Ja tak na szybko bo mnie tata wygania z pokoju xd. Więc dadaaaa nie chciałąm zebyscie dłuzej czekali ;p :
Liczę na komki xd I wielkie LOOOVVEEE za wejścia ;***** Mówiłam juz kiedys ze Was kocham?
Wiem, że nudna..;/ soorkii :(
Częśc 3! Zapraszam :D
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Liczę na komki xd I wielkie LOOOVVEEE za wejścia ;***** Mówiłam juz kiedys ze Was kocham?
Wiem, że nudna..;/ soorkii :(
Częśc 3! Zapraszam :D
--------------------------------------------------------------------------------------------------
*2tygodnie później*
Ostatecznie zgodziłam się na te zlecenie.. Naprawdę nie
miałam wyboru.. Ale i tak mnie to dręczy.. Ale i tak było już po fakcie, bo
kiedy tak sobie myślałam to chowałam się przy wyjściu ze studia nagraniowego, w
którym własnie znajdowało się całe BTR.
To było dla mnie okropne! Nigdy w życiu bym nie pomyślała, że naprawdę coś
takiego zrobię. A było to dla mnie podwójnie trudne, bo to był kiedyś mój
ukochany zespół <3, a w Carlosie, jeszcze kilka lat wcześniej byłam totalnie
zabujana xd. No, ale jakoś odkąd się zajmuje całym domem itd. Te zamiłowanie do
btr odeszło. Widocznie nie byłam prawdziwą Ruscher, za którą się kiedyś
uważałam..
Kiedy ja tak sobie rozmyślałam, skrzętnie skryta za
rażaszczo zielonym fikusem, klamka drgnęła. Szybko naładowałam broń i
przyglądałam się osobom wychodzącym z pomieszczenia. Pierwszy wyszedł Kendall,
za nim Logan, potem James i na samym końcu „mój cel”. Żeby nikt niczego nie
zauważył rzuciłam tam 5 zł.
-Ej, zaraz do was dojdę – powiedział Carlos do chłopaków,
któz kiwnęli i poszli dalej, a on ruszył w stronę monety, która leżała kilka
metrów za nim. Kiedy już był do mnie tyłem wyskoczyłam szybko do niego i
przyłożyłam mu spluwę do skroni.
-Nie ruszaj się!! – powiedziałam ostro.
-A-ale.. kim jestes?! – drgnął chłopak.
-Nie ważne. Masz być cicho! Teraz pójdziesz ze mną! –
szybkim ruchem ręki skułam mu ręce srebrnymi kajdankami, tak, jak uczyli mnie
tamci Gostkowie z tej całej mafii. Widziałam, że brunet chciał zacząć krzyczeć,
więc szybko wyjęłam chustę i zasłoniłam mu usta. – Lepiej bądź grzeczny! –
klepnęłam go w plecy i popchnęłam przed siebie. Doprowadziłam go do auta i
ruszyliśmy na przystań.
*15minut później*
Wyjęłam go z auta i poprowadziłam do pomostu gdzie
mieliśmy się spotkać z gościem od transportu. Po chwili rozglądania się
zauważyłam gościa w płaszczu, dużym kapeluszu i okularach przeciwsłonecznych.
Nie no, ale przebranieeeee. Normalnie najlepsza mafia na świecie. Pff! –
Pokręciłam głową myśląc i dałam temu gostkowi umówiony drogą telefoniczną
sygnał. Po czym kilka metrów od siebie
doprowadził mnie z „celem” do naszej motorówki. Była ona sterowana automatycznie. Kiwnęłam głową
do gostka i władowałam Carlosa do łódki po czym sama do niej wlazłam i
odpaliłam.
*15minut później*
-O co Wam chodzi? I gdzie mnie wieziecie? Chcecie kasy czy co!? – dopytywał się Carlos.
-Nie ważne. Siedź cicho! – odpowiadałam stanowczo i bez
przerwy patrzyłam przed siebie.
-Nie ważne, nie ważne. Ehh.. – jęknął. – To skoro już
mnie tak porywasz, to może chociaż powinienem zobaczyć Twoją twarz?
-Nie. Nie powinieneś. – odpowiedziałam z początku
obojętnie, ale pod koniec głos delikatnie mi się zawahał.
-No proszę. I tak jesteśmy tu sami. Może się nawet nie
zobaczymy. Więc? – nalegał.
-A jesteś dyskretny? – wtedy pierwszy raz obróciłam się
do niego.
-Tak. Mimo, że jesteś porywaczką i przestępcą, ale jakoś
wydajesz mi się być naprawdę w porządku. – stwierdził.
