Hejo ludzie. Wiecie.... Dziś oglądałam na Nicku , tak, tak ^^ wreszcie mi go włączyli ^^, odcinek BTR, w którym Kend rozstaje się z Jo. Nooooo i się poryczałam. No co? Przepraszam, że mam serce! -,- Jak to przeczyta pewna osóbka wściekła na mnie za pomysł z usunięciem bloga, to się pewnie uśmieje. Tak! Wyobraź sobie, że mam serce! -,- Aaaallleee, serio na Worldwide i jeszcze na tym lotnisku to już wogle się rozwalam! No, więc ten odcinek już totalnie zmotywował mnie do dodania dziś tego rozdziału. No dooobra, ale kończę się użalać.
Z tym, wyżej wymienionym, pomysłem na usunięcie bloga (poprzednia notka) to serio nie żart. Jeszcze myślę....., ale przyznam, że twój komek GabaRushers ;p trochę mnie podniósł an duchu xd, ale i tak jeszcze myślę..
No dobra, kończę te jęczenie. Amen. Zapraszam na Część 32....
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Kendall*
-Gotowi??!
– poganiałem ich stojąc z walizką przy schodach.
-Już,
chwila! – odkrzyknęła mi Wera.
-Co
ty tam jeszcze wogle robisz?? Jak można tyle czasu się pakować?? – chyba nigdy
jej nie zrozumiem -,-
-Zabieram
najpotrzebniejsze rzeczy.! Z resztą chłopacy też jeszcze nie są gotowi! –
uświadomiła mnie.
Nagle
usłyszałem gwałtowny krzyk. Myślałem, że uszy mi pękną. Nagle zobaczyłem
zbiegającego po schodach Jamesa. Zatrzymał się tuż przede mną. Był zdyszany i
rozglądał się wszędzie z wytrzeszczonymi oczami. Myślałem, że zeza dostanie.
-James.
James! Jameees!! – darłem się na tego nieogara. – Co jest?!
-Słuchaj!
– złapał mnie za ramiona. – Stało się coś strasznego? – zaczął mną trząść.
-Mianowicie?
– uniosłem brew i starałem się być poważny i nie patrzeć na jego rozwalone
włosy, które doprowadzały mnie do łez.
-ZGINĄŁ
MÓJ LAKIER!!!!! – wydarł mi się w twarz. Na co strzeliłem facepalm’a.
-Za
to mi zaraz zginie słuch. – pomasowałem się po uszach. – A patrzyłeś w
łazience? – wskazałem na toaletę.
Brunet
jak jebnięty (nie to, że taki nie jest) wleciał do niej. Już po chwili
usłyszałem dźwięk całowania na co tylko uniosłem brew patrząc na ciemność
panującą w kiblu gdzie zniknął ten idiota. Nagle wyszedł całując się z
lakierem.
-Mój
lakierku! Już nigdy cię nie opuszczę! – całował go i przytulał -,-
-Ekhem!
James! Bo zacznę być zazdrosna. – ze schodów, wreszcie -,- , zaczęła schodzić
Wera.
-Nie
sądzę, żeby było o co, ten lakier kosztował 2, 99. – wywróciłem oczy opierając
się o ścianę.
-Co???
Przecież mój lakier kosztuje 10zł! To co to za podróba! – odciągnął od siebie
puszkę lakieru James.
-Nie
chciało mi się wydawać kasy na te twoje badziewie, więc kupiłem ci jakiś czas
temu to. – bez większego przejęcia wyjaśniłem.
-Ooooooo!!
Schmidt!!!! To wojna!! – już próbował się na mnie rzucić, ale Wera go
powstrzymała.
-Ej
ej ej! Całujesz się z lakierem, próbujesz zgwałcić Kenda. Opanuj się albo
będzie separacja! – pogroziła mu palcem jak już go ustawiła normalnie.
-Ojjj
no nie złość się. – pocałował ją w policzek.
-No
to uważaj. – odsunęła go od siebie, pogroziła palcem i obróciła się w moją
stronę. – Nie dziękuj.
-Nie
mam zamiaru. – uśmiechnąłem się po czym przez jej minę natychmiast wycofałem
zdanie.
-Uwaga
nadchodzę! – usłyszeliśmy Carlosa. Nagle pojawił się na schodach. Trzymając w
rękach swoją zjeżdżał na walizce Jamesa.
Z jechał szybko, ale prawie się wywalił, gdyby nie Kend, który go
złapał, ale walizka Jamesa nie miała tyle szczęścia i skończyła na ścianie.
-Carlos
idioto! Tam jest mój telefon! – warknął James i dopadł do swojej własności.
-No
pięknie! A teraz walizkę obmacuje! – rozłożyła ręce Wera.
-On
ma popędy. Pilnuj się. – pokiwałem palcem.
-A
ja jako chyba jedyny zejdę jak człowiek. – oznajmił schodzący Henderson. Jednak
jego plany legły w gruzach, gdyż ów geniusz i poważny rozważny człek nie dopiął
zamka walizki i potknął się o swoje bokserki, które tak poleciały, że złapała
je Wera. Jej mina – coś po między śmiechem, a obrzydzeniem. Bezcenne! A sam ów
człek tak zleciał ze schodów, ze twarzą wylądował pod moimi nogami.
-Mam
czyste buty nie zaśliń mi ich! – odsunąłem się od niego.
-Nic
mi nie jest! Dzięki! – wstał i przymrużył na mnie oczy.
-Nieeee
mogeee! Bokserki w serca!!! – wybuchła śmiechem Wera i zaczęła się taczać po
podłodze.
-Haha!
No bardzo śmieszne! To jedyna taka para.. – wyrwał jej gacie Log.
-Niee,
no jasne. – pokiwała głową z uśmiechem Wera.
-Ehhh,
jak dzieci. – jęknąłem.
Wreszcie
jakoś się pozbierali i dotarliśmy do samochodu.
-No.
Może nawet zdążymy na lot. – powiedziałem kiedy ruszyliśmy.
-Walić
lot! Dziewczyny mają przyjść się pożegnać! – oznajmiła Wera. Na co ja tylko
spuściłem głowę. No co? Mam serce, nie? Pati przyjdzie…
*20minut później*
-Słuchajcie
chodźcie już. – jęczałem.
-Nie!
Zaraz przyjdą! – powiedziała wtulona w szybę okna Wera.
-No!
A mówią, ze to ja mam popędy! – wskazał na swoją dziewczynę Maslow.
-No
bo masz. – spojrzałem na niego swoją miną mądrego za bardzo. No coment co do
nazwy.
-No,
ale to nie ja gwałcę szybę! – dalej wskazywał na dziewczynę.
-Nie
wiem czy wiesz, ale ty z nią chodzisz. – uniosłem brew uświadamiając go.
Zastanowił
się, a ja tylko wywróciłem oczy.
-O!
Patrzcie! Są! Są!! – oderwała się od szyby i zaczęła wskazywać na wejście
krzycząc i skacząc Wera. Dziewczyny podbiegły i mocno się z nią stuliły.
Podeszli też do nich chłopacy, którzy po krótkiej chwili również dołączyli do
miśka. A ja? Stałem z boku. Kiedy zobaczyłem Pati… serce mocniej mi zabiło. Ale
nie mogłem wytrzymać, bo ciągle tak bardzo ją kochałem, a przez to co się stało
po prostu nie mogłem, nie dałem rady nawet do niej podejść. Jej widok… wprowadzał mnie w szczęście, ale
jednocześnie i ból. Nie wiedziałem co mam zrobić aż nagle z zamyślenia wyrwał
mnie głos Wery.
-Kendall!
Chodź no! – machnęła na mnie Wera. Uśmiechnąłem się delikatnie no i już
poszedłem dołączyć do miśka.
