środa, 4 września 2013

Część 42.

Wiem, wiem kochani, że dawno dodawałam, ale brak czasu i brak weny. Mówię Wam!!! Jakaś masakra!! Jest coraz gorzej!! :OOO I jeszcze gimbaza, ale w sumie jakoś idzie ;D Teraz czekam tylko na pierwszą imprę!!!! :DD <333
Ok, a tu dla Was taki krótki rozdzialik ;***   Jeszcze raz sorki, że aż 2 tygodnie czekaliście.. ;__;
----------------------------------------------------------------------------------------------------



                                                  *Wera*

Już 6 godzinę staliśmy pod drzwiami, za którymi operowali Carlosa. Wszyscy byli niesamowicie zdenerwowani. W powietrzu wisiało niesamowite napięcie i lepiej było się nie odzywać, bo napięta atmosfera mogła wywołać ogromną kłótnię. Ja byłam już cała mokra i myślałam, że zaraz normalnie wybuchnę.!
-No ile oni tam będą siedzieć?! – wstałam z krzesła i wrzasnęłam na cały korytarz.
-Ej, spokojnie. – położyła mi dłoń  na ramieniu Zuza.
-Spadaj!! – huknęłam na nią, a ona odsunęła się wystraszona.
-Ej ej – podszedł do nas James. – Spokojnie.
-Ja mam być spokojna?? Powiedz to swojej DZIEWCZYNIE.! – nałożyła nacisk na ‘dziewczynie’ i po wskazaniu na mnie odeszła.
-Wera opanuj się. – złapał mnie za rękę James.
-A może sam się opanujesz? Bo to ty koleś widzisz jakiś problem.! – próbowałam się wyrwać, ale nie dałam rady.
-Nie, nie tylko on. My wszyscy – wtrącił się Logan.
-Taki pewny – wywróciłam oczy krzywiąc się.
-Bo tak jest – wszyscy kiwnęli zgodnie głowami i przez wzrok chcąc mi to udowodnić. Natomiast ja usiadłam na krzesełku pod ścianą, założyłam ręka na rękę, noga na nogę i odwróciłam głowę w przeciwną stronę na znak focha.
-Bardzo się stresuje – objął mnie James.
-Ta, no widać – wywrócił oczy Logan, którego ta informacja jakoś nie wprawiła w lepszy humor po dodatkowym moim występie, który właściwie przeciez i tak mógł być wiele gorszy.
-James.. – szepnęłam ze spuszczoną głową obracając się w ich stronę. – Przepraszam!! – rozryczałam się jak jakieś dziecko mocno do niego przytulając co odwzajemnił. – Bo.. bo ja tak się boję..
-Ej. No już.. Spokojnie. Rozumiem – pogładził mnie po plecach, a potem po główce.
-Ej, Wera. – podeszła do nas Wika podczas kiedy Zuz jednak wolała zostać przy Loganie. – Choć pójdziemy do kibla. Tusz ci się rozmazał. – Wera tylko spojrzała na nią, kiwnęła głową chwyciła ją za rękę i poszły.

                                                 *Wika*

Wera właśnie się ogarniała, a ja tak stałam oparta o umywalkę i na nią patrzyłam. W końcu skończyła i spojrzała się na mnie dziwnie po czym uniosł brew.
-Wika? Wszystko gra? – zmierzyła mnie wzrokiem.
-Jak długo będziesz jeszcze nas, a przede wszystkim siebie oszukiwać? – patrzyłam prosto w jej oczy, w których teraz ukazało się zmieszanie i odrobina lęku.
-A-ale o czym ty..? – patrzyła niezrozumiale.
-O przyjaciół się martwi. A ty jesteś dziwna i wybuchowa. Ale nie wierzę, że Carlos jest dla ciebie tylko przyjacielem. – powiedziałam to, a ją zatkało.
-C-co? – spojrzała na mnie już bardziej wystraszona.
-No to. – nie owijałam w bawełnę.
-Ja… Carlos to tylko mój przyjaciel… - spuściła głowę. Oj no ona jest chytra i przebiegła, ale jak się zakocha widzę to na kilometr.
-Tak bardzo cierpisz, czemu nie chcesz się przyznać? Nie widzisz ile to wszystkich kosztuje? – patrzyłam na nią wyczekująco i uprzedzając pytanie „kogo?” dodałam.: - Jesteś zaślepiona i nie widzisz co się wokół dzieje. Wiem, że boisz się zranić innych, ale w ten sposób ranisz siebie. A nie zdajesz sobie sprawy co się dzieje. Ty wiesz czego chcesz. Słuchaj głosu serca, ono Cię nie zawiedzie.. – wskazałam na jej serce.
-Jesteśmy tylko przyjaciółmi…. – nawet nie podniosła głowy, a ja tylko westchnęłam głęboko.
-Jak uważasz. Współczuję ci bardzo. Chodźmy już, bo pomyślą, że ktoś nas tu gwałci.. – wyszłyśmy i zobaczyłyśmy chłopaków rozmawiających z lekarzem… ,KTÓRY OPEROWAŁ CARLOSA!!!!! :O  Kiedy nas dostrzegli zwrócili się w naszą stronę z grobowymi minami. Nie wiedziałyśmy co miały oznaczać. Wera drgnęła, a w zasadzie z lęku aż podskoczyła. Nagle, dosłownie w ułamku sekundy czego się nikt nie spodziewał ruszyła prosto na lekarza. Już po chwili była tam przy nich i wskoczyła na doktora, złapała za ramiona i prawie, że się wydarła.:
-I co z Carlosem?!?!?!?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz