środa, 12 marca 2014

Część 53.

Kochani.... NIEZIEMSKIE WYBACZCIE! Za nieobecność, i to jaką... o lol!  Ale ukochani biedni moi, jeśli jeszcze tu jesteście (błaagaaamm! :"(  xd) , wyjąsnienia i przeprosiny w next notce, bo mam tyle nauki, a jeszcze jutro ruski, angol, chemia, spr z gegry yyyggghhhh -.-.-.-.-.-.-.-.-.
Łapcie taki gówniaczy rzdz. byle szybciej dalej przejsc sprzedddd, jakichs 2 msc??  Taa no wiem, mogłam uraczyć Was tym gównem, WYBACZCIE MOI DORDZYYYY!!!! <3 ;*** *O* T.T :'''(
--------------------------------------------------------------------------------------------

                                           *Wera*

Byłyśmy już spakowane i właśnie wybierałyśmy się z pokoi hotelowych. To było takie nagłe, a ja byłam przerażona! Ani trochę nie byłam przygotowana do tych egzaminów. Kurde to już jakaś schiza: Grand Canaria, przyjaciele, wszystko w końcu zaczyna sie układać i  nagle BUM! Dzień dobry, wracamy do szkoły! Totalnie odpłynęłam, zapomniałam już o jej istnieniu. Ale nawet nie tym się przejmowałam, nawet nie tymi pedałami, do których przyszło nam wracać aż tak bardzo, ale te testy! Jaka bym nie była  w budzie zawsze miałam dobre oceny, wiedziałam, że jak je zwale to koniec. I nie tylko wakacje, do końca życia nie będę mogła wrócić do LA! 
-Ej, żyjesz? - gibnęła mną Pati.
-Tak się mówi - obudziłam się i wzruszyłam ramionami.
-To dobrze, bo musimy spadać - powiedziała podchodząc do drzwi.
-Dobrze? Kobieto wolałabym już skoczyć z balkonu! - przeżywałam.
-Ojj daj spokój. Masz problemy. Poradzisz sobie z tymi testami, zawsze dawałaś radę, nawet jak się nie uczyłaś. - Ta! No może w podstawówce! -.-   -  A jak skoczysz z balkonu to co? Już nie będziesz mogła cmokać się z Jamesem - pomerdała brwiami, a ja zesztywniałam po czym spuściłam wzrok.
-Ta, no to już chodźmy - chwyciłam walizkę i wyszłam szybko nawet na nią nie patrząc i zostawiając ją zdziwioną. Po 15 minutach byliśmy wymeldowani. - Ej nie no błagam...! - jęczałam kiedy wszyscy staliśmy pod budynkiem. - Ja nie chcę wracać!
-Daj spokój już.! - wywróciła oczy Pati. - A Wy chłopaki mogliście jeszcze zostać - spojrzała na chłopaków na czele oczywiście z Kendam <rzygam tęczą słodkie oczka "nie opuszczaj mnie">.
-Niee i tak musimy wracać. Gustavo jest wściekły, przepadło nam chyba z 10 koncertów, wywiadów, a co dopiero spotkań z fanami! Wydzwaniał miliardy razy, a tabloidy piszą i piszą! Czymaj! - podał jej przypadkową gazetę z nimi na okładce i wielkim czerw. znakiem zapytania. - "Big Time Rush - zaginęli?" - i kawałek artykułu. - "Zespuł Big Time Rush nie zjawił się na powrotnym koncercie, gdy wrócili z Polski co było nieoficjalne, że w ogóle sie tam wybierają, oraz na 3 kolejnych wcześniej zaplanowanych występach, wywiadzie u "Emmy na śniadanie" oraz przegapili spotkanie z fankami. Niektórzy są wściekli, ale chyba zdecydowana część jest przerażona, co się stało z chłopakami i czy nic im nie jest.?  I każdy zadaje sobie pytanie: gdzie jest Big Time Rush? Natomiast my mamy już rozwiązanie zagadki! Nasi fotografowie widzieli zespół na Wyspach KAnaryjskich; na Gran Canarii, na plaży. Stwierdzamy, że BTR urządziło sobie po prostu tajne wakacje, ale dlaczego tak nagle i w tajemnicy, zwłaszcza, że mieli napięty grafik, który cały runął w gruzach! Zapytany o komentarz, czy wiedział o nagłej "ucieczce" chłopaków, producent Gustavo odmawia komentarza. Zatem wszystkie Rusher mogą juz spać spokojnie, Big Time Rush wciąż z Wami jest!  Chwilowo tajemnicą zostaje tylko: czemu zniknęli zrywając wszystko co mieli ustalone i w tajemnicy?"   - Woooow.
-Nooo. Totalnie - otworzyłam szerzej oczy. - Wyszła mała afera.
-Mała? - zwrócił się do mnie Kend. - A zwróciłaś uwagę na słowa "..chwilo tajemnicą jest tylko...." .  Nie dadzą za wygraną. Jak nigdy będą nas teraz dręczyć - skrzywił sie i on i reszta chłopaków.
-O matko to okropne, że macie tyle problemów, a my musimy Was zostawić :( - podeszła do Kendalla Pati i go przytuliła.
-Nie no bez przesady, nie mamy 5 lat, jedźcie i kończcie te szkoły, a my sobie poradzimy, tylko delikatnie mówiąc musimy już wracać w trybie NOW! - odwzajemnił uścisk i cmoknął w główkę.
-Ok to już jedźmy  na lotnisko, a rzeczy nam odeślecie - kiwnęłam na nich głową wskazując ręką, co potwierdzili.
Dalej wszystko działo się szybko:  jazda na lotnisko, czułe pożegnania,  łzy w oczkach mizianie się szczęśliwej pary, zaloty Wiki i Loga - wieczne dzieci, dalekie spojrzenia chcących, ale bojących się podejść do siebie Zuzy i Jamesa i ja podpierająca ściany -.- . Ale wybawił mnie Carlos. Tak czy inaczej wszyscy sie rozlecieli w swoje strony świata. 
Dalej: powrót do domu, jęczenie rodziców, groźby, że nie wrócę już do LA, płacz mamy, moje troche wzruszenie, bo po tym ochrzanie troche nastrój zmyka no i poznanie mojego cudnego braciszka *__*.  Wspaniały jest; taki śliczny i kochany. W tym momencie żałowałam, że go zostawiłam. "Biedaku tyle czasu byłeś bez tej swojej wrednej siostry" - mówiłam do niego głaszcząc go. Generalnie wszystko miało w sobie sporo emocji, w końcu to powrót do domu. Stęskniłam się. Były te emocje, oprócz tych gorszych, złości na mnie - naturallmą, również szczęście, wyczekane spotkanie - powrót, rodzina w końcu razem.  No i w końcu wylądowałam w swoim ukochanym pokoju, którym zachwycałam się 5-8 lat. Byłam tym wszystkim ogromnie zmęczona, marzyłam tylko o gorącym prysznicu i zapadnięciu w sen zimowy ;3.  A tyle nauki mnie jeszcze czekało... :((( ;//.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz