No hej.
Tak, tak, wiem, wiem,
strasznie szybko dodaje nn, ale po prostu musiałam jak najszybciej dodać ten
rozdział. Tak. To jest ten rozdział, w
którym ktooooś może chcieć mnie zabić. Też Was kocham! Xd ;p
Koooooooooooooooooooooooochaaaaaaaaaaaam
Waaaaaaaaaaass za wejścia!! *___* <333 Bardzo, bardzo, bardzo proszę o
komki!! Bo chyba się rozrycze!! Poważnie, bo dzis mam humorki xd.
Słuchajcie mam 7
obesrwatora!!!! ^^ XDDDD ;PPPP Jaram się tym tak strasznie, że prawie rozwaliłam
łóżkoooo!! ^^ XD I looove you!!
No to już bez
przeciągania, ten straszny zapowiadany rozdzialik:
----------------------------------------------------------------------------------------------
*Pati*
Od kilku dni, może
tygodnia, siedziałam tak sama, zdołowana. Nie chciałam z nikim gadać. Ani razu
nie spotkałam się z dziewczynami. Przychodziły, ale ich nie wpuszczałam,
odrzucałam wszystkie połączenia. To był największy doł jaki mogłam przeżyć.
Cały czas robiłam tak jak Wera zazwyczaj robi kiedy ma doła albo coś tam coś
tam, bo nie wiem w sumie czemu tak robi, czyli siadałam na parapecie i gapiłam
się w okno. O czym myślałam? To chyba proste. Kendall. Nie mogłam pozbyć się
myśli o nim. Nasz związek się skończył, ale on ciągle był w mojej głowie i
sercu. Wspominałam te wszystkie wspaniałe chwile, pierwsze spotkanie, rozmowy,
imprezy, jego wyznanie, ale również rozstanie
i odlot do L.A. Przy pierwszej części moich myśli uśmiechałam się i
prawie aż odpływałam na tym oknie, ale przy drugiej.. miałam całe szklane oczy.
Ciągle widziałam jak się zatrzymuje i patrzy na mnie. Jak spływa po jego policzku
łza i jak odbiega. Myślałam, że wtedy nie wytrzymam. Serce mi krwawiło
normalnie. Nie spałam całą noc wtedy i płakałam. Ale on już pewnie zdążył o
mnie zapomnieć. Może nawet ma inną. Na pewno świetnie się bawią. A ja? A ja
zostałam tu sama ze złamanym sercem. Naprawdę na to zasłużyłam? No dobra tego
typu teksty są najgorsze na świecie. To w 100% moja wina! Moja! Trzeba było o nim zapomnieć. Ale jak? Nie
mogłam. Kocham go! Tak strasznie go kocham! Ale widocznie nie jest nam dane być
razem. Nie byłam pewna czy wytrzymam. Chciałam się wybrać nad tę rzeczkę, ale
byłam zbyt słaba, żeby nawet wyjść z domu. Moi rodzice też bezskutecznie
próbowali mnie pocieszyć. Oczywiście nie wiedzieli o co chodzi. Nie mogłam
uwierzyć, że przez taką głupotę rozpadł się mój związek i teraz muszę tak
strasznie cierpieć. Tak właśnie wyglądał ten mój tydzień. Pewnego dnia patrząc
przez te okno widziałam pewną parę. Na początku stał blondyn. Nagle rozłożył
ręce, a kiedy spojrzałam w lewo zobaczyłam biegnącą do niego rudą dziewczynę.
Obkręcił ją, przytulił i pocałował. Kiedy to zobaczyłam poczułam jak moje serce
kruszy się na kawałki. Łzy leciały mi strumieniami. Głowa pękała mi od płaczu i
aż zaczynało mi się w niej kręcić. I właśnie wtedy przyszły dziewczyny. Byłam w
takim stanie, że nie dałam rady ich wyrzucić. Kiedy tylko zbliżyły się,
rzuciłam się na nie tuląc je co mocno odwzajemniły. Ucieszyły się, że znów do
niech wróciłam i się przed nimi otworzyłam.
Potem poszłyśmy do Wiki i gadałyśmy z Werą na skypie. Dzień po ich
odlocie, dzień w którym wpadłam w tego doła, trafiłyśmy na Kenda, odetchnęłam z
ulgą kiedy się dowiedziałam, że go nie ma, mimo, że tak strasznie chciałam go
zobaczyć. No i kiedy wróciłam do domu znów wlazłam na ten parapet. Ale nie!
Stwierdziłam, ze nie mogę się tak poddać.! Nie mogę go stracić! Postanowiłam,
że będę walczyć o Kendalla! Oznajmiłam pełna energii, rodzicom, ze jadę do L.A.
Szczęśliwi , że wróciłam do życia, nie mieli nic przeciwko. Spakowałam walizkę
i pojechałam na lotnisko. Nic nie mówiłam dziewczynom. Po co. A rodziców
prosiłam o dyskrecję. Dotarłam na te lotnisko. Kiedy tam weszłam prawie się
rozryczałam, ale musiałam opanować emocje. Kupiłam bilet i poszłam na mostek.
Po 15 minutach byłam w środku. Schowałam walizkę i wyjęłam najpotrzebniejsze rzeczy.
Oczywiście, bo inaczej by być nie mogło, wsadziłam słuchawki w uszy i puściłam
muzykę przy czym myślałam o Kendallu, o spotkaniu i o tym co się może wydarzyć,
i co powiedzieć.
*2godziny później*
Nie wiem ile tak
siedziałam. Godzinę? Dwie? Mimo, że muzyka leciała z fona nie patrzyłam na
czas. Byłam zamyślona, a czas dla mnie stanął w miejscu. Jednak zanim co
weszłam na twittera. Mała przerwa w słuchaniu muzy. Zauważyłam, ze Log przez
ten czas nawrzucał sporo zdj. „Powrót do L.A. przy pizzy” xd. Heh. Uśmiechałam
się przeglądając zdjęcia aż nagle zobaczyłam jedno, przez które stanęło mi
serce. Kend całujący w drzwiach jakąś blondynkę w policzek!! Nie! Nie wierzę!!
Ale nagle poczułam turbulencje. Zauważyam, ze ludzie siadaja i zapinają pasy. Zdjęłam słuchawki i usłyszałam głos,
który informował o natychmiastowym zapięciu pasów i tych własnie turbulencjach.
Tak tez zrobiłam. Ale z chwili na chwilę samolot trząsł się jeszcze bardziej.
Patrzyłam przez okno i widziałam, ze rozwala się skrzydło.
-Matko!! – pisnęłam.
Nagle w głośnikach
słychać było gwałtowne:
-Ewakuacja!! Samolot
spada!!! – aż mi bębenki w uszach się zatrzęsły. Ale niestety głos się nie
mylił. Spadaliśmy!
Wyjrzałam przez okno.
Samolot niebezpiecznie szybko zaczął zbliżać się do ziemi. Skrzydło rozlatywało
się w kawałkach. Niektóre rzeczy latały po całym samolocie, a ja ledwo
trzymałam się fotela. Ludzie byli przerażeni, dzieci płakały, kobiety
krzyczały. Moją ostatnią myślą, przed myślą o tragedii był Kendall. W myślach
powiedziałam : „Kocham Cię!” mimo zmieszanych myśli i szoku, którego przed
chwilą doznałam, i znów spojrzałam w okno. To koniec!
-Matkoo!! Aaaaaa!! –
krzyknęłam i zasłoniłam oczy dłońmi.
*Kendall*
Właśnie wróciłem z
miasta z Loganem. Kupiłem sobie nową czapkę i żel do włosów xd.
-Jesteśmy! – krzyknąłem
kiedy weszliśmy do domu i trzasnąłem drzwiami jak to ja xd.
-Kendall! – zleciała
Wera.
-No co? – spojrzałem na
nią.
-No ja ci muszę coś
pokazać!! – złapała mnie mocno za rękę i podejrzewam, ze Az odcieła dopływ
krwi.
-Ał! Ał! Ał! Ok., ok.
Ale puść.! Boli! – jęknąłem i puściła.
-No chooodź! – zaczęła
mnie ciągnąć za rękę.
-No okk. – westchnąłem i
poszedłem z nią do salonu.
Usiedliśmy się obok
siebie na kanapie, a Wera wyjęła kamerkę. Wtf?! Nagle poczułem mocny ścisk w
sercu.
-Ałł! – dotknąłem klatki
piersiowej i lekko się skuliłem.
-Co jest? – spojrzała na
mnie blondynka.
-Boli. Wiesz.. mam
wrażenie, że coś się stało.. – zastanowiłem się. To dziwne, ale tak było.
Poczułem, że coś się komuś stało. I to musiała być naprawdę ważna osoba..
-Ok.? Komu? – uniosła
brew.
-No nwm… komuś ważnemu
chyba.. – nie wiedziałem nawet co odp, pierwszy raz w życiu doświadczyłem
czegos takiego. Dziewczyna tylko wywróciła oczy.
-Masz – podała mi
urządzenie – o nic nie pytaj tylko to obejrzyj. – włączyła mi filmik.
