sobota, 22 czerwca 2013

Część 36.



Kochani. Widzę, że jest bardzo źle.
Komentarze… A więc wracamy do punktu wyjścia tak?  …. Jestem załamana. Nawet wejścia to tragedia 2013r. Miałam 100 wejść mniej niż moja BFF, a teraz mam 1100 mniej.! 
Ja tak strasznie się męczę na tym złomie i w jednym pokoju z rodzicami, a wy ani komki , ani już nawet wejścia.! ….  : (( T.T
Naprawdę aż tak źle piszę?
A co do komciów. Ja przecież rozumiem, że nie zawsze macie czas i ochotę, ale ja jestem szczęśliwa nawet z jednego wyrazu. Błągam pokażcie, że ktoś tu jeszcze ze mną jest, bo czuję, żę znów zostałam sama … :’’’’’(  T.T  Proszę Was o komcie do rozdziałów, jednorazek itd. Będę wiedziałą, że ktoś to czyta i nie piszę tylko dla siebie..
No to wreszcie rozdział. (sorki, że nie wyszedł….):
---------------------------------------------------------------------------------------------------

                                                        *Wera*

Mam już serdecznie dość tej sytuacji!! Miną już tydzień, a po Pati ani śladu! James 24 na dobę łazi z telefonem albo chodzi gdzieś próbując znaleźć ten rozbity samolot, więc mnie zostawił samą -,-  Kendall do dziś nie wrócił do domu szuka go cały patrol policji, wszyscy są załamani, wykończeni i wystraszeni.  Logan co 5 minut łazi na policje albo tam dzwoni. Carlos stara się mnie jakoś pocieszyć, jedyna osoba, która jakoś mnie wspiera no, ale w sumie oni wszyscy są w tragicznym stanie, więc moje zachowanie jest po prostu debilne. Powoli wpadam w depresję. Wika i Zuza od 3 dni załamały się i siedzą w swoich pokojach wpie*dalają lody i słuchają piosenek Adel. A w TV do dziś nawijają o tym wypadku co nam ani trochę nie pomaga. Dobrze, że paparazzi tu nie przyłażą, w końcu wiedzieli, że Kendall z nią chodzi , a o tym pieprzonym zerwaniu nic..
Tak siedziałam na kanapie w salonie i gapiłam się jak głupia w telewizor, w którym reklamowali perwola. James łaził z telefonem przed telewizorem, więc chcąc nie chcąc i tak bym nic nie widziała. Log też latał jak nienormalny z komórką wydzwaniając na policję. Przyjeżdżały już 3 radiowozy, aby go uspokoić i, żeby się od nich odwalił.  Słychać było jak dziewczyny zaczynają ryczeć, a Carlos właśnie spuścił wodę w kiblu.  Wkurzyłam się. No może nie koniecznie tym kiblem..
-Dość!!! Mam – Dość!!!! – wstałam i wyszłam z domu podczas kiedy wzrok wszystkich padł na mnie, nawet dziewczyny wyjrzały zza drzwi. 
Trzasnęłam drzwiami i wyszłam. Rozwalone włosy rozpuściłam, wiatr mi je jakoś poukładał i otarłam twarz. Bez make-up’a i jakiejkolwiek fryzury poszłam w miasto. I tak szłam z 3 kilometry aż wylądowałam w parku. Usiadłam na ławce i zadarłam głowę do góry ciężko oddychając. Całą drogę pędziłam, prawie biegłam, więc postanowiłam trochę posiedzieć na zdrowym powietrzu. Takie przedburzowe powietrze jest super ^^ , a burza już wogle *OOO*
Nagle wyczułam czyją obecność. A konkretniej papierosa, a raczej dym. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam jakichś 2 meneli. Coś ok. 25 lat.
-Siema młoda. Co tak siedzisz? – spojrzał na mnie ten większy wydmuchując dym z papierosa.
-Nie twój zasrany interes. – spojrzałam w drugą stronę.
-Nie ładnie tak się do starszych odzywać – schylił się do mnie i chuchną na mnie dymem.
-Won, bo cię pozbawię płodności – spojrzałam na niego krzywo.
-Oo jaka agresywna.. – wyszczerzył się głupio i położył mi łapę na udzie i zaczął jechać do góry. Automatycznie drgnęłam. Z całej siły jebłam go z czuba (buta) w krocze aż się schylił i kucną jęcząc jakby rodził.
-Ty też chcesz? – uniosłam brew patrząc na jego kolegę w szoku.  Ten pokręcił głową i rękami na nie i się wycofał zwiewając. – Zboczeńcy, wszędzie zboczeńcy. – pokręciłam głową i odeszłam.
Po 10 minutach doszłam do jakiegoś baru. Weszłam do środka, a tam sami faceci -,- I to tacy typowo menelowi. Machnęłam ręką i podeszłam do barmana.
-Coś podać? – spojrzał na mnie.
-Tak. Poproszę jak najmocniejszą wódkę tu macie. Od razu z całą butelką – koleś kiwnął głową i podszedł do ściany butelek, a ja podeszłam do stolika przy oknie, przez które patrzyłam. Nagle do pomieszczenia wszedł zdyszany brunet szukając kogoś wzrokiem. A konkretniej był to Carlos. Zobaczył mnie i szybko do mnie podbiegł.
-Carlos? – spojrzałam na zadyszanego, siadającego chłopaka i uniosłam brew.
-Wera. Wszystko gra? Co się stało? – ogarnął się i spojrzał na mnie lekko zaniepokojony.
-Mam dość tej sytuacji. Próbuję się oderwać. – wywróciłam oczy i spojrzałam w okno.
-Spokojnie. Wszystko się ułoży. Martwiłem się.. – spuścił głowę, a ja spojrzałam na niego.
-Biegłeś tu za mną? – kiwnął głową, a ja trochę nie wiedziałam co powiedzieć.
Z zamyślenia wyrwał mnie kelner podający moje zamówienie. Dałam mu 10$ i otworzyłam butelkę.
-Nie powinnaś.. – zabrał mi butelkę Carlos.
-Carlos. Jak to ktoś kiedyś powiedział : Polska głowa mocna. Szybciej byś padł niż ja – szybko nalałam kieliszek i wypiłam.
Piłam i piłam topiąc w alkoholu swoje problemy aż w końcu zaczęłam tracić świadomość. 

