Ok., ok., ok. A więc hejo
^^
Uuuu wyczuwam jednorazówkę
na 4.000 wejść. Matko jak ja Was kocham!!! ^^ <333 ;*****
Nie wierzę w to! <ociera
łzę> Nie wierzę! 3 osóbki skomentowały moją poprzednią notkę! Xd <znów
ociera łzę> Ale w sumie… musiałąm zabić jednego z bohaterów, żeby tak było? Really?
Really?!
Słuchajcie… Ten rozdział
nie wyszedł mi ANI TROCHĘ! Wybaczcie, że go zmarnowałam :’(
No, a teraz bez
przedłużania. Amen! I rozdział:
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Kendall*
-Aaaa!! – gwałtownie
podniosłem się z łóżka odrzucając kołdrę do przodu. – Uff! To jednak był tylko
zły sen! Pati żyje!! – odetchnąłem.
-Kendall. – odezwała się stojąca obok mojego łóżka z
założonymi rękami i znudzoną miną Wera – możesz tak robić nawet 1000 razy, ale
to nie zmienia faktu, że to co się wydarzyło, wydarzyło się naprawdę. –
wywróciła oczy po czym ponownie patrzyła na mnie znudzoną miną i miną „jesteś
idiotą”.
-Oooooo to taka z ciebie
przyjaciółka. Nawet się tym nie przejęłaś! – wyrzuciłem jej prosto w twarz na
co jej mina zmieniła wyraz, a oczy się zaszkliły.
-Kendall teraz to już
przesadzasz – podszedł do Wery James i ją objął.
-Wera – wstałem z łóżka
i podszedłem do obróconej do mnie tyłem dziewczyny. – Przepraszam – położyłem
jej dłoń na ramieniu, ale w odpowiedzi usłyszałem tylko jej ciche szlochanie. –
Nie chciałem – spuściłam głowę, a dziewczyna się obróciła.
-Wiem. Wiem jak bardzo
to przeżywasz. –przytuliła mnie.
-Dzięki. Wiem, ze ty
też. – odwzajemniłem uścisk. – Z resztą jak my wszyscy. – oderwałem się i
spojrzałem na resztę stojącą przy moim łóżku, na które usiadłem.
-Musimy teraz jakoś się
trzymać. – Wera usiadła obok mnie, a reszta podeszła do nas i stanęła obok
Jamesa.
-Ale wy nie rozumiecie..
ja czuję.. ja czuję, że ona żyje.. – zacisniętą pięść przyłożyłem do klatki
piersiowej i spojrzałem na stojących przede mną przyjaciół.
-Przykro mi – połozył mi
dłoń na ramieniu Log - , ale musisz się z tym pogodzić. Nie możesz się łudzić.
Kilka godzin temu rozbił się jej samolot. Przykro mi.
-Nie. Nie! Mówię Wam!
Gdyby odeszła… w moim sercu zapanowałaby pustka. A tak nie jest. Czuje, że ona
żyje. Jeśli się kogoś naprawdę kocha, to to się czuje. – upierałem się przy
swoim.
-Stary… – usiadł obok
mnie Log.
-Nie! Ona żyje!
Naprawdę!!! Czuję to!! Uwierzcie wreszcie!! – krzyknąłem i wybiegłem z
mieszkania. Dlaczego nie siedziałem załamany, nie płakałem i nie rozpaczałem?
Bo czułem, że ona żyje! Wiedziałem to! Ale oni nie chcieli mi uwierzyć. Wtedy
po raz pierwszy zacząłem wątpić. Ale tylko trochę, bo ciagle wiedziałem i
wierzyłem, że żyje. Ale… ten gościu w tel.. On twierdzi, że nie żyje… Powiedziałem już jej rodzicom… załamali się. I
nagle naszła mnie taka koszmarna myśl. A jeśli to prawda… to…to co ja teraz z
sobą zrobię? Moje życie bez niej nie ma najmniejszego sensu. Czy już nigdy jej
nie zobaczę? Nigdy nie poczuję smaku jej ust? Jej oddechu mieszającego się z
moim? Nigdy nie zobaczę jak wiatr rozwiewa jej piękne włosy? Jak słodko migoczą
jej oczy kiedy się śmieje? Jak tańczy i śpiewa? Jak wariuje ? Już nigdy nie
usłyszę jak mówi do mnie „Kocham cię”? To moja wina! Gdybym chociaż dał jej
wyjaśnić! Nie leciałaby tym samolotem! Zyłaby! Znów mogłaby cieszyć się życiem!
I… być ze mną.. Czyli już nigdy nie zabiorę jej na spacer, do kina, nie
przytulę jej i nie pocieszę? Nie otrę jej łez i nie wywołam śmiechu na jej twarzy?
Czy naprawdę już jej nie zobaczę? -
dobiegłem do wiaduktu. Spojrzałem na jadące w dole samochody. Pati. Jeśli
odeszłaś ja pójdę za Tobą! Nie chcę żyć bez Ciebie! Moje życie będzie puste.
Nie zasnę jeśli nie zobaczę Twojego słodkiego uśmiechu. Nie uśmiechnę się,
jeśli nie zobaczę jak ty się śmiejesz i cieszysz życiem. Nie będę spokojny
jeśli nie usłyszę Twego melodyjnego, słodziutkiego głosu. Na nic się nie
odważę, jeśli nie złapiesz mnie za rękę i nie powiesz „Dasz radę!”. Nic bez Ciebie nie zrobię. Na zawsze chciałem
być z Tobą. Nie pozwolę, aby nas cokolwiek rozłączyło! Nawet śmierć! – stanąłem
na dole barierki. Wychyliłem się i….
…..
…
..
…i nie skoczyłem. Nie
mogłem.
Pati! Ja czuję, ze
żyjesz! Nie pozwolę ci odejść ani sam nie odejdę! Nie poddam się! Czuję, że
żyjesz i, że Twoje serce bije. W rytmie mojego. – oparłem się o barierkę i
zjechałem na ziemię. – Obiecuję ci Pati! Dopóty czuję, że Twoje serce bije, nie
poddam się nigdy! Nasza miłość zwycięży wszystko! Zobaczysz! Jeszcze będziemy
razem!..
*Wera*
Ehh biedny Kendall.
Kocha ją. Z resztą ona też go kochała. To jest niewiarygodne.!
-Ja w to po prostu nie
wierzę.! – rozłożyłam się na łóżku blondyna. – To się nie mogło wydarzyć.!
-No nie mów, ze wierzysz
w to całe czucie, że ona żyje. –
wywrócił oczy Log.
-Wiesz -usiadłam – ja sama już nie wiem. Zawsze
byłyśmy strasznie zżyte. Zawsze potrafiłyśmy wyczuć kiedy coś się dzieje
drugiej. Tak samo Kend! Kilak sekund przed tym telefonem strasznie zabolało go
serce! – zwróciłam uwagę.
-No już nie wymyślaj.
Czasem coś zakłuje w serce, ale afera. To jest niemożliwe, żeby wyczuć taką
rzecz. – stwierdził sucho Log.
-Słuchajcie – usiadł
obok mnie James. – Nie sprzeczajmy się o to. Może to jest prawdą. A jeśli tak
to w końcu dojdziemy prawdy co się stało. Na razie wiemy tyle, ze samolot spadł
i zgodnie z ogłoszeniem zginęli wszyscy. Ale na wszelki wypadek Wera, nie róbmy
sobie za dużych nadziei. Bo potem możemy się bardzo zawieść – pokiwał głową, a
ja spuściłam swoją wraz z wzrokiem.
-Nie martw się –
podszedł do mnie Carlos i złapał za dłoń po czym na niego spojrzałam – Czas
leczy rany, a serce znajdzie drogę również do prawdy. – uśmiechnął się. To były
naprawdę straszne i smutne chwile. Tak się cieszę, że przynajmniej miał mnie
kto wspierać. Tylko, że im też nie było łatwo i również potrzebowali
wsparcia.. Nagle usłyszałam dzwonek do
drzwi. Poszliśmy otworzyć. Niechętnie otworzyłam drzwi, w których ujrzałam…
Wikę i Zuzę. Bez żadnego słowa, po krótkiej chwili mocno się przytuliłyśmy i
weszłyśmy do środka.
*Pati*
……………..
……………
……………
………………
……………
………….
………..
………………………………………………………………………………………….
………………………………………………………………………………………….’
…..
Poczułam na sobie
ciepłe, wręcz łaskoczące, promienie słońca. Pomyślałam, że pewnie zapomniałam
spuścić rolety. Ale nie chciało mi się ruszać, więc dalej leżałam z zamkniętymi
oczami. Nagle poczułam delikatny, przyjemny, jakby oceaniczny, wiatr i różne
dźwięki przyrody, w tym właśnie jakby fale uderzające o brzeg? Pomyślałam, że
na pewno mama albo tata znów coś w kąpie
włączyli, a ja nie zamknęłam też okna. Jednak nagle poczułam, że moje łóżko
jest jakieś niewygodne. Niechętnie i z zaspanymi oczami podniosłam się. Delikatnie
otworzyłam oczy nie przyglądając się zbytnio otoczeniu..
-No co jest? -powiedziałam sama do siebie i spojrzałam na
owe niewygodne miejsce, na którym sobie smacznie kimałam do tej pory. – A, luz.
To tylko palma. – stwierdziłam po krótkiej analizie, kiwnęłam głową i z
powrotem się położyłam, zwijając się w kłębek.
……
Chwilę później.
….
-Aaaa!! Co ja robię na
palmie??!!! – zerwałam się tak jakby na równe nogi, ale konkretniej na klęczka.
Matko! Byłam na szczycie palmy! Ale jak??!! Łeb mi nawalał i ogólnie byłam
jakaś zdezorientowana, wiec z powrotem
usiadłam się wygodnie i przeanalizowałam sytuację. Wreszcie odkryłam co się
wydarzyło. Lot do L.A. i wypadek samolotu to nie był sen, a ja cudem przeżyłam
i wylądowałam na tej, jak stwierdziłam po rozejrzeniu się, sporej, ale …
BEZLUDNEJ! -,- , wyspie. Zaraz, że co?!
-Jak to jestem na
bezludnej wyspie?! I co?! Z kim mam teraz gadać?! Będę nawijać sama do siebie?!
– chwila skupienia – No świetnie! Już się zaczęło! – jęknęłam. Rozejrzałam się
trochę i stwierdziłam, że jeśli nie chcę wylądować na twarzy to powinnam zejść
z tej palmy. Udało mi się to i przy okazji zerwałam kokosa xd. Stwierdziłam, że
przyda mi się na obiad.
-No tak. – otrzepałam
się i rozejrzałam po okolicy. – Teraz przydałoby się jakoś tu ogarnąć. – stwierdziłam i ruszyłam przed siebie..
------------------------------------------------------------------------------------------------
Taadaaaaa. Wiem, że mnie
kochacie. ^^ Znaczy pewnie nie, ale pomarzyć można J No dobra łudzę się, że pare osób mnie kocha,
ale nie w tym rzecz. Pewna osóbko z bloga Odwrotność losu…. Mówiłam! I mówiłam,
że teraz na kolana padać będziesz i przepraszać! -,- xD
No i magia, Pati żyje.
Ale czy wróci do domu?..... xD
Faktycznie kurwa.....pomażyć można....
OdpowiedzUsuńNo okej przyznaję ŻYJĘ.
Co nie zmienia faktu, że jestem SAMA na jakiejś BEZLUDNEJ WYSPIE, SAMA, BEZ NIKOGO!
Spoko luz damy radę....^^
KENDALL STÓJ GDZIE STOISZ!!!
Ni mi sie waż skoczyć!!!!
TAK WRÓCĘ DO DOMU!!!
JESZCZE CZEGO KUŹWA!!! O TAKIEGO CHUJA DOSTANIESZ!!! NIE BĘDĘ CI SIE TU KŁANIAĆ! ZAPOMNIJ!
Czekam na nn :3
buhahaahahaha xd bezludna wyspa...serio? wylądowała na palmie ? hahahahahaha xd
OdpowiedzUsuńTeraz to dowaliłaś do pieca xdd
Biedny Kendall... on myśli, że Pati nie żyje, a tak na serio to ona na palmie sobie śpi... :( jakie to smutne... :(
Jak on ją opisywał to aż mi się ryczeć chciało ;(
http://this-is-not-a-dream-xd-love-btr.blogspot.com/2013/05/rzdz-35.html
zapraszam do siebie :)
Kiedy następny nie mogę się doczekać. Piszesz GENIALNIE!!!
OdpowiedzUsuń