-Hmm. A to ciekawe – zastanowiłam się z lekkim uśmiechem.
– No dobra – wzruszyłam ramionami i zdjęłam , założone przy wsiadaniu do
motorówki, czapkę oraz okulary przeciwsłoneczne, które były częścią całegostroju, potrząsając lekko głową, aby rozwiać powyłażone z kucyka włosy.
-Woow – patrzył na mnie ślepo.
-Aha – przejechałam ręką po głowie i z powrotem się
obróciłam.
-Czemu taka ładna dziewczyna jest przestępczynią? –
uniósł brew z uwodzicielskim uśmiechem, a ja obrociłam się ku niemu.
-Bardzo miły jesteś, ale po co ci to? – spojrzałam na
niego dokładniej.
-Bo to dla mnie lekko dziwne – uśmiechnął się do mnie.
-Nie próbuj mnie czarować! – otrząsnęłam się trochę. – I
tak Cię nie wypuszczę. Nie mogę..
-Ale ja nie czaruję. Po prostu pytam, bo nie rozumiem –
cały czas się uśmiechał. Był taki miły i kochany. Wydawał się naprawdę fajny.
Ale to jeszcze bardziej mnie dobijało, bo przecież miałam Go dostarczyć mafii!
-Uwierz mi, że nie dobrowolnie – oparłam się o brzeg
motorówki i z ławki do siedzenia zjechałam na sam dół, gdzie leżały rózne
rzeczy.
-Jak to? – uniósł brew patrząc na mnie.
-No bo ja nie robię tego dobrowolnie. Oni…ehh..oni mają
moją siostrę. Zagrozili, że zrobią coś mi, jej oraz naszym bliskim, jeśli nie wykonam ich jednego
zlecenia. Naprawdę nie chciałam.! … - schowałam twarz w dłonie i uroniłam jedną
łzę.
-Ejj. Spokojnie. Nie płacz – przybliżył się do mnie.
-Dlaczego jesteś dla mnie taki dobry, przecież ja Cię
własnie porywam? – patrzyłąm na niego z łzami w oczach niezrozumiale.
-Bo widzę, że cierpisz i nie robisz tego dobrowolnie – z
jego twarzy nie schodził uśmiech. Odwzajemniłam jego słodki uśmiech i rozkułam
go, bo chustę zdjęłam już wczesniej. A on? On objął mnie ramieniem i uśmiechnął
się ciepło.
-Jesteś dla mnie taki dobry. Dziękuję – przytuliłam go
mocno, co po chwili odwzajemnił.
-Wiedziałem, że nie możesz być zła. – uśmiechnął się do
mnie patrząc mi w oczy.
-Ale nie wiem co mam robić.. – oparłam głowę o łódkę.
-A rodzice? – spytał nagle.
-Oni..Oni..nie żyją.. – spuściłam głowę.
-Och.. przykro mi.. – pogłaskał moje ramię.
-Dzięki – uśmiechnęłam się delikatnie. – Nie mamy żadnej
rodziny. Jesteśmy same. Nasza sytuacja nie jest ciekawa, a teraz to już w ogóle
wszystko się zawaliło.. – znów schowałam twarz w dłoniach.
-Ej. Spokojnie – złapał moją dłoń, a ja spojrzałam mu w oczy – Ja Ci pomogę – i ten uśmiech *_*
-Ale jak? Ja..ja nie chcę, żeby coś Ci się stało.. –
przejechałam mu dłonią po policzku.
-Nie martw się. Jeszcze nie wiem jak, ale ci pomogę.
Razem damy sobie radę. Zobaczysz! – chwycił tę dłoń, która już opadała z jego
policzka i delikatnie przybliżył się do mnie. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy.
Jego brązowe tęczówki tak pięknie iskrzyły *_*. Zaczęliśmy się coraz bardziej
przybliżać aż w końcu złączyliśmy nasze usta w gorącym i namiętnym pocałunku.
*__*
I wszystko wróciło. Jednak nigdy nie przestałam go kochać,
tylko coś mnie po prostu musiało do wspomnień, do nich i niego pchnąć. I wtedy
już byłam pewna. Że ta moja dziecinna miłość do „chłopaka z okładki” to nie
była taka do końca dziecinna miłość. Ale jednak, to własnie jego miałam pojmać. I wtedy
już wszystko mi się pokomplikowało!
Jakie słodkie, Carlos ty romanytyku. Czekam na nn i zapraszam do mnie na http://you-and-i-lost-in-love.blogspot.com
OdpowiedzUsuńooooooooooooooo, ach ta zła miłość, pojmanie nawet skomplikuje -,- Boskie, czekam :*
OdpowiedzUsuń