                                                       *Carlos*

Wera wypiła 2 albo 3 butelkę najmocniejszej wódki w USA. Nie wyglądała najlepiej. Nagle w radiu puścili Windows Down , a ona nim się obejrzałem, stałą na stoliku u jakichś facetów i tańczyła, a oni się na nią podejrzanie gapili.  Z takimi  ludźmi lepiej uważać.. Podszedłem do niej i błagałem, aby zeszła, bo przez tych meneli nawet nie dałem rady jej sięgnąć. Dopiero po 15 minutach spojrzała na mnie i podeszła. Uśmiechnęła się i ze stołu skoczyła prosto w moje ramiona. Poczochrała mi włosy i spojrzała w oczy. I tak mało brakowało…, ale musiałem się opamiętać. To dziewczyna Jamesa, a w dodatku była pijana. Ręką przysłoniłem jej usta i wyniosłem z baru. Kiedy tylko postawiłem ją na ziemię zaczęła skakać jak nienormalna. Nagle stanęła i Paczała się w niebo.
-Co jest? – podszedłem do niej zupełnie skołowany.
-Nie ma ptaszków.. Ja chcę ptaszki! – patrzyła się w zachmurzone niebo.
-Kupimy ci ptaszka w zologiku. – pociągnąłem ją za rękę chcąc iść dalej, ale stanęła.
-Ale ja chcę teraz. – uśmiechnęła się cwano i nagle poczułem, że mój pasek od spodni się poluzował.
-Ej! – złapałem ją za jej nadgarstki. – Bez popędów.! – pogroziłem jej placem i zapiąłem pasek. Zrobiła minkę smutnego psiaka.
-Nie będzie żadnych gwałtów publicznych. – Obróćiłem się nie patrząc na nią i pociągnąłem za rękę. Nagle sama w podskokach ruszyła w stronę parku, a ja za nią. Zobaczyłem 2 znajome sylwetki.
-O nie! – stanąłem. – Wera!! – krzyknąłem za dziewczyną, ale było już za późno. Szybko za nią pobiegłem. Byłem za daleko.. widziałem tylko co się dzieje, ale ciągle w biegu..
Tych 2 gości, których wtedy załatwiła stało sobie aż ją zobaczyli. Ona kompletnie pijana jak gdyby nigdy nic wskoczyła w ramiona tamtemu większemu.
-Oo proszę. Kogo my tu mamy – spojrzał na nią lekko zdezorientowany.
-No heeeeejj – pomachała mu ręką przed twarzą.
-Chyba ktoś tu przedawkował z alkoholem. Chyba powinniśmy teraz wyrównać rachunki – spojrzał na nią cwano, a ja przyśpieszyłem. Wreszcie tam dobiegłem!
-Zostawcie ją!! – krzyknąłem podbiegając.
-Ooo. Rycerz obrońca wybawi księżniczkę? Nie ta bajka młody. Bierz go – większy kiwnął na niższego, który wyjął kajdanki i do mnie podszedł. Krótka szarpanina, a Wera całkiem pijana tylko z uśmiechem patrzyła na to i kiwała głową. Niestety ten gość szybkim ruchem podparł mnie o drzewo i skuł wokół niego ręce kajdankami.
-To jak mała? Dasz buziaka?  - pomajtał  brwiami i się do niej nachylił.  Nie wiem czy ją pocałował, bo zasłonił swoim wielkim łbem, ale Wera chyba już się ogarnęła. Nagle zaczęła krzyczeć.
-Wera!! Wera co jest??!! – próbowałem zobaczyć co się dzieje.
-Zabierają mnie!!! Ratuj!!! – rzeczywiście ten drugi też ją złąpał i przybierali się, żeby ją nieść. – Co się stało??!!
-Upiłaś się! Sama tu na nich wskoczyłaś.. – odpowiedziałem jej, a ona zrobiła zaskoczoną i zrozpaczoną minę.
-A my mamy to zamiar wykorzystać  - pomajtał brwiami ten większy znowu.
-Po moim trupie!! – wydarłem się wściekły i lekko wystraszony na nich.
-To się da załatwić.! Więc stul japę! – spoliczkował mnie.
-Mike, spadamy! – powiedział ten niższy.
-Nieeee!!!! Pomocy!!!!!!! Carlos!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! – Wera szarpała się daremnie i krzyczała, ale ja mimo wysiłku byłem przywiązany, a park pusty. To było straszne!! Tak bardzo się o nią wystraszyłem.  Łza spłynęła mi po policzku. Porwali ją i niewiadomo co chcieli z nią zrobić, a ja byłem całkowicie bezsilny…..
         
                                                        *Kendall*

Już tydzień nie wróciłem do domu. I cały czas nie pozbierałem się. Wierzcie lub nie, ale spałem w kartonach pod mostem.. -,- Teraz to sięgnąłem dna. Jebało ode mnie na kilometr, więc codziennie musiałem wskakiwać do rzeki i się chociaż trochę tego smrodu pozbyć -,- Byłem cały zarośniety i ogółęm wyglądałem jak taki typowy menel. Ale muszę przyznać, że te kartony są serio wygodne. Nie dziwię się, ze bezdomni tak nocują. … Przez smród mogło mi odbić… Tak czy inaczej psotanowilem wyjść spod mostu na ulicę.. Ludzie na mnie patrzyli jak an takiego wyrzutka społeczeństwa. Dobrze, że przez zarost nikt mnie nie rozpoznał, bo nie przyniósł bym chłopakom dobrej popularności. No, więc szedłem kiwając się chodnikiem przed siebie. Ciągle starałem się wykluczać powrót do domu.. Przynajmniej aż się nie pozbieram.  A szczerze, nie zapowiadało się na to w najbliższym czasie.  Od czasu do czasu przymrużyły mi się oczy, więc prawie padałem i jeszcze te kiwanie się. Było pochmurno i zapowiadało się na burzę. Kierowcy powłączali mocniejsze światła. W pewnej chwili chyba wleciałem na ulicę, bo światło samochodu oślepiło mnie całkowicie. Krzyk, pisk opon, ogromny huk i ból, obraz znikł.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hmmm i co będzie dalej? Co powinno się wydarzyć? Piszcie w komkach.! ;)   :)

4 komentarze:

  1. nie nie nie to nie może być prawda jak zgnie to przyjde do ciebie osobiście w nocy i zakatrupie * ogar ufff ogar*a co z pati, co ona robi na tej przeklętej wyspi. Carlos ratuj were i prosze nie płacz to łamie mi serce :'( .Wera mam nadzieje że walniesz ich w czułe miejsce jeszcze raz, bo zasłużyli, logi pociesz wike ona cię potrzebuje, a ty James matole ogarnij się i zaproś gdzieś zuze, bo wera i tak się na tobie już zawiodła. Carlos jesteś kochany , ale się uwolnij i rusz ten zas**ny tyłek i ratuj were.PROSZĘ!!
    KOCHAM CIĘ A PISANIE I ZA WSZYSTKO M.D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra, dobra, dobra....wdech, wydech, wdech, wydech.....
    Powiem tak.....
    ŻE JAK KURWA!!!???? normalnie cenzurę wprowadzę -,-
    Nie wyobrażam sobie mojego miśka śpiącego pod mostem w kartonie, zarośniętego jak Andżej i do tego kąpiącego się w rzece -,- i jeszcze wpad pod samochód w sumie to się nie dziwię, bo Kendziowi często zdarza się wpaść pod kółka :D
    Zgadzam się w pełni zboczeńcy są wszędzieeeee.....!!!
    Nie ma to jak się upić, tańczyć do WD, a potem chcieć gwałcić naj kumpla i polecieć do debilnych meneli którzy wcześniej oberwali od ciebie z czuba za skurwielostwo :D Serio cenzurę wprowadzę -,-
    W każdym razie zapowiada się akcja "ratowanie życia, bo mam depresję"
    Czekam na ten nieszczęsny nn :D
    Przesyłam kopniaki w dupę ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zboki są wszędzie, od nich się nei uwolnisz ;D Pozbawić płodności xD
    Carlos, zdyszany? Mokra koszulka? Uuuu ^^ Wódeczka? No nie! Tylko ja mogę x3 Czekam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział, a co do tego co ma się wydarzyć, polecam pisać na spontana- u mnie działa ;D
    Jeśli masz ochotę poszukać inspiracji, to serdecznie zapraszam do siebie- http://onedirection11111.blogspot.com/ mam nadzieję iż to że blog jest o 1D nie będzie problemem, choć osobiście wolę BTR. To że mam bloga o 1D... to skomplikowana historia :P
    Pozdrawiam i życzę dalszej weny do pisania :3 xx

    OdpowiedzUsuń