*Po filmiku*
Dziewczyna wzięła
kamerkę, a ja schowałem twarz w dłoniach. Boże! Boże, Boże, Boże!! Jaki ja
byłem głupi!! Nie dałem jej nawet wytłumaczyć! Była po prostu pijana! Oni ją do
tego namówili! Ona serio nic złego nie zrobiła, ani nic świadomego! A ja…, a ja
z nią zerwałem!! Zostawiłem ją!! Zostawiłem!!! Zraniłem!! Ja pierdole!!! Co ja
narobiłem!!?? Jestem największym chamem i idiotą na świecie!!
-I co? – spojrzała na
mnie Wera z wyrzutem. Ale nie mogła zobaczyć mojej twarzy, ponieważ wciąż
zasłaniałem ja dłońmi. Powoli i delikatnie odsunęła moje ręce od twarzy i
ujrzała mnie całego zalanego łzami.
-Co ja
narobiłem..?! - spojrzałem na nią z
łzami w oczach. – Nawet nie dałem jej wyjaśnić.. A przecież niczemu nie
zawiniła. Kocham ją! A tak ją zraniłem…
- znów chciałam skryć twarz w dłoniach, ale za jedną złapał mnie Wera.
-No już. Rozumiem. Ale
myślę, że jak kocha to wybaczy. – uśmiechnęła się. – A kocha cię bardzo.
-Mam taką nadzieję, że
jeszcze – westchnąłem. – Myślisz?
-spojrzałem na nią z nadzieją.
-Myślę, - przytaknęła.
-Muszę do niej zdzwonić!
I szybko ją przeprosić! Znów ją zobaczyć! – chwyciłem za telefon i wstałem.
*Wera*
Wreszcie pokazałam mu te
nagranie. No teraz czuje się okropnie, ale trochę an to zasłużył. Pati tak
strasznie cierpi. Ahh. No, ale teraz może być już tylko dobrze. Wreszcie
przejrzał na oczy. Wyjął komę i wstał chcąc do niej zadzwonić, ale nagle jego
fon sam zadzwonił.
-No nie zalewaj, że to
ona? – uniosłam brew.
-Niee – spojrzał na
wyświetlacz. – Numer nieznany. – odebrał.
-Halo? – mówił do
telefonu.
-Dzień dobry. –usłyszałam głos w telefonie.
-Dzień dobryy. –
niepewnie odp blondyn.
-Czy zna Pan Panią
Patrycję Gabriellę Collins? – już prawie nic nie słyszałam.
-Tak. A o co chodzi? – lekko wystraszył się Kend.
Ja z resztą też.
-Czy mógłby Pan
przekazać wiadomość jej najbliższej rodzinie? – i to było już ostatnie co
usłyszałam. Reszty musiałam się dowiedzieć od Kenda.
-Tak, ale co się stało?
– dopytywał się blondyn.
Nagle wytrzeszczył oczy
tak, ze gały prawie wypadły mu z orbit. Oczy całe mu się zaszkliły. Ja
zamarłam. Nagle wypuścił fon, który rozbił się o podłogę.
-Kend? Kend! Kend!! Co
jest???!!!! – patrzyłam na niego wystraszona.
-Pati….. – odezwał się
po chwili ledwo głosem słabnącym - ………………………………………………………………………..……..nie żyje.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Też Was kocham! ^^ xD
ŻE CO KURWA???????????????????!!!!!?!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJAK TO JA NIE ŻYJE?????POPIERDOLIŁO CIE JUŻ DO RESZTY????!?!
TYLKO JA CIE KURWA SPOTKAM!!!!!!!
NOGI Z DUPY POWYRYWAM!!!!
NAWET NIE PRÓBUJ MI SIE NA OCZY POKAZYWAĆ!!!
JA BIORĘ TASAK, SIEKIERĘ I ZDZISIA I ZAKOPIE, ODKOPIE, UDUSZE, POCIACHAM, USMAŻE, ŻUCE JAWOSZOWI NA POŻARCIE, JESZCZE RAZ ZAKOPIE I ZABIJE!!!!
TO JA CIE DO AKCJII WPROWADZAM A TY CO!
WIEM!
MASZ ZROBIĆ, ŻE TO BYŁ ICH WSPÓLNY SEN, ALE JA SERIO POLECIAŁAM I MIAŁAM SEN W SAMOLOCIE, A KENDALL W ŁÓŻKU (xd) I SIĘ SWEET SPIKNIEMY I RZYGAM TĘCZĄ ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE WŚRÓD KUCYKÓW PONY TRALALALALLA!
A JAK NIE TO OSTRZEGAM - ŚMIERĆ!!!
przykro mi, tak nie będzie, inaczej wygląda nastepna czesc itd xD
OdpowiedzUsuńNo wiesz co? Jak tak mogłaś ją uśmiercić? Ale na pewno coś jeszcze kombinujesz i będzie happy end.
OdpowiedzUsuńCudowne Kiedy następny nie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuń