piątek, 12 lipca 2013

Jednorazówka 5.000 wejść - part 3.



Ja tak na szybko bo mnie tata wygania z pokoju xd. Więc dadaaaa nie chciałąm zebyscie dłuzej czekali ;p :
Liczę na komki xd I wielkie LOOOVVEEE za wejścia ;*****  Mówiłam juz kiedys ze Was kocham?
Wiem, że nudna..;/  soorkii :(
Częśc 3! Zapraszam :D
--------------------------------------------------------------------------------------------------

*2tygodnie później*
Ostatecznie zgodziłam się na te zlecenie.. Naprawdę nie miałam wyboru.. Ale i tak mnie to dręczy.. Ale i tak było już po fakcie, bo kiedy tak sobie myślałam to chowałam się przy wyjściu ze studia nagraniowego, w którym własnie znajdowało się całe BTR.  To było dla mnie okropne! Nigdy w życiu bym nie pomyślała, że naprawdę coś takiego zrobię. A było to dla mnie podwójnie trudne, bo to był kiedyś mój ukochany zespół <3, a w Carlosie, jeszcze kilka lat wcześniej byłam totalnie zabujana xd. No, ale jakoś odkąd się zajmuje całym domem itd. Te zamiłowanie do btr odeszło. Widocznie nie byłam prawdziwą Ruscher, za którą się kiedyś uważałam..
Kiedy ja tak sobie rozmyślałam, skrzętnie skryta za rażaszczo zielonym fikusem, klamka drgnęła. Szybko naładowałam broń i przyglądałam się osobom wychodzącym z pomieszczenia. Pierwszy wyszedł Kendall, za nim Logan, potem James i na samym końcu „mój cel”. Żeby nikt niczego nie zauważył rzuciłam tam 5 zł.
-Ej, zaraz do was dojdę – powiedział Carlos do chłopaków, któz kiwnęli i poszli dalej, a on ruszył w stronę monety, która leżała kilka metrów za nim. Kiedy już był do mnie tyłem wyskoczyłam szybko do niego i przyłożyłam mu spluwę do skroni.
-Nie ruszaj się!! – powiedziałam ostro.
-A-ale.. kim jestes?! – drgnął chłopak.
-Nie ważne. Masz być cicho! Teraz pójdziesz ze mną! – szybkim ruchem ręki skułam mu ręce srebrnymi kajdankami, tak, jak uczyli mnie tamci Gostkowie z tej całej mafii. Widziałam, że brunet chciał zacząć krzyczeć, więc szybko wyjęłam chustę i zasłoniłam mu usta. – Lepiej bądź grzeczny! – klepnęłam go w plecy i popchnęłam przed siebie. Doprowadziłam go do auta i ruszyliśmy na przystań.
*15minut później*
Wyjęłam go z auta i poprowadziłam do pomostu gdzie mieliśmy się spotkać z gościem od transportu. Po chwili rozglądania się zauważyłam gościa w płaszczu, dużym kapeluszu i okularach przeciwsłonecznych. Nie no, ale przebranieeeee. Normalnie najlepsza mafia na świecie. Pff! – Pokręciłam głową myśląc i dałam temu gostkowi umówiony drogą telefoniczną sygnał.  Po czym kilka metrów od siebie doprowadził mnie z „celem” do naszej motorówki. Była  ona sterowana automatycznie. Kiwnęłam głową do gostka i władowałam Carlosa do łódki po czym sama do niej wlazłam i odpaliłam.
*15minut później*
-O co Wam chodzi? I gdzie mnie wieziecie?  Chcecie kasy czy co!? – dopytywał się Carlos.
-Nie ważne. Siedź cicho! – odpowiadałam stanowczo i bez przerwy patrzyłam przed siebie.
-Nie ważne, nie ważne. Ehh.. – jęknął. – To skoro już mnie tak porywasz, to może chociaż powinienem zobaczyć Twoją twarz?
-Nie. Nie powinieneś. – odpowiedziałam z początku obojętnie, ale pod koniec głos delikatnie mi się zawahał.
-No proszę. I tak jesteśmy tu sami. Może się nawet nie zobaczymy. Więc? – nalegał.
-A jesteś dyskretny? – wtedy pierwszy raz obróciłam się do niego.
-Tak. Mimo, że jesteś porywaczką i przestępcą, ale jakoś wydajesz mi się być naprawdę w porządku. – stwierdził.
-Hmm. A to ciekawe – zastanowiłam się z lekkim uśmiechem. – No dobra – wzruszyłam ramionami i zdjęłam , założone przy wsiadaniu do motorówki, czapkę oraz okulary przeciwsłoneczne, które były częścią całegostroju, potrząsając lekko głową, aby rozwiać powyłażone z kucyka włosy.
-Woow – patrzył na mnie ślepo.
-Aha – przejechałam ręką po głowie i z powrotem się obróciłam.
-Czemu taka ładna dziewczyna jest przestępczynią? – uniósł brew z uwodzicielskim uśmiechem, a ja obrociłam się ku niemu.
-Bardzo miły jesteś, ale po co ci to? – spojrzałam na niego dokładniej.
-Bo to dla mnie lekko dziwne – uśmiechnął się do mnie.
-Nie próbuj mnie czarować! – otrząsnęłam się trochę. – I tak Cię nie wypuszczę. Nie mogę..
-Ale ja nie czaruję. Po prostu pytam, bo nie rozumiem – cały czas się uśmiechał. Był taki miły i kochany. Wydawał się naprawdę fajny. Ale to jeszcze bardziej mnie dobijało, bo przecież miałam Go dostarczyć mafii!
-Uwierz mi, że nie dobrowolnie – oparłam się o brzeg motorówki i z ławki do siedzenia zjechałam na sam dół, gdzie leżały rózne rzeczy.
-Jak to? – uniósł brew patrząc na mnie.
-No bo ja nie robię tego dobrowolnie. Oni…ehh..oni mają moją siostrę. Zagrozili, że zrobią coś mi, jej oraz  naszym bliskim, jeśli nie wykonam ich jednego zlecenia. Naprawdę nie chciałam.! … - schowałam twarz w dłonie i uroniłam jedną łzę.
-Ejj. Spokojnie. Nie płacz – przybliżył się do mnie.
-Dlaczego jesteś dla mnie taki dobry, przecież ja Cię własnie porywam? – patrzyłąm na niego z łzami w oczach niezrozumiale.
-Bo widzę, że cierpisz i nie robisz tego dobrowolnie – z jego twarzy nie schodził uśmiech. Odwzajemniłam jego słodki uśmiech i rozkułam go, bo chustę zdjęłam już wczesniej. A on? On objął mnie ramieniem i uśmiechnął się ciepło.
-Jesteś dla mnie taki dobry. Dziękuję – przytuliłam go mocno, co po chwili odwzajemnił.
-Wiedziałem, że nie możesz być zła. – uśmiechnął się do mnie patrząc mi w oczy.
-Ale nie wiem co mam robić.. – oparłam głowę o łódkę.
-A rodzice? – spytał nagle.
-Oni..Oni..nie żyją.. – spuściłam głowę.
-Och.. przykro mi.. – pogłaskał moje ramię.
-Dzięki – uśmiechnęłam się delikatnie. – Nie mamy żadnej rodziny. Jesteśmy same. Nasza sytuacja nie jest ciekawa, a teraz to już w ogóle wszystko się zawaliło.. – znów schowałam twarz w dłoniach.
-Ej. Spokojnie – złapał moją dłoń, a ja spojrzałam  mu w oczy – Ja Ci pomogę – i ten uśmiech *_*
-Ale jak? Ja..ja nie chcę, żeby coś Ci się stało.. – przejechałam mu dłonią po policzku.
-Nie martw się. Jeszcze nie wiem jak, ale ci pomogę. Razem damy sobie radę. Zobaczysz! – chwycił tę dłoń, która już opadała z jego policzka i delikatnie przybliżył się do mnie. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Jego brązowe tęczówki tak pięknie iskrzyły *_*. Zaczęliśmy się coraz bardziej przybliżać aż w końcu złączyliśmy nasze usta w gorącym i namiętnym pocałunku. *__*
I wszystko wróciło. Jednak nigdy nie przestałam go kochać, tylko coś mnie po prostu musiało do wspomnień, do nich i niego pchnąć. I wtedy już byłam pewna. Że ta moja dziecinna miłość do „chłopaka z okładki” to nie była taka do końca dziecinna miłość. Ale jednak, to własnie jego miałam pojmać. I wtedy już wszystko mi się pokomplikowało!

2 komentarze:

  1. Jakie słodkie, Carlos ty romanytyku. Czekam na nn i zapraszam do mnie na http://you-and-i-lost-in-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. ooooooooooooooo, ach ta zła miłość, pojmanie nawet skomplikuje -,- Boskie, czekam :*

    OdpowiedzUsuń