Siemka
ludzie.
Wiecie……
kocham Was tak strasznie za czytanie bloga <3333 *_____*, ale jak
tak patrze na komki teraz to…. Taki smutas, że….O.O :’’((( Więc tak się
zastanawiam czy nie usunąć bloga. Nie będę kończyła historii tylko tak po
prostu zostawię. Trochę szkoda, bo miałam jeszcze pare pomysłów no, ale odnoszę
wrażenie, że i tak Was moi kochani troche nie interesuje to, że tak mi
koszmarnie. No, bo co. Piszę tylko dla siebie, a przynajmniej tak to wygląda.
No dobra. Jeszcze pomyślę. No to Amen i
rozdział….:
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
*Wera*
Właśnie
ledwo co udało mi się skończyć ten pożegnalny obiad. Jestem ostatnio tak
przemęczona, a te tabletki tylko pogarszają sprawę -,- , , że ledwo
funkcjonuje. James, Carlos i Log
przenosili stół i krzesła z salonu do ogrodu, bo tak mi się zamarzył ten obiad
^^. Wiem, wiem. Obiad?! Zwykły obiad?! Ale ostatnie wydarzenia nie pozwalały na
zrobienie jakiejś zajebistej imprezy, więc wymyśliłam taki zwykły obiad.
Kendall cały czas siedział w swoim pokoju na górze i nawet nie wiedziałam czy
zejdzie. A Pati? Pati chłopaki wczoraj zawieźli do lekarza. Lekarz powiedział,
że zrobi jej badania i zostawi na obserwacji, a jeśli wszystko będzie ok. to
jeszcze dziś ją wypuści. Ale i tak wszyscy się denerwują, bo nie wiadomo co się
z nią dzieje.
Nagle do
mieszkania wleciały Zuza i Wika. Przyniosły jakieś dodatkowe rzeczy na ten
obiad. Kiedy tylko weszły tak się wydarłam, że chyba w sekundę stały przede mną
zasapane. Nie no, miały się czym zmęczyć -,- Jakby dopiero co z łózka wyszły.
Oczywiście zależy czy robi się to na łóżku czy nie.. xd
-Co jest??
– spojrzały na mnie zdziwione.
-Wszystko
mi na stół pozanosić i dokończyć przygotowania.! – warknęłam.
-A ty? –
uniosła brew Wika.
-WON! –
wskazałam na drzwi, a one potulnie z naczyniami pobiegły do ogrodu. Byłam już
wyczerpana. Kiwając się próbowałam dojść do salonu. Po drodze wpadłam na jakiś
biały proszek, może mąkę? Nwm. Kołysząc się doczłapałam do salonu gdzie tak
jakby zahaczyłam o oparcie kanapy i się na niej wyłożyłam jak długa zasypiając
natychmiast.
*James*
Właśnie
powynosiliśmy ten stół przeklęty i krzesła, więc Log wysłał mnie do Wery spytać
czy coś jeszcze jest do zrobienia, mając nadzieję, że jednak nie. Tak strasznie
się cieszyłem, że pojedzie z nami do L.A. Ostatnio się od siebie oddaliliśmy,
więc wreszcie mieliśmy okazję się znów się do siebie bardziej zbliżyć.
Przechodząc przez salon nie rozglądałem się po pomieszczeniu, więc jej nie
zauważyłem. W kuchni jej nie było.
-Wera! –
wyjrzałem na korytarz rozglądając się po nim, łazience i schodach.
Wszedłem do
salonu i zobaczyłem jak słodziutko sobie śpi na kanapie. Była lekko skulona, przytulała poduszkę i
była lekko ubrudzona mąką na twarzy. Taki mały, bezbronny koteczek. ^^ Wyglądało tak słodziutko, że aż zrobiłem jej
zdjęcie. Chciałem ja wrzucić na twittera, ale uznałem, że się wkurzy i będzie
chciała mnie zabić, więęęęc darowałem sobie. Ta sweet focia zostanie tylko dla
mnie ^^. Chciałem po cichu wyjść, nie budząc jej, bo wiem, że ostatnio jest
strasznie przemęczona. Ale noga stołu próbowała zmolestować moją i z moim
talentem pięknie się wyłożyłem. Dziewczyna aż podskoczyła na kanapie jak
oparzona.
-Co jest??
– podniosła się.
-Tu jestem
kotku. – jęknąłem unosząc rękę zza stołu.
-James!
Wszystko gra? – pomogła mi wstać.
-Teraz już
tak. – uśmiechnąłem się co odwzajemniła.
-To dobrze.
– musnęła moje usta swoimi.
-Ej kocie –
przyciągnąłem ją do siebie za biodra, a ona tylko mruknęła. – Masz tu coś –
przejechałem palcem po jej policzku. Po czym powtórzyła mój gest i spojrzała na
swoją dłoń.
-Mąka –
stwierdziła.
-Wiesz,
jesteś taka przemęczona. Idź na górę, odśwież się, włóż coś ładnego, a my tu
się wszystkim zajmiemy. – uśmiechnąłem się.
-Serio?
Dzięki! – pocałowała mnie w policzek i poleciała na górę.
*Wera*
*2godziny później*
Byłam już
gotowa. Po prysznicu jakoś przestałam odczuwać zmęczenie. Przebrałam się,
rozpuściłam włosy i nałożyłam delikatny make-up. Zeszłam na dół i okazało się,
że James, Logan, Carlos, Wika i Zuz, też się przebrały. Szok, że Wika była w
sukience i to takiej nie w jej typie, przecież od zawsze ich nienawidziła. O.o James tylko zamruczał jak na
mnie spojrzał na co lekko się zaśmiałam i wywróciłam oczy.
-To jak
idziemy? – uśmiechnęłam się do reszty kiedy James mnie objął.
-A Kend? –
wskazała na schody Zuza.
-Ehh.. –
też na chwilę spojrzałam na schody. – Chyba już by zszedł do tej pory.
Już
chcieliśmy iść, ale nagle usłyszeliśmy kroki na schodach i otwieranie się
drzwi. Ze schodów zszedł Kend (ubranie w linku James, Logan, Carlos), a przez drzwi weszła Pati. Podeszli tak, że stanęli naprzeciwko siebie. Patrzyli tak na
siebie, a nas zamurowało. Czekaliśmy na jakąś reakcje, a chyba zwłaszcza ja, bo
myślałam, ze mnie tam poniesie. Stali tak naprzeciwko siebie i patrzyli chyba z
5 minut, aż nagle obrócili się w naszą stronę i jakby nigdy nic ruszyli w naszym
kierunku.
-Nieeeeee!!
No weźcieee!! – padłam na kolana i wyciągnęłam ręce do góry.
-Okejjjj.
Nie, nie wyjdę za ciebie. – uniósł brew do góry Kend.
-Eeeee,
Wera? – spojrzał na mnie James. Pewnie głównie dlatego, że cięgle nie
zmieniałam pozycji.
-Wstawaj
idioto! – kopnęła mnie w tyłek Wika. – A mówią, że to mi odwala – wywróciła
oczy.
Wreszcie
się podniosłam masując przy tym mój biedny, molestowany tyłek. Tak patrzyłam
raz na blondyna, raz na brunetkę i nagle wszyscy rzuciliśmy się na Pati.
-Nic ci nie
jest?! – spojrzałam na nią.
-Nie..
chyba nie.. Nie wracajmy do tego tematu. Nie psujmy wieczoru. A wogle o co
chodzi? – popatrzała na ogród.
-Robimy
pożegnalny obiad. Chłopaków… i mój. – spuściłam głowę.
-Co?? Też
wyjeżdżasz?? – otworzyła szerzej oczy.
-Takk..
Sorki, muszę. – popatrzyłam na nią błagalnie. Po minucie się przytuliłyśmy.
Kątem oka
spojrzałam na Kenda. Zawiedziony zaczynał od nas odchodzić.
-Oooooo
nie! Wreszcie wróciłeś do normy i teraz cię nie wypuszczę. Naskoczyłam na niego
naplecy i przytuliłam. No choooooodź! –
wzięłam za rękę i pociągnęłam go do ogrodu, a za nami ruszyła reszta.
*3godziny później*
Świetnie
się bawiliśmy jak na taki zwykły obiad. ….O.o
Tylko Pati i Kend się do siebie nie odzywali. Nie wiem jak Kend, bo jemu
się akurat aż tak nie przyglądałam, ale Pati czasem na niego kątem oka paczała.
Kurde! Uparci jak dwa osły! Właśnie
jedliśmy deser. Logan jest taki zdolny, że ciasto czekoladowe wypuścił tak, że
upadło na ubranie Wiki.
-Oooooo
nie! – wstała patrząc na plamę. – Teraz to już nie żyjesz! – wzięła miskę z
mleczną czekoladą i zaczęła ganiać chłopaka po całym ogrodzie. Wreszcie dorwała
go przy drzewie na, które próbował się wspiąć, haha widok bezcenny xd. Wylała
na niego całą zawartość miski. Od głowy mniej więcej do pasa ociekał czekoladą.
Najpierw jęczał na ubranie i włosy, a potem tylko przymrużył oczy patrząc przed
siebie, czyli w tym wypadku na nas. Wika podeszła do niego, przejechała mu
palcem po nosie zbierając czekoladę i zlizała ją.
-Sierota z
ciebie. Ale słodka. – powiedziała i dołączyła do stołu.
-Heh.
Skoczę po 2 mus czekoladowy .- wskazała na dom Zuza i weszła do środka.
*Zuza*
Poszłam po
ten nieszczęsny mus, bo tamci idioci cały zużyli, a nawet go nie spróbowałam
-,- Znalazłam miskę z naczyniem na
blacie. Jednak cała była zastawiona
jakimiś pudełkami po składnikach. Wzięłam jedno, żeby przestawić i nagle
usłyszałam chrząknięcie. Obróciłam się i zobaczyłam Jamesa opierającego się o
futrynę drzwi od kuchni.
-Pomóc ci?
– uśmiechnął się. Czego nikt nie wiedział, James mi się podobał. No, ale to
chłopak mojej najlepszej przyjaciółki, a w dodatku gwiazda. Ehh. Można
pomarzyć. Ale mimo to czasem przy nim byłam sierotą. Teraz akurat upuściłam
pudełko. -,- No. Ma się ten talent -,-
-Kurde! –
mruknęłam sama do siebie.
-Nie
denerwuj się tak. Złość piękności szkodzi. – uśmiechnął się i tak jak ja
schylił po pudełko. Oboje je chwyciliśmy w tym samym czasie tak, że tyknęliśmy
się dłońmi. Nagle chłopak spojrzał mi w oczy. Czułam jak robię się czerwona.
Chciałam jakoś odwrócić wzrok, ale nie mogłam. Debil jeden mnie hipnozował
swoim spojrzeniem *.* Ależ on ma
zajebiste oczy! *O* Wreszcie spuściłam wzrok. Oboje wstaliśmy.
-Proszę. –
puścił pudełko.
-D-dzięki.
– jąknęłam.
Po chwili
chrząknęłam i wydusiłam.
-A wogle po
co przyszedłeś. – odstawiłam pudełko na stół szukając wzrokiem spowrotem miski
z musem.
-Po drinka.
– uśmiechnął się.
-James -
chwyciłam miskę z czekoladą. – To jest obiad. – podeszłam do drzwi. – Weź jeszcze cole i energetyk ^^ - dodałam
patrząc na niego z delikatnym uśmiechem i poszłam do ogrodu. No kurde czy on
serio musi mi się tak podobać?! -,-
*James*
Matko to
było dziwne. Kiedy złapałem ją za ręce przypadkiem i spojrzałem w te jej
piękne, duże brązowe oczy zamarłem. Aż normalnie poczułem motylki w brzuchu.
Jakoś do tej pory byłem tak skupiony na Werze, że nie zwracałem uwagę na Zuzę w
taki sposób. To takie dziwne..czy ja.. czy ja.. czy ja się w niej zakochałem??
O.o Ale jak to możliwe?! Kiedy niby mieliśmy się do siebie zbliżyć? No dobra,
ostatnio spędzałem z nią dużo czasu, ale jak przyjaciele… Kurde. Przecież
chodzę z jej najlepszą przyjaciółką. Ale Zuza jest taka słodka, zabawna,
szalona ^^, ale to chyba jak wszyscy tu xd, urocza…. Wo, wo, wo! Ogarnij się!
Chodzisz z Werą! Z resztą i tak wracamy do L.A………… Wziąłem butelkę jakiegoś
szampana, Polskiej wódki ^^, no co?!, jeszcze jej nie piłem…, colę i 8
energetyków xd. Jednak ciągle nie mogłem
przestać myśleć o tym wszystkim. Takiego mętliku w głowie jeszcze nigdy nie
miałem…
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Ok.
To na razie tyle. I Love YOU za wejścia!! <33 Bayy…
O nie....TAK KURWA NIE BĘDZIE!!!!!
OdpowiedzUsuńJak to usuwasz???!!!! Czy cwelu wiesz co to pojebane, chujowo chujowe słowo znaczy???!!! Że coś się kończy!!!!! A ja kurwa kończe bo uważam że tak ta historia powinna się zakończyć!!!! Ale ja mam drugiego bloga na który mam mase pomysłów tak jak ty na ten!!!!! To, że masz mało komci w dupe tam!!!! Gdybym ja tak miała już dawno zamknęłabym bloga!!!! Więc pieprz te komentrze masz MNIE!!!
Nie przekonałam cię co nie???!!!
Dobra....więc jeśli zamkniesz bloga to ja zapowiadam, że tak ci przypieprze, że na szafakch będzie twa gęba przez lata odbita!!!!
Dobra amen dla gróźb i przekonań czas na krytykę rozdziału ^^
James i Zuza tiaaaa ^^ Zajebista parka by z nich była ^^ a tak propo jeszcze tamtego rozdziału:
SZKOŁA SPŁONĘŁA!!!! OŁ JEEEE!!!! OŁ JEEEEEE....
jak tak ja i Kendall się na siebie lampiliśmy to normalnie serce mi stanęło i potem bum....zawał :p Czyli pisze z grobu gdzie net działa całkiem, całkiem xd
Kysz od mego blondwłosego i zielonookiego boga!!! On jest mój!!! xd
Podsumowując:
Jeśli ja się nie dowiem co było dalej to przysięgam, że spotkamy się w piekle!!!
Ja za zamordowanie cię, a ty za wszystko inne złe ^^
Dobra to papatki ;3
no dobra ja z Jamesem jakoś muszę sobie to poukładać w mojej głowie :**** ;) XD
OdpowiedzUsuń