czwartek, 11 kwietnia 2013

Jednorazówka - Carlos cz.2


Hejoooooo! Tak, tak, tak. To znów ja.  Nie płaczcie proszę ;*  A przybywam do was z 2 częścią Jednorazówki – Carlos. ^^
Zasada oczywiście ta sama, za co najmniej 2 komki następna część( to już będzie ostatnia xd)
Sorki, że trochę późno dodaje, miało być wcześniej, ale moja kumpela, która miała skomentowac i czekałąm -,- albo nie mogła się przybrać albo dostawała szlaban -,- No dogadasz się -,-
LOFFAM LOFFAM LOFFAM Was za wejścia!!! ^^ ;***** <333
Jeszcze  raz plissss o komcie nawet jak nie są potrzebne (rozdziały itd.) ;***
-------------------------------------------------------------------------------------------------------

                                                        *Wera*


  -O matko! – zasłoniłam sobie usta.
-Co? Skąd się tu wzięłaś? Wszystko gra? – wyciągnął do mnie rękę.
-Em..em.. tak. – podałam mu rękę i pomógł mi wstać. – Sorki. Szukam moich przyjaciółek. Są waszymi obsesyjnymi fankami i gdzieś tu przyleciały.. – wywróciłam oczy.
-Aha. Zaraz, „one”? To znaczy, że ty nie? – uniósł brew.
-No.. no nie. Ja was nie lubię ani trochę. – założyłam ręka na rękę.
-Serio? Ale czemu? I w takim razie czemu przyszłaś na koncert? – pytał widocznie zdziwiony.
-Bo nie. A przyszłam ze względu na moje przyjaciółki. Wiesz nie wszyscy muszą was lubić. – mówiłam ostro.
-No tak.. Ale czekaj. To nie podoba ci się nasza muzyka? – wyczekiwał odpowiedzi.
-No nie.. muzyka jest spoko. Ale was nie cierpię. – powiedziałam stanowczo.
-Nas?? Nie rozumiem, czemu?? – otworzył szerzej oczy.
-Słuchaj jesteście zwykłymi, rozpieszczonymi gwiazdkami z TV, trochę grającymi i śpiewającymi, które nie mają uczuć. Żyj ty sobie we własnym świecie, a mi daj spokój, szukam tylko swoich przyjaciółek. -  Chciałam odejść, ale złapał mnie delikatnie za łokieć (, ponieważ ciągle miałam założoną ręka na rękę).
-Czekaj.. – powiedział.
-No co? – spojrzałam mu w oczy. Zobaczyłam coś czego się nie spodziewałam. Smutek i przykrość.. z tego.. co mu powiedziałam..
-Za słabo nas znasz, żeby tak o nas mówić. Skąd wiesz jacy jesteśmy? Nawet nas nie znasz. – mówił.
-I nie chcę poznawać. Daj mi spokój, zostań w swoim idealnym świecie, a ja wracam do swojego. Najlepiej zapomnij, że mnie tu zobaczyłeś. – patrzyłam mu w oczy z taką złością, której on nie odwzajemniał. Widziałam, że każde moje kolejne słowo coraz bardziej go bolało, aż i mi złość opadła. Z resztą nawet nie wiem na co ja się tak złościłam.
-Może powinienem. Ale nie mogę. Nie wiem czemu.. – patrzył mi w oczy.
-Chcesz mnie w coś nabrać? – próbowałam się ogarnąć.
-Co? Skończ już z tym. Proszę nie myśl tak o nas, my tacy nie jesteśmy. – mówił.
-Łatwo powiedzieć. – wywróciłam oczy. – Wy jesteście tylko do telewizji i kasy. Nic więcej. Nie masz pewnie nawet uczuć. Smutek, żal, rozczarowanie, miłość? Wiesz co to znaczy? – spytałam.
-Myślisz, że jestem jakimś pustym idiotą z TV?  Myślisz tak, bo piszę piosenki? Bo mam zespól? Bo zarabiam trochę więcej kasy? – patrzył na mnie.
-Nie myślę. Ja wiem.  Umiesz tylko pokazywać buźkę w TV i śpiewac coś z kolegami. Jesteś rozpieszczony, rozpuszczony i wcale nie znasz życia.  – mówiłam.
-Może zanim mnie tak osądzisz, to dasz mi szansę? – patrzył na mnie trzymając mnie w połowie rąk.
-Może się boję.. boję, że jeśli dam szansę to zostanę zraniona.. ? – pokręciłam głową i z łzami w oczach wybiegłam z pomieszczenia.


                                                   *Carlos*


-Może się boję.. boję, że jeśli dam szansę to zostanę zraniona.. ? – pokręciła głową i z łzami w oczach wybiegła z pomieszczenia. Chciałem za nią ruszyć, ale zauważyłem, że zgubiłem torebkę. Podniosłem ją i chciałem zwrócić, ale tej tajemniczej dziewczyny już nie było.
-O co jej chodziło? – szepnąłem sam do siebie  i usiadłem na kanapę.
O co chodzi z tym zranieniem? Te jej zarzutu do mnie.. one miały też jakiś głębszy sens. Tylko o co chodzi..  Zamyślony spojrzałem na jej torebkę. Po chwili otworzyłem ją. Nic takiego; błyszczyk, lusterko, paczek gum itd. Moją uwagę przyciągnęła jej koma. Wziąłem ją do ręki i włączyłem. Wiem, że to trochę nie fair, ale zacząłem się w niej grzebać, a konkretniej przeszedłem do wiadomości. Znaczy nie czytałem konkretnie co tam pisała, tylko raczej do kogo. Moją uwagę przyciągnęła osoba o imieniu Maciek. Wszedłem w kontakty i jego pełne imię i nazwisko. Nazywał się MaciejClerk.  Zaraz, zaraz… czy to nie był ten piosenkarz z Polski?  Wziąłem swoją komę i sprawdziłem na necie. Tak. Nie myliłem się. To był obecnie 20 letni piosenkarz.  Wyczytałem, że kiedyś miał dużo fanów, a przede wszystkim fanek, ale coś się wydarzyło i wszyscy go opuścili. Miał jakąś fatalną opinię. Tylko nie pisało czemu. Zaznaczono „materiał wykasowany”. To było dziwne. Tak z dnia na dzień aż tak się zmienił?  I wtedy pomyślałem o tej dziewczynie. No i skąd go wogle zna. Musiałem się dowiedzieć, więc zacząłem czytać jej rozmowy z tym całym Maćkiem. Pewien fragment przyciągnął moją uwagę:
M: Kocham cię skarbie ;***
A: Ja cb też ;**
M: To powiedz kotku, jedziesz jutro do dziewczyn?
A: Co? Nie żartuj. Przecież idę z tobą na tę galę rozdania nagród muzycznych. J
M: Co? Jaka gala? Co ty mówisz? Musiało ci się coś pomylić..
A: Kochanie wiem co mówię. Nie żartuj sobie. Jutro o 15.00 będę u cb. Dobranoc ;****
M: Co? Jeszcze do cb zadzwonię.. Dobranoc ;**
2-dni-później
A: Co to miało być?!
M: O co ci znów chodzi?
A: Nie zgrywaj niewiniątka! Ja tam przyszłam, a ty zrobiłeś ze mnie wariatkę.!  Jak mogłeś mnie odepchnąć i bezczelnie powiedzieć, że mnie nie znasz i, że jestem nawiedzoną fanką?! Oczerniać i tak o mnie mówić?!  I w dodatku nagrać to i wrzucić do netu?! Ty świnio!!!
M: Mówiłem, żebyś nie przychodziła. To ty się tam pchałaś. Może nie chciałem się pokazywać ze zwykłą dziewczyną, co?  Daj mi już święty spokój. Masz to czego chciałaś.
A: Zrobiłeś ze mnie pośmiewisko.. Jak mogłeś?!....
4-dni-później
A: Hahahahahaha! I widzisz! To obróciło się przeciwko tobie! Przez ten filmik twoja kariera upadnie! 
M: Je*ana sz*ato!!!  Zapłacisz mi za to!!

I pod spodem zanlazłem link do pewnego wywiadu. Ochrzanili tam tego całego Maćka za takie potraktowanie tej dziewczyny.  Stracił fanów, a nawet zyskał prześladowców.
-O matko. – szepnąłem do siebie. – To dlatego ona tak się zachowywała. Biedna.. Muszę ją szybko odnaleźć, zwrócić torebkę i … wyjaśnić, pomóc..
*Następnego dnia*
-This love, this love, this is looooooovee ..– nucił sobie coś Logan szykując się na randkę. Kto chodzi na randki o 11.00 w dzień?!
-Zlituj się czy ty kiedyś stąd wyjdziesz?! – rozłożył ręce James.
-No właśnie! A ja myślałem, że tylko James spędza tyle czasu, na włosach. – wtrącił z salonu, pożerający kubełek lodów i oglądający TV, Kend.
-Chcesz wyglądać? Musisz się na to napracować! – powiedzieli równo grzywacz i Henderson i od razu spojrzeli na siebie. Wystraszeni od razu odbiegli. Log na te swoją nieszczęsną randkę, a James do swojego pokoju.
-Hehehehe! – zaśmiał się Kend. – A ty co tak siedzisz? – wskazał na mnie Kend łyżką. Siedziałem na oparciu kanapy z telefonem tej dziewczyny w ręce. – No nie mów, że ciągle myślisz o tej lasce, którą spotkałeś wczoraj. – wywrócił oczy, a ja na niego spojrzałem.
-Słuchaj znalazłem w necie ten filmik, o którym pisało w tym sms-ie.  Naprawdę jest paskudny. Ten gość to jakiś pedał nad pedałami. Teraz rozumiem tą dziewczynę.. – patrzyłem w ziemię.
-Słuchaj to faktycznie nie było ok, ale to jakaś wariatka. Naskoczyła na cb, na twoim miejscu bym o niej zapomniał. – machnął ręką ubrudzony od lodów blondyn.
-Nie mogę.. Ma w sobie coś takiego..  Ten błysk w oczach.. Jest piękna, miła, wrażliwa.. – zacząłem.
-Stary. Widziałeś ją 5 minut! Ogarnij się! – wymachiwał tą łyżką.
-No niby tak, ale.. Ona jest jakaś inna, taka wyjątkowa. Muszę ją odnaleźć! – wstałem z tej kanapy.
-Taa znalazł się Romeo. A niby jak to zrobisz? – uniósł brew Kend.
-Już ja mam swoje sposoby. – kiwnąłem głową i wyszedłem z pokoju.
Wczoraj wydzwaniały do tej dziewczyny jakieś 2 numery. To były jej koleżanki, ale sms-y były po Polsku. Na szczęście kiedyś się uczyłem tego języka, więc postanowiłem wysłać sms o znalezionej torebce. Napisałem, żeby właścicielka przyszła do najbliższej  restauracji „Happy Day”  dziś o 13.00. Zastanawiałem się tylko czy ta dziewczyna jest jeszcze w Ameryce, ale, że koncert zapowiedzieliśmy bardzo późno to i tak musiała już w niej być, żeby na niego dotrzeć.  Pełen różnych myśli ruszyłem do swojego pokoju się przygotować.

                                                 *Kami*


Od wczorajszego koncertu coś się działo z Angy. Po tym jak wleciałyśmy za kulisy, nie znalazłyśmy BTR -,- i w dodatku tak się pogubiłyśmy, że trafiłyśmy na tylne wyjście i tyle tam posiedziałyśmy -,- Ale za to samej Angy nigdzie nie było.  Pół godziny jej szukałyśmy, a kiedy ją znalazłyśmy wybiegała z łzami zza kulis i pognała prosto przed siebie. Próbowałyśmy ją dogonić, ale zgubiłyśmy ją. Wydzwaniałyśmy do niej, ale nie odbierała. Nie wróciła też na noc do domu. Dopiero dziś z rana przyszła, jak jeszcze spałyśmy, i zamknęła się w swoim pokoju. Od tamtej pory nie wychodzi. Na nic nam nie odpowiadała, tylko raz odezwała się, kiedy pytałyśmy czemu nie odbierała, stwierdziła, że zgubiła torebkę, ale kiedy pytałyśmy czy to jest powód jej zachowania zaprzeczyła. I tyle się do nas odezwała. Po godzinie poszłyśmy z Anką do mojego pokoju.
-Ty, co się z nią dzieje? – rozłożyła ręce brunetka siadając na moje łóżko.
-A bo ja wiem. – rozłożyłam ręce. - Ale w takim stanie już dawno jej nie widziałam. Mniej więcej od tamtej akcji z tym całym pieprzonym Maćkiem. Coś musiało się stać serio.. Hm..
-No. Bo nawet z nami nie chce gadać. – zastanowiła się Anka.
Nagle dostałam sms-a.
-Ej patrz! – wskazałam na swoją komę. Anka podeszła do mnie. – To sms, z jej komy. Pisze: „ Znalazłem torebkę z zawartością, dzwoniłyście pod ten numer, więc chciałem poprosić, żeby właścicielka przyszła do restauracji „Happy Day” o 13.00, zwrócę jej to.”
-Wow. – skomentowała Anka.
-Nom. Trzeba szybko powiedzieć Angy. – dodałam. Odpisałam nieznajomemu „Ok.” i poszłyśmy pod drzwi Angy.
-Ejj! Angy! – zaczęła walić w drzwi Anka.
-Przyszedł sms z twojego numeru, żebyś poszła zabrać swoje rzeczy dziś o 13.00 do restauracji „Happy Day” Pamiętasz? To ta 5 ulic dalej. Widziałyśmy ją.
-Co? – blondynka podeszła do drzwi.
-Nooo. – powiedziałam.
-Kto to napisał? – otworzyła drzwi. Była we wczorajszych ubraniach, miała rozwaloną fryzurę i mega rozmazany tusz.
-Nwm. Jakiś gościu. – wzruszyłam ramionami.
-A co? – uniosła brew Anka.
-No… chciałam wiedzieć kto znalazł moje rzeczy.. – mruknęła. Wyczułam, że kłamie.
-Dowiesz się jak pójdziesz je odebrać. Więc idź się ogarnąc, bo wyglądasz i pachniesz jak zombie. – pociągnęłam ją i wepchnęłam do łazienki. –A jak wrócisz to nam wszystko opowiesz i wyjaśnisz co się wczoraj wydarzyło. – krzyknęłam jeszcze przez drzwi i razem z brunetką poszłyśmy do mojego pokoju.
*godzinę później*

                                                  *Angy*


Byłam już ogarnięta. Ubrałam się jak człowiek, zczesałam włosy w kucyk i poprawiłam delikatny make-up. Nie powiem, obawiałam się tego spotkania. Bałam się, że to będzie on. No, bo w końcu to tam zgubiłam torebkę, bo jak stamtąd wybiegałam, to już jej nie miałam. Pewnie wziął mnie za totalną idiotkę, co w sumie mnie nie rusza, bo też go za takiego mam, ale to spotkanie serio mną wstrząsnęło. Po tym co zrobił mi Maciek boję się.. boję się, że znowu ktoś mnie tak zrani.. A to naprawdę jest straszne. W dodatku wtedy tylko dziewczyny mnie wspierały, bo rodziców oczywiście nie było i nic nie wiedzą. Ale jednak.. coś.. coś w nim takiego dziwnego było. Tak na mnie patrzył.. w jego oczach było widać troskę i coś.. czego nie umiem nazwać..
Ale to nie możliwe! Ciągle trzymam się swojego przekonania, że ludzie sławni nie mają serca i uczuć! I tak jest i zostanie. No, ale  musiałam już się zbierać. Zamówiłam taksówkę, podałam adres i ruszyłam. Dojechałam po 20 minutach. Ujrzałam średni budynek. Weszłam do środka i zaczęłam się rozglądać. Tu jakaś para, tam małżeństwo z dziećmi itd… Tak jeździłam po ludziach aż nagle ktoś przyciągnął moją uwagę.  To był chłopak, miał na sobie czapkę z daszkiem i okulary przeciwsłoneczne. Miał zasłoniętą twarz gazetą, ale obok zobaczyłam swoją torebkę.
-Przepraszam. To moja torebka. – wskazałam na swoją własność. Chłopak spojrzał na mnie. Odłożył gazetę i uśmiechnął się. Zdjął czapkę i okulary, no i moje obawy się spełniły. Przede mną siedział Carlos.
-Bałem się, że nie przyjdziesz. – uśmiechał się.
-No chyba jakoś muszę odzyskać rzeczy. Oddaj mi je. – powiedziałam. Chciałam jak najszybciej wyjść.
-Poczekaj. Usiądź. – wskazał na miejsce naprzeciwko niego.
-Po co? Nie chcę. – odpowiedziałam stanowczo.
-No plis. Na chwilę. Chciałbym z tobą pogadać. – westchnęłam i usiadłam.
-O czym? – spojrzałam na niego.
-Posłuchaj tylko nie odchodź. Wiem, że to nie było fair, ale chcąc się o tobie czegoś dowiedzieć przejrzałem twój telefon. I.. odczytałem pewną rozmowę.. – mówił.
-Co!? Jesteś powalony?! Grzebałeś mi w komie!? Weź spadaj, oddaj moje rzeczy i odwal się! – wkurzyłam się.
-Poczekaj. Daj dokończyć. Ta rozmowa była przeprowadzona z Maćkiem
Clerkiem. – momentalnie spuściłam głowę. – Posłuchaj wiem jak bardzo cię skrzywdził i bardzo ci współczuję, ale uwierz nie każda osoba sławna jest taka. – patrzył mi w oczy.
-Tak jasne.  Słuchaj nie przekonuj mnie do tego. Nawet moim przyjaciółkom się to nie udało. A jeśli chodzi tylko o ten twój zespół to i tak go nie polubię! I koniec! – stawiałam sprawę jasno.
-Wiem, że wiele przeszłaś, ale nie możesz skreślać innych nie znając ich. Nie możesz zamknąć się  w sobie i bać się tego co może się wydarzyć. Musisz iść dalej. Spróbuj mi zaufać. I wcale nie chodzi mi tu teraz o zespół. – tłumaczył.
-Mam ci zaufać? Po co? I jak? – mówiłam, ale od razu wiedziałam, że nic z tego nie będzie.
-Posłuchaj, udowodnię ci to, ze moje słowa nie są wyssane z palca. Spędź ze mną 1 dzień. Dzisiaj. Będę się zachowywał naturalnie to ci obiecuję i zobaczysz czy naprawdę każdy musi być jak twój były. – chwycił mnie za dłonie leżące na stole i spojrzał głęboko w oczy.
-Co? No chyba zwariowałeś. Jeszcze czego. – pokręciłam głową.
-Tylko spróbuj. To będzie tylko kilka godzin. Proszę. – patrzył mi głęboko w oczy. Po dłuższej chwili namysłu się zgodziłam. Bardzo się z tego ucieszył. Przedstawiliśmy się sobie i wyszliśmy z restauracji. Ruszyliśmy w kierunku parku. Spacerując długo rozmawialiśmy. Carlos kupił nam lody, więc było jeszcze sympatyczniej. On serio był strasznie miły i zabawny. Mieliśmy mnóstwo wspólnych tematów. Nagle zobaczył ogłoszenie jakiegoś festiwalu. Spodobał nam się ten pomysł, więc zamówiliśmy taksówkę i pojechaliśmy tam. Wow! To nie był polski festiwal. To było niesamowite i strasznie ogromne! *O* Niesamowicie mi się podobało. Poszliśmy na kilka kolejek, ale na ostatniej, górskiej, tak się wystraszyłam, ze aż go przytuliłam. Nie to, żeby coś, ale to było takie miłe uczucie. Az poczułam motylki w brzuchu. Dawno czegoś takiego nie czułam. Na początku lekko się zawstydziłam, ale spojrzałam mu w oczy, on mi też i uśmiechnął się do mnie i potem mnie objął i tak przejechaliśmy na tej kolejce. Potem poszliśmy do konkursów. Wygrał pandę i mi ją dał ^^ To było takie słodkie ^^.
No, ale w końcu nadszedł czas rozstania. Wyszliśmy przed bramę festiwalu. Nie było tam nikogo. Szary parking, zapełniony samochodami.
-I jak? – spojrzał na mnie.
-Wiesz Carlos.. – zaczęłam. – Muszę ci to przyznać. Bardzo się pomyliłam.  Jesteś naprawdę cudowny.. – lekko się zarumieniłam.
-..I nigdy w życiu bym cię nie skrzywdził. – objął mnie w talii.
-Teraz już to wiem. – uśmiechnęłam się i …. pocałowaliśmy się! *O*
Niestety nagle podjechała taryfa. Szybko do niej wsiadłam machając Carlosowi. Wow! To był najpiękniejszy dzień mojego życia. Kiedyś go nienawidziłam, a teraz go pokochałam. Skradł moje serce *O* Już wiedziałam co zobaczyłam w jego oczach wtedy za kulisami oprócz troski..
Kiedy wróciłam wszystko opowiedziałam dziewczynom. Od czasu koncertu do dzisiejszego pocałunku. Dziewczyny piszczały, skakały i wariowały. Ja nie aż tak, ale potem trochę też :P

                                                 *Carlos*

To była najpiękniejsza chwila mojego życia. Od pierwszego wejrzenia wiedziałem, że jest niezwykła. Pokochałem ją z całego serca. Szkoda tylko, że ta taxi tak szybko przyjechała. Ale miałem jeszcze tydzień z nią. Mało, ale zawsze coś. Cały w skowronkach wróciłem do domu. Chłopaki parzyli na mnie jak na psychopatę, który urwał się z psychiatryka. Kiedy wreszcie wylądowałem na kanapie w salonie zapytali co się stało. Wszystko im opowiedziałem. Też się ucieszyli. I wszystko zapowiadało się tak pięknie..
*Następny dzień*
Właśnie skończyłem jeść obiad, kiedy zadzwoniła do mnie Angy. Dałem jej wczoraj swój numer. Dziś planowałem poprosić ją, aby została moją dziewczyną *O* Poprosiłem ją, więc o spotkanie, ale na później. Dlatego trochę  się zdziwiłem jej telefonem. Kiedy odebrałem usłyszałem zapłakany głos.

-Angy? Co się stało?? – spytałem wystraszony.
-Posłuchaj. Okazało się, że musimy wcześniej wrócić do Polski. Państwo Starsets właśnie wiozą nas na lotnisko. Przykro mi.. – szlochała.
-Co?! Angy.. – zacząłem, ale telefon mi padł.

-Kurde!!! – krzyknąłem na cały głos.
-Co jest? – wyszedł z kuchni Kendall.
-Angy wyjeżdża! Właśnie jest w drodze na lotnisko! – cały byłem podenerwowany.
-No co ty?! To musimy ją dogonić! Dawaj do mojego auta! – powiedział Kend, wziął klucze i pobiegliśmy.
*20minut później*
(piosenka, wystąpi też w rozdziale xd)
Dojechaliśmy. Wyleciałem z auta i wpadłem do budynku. Zacząłem się rozglądać. Zauważyłem Angy z przyjaciółkami stojące w kolejce do zdawania biletów. Od razu nabrałem rozpędu i zacząłem biec w tamtym kierunku. Przedzierałem się przez ludzi nie tracąc jej z pola widzenia. Wreszcie dotarłem. Właśnie miała oddawać bilet.
-Angy!! – krzyknąłem podbiegając do niej.
-Carlos?? – spojrzała na mnie zaskoczona. Miała jeszcze czerwone oczy od płaczu.
-Przepraszam, proszę nie blokować kolejki. – powiedziała babka odbierająca bilety.
-Może nam pani dać 2 minuty? Sprawy sercowe. – spojrzałem na nią, a Angy na mnie zaskoczona.
-No dobrze, jak tak to tak. To ja pójdę sobie zrobić kawę, a wy załatwcie sprawy. – uśmiechnęła się, wstała i odeszła zostawiając napis „Zaraz Wracam”.
-Angy! – chwyciłem dziewczynę za ręce. – Kocham cię najbardziej na świecie! Czy zostaniesz moją dziewczyną? – spojrzałem jej głęboko w oczy.
Przez kilka sekund stała oszołomiona i nie dała rady nic wydusić, ale jednocześnie jej oczy robiły się bardziej szklane i wreszcie powiedziała:
-Ja Ciebie też!! Oczywiście! – mocno mnie przytuliła, co odwzajemniłem i się pocałowaliśmy. Ludzie wokół nas zrobili „Oooooooo”  Jednak po chwili się oderwaliśmy
-Ca-carlos.. ale ja wyjeżdżam.. muszę skończyć szkołę.. – spłynęła jej łza po policzku.
-To nie ważne. Kocham cię i odległość tu nie ma znaczenia. Za 3 miesiące znów się zobaczymy. – otarłem tę łzę i uśmiechnąłem się do niej, ale szczerze w środku dusiłem się od łez, ale musiałem być silny. Dla niej.
-Ale to tyle czasu.. Myślisz, że damy radę? – patrzyła na mnie z nadzieją.
-Oczywiście. Będziemy się kontaktować..  – zacząłem, ale wróciła ta kobieta.
-Pamiętaj, że kocham cię najbardziej na świecie. Wkrótce się zobaczymy. – uśmiechnąłem się i przejechałem dłonią po jej policzku.
-Tak. Ja ciebie też. Do zobaczenia! – pocałowaliśmy się.
-Do zobaczenia.. – powiedziałem po oderwaniu się. Cofnąłem się o kilka kroków. Zobaczyłem Kendalla, który do mnie podszedł. Angy i jej przyjaciółki oddały bilety i ostatani raz mi pomachały. Ja i Kend im odmachaliśmy i uśmiechnąłem się do Angy co odwzajemniła.
-I jak? – powiedział do mnie Kend kiedy odeszły wciąż patrząc na korytarz, w którym zniknęły. – Trzymasz się?
-Tak.. – odpowiedziałem również nie odrywając wzroku od korytarza. – Raczej tak.. Będę się trzymał tego, że już wkrótce ją zobaczę.
-Słusznie – Kend spojrzał na mnie i się uśmiechnął. – Chodźmy. – klepnął mnie po plecach i odwróciliśmy się i ruszyliśmy. Podeszliśmy jeszcze tylko do okna, w którym widać było startujący samolot do Polski.
-Będę tęsknił. Kocham cię. Do zobaczenia – szepnąłem patrząc na odlatujący samolot.
-Ok? – podszedł do mnie Kend kiedy maszyna zniknęła z pola widzenia,
-Tak – uśmiechnąłem się lekko i ruszyliśmy. Raz jeszcze spojrzałem na okno uśmiechnąłem się i razem z Kendem wyszliśmy.


-----------------------------------------------------------------------------------------------------

No i to tyleeeee ^^ . Pamiętajcie – co najmniej 2 komki. Plisss jeszcze raz o nie  (komcie) i alleluja i spasie za wejścia!!! ^^ ;*** <333 Do zooo ;****

3 komentarze:

  1. Mi się bardzo podoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super piszesz. Mam nadzieję, że kolejna notka pojawi się szybko.

    OdpowiedzUsuń
  3. OOoooooooooo......jakie to sweeeeet było ^^
    Kendall rusz te cztery litery bo obrośniesz w tłuszczyk ^^
    Logan nakłada 1 kg żelu na łeb, że już mu same stają ^^ te włosy, a James zużywa 1 litr lakieru do włosów. Proste? Proste.
    Powiem tak.....ten pocałunek...*0*
    Ale ten Maciek czy jak mu tam to taki chuj jebany, że normalnie paszczur Robert i Jawosz -,- Masz u mnie debilu przesarne...
    Kurwa maciej sraciej
    Nie mogłaś się powstrzymać i musiałąś dodać są kochaną piosenkę ^^
    czy mi się wydaje czy Anka jest do mnie podobna? Nieważne.
    Buziaki mendo ;3

    OdpowiedzUsuń