*Wera*
Tak
trudno mi się było z nimi żegnać. Niby tylko na półtora miesiąca, ale dla mnie
to strasznie długo. Aż się poryczałam. xD. A za mną one wszystkie. Xd
I
tak się tuliliśmy, a potem zaczęliśmy pożegnalną gadkę, ale nagle zaczepiła
mnie Wika.
-Ej
Wera! – szturchnęła mnie.
-Co?
– spojrzałam na nią.
-Cho
na chwile. – machnęła na mnie i odsunęłyśmy się.
-No
co jest? – patrzyłam na nią.
-Weź
to.. – wyjęła kamerkę z nagraniem z tamtej nocy - ..i pokaż Kendallowi. Musi
wiedzieć co tak naprawdę się wydarzyło. Oni nie mogą się rozstać. – podała mi
urządzenie. Wzięłam je i spojrzałam na nią z uśmiechem.
-Dzięki.
– przytuliłam ją co odwzajemniła.
-A
wy co tam robicie? – zawołał nas James.
-Aa
nic. Już idziemy. – schowałam kamerkę do torebki i poszłyśmy do nich.
*10minut później*
Chłopacy
już skończyli swoje pożegnanie i przyszła kolej na mnie.
-Pamiętać
ludki! Codziennie na skypie! Informować mnie o wszystkim co się tu dzieje! Ja
też się tego trzymam. I jeszcze jedno.., najważniejsze.. tęsknić za mną i
czekać aż wrócę. – uśmiechnęłam się i wszystkim nam zrobiły się szklane oczy.
Momentalnie się przytuliłyśmy.
-Proste!
– odpowiedziały po 5 minutowym uścisku.
-To
paa! – powiedziałam z chłopakami i przesłałam im całusa xd kiedy usłyszeliśmy,
ze nasz samolot odlatuje za 3 minuty.
*Kendall*
-To
będzie twoja wina jak się spóźnimy! – powiedziałem do Wery kiedy biegliśmy do
kasy.
-Spadaj!
– szturchnęła mnie aż prawie wpadłem na jakieś dziecko z czego miała zaciesz.
( I teraz.... romantic it's fantastic! ;* Chociaż tu zero romantyzmu, aleee, szczegóły no! piosenkaaa) Jednak nie! Nie mogłem! Kiedy oni biegli dalej ja stanąłem ….. i obróciłem się. Musiałem ją jeszcze raz zobaczyć. Stała tam z dziewczynami. Patrzyła jak odbiegamy. Dopiero opadała jej ręka od machania. Wiatr wpadający przez uchylone okno rozwiewał jej włosy, a oczy były zaszklone od łez. Nawet z daleka było to widać. Patrzyłem na nią i myślałem: co ja robię?! Kocham ją! Tak cholernie i niesamowicie! Ale nic nie mogłem z tym zrobić. Nie umialem. Nie dałem rady. Tak bardzo nie chciałem jej stracić, ale nie potrafiłem też do niej teraz wrócić. Tak rozdarty nigdy jeszcze do tej pory nie byłem. Zauważyła mnie. Jej mina zmieniła wyraz. W jej oczach było widać smutek, żal, szczęście i strach. Te uczucia krążyły po niej. To było widać. Czułem jak bardzo ją ranię. Nie chciałem jej ranić! Nagle dostrzegłem łzę spływającą po jej policzku. Chciałem podbiec, otrzeć ją, gorącą pocałować i powiedzieć, że już dobrze. Nie mogłem. Poczułem, ze po moim policzku także spływa łza. Byłem tak strasznie zdruzgotany. Nie mogłem wytrzymać. Chwyciłem walizkę i jak najszybciej pobiegłem do kasy. Biegłem ile tylko sił w nogach. Jakbym… chciał od tego wszystkiego uciec..
( I teraz.... romantic it's fantastic! ;* Chociaż tu zero romantyzmu, aleee, szczegóły no! piosenkaaa) Jednak nie! Nie mogłem! Kiedy oni biegli dalej ja stanąłem ….. i obróciłem się. Musiałem ją jeszcze raz zobaczyć. Stała tam z dziewczynami. Patrzyła jak odbiegamy. Dopiero opadała jej ręka od machania. Wiatr wpadający przez uchylone okno rozwiewał jej włosy, a oczy były zaszklone od łez. Nawet z daleka było to widać. Patrzyłem na nią i myślałem: co ja robię?! Kocham ją! Tak cholernie i niesamowicie! Ale nic nie mogłem z tym zrobić. Nie umialem. Nie dałem rady. Tak bardzo nie chciałem jej stracić, ale nie potrafiłem też do niej teraz wrócić. Tak rozdarty nigdy jeszcze do tej pory nie byłem. Zauważyła mnie. Jej mina zmieniła wyraz. W jej oczach było widać smutek, żal, szczęście i strach. Te uczucia krążyły po niej. To było widać. Czułem jak bardzo ją ranię. Nie chciałem jej ranić! Nagle dostrzegłem łzę spływającą po jej policzku. Chciałem podbiec, otrzeć ją, gorącą pocałować i powiedzieć, że już dobrze. Nie mogłem. Poczułem, ze po moim policzku także spływa łza. Byłem tak strasznie zdruzgotany. Nie mogłem wytrzymać. Chwyciłem walizkę i jak najszybciej pobiegłem do kasy. Biegłem ile tylko sił w nogach. Jakbym… chciał od tego wszystkiego uciec..
Zdążyłem. Dotarliśmy na samolot. Ale ja ledwo
wytrzymywałem. Taki mętlik w głowie pierwszy raz w życiu przeżyłem. Tyle
emocji… i w dodatku jeszcze JĄ zraniłem… Dlaczego?! Chociaż sam byłem
zraniony.. czułem się koszmarnie..
Strasznie
mi było stamtąd wyjeżdżać. Zostawiać to wszystko, te wspaniałe życie i….. JĄ.
Mimo tego co się wydarzyło … nadal ją kochałem i to się nigdy nie zmieni. Tak
cholernie ją kocham! Ale byłem tak tym wszystkim zdruzgotany, że nie mogłem….
Nie mogłem. To co się zdarzyło wbiło nóż w moje serce. Nie mogłem tego
wytrzymać. Ten kto tego nie doświadczy,
nigdy nie zrozumie.. Kochać kogoś, a nie potrafić z nim być. Widzieć jak płacze
i nie potrafić wybaczyć i otrzeć łez. Miałem nadzieję, że jakoś poukładam sobie to
wszystko i kiedyś znów będziemy mogli być razem…, ale teraz… teraz jeszcze nie
potrafiłem..
Boże za co???!!? Ja się pytam za co obdarzyłeś mnie taj pojebaną, zajebistą i okrutną istotą??? WHY????!!!!
OdpowiedzUsuńNie to za dużo jak na mnie....pierdole..wychodzę....Nie dam rady na trzeźwo....
Wróciłam!!! Wypiło się z 3 energetyki, kapke fanty i wciągneło sie cynamon. DAMY RADE :D
Ja tak to czytam i myślę, że zaraz mnie coś weeeee....aaaaa!!!! Potwór!!!! Kurwa. To kot -,- te jebane ślepia mu sie świecą jakby sie nachlał pod tesco -_- menel.
wracając do tematu:
Myślałam, że mnie rozniesie!!! Tak to czytam i czytam i nagle coś tal mokrego czuje (bez sokojarzeń bijacz :p) i myśle "kurwa. Deszcz pada" i wtedy po 5 minutach "loading..." facepalma i odkrywam, że jakim cudem?
Dotykam polika i dociera do mnie starszna prawda....TO BYŁO TAK WZRUSZAJĄCE, ŻE AŻ MI ŁZY POLECIAŁY!!!!
jak Kend tak na mnie paczał......nie nie pasuje zrobie 3 osobe...chuj tam
jak Kend tak na Pati maczał i potem jak taki rozdarty był to normalnie....... :')
Nie nie patrzcie na mnie!!! Kot mi poduche zajął menda -,-
od dziś mój bosie tej cudnej sceny....
Bay ;3