czwartek, 19 września 2013

Część 44.

No siemaneczko ^_^  A ja tak jestem sb chooooora ^^  Mam 4-dniowy weekend 'It's a beautifull day.!!:D"  No, więc siedzę siedzę siedzę i tak se stukam w te klawiauuuureeee. Chce mi sie banana... Zadzwonie do mamy, żeby kupiła :33  Leci reklama michałków *OOOOOOOO*  <33
Nom, ten rzdz. to miały być 2 rozdziały, ale chcę szybciej przejść do rzeczy i nie chcę Was aż tak na śmierć zanudzać ;) :D xd
Jestem ogroooooooomnieeee wzruszona 5 KOMKAMI pod jednorazówką *OOO* <33 ;***  Dziękuję Wam bardzo!! u.u <3  A więc pamiętamy, conajmniej 2 komki do nn, a więc zapraszam :D ;*  Pozdrowionka dla ych co łączą się ze mną w bólu chorobowym oraz tych co męczą się w szkole ;D xD  A także tych, którzy juz szkołe skończyli, bądź jeszcze nie zaczęli :D  Pozdrawiam wszystkich Rushersssssss ;** Czytankooo :3
--------------------------------------------------------------------------------------------



Wypisali już Kendalla. Odebraliśmy go, a ten zupełnie przestraszony nie chciał z nami iść. No cóż, nie pamiętał nas. Dopiero po jakimś czasie przekonywania go zgodził się z nami pójść, ale zagroził, że w razie czego wieje. Ehhh -,-  Tak czy inaczej, już go wypisaliśmy i ruszyliśmy do wyjścia gdzie już czekali na nas fotoreporterzy. No ludzie, serio?! Robili nam mnóstwo fotek, i obsypywali milionami pytań.:  „Co się stało??”, „Był wypadek??”, „Jakaś choroba??” „Napad??”  „Gwałt??” O.o Pytania z każdą sekundą były coraz bardziej debilne, więc musieliśmy jeszcze szybciej stamtąd spadać.  Logan utorował nam  drogę i pociągnęliśmy Kendalla do auta.
-Wreszcie!! – wyciągnęłam ręce ku górze kiedy wreszcie już siedzieliśmy w samochodzie. – Zwiewajmy stąd!!
-Nie ma sprawy.! – odpalił samochód Logan i z piskiem opon zniknęliśmy z szpitalnego parkingu.
*25minut później*
Wreszcie dojechaliśmy.! Staliśmy już pod domem i… nic. No właśnie. Nic! Nikt nie otwierał, wszyscy tylko zerkali po sobie.
-No otworzycie w końcu?! – rozstawiłam ręce poirytowana w końcu.
-Eeeee no, a nie masz klucza? – rozstawiła ręce patrząc na mnie Wera.
-Ja? Pogięło cię? Myślałam, że Logan ma. – spojrzenia padły na Loga.
-Ja?! Przecież James miał je mieć! – z kolei teraz rozstawił ręce Log.
-Powaliło? A to przypadkiem nie miała być Zuza? – wskazał na zamurowaną brunetkę grzywacz.
-Od kiedy niby? Byłam pewna, że Wera je ma! – wskazała na blondynkę i kółko się zatoczyło -_-.
-No, a ja, jak już wspominałam, że Wika! – znów doszło do mnie.
-No jasne. Ja i klucze – spojrzałam na nią wzrokiem mówiącym ‘‘w bajki wierzysz?”.
-No i wszystko jasne – westchnęła reszta.
-Czekajcie.! – powiedziała Wera i podbiegła do okna od salonu, a my wzruszając ramionami ruszyliśmy za nią nie śpiesząc się.
-Są! – uniosła głos, a my za jej wzrokiem spojrzeliśmy w okno. Rzeczywiście. Na stole w salonie leżały klucze z różowym misiem jako breloczek, co oznaczało, że są to klucze Wery.
-No brawo! – jękną Logan.
-Czekajcie! – znów zaczęła Wera unosząc palec wskazujący ku górze i cofając się kilka kroków do tyłu.
-Co znowu? – jęknęłam niechętnie.
-O ile się nie mylę.. – ruszyła w lewo. – Tak! Balkon od jednego z pokoi jest otwarty!
-No to brawo geniusu, to właź Se na 1 piętro.! – warknął Logan.
-Ej! Ciesz się, że wogle na coś wpadła, nie to co ty.! – objął Werę James i wystawił język dla Logana, a ja tylko wywróciłam oczy.
-Wiecie co mamy teraz większe problemy niż wasze głupie sprzeczki. – założyła ręka na rękę również już poirytowana Zuza.
-Ona nachrzaniła, ona włazi.! – bez chwili wahani ani zastanowienia wskazał na Werę Logan.
James już chciał coś powiedzieć, ale Wera mu przerwała.:
-Luz, ja zawszę mogę. Lubię łazić wszędzie :D  Zwłaszcza tam gdzie nie mogę -.^   Ale wlazę tam pod warunkiem, że ktoś go walnie.! – wskazała na Logana, który jakby dopiero co wrócił na Ziemię.
-Ok. – wzruszyłam ramionami po czym podeszłam do chłopaka i jebłam go w głowę.
-Ałłł!! Za co?! – spojrzał na mnie łapiąc się za głowę.
-Za debilizm.! – odpowiedziałam wywracając oczy.
-Ale boli.. – mruknął.
-To co? Może jeszcze pocałować, żeby nie bolało? – spojrzałam na niego ironicznie.
-Tak.!! – wyszczerzył się jak dziecko, które widzisz ogromnego lizaka, na co ja uiosłam brew. A potem, nie mam zielonego pojęcia dlaczego, ale właśnie nachyliłam jego głowę ku sobie i go w nią cmoknęłam, na co teraz wszyscy inni unieśli brew, a ja sama skołowana swoim czynem patrzyłam na nich zdziwiona.
-No i luzik – wyszczerzył się Logan, ale po chwili przetworzył chyba w końcu informacje i również spojrzał zdziwiony. Zapanowała niezręczna cisza. Okropna cisza!! >.<
-No to wchodzę! – odezwała się wreszcie Wera. Boże kocham cię!!
Zaczęła wspinać się po rynnie, a James na dole ją asekurował. Przez chwilę rynna się zachwiała i coś trzasnęło, na co Logan się odezwał.:
-Za dużo się żarło. – mruknął, na co oberwał od Zuz w kostkę. Ja już się wolałam nawet nie ruszać.
Tak czy inaczej Wera w końcu dotarła na górę, złapała się poręczy i sprytnie wskoczyła na balkon po czym zniknęła wewnątrz domu. Wszyscy ruszyli ku drzwiom. Czekaliśmy i czekaliśmy. Powoli zaczynaliśmy się denerwować. Patrzyliśmy na zegarek; 5, 10, 15, 20 minut!! No ile można!? W końcu walnęłam w drzwi i po chwili otworzyła nam je Wera gryząc banana.
-O jesteście.! – odezwała się jak gdyby nigdy nic.
-Chyba raczej ty wreszcie jesteś!! Ile można czekać?!?! – rzuciłam się do niej wchodząc do środka.
-No musiałam się tu jakoś ogarnąć, włączyć kompa itp. – wywróciła oczy.
-Tyyyy! Boże jak ja cię nie cierpię cię!.. -  a ja już miałam na nią skoczyć kiedy nagle zadzwonił dzwonek od drzwi. – wściekła, że mi przerywa atak tylko obróciłam się na pięcie i zabójczym wzrokiem spojrzałam na Logana otwierającego drzwi. A stał tam… dostawca pizzy? Wtf?
-3 duże pizze dla Weroniki Sining – odezwał się facio, a ja spojrzałam na Werę z miną zmienioną o 180 stopni.
-Kocham cię!! – przytuliłam blondynkę.
-No wiem, wiem – pogłaskała mnie z wyszczerzem po głowie.
-Wiecie co, może te „przypominanie” zaczniemy od jutra, zaczynam się Was bać… - zaczął się wycofywać Kendall.
-Heh, spokojnie. Taki sam jesteś – wyszczerzyl się James.
-Nie strasz chłopaka – machnęła ręką Wera. – Idź do swojego pokoju, aaaaaale nie wiesz, który to. Poczekaj damy ci pizzę i zaprowadzę cię do pokoju – kiwnęła głową Wera.
-Okk – mruknął niepewnie Kend i spuścił głowę. Biedny.. Wyglądał jak taki zbity psiaczek. :’(  Trzeba mu pomóc! I to szybko!!
*Następnego dnia*

                                                                *Wera*



Zeszłam na dół jeszcze w piżamie zewając, a tu pacze już wszyscy zebrani w salonie O.o Nawet Zuz!! O.O Wryło mnie tam na z ... 15 min.? Aż w końcu odezwał się Logan.
-Stylowa piżamka - mruknął ze złośliwym uśmieszkiem patrząc na mnie, a za jego wzrokiem podążyły spojrzenia reszty.
-Stylowa gęba - spojrzałam na niego krzywo po wystawieniu języka. Ostatnio mnie wkurzał -_-  - Ej! Nie lustrujcie mnie  tak! Czuję się naga! - zasłoniłam się rękoma i prawą nogą unosząc ją do góry.
Ludzie unieśli brew, a ja poleciałam do kuchni. Nalałam sobie kubek wody, ale w końcu i tak jak zwykle wzięłam cały dzbanek i ruszyłam do salonu.
-A tak wogle to co Wy tu odwalacie? - usiadłam się na kanapie obok Kendalla.
-Próbujemy przywrócić Pana Schmidta do normy, ale nam nie działa - jękną Logan.
-No nic dziwnego z samego rana zrywać i to jeszcze praca takimi pedałami - wywróciłam oczy i zaczęłam pić. Logan chciał podnieść mi dzbanek, żebym się oblała, ale James mnie wybawił ^^.
-Jest 12 geniusu -,- - mruknęła Wika.
-Dla mnie to ranek - wzruszyłam ramionami i piłam dalej. 
*Chwilę póżniej*
Wychlałam w końcu cały dzbanek i kubek po czym odezwałam się.:
-To co nic w końcu nie pamięta? - spojrzałam na każdego po kolei na Kendzie kończąc.
-Nic, a nic. Nic mu nie świta.! - załamał się James.
-Wiesz w sumie to nie aż takie dziwne.. - spuściłam wzrok. - Wiem, że jesteście zżyci jak bracia, ale tu potrzeba naprawdę silnego uczucia, aby tyle wspomnień wróciło - łyknęłam ostatnią kroplę wody, dosłownie. Patrząc na nie ogarnięte miny moich kumpli wywróciłam oczy i poszłam do swojego pokoju po czym czekała mnie gorąca kąpiel :33 i przebranie się. Następnie otworzyłam laptop...

                                                                *James*
-Aha? - uniosła brew Zuz.
-Co to niby miało być?? - rozstawił ręce Logan.
-To, że nie pomoże nam z Kendallem -,-  - mruknęła Wika. - Popieprzyła, popieprzyła i polazła - wzruszyła obojętnie i niechętnie ramionami.
-Ej ej! - spojrzałem z wyrzutem na blondynkę. - Uważaj na słowa - przymrużyłem oczy.
-Jeszcze nic takiego nie powiedziałam.! - rozstawiła ręce.
-Mi i tyle wystarczy - mruknąłem.
-Oobrońca - wywróciła oczy i zanim rozpoczęła się kłótnia odezwał się Logan.
-Dobra uspokujcie się. Wiem, że się nie wsypałaś, a ty, że będziesz bronił Wery, ale to nie jest dobry moment na kłótnie - rozłożył ręce między mną a blondynką, a my spojrzeliśmy na siebie początkowo krzywo, ale potem już tylko westchnęliśmy.
-Ona coś knuje.. - odezwała się Zuz wbijając wzrok w podłogę.
-Kto? - spojrzała na nią niezrozumiale Wika, a brunetka tylko pokierowała swój wzrok na schody, gdzie za nią podążyły i nasze spojrzenia.
*3 godziny później*
Kolejna godzina! Boże! A Kendall nic! Zupełnie nic! Zero! W dodatku Wera od tamtego czasu nawet nie dała znaku życia..
-No dobra! Koniec! Zarządzam przerwę! - wstałem i rozstawiłem ręce.
-Może i słusznie.. - mrukną Logan.
-Może -,- - wywróciłem oczy.
-I co my teraz zrobimy?? - odezwała się wika "siedząc" na kanapie do góry nogami.
-Nwm... - mruknął Logan. - Uważaj, bo ci krew do mózu napłynie - wskazał na zwieszoną głowę blondynki.
-I dobra. Przynajmniej trochę zmądrzeje - wzruszyłem ramionami i łyknąłem kawy. Blondynka spojrzała na mnie zabójczym wzrokiem, a Henderson odezwał się tylko.:
-Ogarnij się już - wywrócił oczy.
-No proszę 2 obrońca się znal - zaśmiałem się na co on zmroził mnie wzrokiem.
-A żebyś wiedział i to lepszy niż ty - wystawiła mi język Wika na co Logan się trochę jakby speszył po czym uśmiechnął, a ona widząc to odwróciła głowę.
-Niemożliwi jesteście - z uśmiechem pokręciłem głową.
-To co w końcu z Kendallem? - odezwała się Zuz wskazując na nieogarniętego i lekko przestraszonego blondyna.
-No nie wiem.. Musimy próbować dalej. A póki co nigdzie nie może wychodzić w takim stanie - stwierdziłem biorąc następnego łyka.
-No własnie.! Jeszcze kto by go tam zgwałcił. - kiwnęła głową Wika.
-A ta tylko o jedym - wywróciła oczy Zuz.
-No co?! Przecież tak też się może zdarzyć - wzruszyła ramionami blondynka.
-Ehh - westchnąłem. - Może, nie może, ale niedługo mamy wywiad na żywo w telewizji, a co my zrobimy skoro on ma tę pieprzoną amnezję?! - wskazałem na blondyna.
-Serio?! Bardziej cie obchodzi jakiś wywiad debilny niż biedny zgwałcony przyjaciel?! - rozłożyła ręce unosząc się Wika wciąż ze zwisającą głową nad ziemią. 
-Ale go nikt nie zgwałcił!! - również rozstawiłem ręce usiłując jej to w końcu przetłumaczyć.
-Jeszcze - wskazała  na mnie palcem, a ja załamany padłem na fotel.
Nagle słychać było drzwi na górze i szybkie kroki na schodach. Wszyscy spojrzeliśmy na, już ubraną, blondynkę, która zeszła tu do nas.
-Pakujcie się - odezwała się.


2 komentarze: