*Logan*
Obudziłem się niesamowicie wcześnie. Jak nigdy.! To pewnie przez tę operację.. Nie mogłem
spać.. No, więc wylazłem z łóżka
poczołgałem się do łazienki i nasadziłem szlafrok, po czym wyszedłem z pokoju
udając się do kuchni. Nalałem sobie mleka i zacząłem pić kiedy w drzwiach od
kuchni natknąłem się na Wikę.
-Wika?? A tu co tu robisz? – uniosłem brew.
-Nie wiem.. Obudziłam się.. I nie mogę spać.. – jęknęła
-Witaj w klubie – pokręciłem głową.
-Co pijesz? – powiedziała po podejściu do lady kuchennej.
-Mleczko :3 – uśmiechnąłem się do kubka.
-Yy.. ja tam wolę herbatę – uśmiechnęła się do siebie
nalewając wody do kubka.
-Pijesz zimną? -
znów uniosłem brew.
-Czasami.. Ale teraz ciepłą. Jest w czajniku, widocznie
ktoś tu już był w nocy. – wzruszyła ramionami biorąc swoją herbatę.
-Może Wera. Pewnie nie mogła spać. Nic dziwnego, ona
chyba się tym najbardziej przejmuje – kiwnąłem głową udając się do salonu.
-Nom to fakt.. Ale
wiesz, są dobrymi przyjaciółmi – pokiwała głową blondynka.
-A ja tam myślę, że nie tylko przyjaciółmi – kiwnąłem
głową napiłem się mleka rozkładając się
na kanapie.
-Coś sugerujesz? – spojrzała na mnie unosząc brew podczas
rozwalania się na fotelu.
-A ty ślepa jesteś?
Z Jamesem już się jej nie układa, a między nią, a Carlosem od dawna coś
jest – pokiwałem głową.
-Hm.. Wiesz możliwe, że nie zwróciłam na to uwagi. Patrz
ile tutaj zamieszania. – westchnęła.
-Nom. To fakt. Jak chłopacy tylko wyjdą ze szpitala cali
i zdrowi, oby tak było, to szykuje się lot na tę wyspę, na której rozbiła się
Pat. Myślisz, że przeżyła? – spojrzałem na nią.
-Nie wiem. Ale zawsze była silna, powinna – stwierdziła
Wika. – Boże.! – spojrzała w ścianę przerażona.
-Co jest?? – wystraszyła mnie.
-Ja nigdy w życiu nie byłam tak spokojna.!! Co się ze mną dzieje?!?! – wytrzeszczyła
oczy.
-Dorastasz -
zaśmiałem się .
-Nie śmieszne.!! – rzuciła we mnie poduszką. – Ja się
muszę wreszcie ogarnąć.!! – wstała i podeszła do mnie. Znaczy tak myślałem. Bo
obok mnie na stole stała wódka. -,-
-Zostaw to.! – szturchnąłem ją.
-Nie.!! Muszę żyć.!! – jakby była napalona na tę butelkę
-,- Chwyciłem ją w biodra i tak
pociągnąłem, że wylądowała na mnie.
-Aaaa.!! Zbok!! – wydarła się kopiąc mnie po nogach.
-Ogarnij się tam ludzie śpią.! – próbowałem zatkać jej
usta, a ona mnie ugryzła. – Ałł!! – pisnąłem. Usiadła, a ja, żeby nie wstała
chwyciłem ją za nadgarstki i zaciągnąłem do tyłu mocno trzymając. Natomiast ona
usiadła mi centralnie na.. kroczu.. i zaczęła skakać. Auć..
Tak mocno mnie.. uciskała, że aż zacząłem jęczeć i tak
własnie po schodach zeszła Zuza.
-Ejj co wy tu odwala.. – spojrzała na nas i prawie jej
gały wypadły. Zamilkła i zaczęła się wycofywać.
-Stój!! To nie ten! – krzyknęła Wika.
-Yyy… - mruknęła zmieszana i chwyciła coś ze stolika.
Nagle oślepił nas flesz.
-O kurwa, nie żyjesz.!! – wydarła się Wika, a ja chyba
niepotrzebnie, puściłem ją, a ona poleciała do kuchni. Nagle wyleciała i
zaczęła gonić Zuzę z patelnią po całym Domie. W każdym razie po dole. Całkiem
nieźle Zuźce szło, przeskakiwała przez stół, krzesła, fotel, kanapę, fikusa,
ale na 5 krześle już się wywaliła. Wika stanęła nad nią i uniosła tę patelnię
do góry z miną zabójcy.
-Logan no weź coś zrób.! – jęknęła brunetka.
-Ale co? – rozstawiłem ręce.
-Nwm.. walnij ją, oblej tym co tam masz na stole – machała
ręką wskazując na moje mleczko.
-Mlekiem? – uniosłem brew.
-Fuu – skrzywiła się Zuza, a nawet Wika powtórzyła jej
minę. Wtedy Zuz zwiała jej pod nogami i wskoczyła na szafę, natomiast ja tylko
wywróciłem oczy. Wkurzona Wika zaczęła wyjmować z szafy wieszaki i rzucać w
brunetkę.
-Czekajcie.! – spojrzały na mnie na chwilę przerywając
wojnę. – Ktoś idzie – stwierdziłem wyciągając palec do góry.
-Pewnie James – wzruszyła ramionami Zuz. – Bo Wera nigdy
nie wstałaby tak wcześnie.
A jednak. Po schodach zeszła ziewając Wera. Spojrzała na
nas unosząc brew, a my na nią otwierając szeroko oczy.
-A wy co..? – wskazała na dziewczyny.
-A ty? – wskazałem na nią.
-A o czym wogle gadamy? – przechyliła głowę w bok.
-Co ty tak wcześnie się zerwałaś?? – uniosłem brew.
-Ehh nie mogłam spać.. – usiadła na moje nogi.
-Ał! – jęknąłem.
-To zabierz – wzruszyła ramionami, a ja usiadłem
spuszczając nogi. – Przez tę dzisiejszą operację Carlosa.. Miałam różne sny..
Już wolałam wstać.. – pokręciła głową.
-O no to witaj w klubie bezsennych. – kiwnąłem głową. –
Tylko nwm jak Zuza – wskazałem na brunetkę na szafie.
-A właśnie, a im co? – również wskazała na Wikę, żadną
mordu i Zuzę.
-Powiem tak – zaczęła Zuza – Gwałty, mafia i słit focie.
– kiwnęła głową Zuza.
-Aaa – pokiwała głową Wera.
-Serio? Skumałaś to? – unosząc brew wskazałem na
brunetkę.
-Nooo – odpowiedziała Wera. -A co tam pijesz? - popatrzała na mnie
-Mleczko :3 - odpowiedziałem z wyszczerzem.
-Bleeee - pokręciła głową robiąc minę do wymiotów.
-No czego wy chcecie od mojego mleczka?! - rozstawiłem ręce szeroko.
-Nie lubię - wzruszyła ramionami Wera. – Ok. to pozabijacie się
kiedy indziej, a na razie trzeba się szykować i jedziemy do szpitala. – wstała.
-Jest ok. 7.00 rano -,-
- spojrzała na nią załamana Wika.
-No, ale chociaż ubrać się można, bo niektórzy to tu na
to nie wpadli – zbadała mnie wzrokiem Wera.
-Ej ona też jest w szlafroku.! – wskazałem na brunetkę.
-Ty też.! – Zuz zwróciła się do Wery wskazując na nią z kolei.
-Trójkącik? – uniosła brew Wika, a Wera zwiała.