Jest 10 obserwator so I am very happy.!! :DDD
Liczę, że sytuacja z komkami się podciągnie :3
No to na serio, kto się poryczał na "We are"? I tu nie potrzeba więcej słów, każdy wie o co chodzi. No chyba, że ktoś nie wie to inna sprawa, ale nie ważne..
Bez przeciągania, very very nudna notka ;( sama juz ziewam x.x
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Staliśmy jak wryci i patrzyliśmy na lekarza z
przerażeniem. To musiało chwilę potrwać zanim informacja dotrze do naszych
mózgów.
-Cóż.. – odezwałam się po chwili. – Ale najważniejsze, że
żyje, nie? – reszta tylko kiwnęła głowami.
-Słusznie – przytaknął lekarz – Nie mniej jednak jest w
stanie krytycznym.
-A czy mógłby Pan nam konkretniej opowiedzieć co mu
dolega? – spojrzałam na lekarza.
-W zasadzie mam teraz wolną chwilę.. A kim Państwo dla
Pana Schmidta są? – zmierzył naszą grupkę wzrokiem.
-Najbliższymi przyjaciółmi, mieszkamy z nim – kiwnęłam
głową.
-Dobrze, a więc zapraszam do mojego gabinetu – lekarz
zaprowadził nas do gabinetu.
-Więc Panie doktorze – zaczął James kiedy zajmowaliśmy
miejsca na krzesełkach przed biurkiem lekarza. – Proszę opowiedzieć.
-Dobrze. A więc.. Jesteśmy jeszcze na etapie badań, aby
zbadać jakich konkretnie doznał urazów Pan Schmidt. W każdym razie nie wybudził
się do tej pory, jest bardzo mocno poobijany i doznal silnego urazu głowy. Nie wykluczamy, że może grozić mu paraliż.
Możliwe, że trzeba będzie trzeba wprowadzić go w śpiączkę. Jednak to dopiero
przypuszczenia, na razie robione są badania, a mamy utrudnioną pracę dopóki Pan
Schmidt się nie wybudzi. – wyjaśnił lekarz.
-Dobrze, a czy mógłby nas Pan poinformować o wynikach
badań bądź jeśli Kendall by się wybudził? – zapytalam lekarza.
-Dobrze, oczywiście. – przytaknął lekarz.
-Proszę, to nasz domowy numer – podałam lekarzowi nasz
numer i wyszliśmy żegnając się.
-I co teraz będzie? – odezwałą się Wika po wyjściu ze
szpitala.
-Będzie dobrze – odpowiedział Logan obejmując ją.
-Oby… - mruknęłam pod nosem.
*2godziny później*
Wszyscy po powrocie bez słowa się rozeszli po domu. James
grał w grę w pokoju, Logan coś robił w kuchni, chyba obiad, Wika poszła do
łazienki, a Zuza do siebie. Nie wiedząc co ze sobą zrobić poszłam do salonu.
Po 10 minutach siedzeniu na kanapie i gapieniu się w
ścianę stwierdziłam, że pójdę do Logana.
-Heeejjj – usiadłam przy stole.
-No hej. – odpowiedział krojąc marchewkę.
-Co roobiiiszz? – jęknęłam.
-Oglądam pornosa wiesz – pokręcił głową.
-Miłego seansu – kiwnęłam głową i spojrzałam na tę
nieszczęsną marchewkę – Będziesz ją gotować? – wskazałam na pomarańczowe
warzywo.
-Tak, a co? – odpowiedział.
-Fu.! – stwierdziłam krótko.
-Nie lubisz? – spojrzał na mnie unosząc brew.
-Nie lubię gotowaneeeeeejj – rozłożylam się na stole, a
ten wywrócił oczy i wrócił do zajęcia. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Liczyłam,
że to będzie ktoś ciekawy i w końcu nie będzie żadnych kiepskich wiadomości.
Zamurowało mnie. Za drzwiami stała Lucy.
-Ee hej? – spojrzałam na nią lekko zdziwiona.
-Hej – uśmiechnęła się.
-Em co tam? – nie wiedziałam co powiedzieć.
-Spoko. Przyszłam do Kendalla. Mam mu coś oddać. Jest w
domu? – powiedziała z promiennym uśmiechem.
-Niee… - spuściłam głowę.
-Hm.., a kiedy wróci? – znów się uśmiechnęła. Z tym
uśmiechem to nwm czy mam się jej bać czy podziwiać O.o
-Ja .. nwm.. – odwróciłam głowę.
-Coś się stało? – spojrzałam na nią niezrozumiale.
-Tak. Właściwie dużo się stało – spuściłam wzrok.
-O matko, to mów. Co się dzieje?? – patrzyła na mnie
zaniepokojona.
-A co ja będę ci tak opowiadać przez drzwi. Wchodź, zapraszam
– wpuściłam ją do środka. Mimo wszelkich
niechęci do niej z obaw, że może stanąć między Kendallem, a Pati, bo
ciągle wierzyłam, że żyje, to nie był czas na robienie takich problemów.
Zrobiłam nam po herbacie i usiadłyśmy w salonie. Opowiedziałam jej wszystko.
-Jej… to po prostu straszne.! – nie mogła uwierzyć w to
co jej powiedziałam.
-Owszem – pokiwałam głową.
-A tobie nic nie jest?? – położyła troskliwie dłoń na
mojej.
-Nie, nie. Spokojnie – uśmiechnęłam się.
-To dobrze – odwzajemniła uśmiech.
-A Carlos? Wspomniałaś, że ma mieć operację dziś lub
jutro? Więc jak? – dopytywała się.
-W sumie nie wiem.. Ale powinnam wiedzieć, masz rację.
Pojadę do niego do szpitala. – kiwnęłam głową i wstałam.
-Dobry pomysł – przytaknęła Lucy – A i mam prośbę, jakby lekarz
poinformował was o stanie Kendalla to moglibyście dać znać? I jak poszła
operacja Carlosa? Bo ja na razie nie mam jak się wybrać do szpitala mam sporo
spraw do załatwienia – wstała Lucy i chwyciła swoją kurtkę.
-Jasne. Nie ma sprawy – z uśmiechem kiwnęłam głową.
-To daj telefon – podałam blondynce swoją komórkę, a ta
wpisala mi swój numer, po czym pożegnała się i wyszła.
-No i widzisz? Nie ma się czego obawiać, Lucy jest bardzo
miła – kiwnął głową Logan stając w drzwiach.
-Tak, tak. Słuchaj jakby ktoś pytał to jadę do szpitala.
Papa – chwyciłam szybko swoją kurtkę i wyleciałam z mieszkania.
*Zuza*
Ta cała sytuacja była po prostu tragiczna! A całe te
czekanie jeszcze gorsze.! Wszyscy byli przybici i zamknięci w sobie oraz
pochłonięci swoimi myślami. Natomiast ja nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
Wyszłam z pokoju i zaczęm wędrować po korytarzu. Przechodząc obok pokoju Jamesa
usłyszałam jakieś dziwne dźwięki. Postanowiłam zobaczyć co robi.
-Puk puk – zapukałam do drzwi i z uśmiechem je
otworzyłam.
-Oo hej – oderwał się od komputera brunet i spojrzał na
mnie.
-Co robisz? – zamknęłam drzwi i podeszłam do niego.
-Gram na kompie. Nie miałem pojęcia co ze sobą zrobić,
więc po porstu sięgnąłem po grę. – wyjaśnił.
-O to podobnie jak ja – kiwnęłam głową. – A w co grasz? –
spojrzałam na monitor.
-W Zombie Player IV – odpowiedział.
-Serio? To świetna gra.! Daj zagrać – z uśmiechem chwyciłam
za kontroler i dołączyłam do gry. Kilka dobrych ruchów, zwinna ręka i już po
chwili wygraliśmy.
-Woow! – James aż wstał z wrażenia, a ja spojrzałam na
niego. – Jesteś świetna.! – wskazał na komputer.
-Heh, dzięki. Mówiłam, że lubię tę grę – wzruszyłam ramionami
z uśmiechem.
-Woooow – widać, że go zaskoczyłam. Zaczęłam rozglądać
się po pokoju i nagle zauważyłam gitarę stojącą przy łóżku.
-Grasz?? – wskazałam na instrument zaskoczona i podeszłam
do niego.
-Nom. Tak trochę – wzruszył ramionami podchodząc do mnie podczas
kiedy ja usiadłam na łóżku.
-A zagrasz?? – spojrzałam na niego z uśmiechem.
-Spoko – kiwnął głową, wziął instrument i usiadł obok
mnie. Zaczął grać „Love me love me”
-Woooow. Dobrze grasz – kiwnęłam głową z uśmiechem.
-Dzięki – również się uśmiechnął i odstawił instrument.
Zapadła chwila ciszy. Szukałam po pokoju jakiejś interesującej
rzeczy, żeby jakoś na niego nie patrzeć. Nagle poczułam jego dłoń na swoim
policzku. Lekko wystraszona i zszokowana spojrzałam na niego.
-Czekaj coś tu masz – przetarł ręką po moim policzku. –
Pobrudziłaś się – kiwnąl głową. Spojrzałam mu w oczy, a on mi. To była taka
dziwna chwila. Jednak zarazem i magiczna. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać, czułam już na sobie jego oddech i… Nagle do pokoju wszedł
Logan.
-Zaraz będzie obiaa…, a co wy robicie?! – spojrzał na nas
zaskoczony.
Mina Logusia musiała być bezcenna pod koniec. No niech już James będzie z Zuzą, a Pati z Carlosem. Przecież to są ich prawdziwe miłości! A Pati ma puszczać jakieś sygnały dymne i mają ją uratować! A potem ona ma ogarnąć Kendalla! A Lucy ma się im nie wtrącać do związku! Jak uśmiercisz kogoś, to ja uśmiercę Ciebie! I nie żartuję! Ma być chociaż jedna rzecz happy w kolejnym rozdziale, bo będzie z tobą źle! Pozdro Mishi
OdpowiedzUsuńŻe też on zawsze musi się w coś wpakować -,- Sieroto niech cie Matka Boska broni, bo inaczej nie doczekasz się spotkania z Pati *le ja*
OdpowiedzUsuńLucy...Lucy....Lucy.....Lucy....Lucy!!! Nie nie kojarze xd
Siedze na bezludnej wyspie,
Banany rosną tam,
A Kendall jest w szpitalu,
Sierota siedzi tam,
Zuz i James się mizdrzą,
Logan się zaś drze,
Wera z Lucy gada,
Niech Lucy spieprza gdzieś,
A Carlos też w szpitalu,
Pod nożem leży już.
Nie wiem jak to wszystko
Ma zakończyć się
Oby Happy-Endem
Bo w morde dostaniesz! xddd
I, że niby ja nie umiem pisać wierszy czy tez piosenek?! Dobra fakt nie umiem xd
No to czekam na nn ;*