozstać kiedy wyjadą do L.A.?!
-Ale
wy już wkrótce wracacie do Los Angeles.. – znów się w niego wtuliłam.
-Tak,
ale za kilka miesięcy są wakacje. Znów się spotkamy. – odwzajemnił uścisk.
-Nie
wiesz tego. – spojrzałam mu w oczy nie oderwując się od niego. – Może być trasa
koncertowa albo jakiś film.. może się już nie spotkamy.. – miałam łzy w oczach.
-Jesteś
sławna w USA! Pamięć o Tobie nigdy nie zniknie! Nawet gdybyśmy chcieli, a nie chcemy.
– mówił uspokajająco.
-Oh
Carlom.. pomyśl.. – westchnęłam, ale nie mogłam skończyć. – Carlos jesteś dla
mnie bardzo ważny! Nie chcę cię stracić! – spłynęła mi łza po policzku, którą
on szybko wytarł:
-Nie
stracisz! Jesteśmy przyjaciółmi za zawsze! – oboje spuściliśmy wzrok w dół. A
dopiero potem przytuliliśmy się. „Przyjaciółmi”. To tak.. to zakuło w serce. No
dobra rozczulam się niemiłosiernie, ale tak jest.. No, ale kurde co mi.
Przecież chodzę z Jamesem.. Nwm co się ze mną działo.. Nagle zaczął padać
deszcz.
-Choć!
Bo zmokniesz. – Latynos okrył mnie swoją bluzą.
-Dzięki.
– uśmiechnęłam się.
Staliśmy
tak na deszczu wpatrzeni sobie w oczy.
Wyglądał niesamowicie *_*
Trzymałam
swoje ręce na jego barkach, a jego ręce trzymające nade mną jego bluzę powoli
opadły lądując na moich ramionach. Jego oczy wtedy iskrzyły. To była magiczna chwila! Zaczęliśmy się do
siebie zbliżać. Z sekundy an sekundę czułam coraz większe dreszcze. I wreszcie
się pocałowaliśmy! *O* Pocałunek w deszczu! *.* Nigdy tego nie zapomnę!
Oderwaliśmy
się od siebie i spojrzeliśmy w sobie głęboko w oczy. Nigdy czegoś takiego nie
czułam. Nagle przyciągną mnie do siebie
i przytulił. Nie opierałam się. Również odwzajemniłam uścisk, ale czułam, że
długo to nie potrwa. Nagle zmieszałam
się. Uświadomiłam sobie co zrobiłam. Oderwałam się od niego i usłyszałam głos
Zuzy. Szukała mnie.
-Ja…
ja… - wskazałam na nią i cała zmieszana odbiegłam zostawiając Carlosa.
-Co
jest? – Zuza spojrzała na mnie, a ja tylko pokręciłam głową nieprzestając biec
i ruszyłam przed siebie. Pobiegłam na jedną z łąk obok domu. Lubiłam tam
chodzić. Stanęłam i patrzyłam przed siebie. Co ja zrobiłam?! Pocałowałam
najlepszego kumpla mojego chłopaka! Jestem kretynką. Ale no … To było
silniejsze ode mnie. Zawsze coś do niego czułam, a potem myślałam, że to
uczucie jak do brata, a w tym momencie życie wywróciło mi się do góry nogami.
Poczułam, że zdradziłam Jamesa. Nie potrafiłam tego znieść! Z jednej strony nie chciałam mu tego mówić, a
z drugiej nie umiałam go okłamywać. Byłam rozdarta. A do tego doszedł właśnie
sam Carlos. Ten pocałunek nie był zwykły.. Nie potrafiłam pozbierać myśli…, a
co dopiero zdecydować, co mam teraz zrobić…
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i namieszałam. Nie zabijajcie! ^^ Czekajcie teraz na jednorazóweczkę ;p Kocham Was i bardzo proszę o komcie ;** Bayyyyyy ;***
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i namieszałam. Nie zabijajcie! ^^ Czekajcie teraz na jednorazóweczkę ;p Kocham Was i bardzo proszę o komcie ;** Bayyyyyy ;***
Kurwa...pidole jakie problemy masz....
OdpowiedzUsuńRozdział był superaśny!!!!!
Nareszcie cmoknęła się z Carlosem, Aha! Aha!
Oj, nie przeżywaj tak....JESTEŚ ROZDARTAA!!!
Dobry danio ^^
No co? Śniadanie jem ^^
Zuziek wrócił!!!!
Który nie umiał zrobić zadania 5, które było pojebane... -.- I jeszcze kazała wytłumaczyć!!
Jak mogłaś pomysleć, że wyjadą dziś!!!
Carlos jaki ninja ^^
Ja: Hitler njet, njet. Wählen Sie nicht einen Präsidenten!!!
Hitler: Po jakiego mówisz po niemiecku?
J: A tak sobie ^^
H: To zostanę prezydentem? O_o
J: Njet!!
H: Hure!!!
J: Po jakiego przeklinasz po niemiecku?
H: Hurwa!!!xD
NIEEEEE!!!! Nie wyjeżdzajcie!!! Buuuuuu......
Dawaj tą jednorazówkę, bą cił zarąz przywalę i wybiore hitlera na presidenta!!!
To Turek Camember prawdziwy delikatny..JUŻ OGAR!!
Buziaczki <3
super rozdział!!!! Nareszcie powróciłam!!
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny!!
buziaczki Bayyy :** <3