Hejo.
Część 30!! ^^ Wyrwaliście tyle ze mną?? Kocham Was!! ^^ <333
Wiecie…..Wielki
smutas, że nie wypaliła akcja #BTRComeToPoland
;(
Ale
wiecie co wam powiem? KOCHAM WAS ZA WEJŚCIA!! <33 ^^ ;*********
I
bardzo, bardzo, bardzo prooooszę Was o komki! *.* To dla mnie strasznie,
strasznie ważne! :’( *.*
Dziś
troszku namieszam, aaaaalleee ,jeśli ktoś to czyta, to nie jedzcie mnie^^
No
to nie przedłużam. Amen! ^^:
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Wika*
Razem z
Loganem wróciliśmy przed dom Wery. Log
pocieszył, wsparł i zaufał. Dzięki niemu wreszcie poczułam się dobrze. Jednak
kiedy stanęłam przed drzwiami domu mojej przyjaciółki momentalnie zaczęłam się
wycofywać.
-Nie. Nie!
Nie chcę! Nie mogę! – zaczęłam się cofać, ale Log delikatnie przytrzymał mnie
za łokieć.
-Możesz. I
musisz. Słuchaj prędzej czy później i tak będziesz się musiała z nimi spotkać.
Lepiej teraz. A poza tym oni muszą cię przeprosić. – mówił.
-All.. –
jąknęłam aż nagle poczułam na sobie ramię bruneta.
-No już.
Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Wejdziemy tam razem. – objął mnie prawym
ramieniem i uśmiechnął się. Kiwnęłam wciąż z lekka niepewnie głową i
podeszliśmy do drzwi. Logan nacisnął dzwonek, bo jak twierdził takie wejście
było „stosowniejsze” niż wparowanie tam jakby się paliło. Nagle klamka się
poruszyła. Drzwi otworzyła na nam Wera. Miała lekko rozwalone włosy i z lekka
poczerwienione oczy od płaczu. Gdy tylko mnie zobaczyła otworzyła szerzej oczy
i od razu się na mnie rzuciła.
-Wika! Tak
się cieszę, nic ci nie jest! – poczułam na swoim ramieniu jej łzy. Oderwałyśmy
się od siebie, a ona miała całe zaszklone oczy. – Tak bardzo cię przepraszam. –
mówiła przez łzy. – Wybaczysz mi kiedyś?
-Oj Wera.
Ja już ci wybaczyłam – uśmiechnęłam się delikatnie.
-Serio?!
Tak się cieszę, dziękuję! Ja.. – mocno mnie przytuliła i nagle przerwali nam
wyglądający z kuchni James i Zuz.
-Wika! Nic
ci nie jest!? – następnie oni się na mnie rzucili.
-Jak widać.
– odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Strasznie
cię przepraszamy, nie wiemy co w nas wstąpiło. – zaczęli przepraszać.
-No już,
już. Jest ok. – kiwnęłam głową z uśmiechem i całą 4 się stuliliśmy oprócz
Logana, który stał obok i przyglądał nam się z uśmiechem. Nagle do domu
wparował Carlos z Pati.
-Mam ją! –
powiedział triumfalnie Latynos.
-Oooo
proszę. Na przeprosiny się zebrało – założyła ręka na rękę ruda.
-Oj, ja im
wybaczyłam to ty też możesz. – uśmiechnęłam się i wyciągnęłam do niej rękę.
Natomiast ona z uśmiechem pokręciła głową i dołączyła do naszego miśka ^^
:3 I w ten sposób było już super….
…
Ta było i
się skończyło.
Oderwaliśmy
się od siebie i nagle usłyszeliśmy skrzyp drzwi na górze. Potem skrzypienie
podłogi na górnym korytarzu i kroki na schodach. Nagle stanął przed nami, na
schodach, Kendall. Wszystkich zamurowało i wyczekiwali jego dalszego
postępowania.
*Pati*
Kiedy go zobaczyłam
po prostu mnie zamurowało. Poczułam szczęście, ale równocześnie i strach.
Kolana mi się ugięły i tylko czekałam co dalej zrobi. Ale nikt nie spodziewał
się tego co powie.
-Za 2 dni
wracamy do USA. – powiedział krótko.
-Co?? –
powiedzieliśmy churem.
-Ja, James,
Carlos i Logan za 2 dni wracamy samolotem do USA do L.A. – rozwinął swoją
wypowiedź co i tak za wiele nie dało -,-
-Żartujesz?
– powiedzieli chłopacy.
-Nie.
Zapowiedziałem nasz powrotny koncert. Zdzwoniłem się z naszym menagerem już
produkują ogłoszenia i plakaty w związku z tym koncertem. Już niczego nie
odwołamy. – powiedział stanowczo.
-Ale jak
to?? A może my nie chcemy jeszcze wracać. Nam jest tu dobrze. Może byś najpierw
nas zapytał o zdanie? – odezwał się jako pierwszy Carlos.
-Jestem
frontmenem i mam takie święte prawo. Z resztą sami ustalaliśmy kiedyś, że będę
mógł śmiało decydować o naszych koncertach powrotnych, kiedy wracamy z tras lub
ogółem zza granicy. – mówił stanowczo. –
A teraz wybaczcie, ale już wrócę do siebie, a wam polecam powoli zacząć się
pakować. – dokończył, obrócił się na pięcie i jak uprzedził, odszedł.
Co??? To aż
tak mnie znienawidził, że aż chciał stąd uciec?? To co powiedział zakuło mnie w serce. To moja wina! Moja. To przeze mnie chciał
odejść. Chłopacy byli bezradni przez zawartą kiedyś tam umowę. Przeze mnie
odejdzie i on, i oni. Rozdzielę nas
wszystkich. Pierwszy raz w życiu nie wiedziałam co zrobić, jak zareagowac. Z
jednej strony chciałam za nim pobiec, ale nie dałam rady, po prostu mnie tam
wryło. Tyle myśli, zagubienie, nie mogłam wytrzymać. Nagle zrobiło mi się
strasznie ciepło. Zawirował świat, obraz zaczął mi się rozmazywać aż nagle
wogle zniknął.
*Wera*
-Matko
Pati!! – krzyknęłam. Dziewczyna nagle straciła przytomność i padła na ziemię.
Wszyscy do niej podbiegli. Carlos położył jej głowę na swoich kolanach, a Logan
próbował ją obudzić.
-Nieprzytomna.
– stwierdził. Nieeee nooo po prostu dzięki na info Log, nie wiedziałam -,-
-Na
pogotowie! – powiedziałam.
-Co? –
spojrzeli na mnie Log i Carlos.
-No kuźwa
zawieźcie ją na pogotowie! – zmarszczyłam czoło.
-Zawiozę
was! – odezwał się James.
Carlos
chwycił Pati za ramiona, a Log za nogi i tak ponieśli ją do jej auta, a za nimi
wybiegł James.
-To jakaś
tragedia! – złapała się za głowę Wika kiedy wyszli.
-Zgadzam
się. .. – zaczęłam i nagle usłyszałam dźwięk swojego telefonu. To byli rodzice.
Mama: Hej
córeczko i jak tam? – jak zwykle sympatyczny promienny głos.
Ja: Bywało
lepiej, ale spoko, dom jeszcze stoi cało. – westchnęłam.
Mama: To
dobrze, że chociaż dom. – zmieniła ton na jakiś dziwny.
Ja: Co? O
czym ty mówisz? – przekręciłam lekko głowę.
Mama: To ty
nic nie wiesz? – zdziwiła się.
Ja: No
chyba widać, tak to bym cie nie pytała -,-
- olśniłam moją rodzicielkę.
Mama: A to
dziwne, że nie zostałyście poinformowane. No nic. Słuchaj, wasza szkoła
spłonęła. – wreszcie wydusiła, a mnie zatkało.
Ja: Że co??
Zartujesz sobie?? – pytałam z niedowierzaniem. Nie to, żebym się nie nie
cieszyła, ale tak jakoś dziwnie.
Mama: No
tak. Właśnie nas poinformowała wasza dyrektorka. Znaczy nie cała szkoła całkiem spłonęła, ale
większość i wymaga gruntownego remontu. I właśnie w tej sprawie dzwonię.. –
zaczęła.
Ja: Ooo.. A
co chodzi? – byłam ciekawa.
Mama: No,
bo remont będzie trwał 1,5 miesiąca, więc ustaliliśmy, że możesz wrócić do Los
Angeles na ten czas. Z tym, że kiedy już wrócicie do szkoły od razu będą
egzaminy, więc musisz się tam trochę pouczyć. – wyjaśniła, a ja cięgle stałam
jak wryta.
Ja: No
wiesz.. To fajny pomysł i dzięki, ale dziewczyny nie będą mogły jechać, a ja
chciałabym, żeby one też pojechały, bo z chłopakami…. miałam się spotkać
jeszcze w wakacje… dzięki, ale zostanę. Wyjadę w czerwcu z dziewczynami tak jak
to miało być. – postanowiłam.
Mama: No
dobra, powiem inaczej. Ty musisz wyjechać. Razem z tatą i Pawełkiem (moim 1
miesięcznym braciszkiem) wracamy do Polski, ale z gośćmi. Spotkaliśmy twojego
taty brata z rodziną i oni chwilowo muszą się do nas wprowadzić. Przykro mi,
nie możemy odmówić. Nie będzie już miejsca. – oznajmiła.
Ja: Ej no to nie fair! – jęknęłam.
Mama:
Przykro mi, ale nie dramatyzuj, to nie aż tak długo. Posiedzisz tam trochę z
chłopakami. Tylko tam nie przesadzaj. – i obudziło się w niej to czego nie
cierpię -,-
Ja: Tak,
tak. No dobra, ja nie przeżywam będzie
fajnie.. chyba – szepnęłam. - …. Spoko, no tylko nie chcę zostawiać dziewczyn.
– wyjaśniłam.
Mama: No
już nie rozpaczaj. My wracamy za 3 dni, a nie chcę, żeby oni byli świadomi, że
musiałaś wyjeżdżać, więęęęcc… - zaczęła.
Ja: Spoko, spoko.
Kumam. Ja wszystko załatwię, nie martw się. – wywróciłam oczy.
Mama:
Dzięki. I jeszcze raz przepraszamy. Trzymaj się tam, a ja kończę, wiesz jakie
zagraniczne rozmowy są drogie? – zaczęła gderać.
Ja: Tak,
coś o tym wiem. Okkkk to pa. – rozłączyłam się.
Świetnie!
Mało, że Pati rozstała się z Kendem, a chłopacy wyjeżdżają, to jeszcze ja muszę
dziewczyny zostawić. Cieszyłam się, że
spędzę trochę czasu z chłopakami i odpocznę od szkoły ^^, ale bardzo nie
chciałam zostawiać dziewczyn.
Wyszłam z
pomieszczenia. Wika zniknęła. Weszłam do
kuchni i przez okno zobaczyłam siedzącą na schodach blondynkę. Uśmiechnęłam
się, chwyciłam 2 szklanki zwykłej wody i wyszłam z domu. Poszłam do niej.
Usiadłam obok na schodach i podałam jej szklankę.
-Dzięki. –
szepnęła.
-Spox. –
łyknęłam. – O czym tak myślisz? – oparłam się jedną ręką o tylny schodek.
-Aaa… o
ostatnich wydarzeniach. – powiedziała opierając się łokciami o kolana ze
szklanką w dłoniach i patrząc przed siebie.
-Poważnie?
– wychyliłam się i spojrzałam na nią następnie siadając w jej pozycji. – Bo
ostatnie wydarzenia nie były wesołe, a po twoich oczach widać, że myślisz
jeszcze o czymś co wprawia w niecodzienny stan. – uśmiechnęłam się.
-Aha. Żebyś
jeszcze powiedziała po ludzku. – spojrzała na mnie.
-Oczy ci błyszczą
kochana, w kim się zabujałaś? – poruszałam brwiami.
-Co? Ja? No
chyba żartujesz. Pff! – wywróciła w oczy i odwróciła ode mnie wzrok.
-Oj no
widzę, widzę. – szturchnęłam ją ramieniem. – Mów kto ruszył twoje serduszko ^^
. Bo wszyscy dobrze wiemy, że to dla ciebie niecodzienne. – uśmiechnęłam się.
-No niktt…
- mruknęła.
-No
walllll! – szturchałam ją.
-No kurde!
– starała się mnie ogarnąć. Spojrzała na mnie i już wiedziałam.
-Logan. –
uśmiechnęłam się.
-Co?? –
poślizgnęła się na schodku i zleciała na drugi. – Ałłł! – poszorowała tyłek.
-Hehe.
Wiedziałam. Widać to po tobie. Z resztą od dawna widać, że go lubisz. – oparłam
się o barierkę.
-Co? Ja? Ha
ha Haaa - zrobiła durną minę.
-Kurde ja
to widzę, przy mnie nie musisz kłamać. Co się stało?? – poruszałam brawiami.
-Ee… no…
Em… ehhh. No ok. No bo ja tak sama poszłam i on za mną przyszedł. Pocieszył ,
przytulił i się pocałowaliśmy ^^. – powiedziała rozmarzona.
-Ooooooo!
Jak sweet! ^^ I ty się zabuuuujałaaaś
^^. – zaczęłam robić sweet minki xd.
-Ojjj…
Serio aż tak to po mnie widać? – uniosła brew.
-Noooooo. –
pokiwałam głową. – Iiiiii będzie kolejna parka ^^ - przytuliłam ją. Ale
„kolejna” i przypomniałam sobie o Pati i Kendzie, po czym o ich wyjeździe, a
następnie o swoim. – Słuchaj… -
odsunęłam się.
-Co jest? –
spojrzała na moją posmutniałą minę.
-Cieszę
się, że wreszcie się zakochałaś i wogle, ale wiesz.. Właśnie dzwoniła moja
mama. Nasza szkoła trochę spłonęła.. – zaczęłam patrząc na jej reakcję.
-Serio??!!
To zajebiście!! – zaczęła się jarać, ale ją opanowałam.
-Poczekaj.
To nie koniec. To będzie 1,5 miesiąca wolnego i wracamy od razu na egzaminy,
ale moi rodzice spotkali mojego wujka z rodziną za granicą i ich przywożą, więc
dla mnie nie będzie miejsca. Czyli w skrócie.. jadę z chłopakami do L.A. – wydusiłam,
a dziewczynę zatkało.
-Jak to?? –
wydusiła.
-No tak.
Muszę. Przykro mi… - spuściłam głowę.
Po chwili
poczułam na sobie jej ramiona. Objęła mnie, położyła głowę na ramieniu i
powiedziała.:
-Będziemy
tęskniły.
Spojrzałam
na nią, a ona na mnie i się przytuliłyśmy. Cieszyłam się bardzo, że nie jest na
mnie zła.
-Wiesz.. -
oderwałam się od niej - ..jeszcze raz sorki za tamto. No jak na cb naskoczyłam
wtedy w kuchni z resztą. A przecież widziałam te nagranie i wszystko wiedziałam...
No, bo już chyba tydzień jadę na środkach nasennych.. – szepnęłam.
-No tak..
pamiętam.. znalazłam te pudełko.., ale czemu? – spojrzała na mnie.
-Wiesz.. –
miałam zwieszoną głowę. – Od jakiegoś czasu nie mogę sypiać. Ciągl śnił mi się
James i Carlos. To jakieś takie porypane. Nie mogłam zasną, bo wiedziałam, że
znów mi się będę śnić. Ciągle o tym myślę, no i w końcu zaczęłam brać te
tabletki. Wiem, wiem, gadam jak potłuczona. – schowałam twarz w dłoniach.
-Słuchaj
widzę, że bardzo się tym przejęłaś. – pogładziła mnie po plecach – Może jednak
ten twój sen coś ci mówi.
-Co?? –
spojrzałam na nią trochę niezrozumiale.
-Zastanów
się tek poważnie.. kogo ty tak naprawdę kochasz? – patrzyła na mnie co dla niej
nietypowe, poważnie.
-Ja… -
zaczęłam, ale nie wiedziałam jak skończyć.
-Słuchaj..
– wstała. – Teraz musisz zdecydować; co tak naprawdę czujesz i do kogo. Ty musisz kierować się przede wszystkim –
sercem. – poklepała mnie po plecach zostawiając samą, zagubioną.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nooooo
i to tyle. Troszkę namieszałam? No trochę ^^. Też was kocham ^^. Pliiisssss o
komcie ^^. Bayyyooo ;***