*Wera*
Obudziłam się o 12.00 na materacu obok Carlosa. Głowa mi nawalała strasznie! Rozwaliliśmy ten pokój. Wszędzie papierki, puszki (coca-cola i piwo) , rozwalone poduszki, więc i pióra, ubrania z szaf i to nie wszystko. Tragedia!On jeszcze spał, więc wstałam i chciałam wyjść, ale się obudził.
-Cześć. - podniósł się i złapał za głowę. - Ale mi nawala! - mruknął.
-Cześć. No mi też! - jęknęłam z nim.
-Gdzie idziesz? - spojrzał na mnie.
-Pod prysznic. - otworzyłam drzwi.
-Aha spoko. - mruknął.
Po pół godzinie wylazłam spod prysznica ubrałam się na szybkiego, uczesałam i zeszłam do kuchni. Carlos też zszedł. Chłopacy siedzieli w kuchni przy stole, nic nie mówili tylko siedzieli.
-A wy co tak siedzicie?? - spojrzałam na nich.
-A wy co tyle czasu spaliście?? - rzucił na mnie krzywe spojrzenie Logan, a James spuścił głowę.
Wreszcie tylko Kendall przyjacielsko się uśmiechnął i wytłumaczył:
-Chcieliśmy zjeść śniadanie, ale spałaś, a nie chcieliśmy ci nic zabierać, więc czekaliśmy. - wyjaśnił.
-Po co czekaliście??? Śmiało możecie brać - otworzyłam lodówkę, a Kendall tak do niej dopadł, że prawie wylądował w środku. Rozśmieszyło mnie to, ale większą uwagę przywiązałam do Jamesa. Stał ze spuszczoną głową i się nie odzywał.
-James możemy pogadać? - złapałam go za rękę.
-Tak.. - podniósł głowę co znaczyło, że już trochę lepiej. Poszliśmy do salonu.
-Co się stało?? - spojrzałam na niego siadając na kanapie.
-Ja się ciebie pytam?? - spojrzał na mnie jakby z wyrzutem, siadając obok mnie.
-Ale.. O co ci chodzi? - nie skumałam.
-Byłam dziś u ciebie w pokoju.. - mruknął. No i wszystko jasne.
-James. No ty chyba nie sądzisz, że ja cie.. - zaczęłam.
-No właśnie nie wiem czy nie sądzić. - nie spodziewałam się takiej odpowiedzi.
-Ty chyba, żartujesz.?! Sądzisz, że ja mogłabym cie z Carlosem.. - patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
-Tak? A wiesz jak to wyglądało?! Wy spaliście razem! - rzucił na mnie krzywe spojrzenie.
-No. Bo oglądaliśmy razem film i piliśmy i jedliśmy. Więc co w tym dziwnego? - zapytałam.
-Oboje byliście bez bluzek! - wyrzucił mi James.
-Bo przy wojnie na poduszki mi sie rozerwała i spadła.. - zaczęłam tłumaczyć, ale widziałam, że nie wie czy mi wierzyć.
-Ja rozumiem, że chciałaś spędzić z nim czas, bo to twój dobry przyjaciel, ale kurde! To przesada! Spałaś z nim! W staniku! Skąd mam wiedzieć co się u was działo?! - wyrzucił i już mnie to zabolało.
-Tak? - wstałam. - Ale ja nie rozumiem! Jesteś moim chłopakiem i nie ufasz mi?! Nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobiła! Jak możesz mi nie wierzyć?! - puściłam jego rękę i wyszłam z domu.
Przesada! Jak może mi nie wierzyć?! Rozumiem w pierwszej chwili mogło to troche źle wyglądać, ale ja mu tłumacze, a on mi nie wierzy. Nie ufa mi po prostu.. - biłam się z myślami aż nagle zadzwoniła Ola. Wreszcie coś miłego.
-Siemka. - powiedziałam do słuchawki.
-Co ty kurde odwalasz?! - wrzasnęła, że aż mi w uchu zadzwoniło.
-Chyba co ty? Ałłaaa! Moje ucho! - złapałam sie za bolące miejsce.
-Haha. Należy ci się. - zaśmiała się.
-Ha-ha bardzo śmieszne. A mogę wiedzieć za co?? - jęknęłam.
-Miałyśmy się spotkać. - warknęła. Kurde fakt!
-Soryyy. Coś mi wypadło. - jęknęłam.
-Słuchaj już idziemy do cb. - usłyszałam i aż mnie zmroziło. Nie wiedziały o mojej znajomości z BTR. Zabiłyby mnie gdyby się dowiedziały, że im nie powiedziałam.
-Co?? - wydusiłam.
-No idziemy do cb! Z Marti! - powtórzyła Ola.
-A gdzie jesteście???! - zapytałam lekko poddenerwowanym głosem..
-W parku. - odpowiedziała.
-Ok. - rozłączyłam sie i poleciałam do parku. To było bardzo blisko. Na szczęście je złapałam!
-Hejj - uśmiechnęłam się sapiąc.
-Wow szybka jesteś. - patrzyła na mnie Olka.
-Ja nie w chacie. Na takim.. małym spacerze. - wyprostowałam się.
-Ahaa . Coś pierdzielisz, ale nie chce mi się wnikać. To jak? Na zakupy? - uśmiechnęły się.
-Em.. Pewnie! - wreszcie jakaś miła odmiana. Na szczęście miałam przy sobie trochę kasy.
*Carlos*
Nagle Wera wybiegła z domu. Wszedłem do salonu, a tam James siedział sam jakiś dziwny.
-Stary co jest?! - spojrzałem na niego.
-Ty mi powiedz! - zerknął na mnie z wyrzutem.
-O co ci be?? - spojrzałem na niego z miną wtf.
-Byłem dziś w waszym pokoju.. - zaczął i już skumałem.
-Stary - usiadłem obok niego. - Wiem, że to mogło źle wyglądać, ale to nie tak.
-Mówisz tak jak ona.. - wywrócił oczami James.
-No. I to prawda. Mieliśmy taką małą zabawę. Ale w sensie wojna na poduchy, film i żarcie z picie. I nic więcej! - zapewniałem go.
-A skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz? - spojrzał na mnie.
-Bo jesteśmy kumplami. - argument nie do odrzucenia.
Chwila ciszy.
-Chyba byś słyszał, że jest coś nie tak, w końcu byłeś w pokoju obok. - zapewniałem go na wszystkie możliwe sposoby.
-Ja wtedy spałem kiedy wy się bawiliście. -syknął przez zęby.
-Stary do nasza przyjaciółka i twoja dziewczyna. Może po prostu się o mnie wystraszyła jak zniknąłem i teraz chciała odreagować i spędzić czas z tym cholernym kumplem przez którego sie tak wystraszyła. - powiedziałem. James się uśmiechnął. Więc zgadłem przynajmniej w połowie albo większości.
-Ale stary nie mam pewności.. Ty mój najlepszy kumpel, ona moja dziewczyna..nie mam pewności. - jęknął James.
-Stary no mam cię dość! Jestem twoim najlepszym kumplem od piaskownicy, naprawdę sądzisz, że bym ci to zrobił?? - wstałem i wkurzony już odszedłem. No przesada! "Ty mój najlepszy kumpel, ona moja dziewczyna.." KURDE! Ja też ją kocham i dałem jej wolność (jak w tym moim nowym przysłowiu) , nie przeszkadzam, a on takie teksty??!! No myślałem, że nie wytrzymam!!
*Logan*
Stanąłem w drzwiach od salonu.
-Stary co ty odwalasz? - spojrzałem na gnijącego na tej kanapie Jamesa.
-No co? - jęknął patrząc na mnie.
-Daj ty im już spokój. - westchnąłem.
-Łatwo ci mówić.. - też westchnął.
-James. Nie ufasz im? - patrzyłem na niego z litością.
-Ja.. nie o to chodzi.. ale jak ich zobaczyłem.. - jąkał się James.
-Stary kumam, że mogło cię to troche zaboleć, ale ci wyjaśnili. Zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach. To normalne, że przyjaciele chcą spędzić ze sobą trochę czasu. Chyba sam rozumiesz. - patrzyłem na niego.
-Tak ale.. - zaczął ale mu przerwałem.
-Stary serio myślisz, że 2 osoby, na których najbardziej ci zależy mogłoby cię tak skrzywdzić? - spojrzałem na niego. -Przemyśl to stary. - odszedłem.
*Wera*
Zakupy były świetne! Trwały 3 godziny, ale kupiłyśmy mnóstwo świetnych ciuchów! ^^. Nie chciałam wracać do domu. Chociaż miałam 29 nieodebranych połączeń od Jamesa. Narazie nie chciałam po prostu wracać.
-Ej a może skoczymy kafejki czy coś? - spojrzałam z nadzieją na dziewczyny.
-Po 3 godzinach łażenia nie masz dość?! -spojrzała na mnie lekko zdziwiona Marti.
-Nieee - jęknęłam.
-Ale ja tak! - usiadła na krawężniku Marti.
-Oj nie przesadzajjj... - machnęłam na nią ręką.
-Nie ona ma trochę racji. Łazimy już długoo, a torby ciężkie. - spojrzała na mnie Ola.
-No okk. To pa! - pożegnałam się z nimi miśkiem.
-Paa! - odwzajemniły uścisk i się rozeszłyśmy. Ehh! I trzeba wracać do nich! -,-
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dobra, wielkieee sorkiii, że rozdział nudnyy. Wielkie sorki! Dzięki też za ponad 700 wejść!!! Jesteście boscy! ^^ Ale też bardzo proszę o komki! Plissss! Ok to chyba tyle bayy ;**
czwartek, 31 stycznia 2013
niedziela, 27 stycznia 2013
Część 17
*Wera*
Siedziałam na tej pieprzonej kanapie mocno wtulona w Jamesa i płakałam. On ocierał ciągle mi łzy, ale nie nadążał już. Byłam taka zrozpaczona! Uwierzyłam, że Carlos zginął. Była już 1.00 w nocy.
-Wera idź odpocząć. Jesteś już osłabiona od płaczu, po prostu ledwo żyjesz. Musisz się przespać. - mruknął opiekuńczo Logan.
-Ja nie potrzebuję odpoczywać! - wstałam chcąc udowodnić, że jestem na siłach, ale zachwiałam się strasznie mocno i może bym upadła, ale James spowrotem posadził mnie przy sobie.
-Ty już niczego nie udowadniaj tylko odpoczywaj. - przytulił mnie.
Nagle klamka od drzwi wejściowych zaczęła się poruszać. I nagle weszli... AAAAA Carlos i Pati!!!!!!!!!!!!! Rzuciłam się na latynosa z łzami w oczach. Ściskałam go mocno aż sie chyba robił czerwony, ale się tym nie przejmowałam przecież tak się bałam!
-Carlos!!!!!!!!!!!!! Ty sku*wysynie!!!!!!!!! Żyjesz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Jak mogłeś?????????!!!!! - ściskałam go.
-Przepraszam, ale mnie nie wyzywaj.. - ledwo oddychał.
-Przepraszam. - poluźniłam ścisk, ale ciągle go tuliłam.
-Stary! - podeszli chłopacy. - Co to za akcja?!
-Sorki chłopaki.. - westchnął wciąż duszony przez mła^^.
-Ale wytłumacz czemu??!! - patrzył na niego ciągle przerażony James.
-Możemy już do tego nie wracać?? - patrzył na nas po kolei.
-Ale.. - jąknęli się chłopacy.
-Dajcie spokój. Ważne, że wrócił.. - odezwała się wreszcie Pat.
-A właśnie jak to się stało, że jesteście razem?? - podniósł brew Logan.
-Em..em.. ja..go..spotkałam..i..z ..nim..pogadałam..i..przekonałam..żeby..wrócił, prawda Carlos? - spojrzała na latynosa dziewczyna.
-Eee..em..tak. Dokładnie. - odpowiedział równie dziwnie patrząc na Pati Carlos.
-Ee..em..a..czy..możecie...mówić..normalnie..mówić? - założył ręka na rękę Logan.
-Emm.. sory. Tak. - ogarnęła się Pati.
-Czyli rozumiem, że nic nam nie powiecie? - spojrzał na Carlosa James.
-Może najpierw Wera da mu oddychać? - spojrzał na mnie złośliwie Logan.
-Spierdzielaj! Martwiłam się o niego cholernie! - mocniej wtuliłam się w latynosa.
-Naprawdę? - zapytał jakby ze zdziwieniem, ale nie widziałam jego twarzy przy ściskaniu.
-Oczywiście ty idioto!! - wtedy on odwzajemnił uścisk. Tak się tuliliśmy aż dziwne, że James nie był zazdrosny czy coś, ale rozumiał powagę sytuacji.
-Ja sądzę, że lepiej zapomnieć o tej całej sytuacji.. Nie wnikajmy. - mruknęła Pati.
-Tak. Najważniejsze, że to dzięki Pati nie popełniłem głupstwa. - uśmiechnął się do niej, a ona do niego.
-Jakiego głupstwa?? Co ty chciałeś zrobić?? - odkleiłam się od niego i spojrzałam mu w oczy.
-Nie ważne. Teraz tu jestem. I to jest najważniejsze. - uśmiechnął się do mnie.
-No dobra teraz wszyscy powinni odpocząć. - odezwał się Logan.
-Ok. Przenocujecie u mnie. Chodźcie pokażę wam pokoje.. - machnęłam ręką na chłopaków i poszliśmy na górę oprócz Carlosa, on chciał się pożegnać z Pati.
-Kendall w salonie, Logan w pokoju moich rodziców, James w starym pokoju mojego brata (mam 2 braci, a dom kiedyś był inaczej podzielony żeby wszyscy się zmieścili) , to obok mojego pokoju, a Carlos u mnie.. - wytłumaczyłam i pokazałam pokoje.
-Co?? Czemu Carlos u ciebie, a nie ja?? - spojrzał na mnie James.
-Kochanie nie przejmuj się, on jeszcze mógł nie ochłonąć, a poza tym martwiłam się o niego teraz chcę z nim spędzić trochę czasu.. - westchnęłam.
-W nocy?? - uniósł brew James.
-No co ty! Przed zaśnięciem! - stanowczo odpowiedziałam.
-Ale w... - zaczął Logan.
-O ludzie ogarnijcie! Nic takiego! Idźcie do pokoi, a ja skocze sie napić. - z lekkim bulwersem zeszłam na dół. Przechodziłam przez korytarz i zobaczyłam Carlosa z Pati. Schowałam się za ścianą i przyglądałam scenie.
-Dzięki, że milczałaś. To rzeczywiście była głupota. Nie chciałbym, aby oni wiedzieli. - mówił ze spuszczoną głową Carlos.
-Nie ma sprawy. Rozumiem cię. I pamiętaj co ci wtedy powiedziałam. I nie poddawaj się. - uśmiechnęła się promiennie Pati.
-Dzięki . Zapamiętam. Tylko też nie będę przeszkadzał. - westchnął Carlos.
-Pamiętasz co ci powiedziałam jako ostatnie wtedy? - zapytała Pati.
-Tak. - uśmiechnął się delikatnie latynos.
-Tylko pamiętaj o tym, a będzie dobrze. - znów jeszcze bardziej promienny uśmiech Pat.
-Dzięki. - uśmiechnął się Carlos i przytulił Pati całując w policzek. Potem wyszła.
Nie wiedziałam co mam myśleć. Cieszyć się, że Pati i on mają taki dobry kontakt? A się wtrącić i dowiedzieć się o czym mowa? Taa... to był najgłupszy pomysł. A może właśnie być zła czy smutna, że mają taki dobry kontakt. Ludzie on ją pocałował. Ale w sumie tylko w policzek. Tylko czemu mnie to tak wzięło?? Pobiegłam do swojego pokoju i zamknęłam się. Myśli nie dawały mi spokoju. Dlaczego zwykły pocałunek w policzek jest dla mnie jak cios w plecy?? Fakt darze Carlosa uczuciem, ale myślałam, że to tylko zwykła przyjaźń. Chociaż nie. Po co się oszukiwać. Zawsze czułam do Carlosa coś więcej. Ale nie wiedziałam czy mogę to nazwać aż miłością. Nie mogłam tego znieść. Po prostu ten widok mnie..no troche zranił.
Z takich myśli wyrwało mnie pukanie.
-Carlos? - otworzyłam drzwi.
-Hej. Chłopacy powiedzieli, że mam tu spać. - wskazał na pokój.
-Tak. Prawda! Sory coś mnie odciągnęło od rzeczywistości. - delikatnie się uśmiechnęłam i
wpuściłam do środka. - Napompowałam ci już materac. - usiadłam na łóżku.
-Dzięki. - a on usiadł na materacu.
-Carlos..zaczęłam.
-Hmm? - usiadł obok mnie na łóżku.
-Co cię łączy z Pati? - spojrzałam mu prosto w oczy.
-Co? - spojrzał zdziwiony.
-Co cię łączy z Pati? - zapytałam jeszcze raz pewniej.
-Dobra przyjaźń. Jest dobrą przyjaciółką. Dziś mi bardzo pomogła. - westchnął.
-Ale was chyba łączy coś więcej.. - spuściłam głowę.
-Wera o co ci chodzi?.. - podniósł mi głowę i spojrzał w oczy.
-Ty kochasz Pati? - spojrzałam na niego z łzami w oczach nie wiem dlaczego.
-Pewnie. - odpowiedział z uśmiechem. A mnie aż zmroziło. Nie mogłam mu patrzeć w oczy, odwróciłam się.
-Ale jak przyjaciółkę. - odwrócił mnie spowrotem. - Poza tym nic nas więcej nie łączy. Ona ci powie to samo. Tylko czemu pytasz i czemu cie to zabolało? - spojrzał na mnie niepewnie.
-Ja..ja.. nie wiem.. - spuściłam głowę.
-Wiesz. Jesteś na mnie za coś zła? - zapytał.
-Nie! No co ty! Nie. - odpowiedziałam szybko.
-Więc o co chodzi? - objął mnie ramieniem.
-Carlos jesteś moim najlepszym przyjacielem oprócz dziewczyn. - przytuliłam go. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Sama sobie nie umiałam, a jemu? Zauważył, że mnie zabolało. Tak się pogubiłam..
-To, że Pati jest moją przyjaciółką nie znaczy, że ty nie. - powiedział szeptem.
-Wiem. - odpowiedziałam również szeptem.
-Ta sytuacja z dziś sie już nie powtórzy jeśli nie chcesz. - powiedział.
-Co?! - oderwałam sie od niego. -"Jeśli nie chcesz"?! Umarłabym jakbyś coś takiego zrobił jeszcze raz! - walnęłam go aż zleciał z łóżka, poduszką.
-O nie! - nagle wyłonił sie zza łóżka jak ninja jakiś. - To wojna! - i zaatakował mnie drugą poduszką. Wojna trwała do 2.00 a skutki to: mój telefon wylądował za oknem dzięki czemu dowiedziałam się skąd się wzięła muzyka gdy byłam tu z Jamesem, rozerwała mi sie bluzka, powypadały ubrania z szafy, rozwaliłam okulary przeciwsłoneczne Carlosa i go podrapałam^^. Ostatecznie wylądowałam na biurku w staniku i krótkich spodenkach, a Carlos na oknie cały w piórach i z poszewką od poduszki na głowie. Pokój był rozwalony i cud, że materac nie został przebity. Carlosa zamurowało jak zobaczył mnie bez bluzki i stał tak 15 minut aż wyjęłam puszkę coca-coli i go oblałam
-Aaaaa!! Co ty robisz?! - odskoczył jak poparzony.
-Ratuje cie! Odleciałeś. - uświadomiłam mu.
-Może się ubierz. - zaczął machać ręką. Widocznie taki widok nie był dla niego normalny xd.
-Po co. Przy kumplu mogę. - uśmiechnęłam się i rzuciłam mu puszkę z coca-colą i biorąc jedną sobie.
-Skąd i ile ty tego masz?! - spojrzał na mnie zdziwiony.
-Na weekend zawsze robi się zapasy ^^ . - wyszczerzyłam się. -Ale to nie koniec.. - zaczęłam grzebać w szafce. Wyjęłam 6 czekolad (to nie wszystkie) i 4 paczki chipsów oraz 2 zgrzewki puszek coca-coli. - Sama bym tego nie zżarła, ale skoro mam pomoc. A no i to. - wyjęłam 2 puszki piwa. ( Byłam w 2 liceum, miałam skończone 18 lat i śmiało mogłam pić alkoholu ile wlezie xd)
-Przerażasz mnie. - odsunął się trochę latynos.
-Nie marudź tylko włącz tv i zobacz czy nie idzie coś fajnego. - machnęłam ręką szykując materac, na którym mieliśmy ogl.
-Poczekaj. - podeszłam do niego i wysmarowałam go nutellą ^^.
-Co?! O nieee! 4 wojna światowa!! - i on mnie wysmarował.
Zanim byliśmy całkiem wysmarowani przerwałam zabawę.
-Ej, ej! Ja bez bluzki to ty też! - i zdjęłam mu bluzkę. Ale klata *O* xdd. On tylko wzruszył ramionami, a ja go od razy wysmarowałam. Miał teraz 2 razy pyszniejszą tą klatę ^^. Ostatecznie miał w czekoladzie brzuch, klate, twarz, ręce i włosy za co chciał się zemścić, ale go ubłagałam żeby co innego nie włosy ^^. Za to ja miałam nutellę na twarzy, rękach, nogach (krótkie spodenki), brzuchu i dekolcie oraz staniku. Wyglądałam słodkoo ^^ xdd co potwierdził Carlos.
-Dobra cho oglądać film. - powiedziałam i razem sie położyliśmy przytuleni. Komedia romantyczna była tak przesłodzona , te teksty OMG, że rżeliśmy z nich jak konie, w dodatku upite ^^ ale oprócz piwa też coca-colą ^^ i nażarte chipsami i czekoladą. Zasnęliśmy (nie wiem jak to możliwe, że przy zgaszonym telewizorze) słodko - dosłownie i w przenośni, wtuleni w siebie, cali w nutelli i jeszcze trochę w piórach, moje dzieło ^^ , wśród papierków i puszek. Było cudownie! *.* Tylko jak to musiałoby wyglądać dla osoby z boku. Ale wtedy się tym nie przejmowałam. Odzyskałam mojego Carlosa *.* Po takim lęku co z nim będzie.. Ale wrócił! To było najważniejsze!
-------------------------------------------------------------------------------------------------
No ok to tyle. Carlos wrócił i happy, ale i on i Wera teraz się pogubili uczuciowo. Dobra co tu sie bede rozczulać. Była zabawa to będzie ok. ;) Wielkie, wielkie dzięki za ponad 700 wejść!! KOKOKOcham Was!!! Ale proszęęę też o komki!! Zwykłe "spk" też by było bardzo mile widziane. Więc plisss i thx, thx, thx!!! Bayy ;**
Siedziałam na tej pieprzonej kanapie mocno wtulona w Jamesa i płakałam. On ocierał ciągle mi łzy, ale nie nadążał już. Byłam taka zrozpaczona! Uwierzyłam, że Carlos zginął. Była już 1.00 w nocy.
-Wera idź odpocząć. Jesteś już osłabiona od płaczu, po prostu ledwo żyjesz. Musisz się przespać. - mruknął opiekuńczo Logan.
-Ja nie potrzebuję odpoczywać! - wstałam chcąc udowodnić, że jestem na siłach, ale zachwiałam się strasznie mocno i może bym upadła, ale James spowrotem posadził mnie przy sobie.
-Ty już niczego nie udowadniaj tylko odpoczywaj. - przytulił mnie.
Nagle klamka od drzwi wejściowych zaczęła się poruszać. I nagle weszli... AAAAA Carlos i Pati!!!!!!!!!!!!! Rzuciłam się na latynosa z łzami w oczach. Ściskałam go mocno aż sie chyba robił czerwony, ale się tym nie przejmowałam przecież tak się bałam!
-Carlos!!!!!!!!!!!!! Ty sku*wysynie!!!!!!!!! Żyjesz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Jak mogłeś?????????!!!!! - ściskałam go.
-Przepraszam, ale mnie nie wyzywaj.. - ledwo oddychał.
-Przepraszam. - poluźniłam ścisk, ale ciągle go tuliłam.
-Stary! - podeszli chłopacy. - Co to za akcja?!
-Sorki chłopaki.. - westchnął wciąż duszony przez mła^^.
-Ale wytłumacz czemu??!! - patrzył na niego ciągle przerażony James.
-Możemy już do tego nie wracać?? - patrzył na nas po kolei.
-Ale.. - jąknęli się chłopacy.
-Dajcie spokój. Ważne, że wrócił.. - odezwała się wreszcie Pat.
-A właśnie jak to się stało, że jesteście razem?? - podniósł brew Logan.
-Em..em.. ja..go..spotkałam..i..z ..nim..pogadałam..i..przekonałam..żeby..wrócił, prawda Carlos? - spojrzała na latynosa dziewczyna.
-Eee..em..tak. Dokładnie. - odpowiedział równie dziwnie patrząc na Pati Carlos.
-Ee..em..a..czy..możecie...mówić..normalnie..mówić? - założył ręka na rękę Logan.
-Emm.. sory. Tak. - ogarnęła się Pati.
-Czyli rozumiem, że nic nam nie powiecie? - spojrzał na Carlosa James.
-Może najpierw Wera da mu oddychać? - spojrzał na mnie złośliwie Logan.
-Spierdzielaj! Martwiłam się o niego cholernie! - mocniej wtuliłam się w latynosa.
-Naprawdę? - zapytał jakby ze zdziwieniem, ale nie widziałam jego twarzy przy ściskaniu.
-Oczywiście ty idioto!! - wtedy on odwzajemnił uścisk. Tak się tuliliśmy aż dziwne, że James nie był zazdrosny czy coś, ale rozumiał powagę sytuacji.
-Ja sądzę, że lepiej zapomnieć o tej całej sytuacji.. Nie wnikajmy. - mruknęła Pati.
-Tak. Najważniejsze, że to dzięki Pati nie popełniłem głupstwa. - uśmiechnął się do niej, a ona do niego.
-Jakiego głupstwa?? Co ty chciałeś zrobić?? - odkleiłam się od niego i spojrzałam mu w oczy.
-Nie ważne. Teraz tu jestem. I to jest najważniejsze. - uśmiechnął się do mnie.
-No dobra teraz wszyscy powinni odpocząć. - odezwał się Logan.
-Ok. Przenocujecie u mnie. Chodźcie pokażę wam pokoje.. - machnęłam ręką na chłopaków i poszliśmy na górę oprócz Carlosa, on chciał się pożegnać z Pati.
-Kendall w salonie, Logan w pokoju moich rodziców, James w starym pokoju mojego brata (mam 2 braci, a dom kiedyś był inaczej podzielony żeby wszyscy się zmieścili) , to obok mojego pokoju, a Carlos u mnie.. - wytłumaczyłam i pokazałam pokoje.
-Co?? Czemu Carlos u ciebie, a nie ja?? - spojrzał na mnie James.
-Kochanie nie przejmuj się, on jeszcze mógł nie ochłonąć, a poza tym martwiłam się o niego teraz chcę z nim spędzić trochę czasu.. - westchnęłam.
-W nocy?? - uniósł brew James.
-No co ty! Przed zaśnięciem! - stanowczo odpowiedziałam.
-Ale w... - zaczął Logan.
-O ludzie ogarnijcie! Nic takiego! Idźcie do pokoi, a ja skocze sie napić. - z lekkim bulwersem zeszłam na dół. Przechodziłam przez korytarz i zobaczyłam Carlosa z Pati. Schowałam się za ścianą i przyglądałam scenie.
-Dzięki, że milczałaś. To rzeczywiście była głupota. Nie chciałbym, aby oni wiedzieli. - mówił ze spuszczoną głową Carlos.
-Nie ma sprawy. Rozumiem cię. I pamiętaj co ci wtedy powiedziałam. I nie poddawaj się. - uśmiechnęła się promiennie Pati.
-Dzięki . Zapamiętam. Tylko też nie będę przeszkadzał. - westchnął Carlos.
-Pamiętasz co ci powiedziałam jako ostatnie wtedy? - zapytała Pati.
-Tak. - uśmiechnął się delikatnie latynos.
-Tylko pamiętaj o tym, a będzie dobrze. - znów jeszcze bardziej promienny uśmiech Pat.
-Dzięki. - uśmiechnął się Carlos i przytulił Pati całując w policzek. Potem wyszła.
Nie wiedziałam co mam myśleć. Cieszyć się, że Pati i on mają taki dobry kontakt? A się wtrącić i dowiedzieć się o czym mowa? Taa... to był najgłupszy pomysł. A może właśnie być zła czy smutna, że mają taki dobry kontakt. Ludzie on ją pocałował. Ale w sumie tylko w policzek. Tylko czemu mnie to tak wzięło?? Pobiegłam do swojego pokoju i zamknęłam się. Myśli nie dawały mi spokoju. Dlaczego zwykły pocałunek w policzek jest dla mnie jak cios w plecy?? Fakt darze Carlosa uczuciem, ale myślałam, że to tylko zwykła przyjaźń. Chociaż nie. Po co się oszukiwać. Zawsze czułam do Carlosa coś więcej. Ale nie wiedziałam czy mogę to nazwać aż miłością. Nie mogłam tego znieść. Po prostu ten widok mnie..no troche zranił.
Z takich myśli wyrwało mnie pukanie.
-Carlos? - otworzyłam drzwi.
-Hej. Chłopacy powiedzieli, że mam tu spać. - wskazał na pokój.
-Tak. Prawda! Sory coś mnie odciągnęło od rzeczywistości. - delikatnie się uśmiechnęłam i
wpuściłam do środka. - Napompowałam ci już materac. - usiadłam na łóżku.
-Dzięki. - a on usiadł na materacu.
-Carlos..zaczęłam.
-Hmm? - usiadł obok mnie na łóżku.
-Co cię łączy z Pati? - spojrzałam mu prosto w oczy.
-Co? - spojrzał zdziwiony.
-Co cię łączy z Pati? - zapytałam jeszcze raz pewniej.
-Dobra przyjaźń. Jest dobrą przyjaciółką. Dziś mi bardzo pomogła. - westchnął.
-Ale was chyba łączy coś więcej.. - spuściłam głowę.
-Wera o co ci chodzi?.. - podniósł mi głowę i spojrzał w oczy.
-Ty kochasz Pati? - spojrzałam na niego z łzami w oczach nie wiem dlaczego.
-Pewnie. - odpowiedział z uśmiechem. A mnie aż zmroziło. Nie mogłam mu patrzeć w oczy, odwróciłam się.
-Ale jak przyjaciółkę. - odwrócił mnie spowrotem. - Poza tym nic nas więcej nie łączy. Ona ci powie to samo. Tylko czemu pytasz i czemu cie to zabolało? - spojrzał na mnie niepewnie.
-Ja..ja.. nie wiem.. - spuściłam głowę.
-Wiesz. Jesteś na mnie za coś zła? - zapytał.
-Nie! No co ty! Nie. - odpowiedziałam szybko.
-Więc o co chodzi? - objął mnie ramieniem.
-Carlos jesteś moim najlepszym przyjacielem oprócz dziewczyn. - przytuliłam go. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Sama sobie nie umiałam, a jemu? Zauważył, że mnie zabolało. Tak się pogubiłam..
-To, że Pati jest moją przyjaciółką nie znaczy, że ty nie. - powiedział szeptem.
-Wiem. - odpowiedziałam również szeptem.
-Ta sytuacja z dziś sie już nie powtórzy jeśli nie chcesz. - powiedział.
-Co?! - oderwałam sie od niego. -"Jeśli nie chcesz"?! Umarłabym jakbyś coś takiego zrobił jeszcze raz! - walnęłam go aż zleciał z łóżka, poduszką.
-O nie! - nagle wyłonił sie zza łóżka jak ninja jakiś. - To wojna! - i zaatakował mnie drugą poduszką. Wojna trwała do 2.00 a skutki to: mój telefon wylądował za oknem dzięki czemu dowiedziałam się skąd się wzięła muzyka gdy byłam tu z Jamesem, rozerwała mi sie bluzka, powypadały ubrania z szafy, rozwaliłam okulary przeciwsłoneczne Carlosa i go podrapałam^^. Ostatecznie wylądowałam na biurku w staniku i krótkich spodenkach, a Carlos na oknie cały w piórach i z poszewką od poduszki na głowie. Pokój był rozwalony i cud, że materac nie został przebity. Carlosa zamurowało jak zobaczył mnie bez bluzki i stał tak 15 minut aż wyjęłam puszkę coca-coli i go oblałam
-Aaaaa!! Co ty robisz?! - odskoczył jak poparzony.
-Ratuje cie! Odleciałeś. - uświadomiłam mu.
-Może się ubierz. - zaczął machać ręką. Widocznie taki widok nie był dla niego normalny xd.
-Po co. Przy kumplu mogę. - uśmiechnęłam się i rzuciłam mu puszkę z coca-colą i biorąc jedną sobie.
-Skąd i ile ty tego masz?! - spojrzał na mnie zdziwiony.
-Na weekend zawsze robi się zapasy ^^ . - wyszczerzyłam się. -Ale to nie koniec.. - zaczęłam grzebać w szafce. Wyjęłam 6 czekolad (to nie wszystkie) i 4 paczki chipsów oraz 2 zgrzewki puszek coca-coli. - Sama bym tego nie zżarła, ale skoro mam pomoc. A no i to. - wyjęłam 2 puszki piwa. ( Byłam w 2 liceum, miałam skończone 18 lat i śmiało mogłam pić alkoholu ile wlezie xd)
-Przerażasz mnie. - odsunął się trochę latynos.
-Nie marudź tylko włącz tv i zobacz czy nie idzie coś fajnego. - machnęłam ręką szykując materac, na którym mieliśmy ogl.
-Poczekaj. - podeszłam do niego i wysmarowałam go nutellą ^^.
-Co?! O nieee! 4 wojna światowa!! - i on mnie wysmarował.
Zanim byliśmy całkiem wysmarowani przerwałam zabawę.
-Ej, ej! Ja bez bluzki to ty też! - i zdjęłam mu bluzkę. Ale klata *O* xdd. On tylko wzruszył ramionami, a ja go od razy wysmarowałam. Miał teraz 2 razy pyszniejszą tą klatę ^^. Ostatecznie miał w czekoladzie brzuch, klate, twarz, ręce i włosy za co chciał się zemścić, ale go ubłagałam żeby co innego nie włosy ^^. Za to ja miałam nutellę na twarzy, rękach, nogach (krótkie spodenki), brzuchu i dekolcie oraz staniku. Wyglądałam słodkoo ^^ xdd co potwierdził Carlos.
-Dobra cho oglądać film. - powiedziałam i razem sie położyliśmy przytuleni. Komedia romantyczna była tak przesłodzona , te teksty OMG, że rżeliśmy z nich jak konie, w dodatku upite ^^ ale oprócz piwa też coca-colą ^^ i nażarte chipsami i czekoladą. Zasnęliśmy (nie wiem jak to możliwe, że przy zgaszonym telewizorze) słodko - dosłownie i w przenośni, wtuleni w siebie, cali w nutelli i jeszcze trochę w piórach, moje dzieło ^^ , wśród papierków i puszek. Było cudownie! *.* Tylko jak to musiałoby wyglądać dla osoby z boku. Ale wtedy się tym nie przejmowałam. Odzyskałam mojego Carlosa *.* Po takim lęku co z nim będzie.. Ale wrócił! To było najważniejsze!
-------------------------------------------------------------------------------------------------
No ok to tyle. Carlos wrócił i happy, ale i on i Wera teraz się pogubili uczuciowo. Dobra co tu sie bede rozczulać. Była zabawa to będzie ok. ;) Wielkie, wielkie dzięki za ponad 700 wejść!! KOKOKOcham Was!!! Ale proszęęę też o komki!! Zwykłe "spk" też by było bardzo mile widziane. Więc plisss i thx, thx, thx!!! Bayy ;**
piątek, 25 stycznia 2013
Część 16
Dobra nie będę mendą nie będę trzymała Was już w niepewności:
------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Pati*
-Oooo! Na pewno się pocałowali! - skakałam i piszczałam w krzakach pod domem Wery.
-A skąd wiesz? Przecież to na górze! Nic nie widzimy! - mruknęła znudzona Wika.
-Myślisz, że mu to tak łatwo wybaczyła? - spojrzała na mnie podnosząc brew Zuza.
-Hm...no...wierze, że tak! Pasują do siebie! Poza tym ta romantyczna piosenka na pewno im pomogła - wskazałam na magnetofon.
-No nwm. - usiadła obok Wiki Zuza.
-Ej patrzcie! Czy to nie Carlos? - wskazałam na biegnącą postać.
-Niemożliwe. - mruknęła Wika nawet się nie ruszając.
-A może byś z łaski swojej ruszyła dupę?! - spojrzałam na nią krzywo.
-No sora, sora, ale tyle tu siedzimy, a nic nie wiemy. W dodatku muszę do kibla! - jęknęła podnosząc się Wika.
-Ehh... -wywróciłam oczami. - A wracając do sprawy to mi się wydaje, że to jest Carlos! Tylko czemu on wybiegł z domu?
-Mała szansa. - westchnęła Zuza.
-A nawet gdyby to może wyszedł na spacer, czy gdzieś pobiegać. - wzruszyła ramionami Wika.
-Powinnyśmy za nim pójść! - upierałam się.
-Nie! TO nie dziecko, wie co robi.. - usiadła znów Wika, a z nią Zuza.
-No nwm.. - westchnęłam. Mimo wszystko to nie dawało mi spokoju. Musiałam za nim iść. Tylko trzeba było się pozbyć dziewczyn. Nagle mnie olśniło! Włączyłam nudną, spokojną piosenkę. Dziewczyny były zmęczone, więc po 15 minutach usnęły. To była okazja. Szybko je zostawiłam i pobiegłam w kierunku, w którym pobiegł Carlos.
*Carlos*
Stałem na kamieniu nad rzeką. Nurt był wyjątkowo potężny. Jeden skok i.. Musiałem pomyśleć. Opodal zauważyłem mostek. Czas na przemyślenia był czasem na dojście do mostu. A więc podsumowując: dziewczyna, którą kocham chodzi z moim najlepszym kumplem z piaskownicy. Wszystko dla mnie straciło sens. Skok do wody byłby najlepszym wyjściem. Ciekawe czy ktoś by za mną tęsknił. No dobra moi przyjaciele może i tak, ale... Eh. Sam siebie nie rozumiem. Ale ja ją kocham! Kocham! Ale ona nigdy nie będzie ze mną.. A ja nie potrafię bez niej żyć. Dzień, w którym ją poznałem był najszczęśliwszym w moim życiu. A jeśli jest z Jamesem moje szanse już na zawsze przepadły. Więc jeśli nie mam jej to moje życie nie ma sensu, więc nie powinienem żyć.. Długo by za mną nie płakała.. Chociaż może.. Nie. A z resztą czy to ważne? Ma swojego chłopaka.. Muszę się z tym pogodzić. Nie będę im przeszkadzał. - wtedy przypomniało mi się przysłowie:
"Jeśli kogoś kochasz,
to daj mu odejść,
a jeśli też cie kocha,
to wróci"
Wtedy doszedłem do mostu. Spojrzałem na swoje odbicie w wodzie: "frajer!" przyszło mi do głowy. Straciłem przyjaciela, a co ważniejsze swoją miłość. Nie potrafię z tym żyć, a więc nie powinienem - usiadłem na barierce od mostu, przełożyłem nogi tak, że wystarczyło jedno odepchnięcie, aby był ze mną koniec.Ale najpierw zrzuciłem z siebie kurtkę i chyba tel. w niej rozbił się o kamień. Trudno. To już dla mnie nie ma sensu. Wykrzyczałem tylko:
-Kocham Cię! Moje życie bez ciebie nie ma sensu! Więc nie powinienem żyć! - i...............................................................................................................................................usłyszałem Pat?
-Carlos!!! Stój!!! BŁAGAM!!! - krzyczała biegnąc.
-Co ty tu robisz?! Jak mnie tu znalazłaś?! - spojrzałem na sapiącą dziewczynę podbiegającą do mnie.
-Nie rób tego! Byłam pod domem Wery, puściłyśmy jej i Jamesowi romantic song. Nie dziękuj Wera. Zobaczyłam, że wybiegasz, więc ruszyłam za tb. - tłumaczyła ruda.
-Aha.. Jamesowi i Werze... Dobra. Będziesz ostatnią, która mnie widziała. - chciałem skoczyć, ale mnie przytrzymała.
-Stój! Naprawdę sądzisz, ze warto? - spojrzała mi w oczy.
-Dla niej zrobię wszytsko...aj! - ugryzłem się w język.
-Spoko. Ja widzę, że ona ci się podoba. - usiadła nad rwącą rzeką, na barierce, tak jak ja. - i.. , że ty jej też. - uśmiechnęła się.
-Przestań! Nie nakłonisz mnie tym, żebym nie skakał! - zmarszczyłem czoło.
-No co ty! Owszem bardzo chcę żebyś nie skakał,ale nie mówię tego tylko dlatego. - spojrzała na mnie. - Znam swoją przyjaciółkę i po tb też to widać co do siebie czujecie. - potem spojrzała prosto przed siebie.
-Gdyby tak było nie zaczęła by z nim chodzić.. - mruknąłem.
-Chodzą?! To cudownieeee.. - urwała.
-Widzisz?! - spojrzałem na nią.
-Oczywiście, ze się cieszę. On się jej podoba. - uśmiechnęła się do mnie.
-Zastanawiam się czy przyszłaś tu mnie zatrzymać czy sama wepchnąć? - spojrzałem w dół.
-Heh. Nie dokończyłam. On jej się podoba, a ona mu. Ale ona cb KOCHA. - spojrzała mi głęboko w oczy. Kocha, kocha, kocha, kocha. Te słowa wirowały mi po głowie. Marzenie. Ale czyżby? Niemożliwe.
-Eh... mogłabyś być szczera.. - westchnąłem.
-Jestem. - nie darła się upierając przy swoim, zachęcając, abym nie skakał. Mówiła ciągle spokojnie i delikatnie. To dodawało wiarygodności. - James wykonał pierwszy krok. Oczywiście, że się zgodziła. Oboje się kochacie, ale każde z was jest bardzo skryte i nie ujawnia się z uczuciami. Wierz mi, wiem co mówię. Otwórz przed nią serce, a ona otworzy swoje przed tobą. - zeszła i stanęła na mostku wyciągając do mnie rękę. - Teraz skoczysz i nie dowiesz się co do cb czuje. Nie będę się z tb szarpać,ale pomyśl ;czy warto? Nie rezygnuj z miłości. Może ona nie chce się zranić. Może się boi postawić pierwszy krok.
Spojrzałem w dół, potem w górę, westchnąłem i podałem rękę Pati. Stanęliśmy razem na mostku.
-Rozumiem, że nie chcesz ranić jej i przyjaciela i rozbijać ich związku. Albo poczekaj na zerwanie, jeśli tak będzie albo po prostu pokaż jej co czujesz. Możesz też nic nie robić i pozostać w cierpieniu i cieniu przyjaciela. Kieruj się głosem serca, ono cię nigdy nie zawiedzie! - powiedziała Pati z promiennym uśmiechem,a ja pocałowałem ją w policzek.
-Dzięki. - szepnąłem.
-Nmzc. Ale liczę, że już wkrótce całować będziesz Werę, nie mnie. - uśmiechnęłam się i razem ruszyliśmy przed siebie.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ok. Nooo narazie tyle :). Wow chyba nigdy nie napisałam tyle takich sentymentalnych rzeczy! To normalnie jakiś rekord xdd. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni :).Jakiś czas temu wreszcie dostałam tak czekany komentarz. Tylko jeden ale bardzo dziękuję, to dla mnie bardzo ważne:).
WIELKIE DZIĘKI ZA WEJŚCIA!!! I LOVE U!!! Bayy ;***
------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Pati*
-Oooo! Na pewno się pocałowali! - skakałam i piszczałam w krzakach pod domem Wery.
-A skąd wiesz? Przecież to na górze! Nic nie widzimy! - mruknęła znudzona Wika.
-Myślisz, że mu to tak łatwo wybaczyła? - spojrzała na mnie podnosząc brew Zuza.
-Hm...no...wierze, że tak! Pasują do siebie! Poza tym ta romantyczna piosenka na pewno im pomogła - wskazałam na magnetofon.
-No nwm. - usiadła obok Wiki Zuza.
-Ej patrzcie! Czy to nie Carlos? - wskazałam na biegnącą postać.
-Niemożliwe. - mruknęła Wika nawet się nie ruszając.
-A może byś z łaski swojej ruszyła dupę?! - spojrzałam na nią krzywo.
-No sora, sora, ale tyle tu siedzimy, a nic nie wiemy. W dodatku muszę do kibla! - jęknęła podnosząc się Wika.
-Ehh... -wywróciłam oczami. - A wracając do sprawy to mi się wydaje, że to jest Carlos! Tylko czemu on wybiegł z domu?
-Mała szansa. - westchnęła Zuza.
-A nawet gdyby to może wyszedł na spacer, czy gdzieś pobiegać. - wzruszyła ramionami Wika.
-Powinnyśmy za nim pójść! - upierałam się.
-Nie! TO nie dziecko, wie co robi.. - usiadła znów Wika, a z nią Zuza.
-No nwm.. - westchnęłam. Mimo wszystko to nie dawało mi spokoju. Musiałam za nim iść. Tylko trzeba było się pozbyć dziewczyn. Nagle mnie olśniło! Włączyłam nudną, spokojną piosenkę. Dziewczyny były zmęczone, więc po 15 minutach usnęły. To była okazja. Szybko je zostawiłam i pobiegłam w kierunku, w którym pobiegł Carlos.
*Carlos*
Stałem na kamieniu nad rzeką. Nurt był wyjątkowo potężny. Jeden skok i.. Musiałem pomyśleć. Opodal zauważyłem mostek. Czas na przemyślenia był czasem na dojście do mostu. A więc podsumowując: dziewczyna, którą kocham chodzi z moim najlepszym kumplem z piaskownicy. Wszystko dla mnie straciło sens. Skok do wody byłby najlepszym wyjściem. Ciekawe czy ktoś by za mną tęsknił. No dobra moi przyjaciele może i tak, ale... Eh. Sam siebie nie rozumiem. Ale ja ją kocham! Kocham! Ale ona nigdy nie będzie ze mną.. A ja nie potrafię bez niej żyć. Dzień, w którym ją poznałem był najszczęśliwszym w moim życiu. A jeśli jest z Jamesem moje szanse już na zawsze przepadły. Więc jeśli nie mam jej to moje życie nie ma sensu, więc nie powinienem żyć.. Długo by za mną nie płakała.. Chociaż może.. Nie. A z resztą czy to ważne? Ma swojego chłopaka.. Muszę się z tym pogodzić. Nie będę im przeszkadzał. - wtedy przypomniało mi się przysłowie:
"Jeśli kogoś kochasz,
to daj mu odejść,
a jeśli też cie kocha,
to wróci"
Wtedy doszedłem do mostu. Spojrzałem na swoje odbicie w wodzie: "frajer!" przyszło mi do głowy. Straciłem przyjaciela, a co ważniejsze swoją miłość. Nie potrafię z tym żyć, a więc nie powinienem - usiadłem na barierce od mostu, przełożyłem nogi tak, że wystarczyło jedno odepchnięcie, aby był ze mną koniec.Ale najpierw zrzuciłem z siebie kurtkę i chyba tel. w niej rozbił się o kamień. Trudno. To już dla mnie nie ma sensu. Wykrzyczałem tylko:
-Kocham Cię! Moje życie bez ciebie nie ma sensu! Więc nie powinienem żyć! - i...............................................................................................................................................usłyszałem Pat?
-Carlos!!! Stój!!! BŁAGAM!!! - krzyczała biegnąc.
-Co ty tu robisz?! Jak mnie tu znalazłaś?! - spojrzałem na sapiącą dziewczynę podbiegającą do mnie.
-Nie rób tego! Byłam pod domem Wery, puściłyśmy jej i Jamesowi romantic song. Nie dziękuj Wera. Zobaczyłam, że wybiegasz, więc ruszyłam za tb. - tłumaczyła ruda.
-Aha.. Jamesowi i Werze... Dobra. Będziesz ostatnią, która mnie widziała. - chciałem skoczyć, ale mnie przytrzymała.
-Stój! Naprawdę sądzisz, ze warto? - spojrzała mi w oczy.
-Dla niej zrobię wszytsko...aj! - ugryzłem się w język.
-Spoko. Ja widzę, że ona ci się podoba. - usiadła nad rwącą rzeką, na barierce, tak jak ja. - i.. , że ty jej też. - uśmiechnęła się.
-Przestań! Nie nakłonisz mnie tym, żebym nie skakał! - zmarszczyłem czoło.
-No co ty! Owszem bardzo chcę żebyś nie skakał,ale nie mówię tego tylko dlatego. - spojrzała na mnie. - Znam swoją przyjaciółkę i po tb też to widać co do siebie czujecie. - potem spojrzała prosto przed siebie.
-Gdyby tak było nie zaczęła by z nim chodzić.. - mruknąłem.
-Chodzą?! To cudownieeee.. - urwała.
-Widzisz?! - spojrzałem na nią.
-Oczywiście, ze się cieszę. On się jej podoba. - uśmiechnęła się do mnie.
-Zastanawiam się czy przyszłaś tu mnie zatrzymać czy sama wepchnąć? - spojrzałem w dół.
-Heh. Nie dokończyłam. On jej się podoba, a ona mu. Ale ona cb KOCHA. - spojrzała mi głęboko w oczy. Kocha, kocha, kocha, kocha. Te słowa wirowały mi po głowie. Marzenie. Ale czyżby? Niemożliwe.
-Eh... mogłabyś być szczera.. - westchnąłem.
-Jestem. - nie darła się upierając przy swoim, zachęcając, abym nie skakał. Mówiła ciągle spokojnie i delikatnie. To dodawało wiarygodności. - James wykonał pierwszy krok. Oczywiście, że się zgodziła. Oboje się kochacie, ale każde z was jest bardzo skryte i nie ujawnia się z uczuciami. Wierz mi, wiem co mówię. Otwórz przed nią serce, a ona otworzy swoje przed tobą. - zeszła i stanęła na mostku wyciągając do mnie rękę. - Teraz skoczysz i nie dowiesz się co do cb czuje. Nie będę się z tb szarpać,ale pomyśl ;czy warto? Nie rezygnuj z miłości. Może ona nie chce się zranić. Może się boi postawić pierwszy krok.
Spojrzałem w dół, potem w górę, westchnąłem i podałem rękę Pati. Stanęliśmy razem na mostku.
-Rozumiem, że nie chcesz ranić jej i przyjaciela i rozbijać ich związku. Albo poczekaj na zerwanie, jeśli tak będzie albo po prostu pokaż jej co czujesz. Możesz też nic nie robić i pozostać w cierpieniu i cieniu przyjaciela. Kieruj się głosem serca, ono cię nigdy nie zawiedzie! - powiedziała Pati z promiennym uśmiechem,a ja pocałowałem ją w policzek.
-Dzięki. - szepnąłem.
-Nmzc. Ale liczę, że już wkrótce całować będziesz Werę, nie mnie. - uśmiechnęłam się i razem ruszyliśmy przed siebie.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ok. Nooo narazie tyle :). Wow chyba nigdy nie napisałam tyle takich sentymentalnych rzeczy! To normalnie jakiś rekord xdd. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni :).Jakiś czas temu wreszcie dostałam tak czekany komentarz. Tylko jeden ale bardzo dziękuję, to dla mnie bardzo ważne:).
WIELKIE DZIĘKI ZA WEJŚCIA!!! I LOVE U!!! Bayy ;***
wtorek, 22 stycznia 2013
Część 15
*Wera*
-Co jest?! - spojrzałam na chłopaków po ucieczce Carlosa.
-A ja wiem? - równocześnie wzruszyli ramionami.
-Może jest zły, że chodzimy. - spojrzał na mnie James.
-Co? Ale, czemu niby? - rozłożyłam ręce.
-Nie wiemmm.... - spuścił głowę James.
-James? - spojrzałam na niego podnosząc brew.
-No nwm. Trzeba pomyśleć.. - odpowiedział.
-Albo za nim pobiec. Poszukać. - zerwał się Kendall.
-A ty gdzie? - przytrzymał go Henderson. - Daj spokój. To nie ma sensu.
-To samo mówiłeś Jamesowi i! i! - wskazał na nas Schmidt.
-Pff! Normalnie identyczna sytuacja.. - wywrócił oczami James.
-Podobna. - mruknął Kendall.
-Taa niby gdzie? - spojrzał na niego Maslow.
-Też mówi się, że Carlos potrzebuje czasu, tak jak i niby Wera go potrzebowała. - wskazał na mnie Kend.
-Po pierwsze ona miała wcześniej czas,a po drugie lepiej nie ryzykować. Nie wiemy dokładnie o co chodzi Carlosowi, a on teraz jest nieprzewidywalny. Nie to co Wera. Ona była taka..skruszona..słaba.. - tłumaczył Maslow.
-Dobra koniec! - stanęłam między nimi. - "Ona" zarządza koniec kłótni! A ty James możesz powtórzyć co powiedziałeś?? - spojrzałam na niego unosząc brew.
-Nic, nic... sory.. no emocje po prostu.. - przytulił mnie od tyłu.
-No, no. To uważaj na te swoje emocje. - odsunęłam się od niego.
-Ludzie!! Spokój, cisza!!! - wydarł się Logan. - Wszyscy w tej chwili siadają i się ogarniają!! Teraz musimy się uspokoić i czekać co Carlos dalej zrobi. Jak za nim polecimy to może źle zareagować i zrobić głupstwo. - spojrzał na Kendalla. - Teraz możemy tylko czekać i modlić się. - uspokajał nas Logan,a my usiedliśmy.
-Chcę tylko mieć pewność.., że nic mu nie jest.. - wtuliłam się w Jamesa.
-Spokojnie. Będzie dobrze.. - pogłaskał mnie po głowie^^.
-Log możemy pogadać? - machnął na Hendersona Kend.
-No spoko. - wstali i wyszli do kuchni.
*Kendall*
-Stary musimy coś zrobić! - rozłożyłem ręce.
-Ciszej! Wera usłyszy, ona się tym za bardzo przejmuje. - uciszył mnie Log.
-No ok. Ale musimy działać! Przecież wiesz, że Carlos jak chce to może być nieprzewidywalny! - zacząłem się już mocno denerwować.
-Czy ty mnie tam nie słyszałeś? Wiem o tym. Kurde nie będę się powtarzał! Może źle zareagować! - wkurwiał się juz Logan.
-No wiem, wiem. Ale mamy tak stać?! Kiedy on może.. - zacząłem.
-Nawet tego nie mów! - uciszył mnie Log. - A teraz wracajmy do naszej pary. - ruszyliśmy do salonu. Wera leżała i opierała się głową o kolana Jamesa.
-Śpi? - wskazałem na dziewczynę skuloną pod kocem.
-Nwm. Chyba. - pogłaskał ją.
-Oby tak. Za dużo emocji. Powinna odpocząć. - spojrzał na nią siadając Logan.
-I co teraz? - spojrzał na niego James.
-Nie wiem.. - westchnął Logan.
-Stary nie chce stracić najlepszego kumpla! Znam go od przedszkola! No nie moge go stracić, tak jak nie mógłbym stracić jej! - wskazał na blondynkę James.
-Wow James! Jaka przemowa. Nie mógłbyś stracić kumpla. - cicho się zaśmiałem.
-Nie w pore! - zmroził mnie wzrokiem Logan. - Oni są jak bracia, czego cieszysz morde?! - zaczął się już mocno wkurzać. - Chociaż jednak chyba bardziej tęskniłbyś za nią. - znów wskazanie na Werę.
-No tak. Ale sam powiedziałeś. Za nim też.. - westchnął Maslow. - Dobra, a teraz cicho. Nie chcę jej obudzić.. - znów zaczął głaskać Werę po głowie.
*Wera*
Leżałam tak na kolanach u Jamesa,udawałam, że śpię i myślałam.. Słuchałam ich i coraz bardziej się bałam o Carlosa. Ale też wzruszyłam się jego przyjaźnią z Jamesem. Nie miałam żadnego pomysłu jak pomóc Carlosowi. Czy to możliwe żeby tak zareagował na moje chodzenie z Jamesem? To by znaczyło, że coś do mnie czuje.. Ale to niemożliwe. Chociaż może.. Sama już nie wiem. Nie mogłam wytrzymać, więc wykręciłam nr Carlosa i czekałam na reakcję. Wątpiłam, że odbierze, a jednak!
-Chłopaki!! - zerwałam się, a oni podeszli. - Odebrał!! - wskazałam na tel i włączyłam głośnik.
Słychać było wiatr, potem jakby wodę, a potem okropnie głośny trzask i połączenie się zerwało.
-Co to było!? -wytrzeszczyłam oczy.
-Mam złe przeczucia.. - usiadł Logan.
No dobra jak Logan ma złe przeczucia to już koniec! - myślałam tuląc się do Jamesa. - Czy to znaczy, ze Carlos się....
----------------------------------------------------------------------------------------------
Ok. To tyle. Mam nadzieję, że nienajgorsze. Dzięki wielkie za ponad pół tysiąca wejść!!!! ^^ Kocham Was!!!!!!!!!!!! <333 Bayy ;**
-Co jest?! - spojrzałam na chłopaków po ucieczce Carlosa.
-A ja wiem? - równocześnie wzruszyli ramionami.
-Może jest zły, że chodzimy. - spojrzał na mnie James.
-Co? Ale, czemu niby? - rozłożyłam ręce.
-Nie wiemmm.... - spuścił głowę James.
-James? - spojrzałam na niego podnosząc brew.
-No nwm. Trzeba pomyśleć.. - odpowiedział.
-Albo za nim pobiec. Poszukać. - zerwał się Kendall.
-A ty gdzie? - przytrzymał go Henderson. - Daj spokój. To nie ma sensu.
-To samo mówiłeś Jamesowi i! i! - wskazał na nas Schmidt.
-Pff! Normalnie identyczna sytuacja.. - wywrócił oczami James.
-Podobna. - mruknął Kendall.
-Taa niby gdzie? - spojrzał na niego Maslow.
-Też mówi się, że Carlos potrzebuje czasu, tak jak i niby Wera go potrzebowała. - wskazał na mnie Kend.
-Po pierwsze ona miała wcześniej czas,a po drugie lepiej nie ryzykować. Nie wiemy dokładnie o co chodzi Carlosowi, a on teraz jest nieprzewidywalny. Nie to co Wera. Ona była taka..skruszona..słaba.. - tłumaczył Maslow.
-Dobra koniec! - stanęłam między nimi. - "Ona" zarządza koniec kłótni! A ty James możesz powtórzyć co powiedziałeś?? - spojrzałam na niego unosząc brew.
-Nic, nic... sory.. no emocje po prostu.. - przytulił mnie od tyłu.
-No, no. To uważaj na te swoje emocje. - odsunęłam się od niego.
-Ludzie!! Spokój, cisza!!! - wydarł się Logan. - Wszyscy w tej chwili siadają i się ogarniają!! Teraz musimy się uspokoić i czekać co Carlos dalej zrobi. Jak za nim polecimy to może źle zareagować i zrobić głupstwo. - spojrzał na Kendalla. - Teraz możemy tylko czekać i modlić się. - uspokajał nas Logan,a my usiedliśmy.
-Chcę tylko mieć pewność.., że nic mu nie jest.. - wtuliłam się w Jamesa.
-Spokojnie. Będzie dobrze.. - pogłaskał mnie po głowie^^.
-Log możemy pogadać? - machnął na Hendersona Kend.
-No spoko. - wstali i wyszli do kuchni.
*Kendall*
-Stary musimy coś zrobić! - rozłożyłem ręce.
-Ciszej! Wera usłyszy, ona się tym za bardzo przejmuje. - uciszył mnie Log.
-No ok. Ale musimy działać! Przecież wiesz, że Carlos jak chce to może być nieprzewidywalny! - zacząłem się już mocno denerwować.
-Czy ty mnie tam nie słyszałeś? Wiem o tym. Kurde nie będę się powtarzał! Może źle zareagować! - wkurwiał się juz Logan.
-No wiem, wiem. Ale mamy tak stać?! Kiedy on może.. - zacząłem.
-Nawet tego nie mów! - uciszył mnie Log. - A teraz wracajmy do naszej pary. - ruszyliśmy do salonu. Wera leżała i opierała się głową o kolana Jamesa.
-Śpi? - wskazałem na dziewczynę skuloną pod kocem.
-Nwm. Chyba. - pogłaskał ją.
-Oby tak. Za dużo emocji. Powinna odpocząć. - spojrzał na nią siadając Logan.
-I co teraz? - spojrzał na niego James.
-Nie wiem.. - westchnął Logan.
-Stary nie chce stracić najlepszego kumpla! Znam go od przedszkola! No nie moge go stracić, tak jak nie mógłbym stracić jej! - wskazał na blondynkę James.
-Wow James! Jaka przemowa. Nie mógłbyś stracić kumpla. - cicho się zaśmiałem.
-Nie w pore! - zmroził mnie wzrokiem Logan. - Oni są jak bracia, czego cieszysz morde?! - zaczął się już mocno wkurzać. - Chociaż jednak chyba bardziej tęskniłbyś za nią. - znów wskazanie na Werę.
-No tak. Ale sam powiedziałeś. Za nim też.. - westchnął Maslow. - Dobra, a teraz cicho. Nie chcę jej obudzić.. - znów zaczął głaskać Werę po głowie.
*Wera*
Leżałam tak na kolanach u Jamesa,udawałam, że śpię i myślałam.. Słuchałam ich i coraz bardziej się bałam o Carlosa. Ale też wzruszyłam się jego przyjaźnią z Jamesem. Nie miałam żadnego pomysłu jak pomóc Carlosowi. Czy to możliwe żeby tak zareagował na moje chodzenie z Jamesem? To by znaczyło, że coś do mnie czuje.. Ale to niemożliwe. Chociaż może.. Sama już nie wiem. Nie mogłam wytrzymać, więc wykręciłam nr Carlosa i czekałam na reakcję. Wątpiłam, że odbierze, a jednak!
-Chłopaki!! - zerwałam się, a oni podeszli. - Odebrał!! - wskazałam na tel i włączyłam głośnik.
Słychać było wiatr, potem jakby wodę, a potem okropnie głośny trzask i połączenie się zerwało.
-Co to było!? -wytrzeszczyłam oczy.
-Mam złe przeczucia.. - usiadł Logan.
No dobra jak Logan ma złe przeczucia to już koniec! - myślałam tuląc się do Jamesa. - Czy to znaczy, ze Carlos się....
----------------------------------------------------------------------------------------------
Ok. To tyle. Mam nadzieję, że nienajgorsze. Dzięki wielkie za ponad pół tysiąca wejść!!!! ^^ Kocham Was!!!!!!!!!!!! <333 Bayy ;**
poniedziałek, 21 stycznia 2013
Część 14.
Ja tam wchodze a on stoi nago! O.o
-Aaaaaaaaaaaaaaa!!! - przysłoniłam sobie oczy.
-Aaa!! Co ty tu robisz?!?! - zakrył się ręcznikiem latynos.
-Po pierwsze to chyba mieszkam -,- . A po drugie to przyniosłam ci ubrania. Chyba , że wolisz chodzić nago.. - odsunęlłam trochę trzymane przeze mnie ciuchy.
-Nie! Czekaj.. Daj, daj. - podałam mu rzeczy - Dzięks.
Stałam tak i się na niego lampiłam *O* , a on na mnie. Zbliżyliśmy do siebie o dwa kroki i już, już prawie byśmy się pocałowali..*O*.,., ale zadzwonił skyp.
-Emm...emm... soryy... ja.. pójdę..pójdę odebrać.. - przejechałam tylko dłonią po jego ramieniu odchodząc i znikłam za drzwiami.
Siadam przy kompie, a tam dzwonią do mnie.. Olaa i Martiii!!! Odbieram:
(Ola na czerwono, Marti na zielono , one razem na pomarańczowo, a ja na niebiesko)
-Siemaaa!!! - zaczęły się drzeć do kamerki i machać jakby uciekły z psychiatryka
-Siemaa! Dawno was nie widziałam! -wyszczerz.
-No chyba! Zwiałaś se do L.A. , a nas zostawiłaś z tymi cymbałami z twojej i naszej klasy! -,- - czuć było smród agresjii. A tak dla jasności one są z równoległej klasy.
-Spoko, spoko już wróciłam^^. - znów wyszczerz.
-No mam nadzieje, że już nam nie zwiejesz.. - pogroziła mi palcem Olka.
-No taaaakk, taak... (sarkazm) - wywróciłam oczami.
-Nie knuj mendo! - tym razem pogroziła mi palcem Marti.
-Dobra, dobra... I tak jakbym Wam wszystkim zwiała to Pat by mnie swoją patelnią zajebała na miejscu.
-Heh prawda.. - machnęła ręką Olciaaa. - To luz
-Nom. A co u was? - zapytałam.
-Muszę to powiedzieć.. Marti chodzi z Dawidem! - wskazała na skołowaną dziewczynę Ola.
-Że WHAT?! Przecież on jest takim kujonkiem, zero rozrywki ani nic! - spojrzałam z miną wtf?!.
-Ale wiesz jak się zmienił?! Szaleje, uprawia różne sporty, ogólnie jest bardziej rozrywkowy. Zupełnie jak inny człowiek! Tylko uczy się tak samo dobrze. - opowiadała Ola.
-Kurde. Serio długo mnie nie było. - gapiłam się jak idiotka, skołowana w ekran.
-No. A Olka chodziła z Emilem. - westchnęła MArti.
-Dobra nie opowiadajcie już, bo się załamie. - wzięłam się za głowę na co one w śmiech.
-To kiedy wyskoczymy razem na miasto? - zapytały.
-Nwm... A może dziś? - zastanowiłam się.
-Dobra. - kiwnęły zgodnie. - Ale o której?
-Ejj Weronika! - krzyknął Carlos.
-Kto to? - zaczęła przyglądać się obrazowi z kam Ola.
-Jakiś chłopak? - podniosła brew Marti.
-Eeeeee... no jakby.. potem się dogadamy pa. - pomachałam im i szybko zamknęłam laptop.
-No co? - wyszłam i podeszłam do już przebranego latynosa.
-Mogę coś zjeść? - zapytał.
-No spoko. Chodź do kuchni.. - ruszyliśmy.
-To co chceesz? - spojrzałam na siadającego Carlosa.
-Emm... a co proponujesz^^? - uśmiechnął się.
-Masz zrób se hot-doga - podałam mu rzeczy.
-Ja? - spojrzał na mnie zdziwiony.
-Chyba nie myślałeś, że będę ci jedzenie robić? Sam umiesz, to se zrób. - wzruszyłam ramionami i usiadłam. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Kto kto? - spytał Carlos kończąc hot-doga.
-A ja wiem. Może dziewczyny.. - zastanawiałam sie wstawając.
-Jakie? - spojrzał na mnie.
-Te które dziś do mnie na skypie dzwoniły. - odpowiedziałam podchodząc do drzwi. Otworzyłam je i zamarłam. To byli Logan, Kendall, a za nimi James.
-Kto to? - podszedł Carlos i otworzył usta pełne w hot-dogu.
-Carlos. - westchnęłam.
-Dobra. Już. - przełkną Pena.
-Emm ... możemy? - spytał sie słąbo Logan.
-Tak.. - westchnęłam. Poszliśmy do salonu i usiedliśmy. No oprócz mnie i Carlosa.
-To twoja sprawka? - wskazałam na chłopaków.
-Nie! Przysięgam! Sam nie wiem co tu robią. Nic im nie mówiłem. - bronił się Pena.
-Kłamiesz! - byłam zła.
-Nie. On serio nie kłamie. - wtrącił się Logan. - Wiedzieliśmy, że tu przyjedzie. To było logiczne. Z początku nie chcieliśmy się mieszać i pogarszać sytuacji, ale też musieliśmy przyjechać.
-Widzisz! - wskazał na niego Carlos.
-Nie wiem.. - złapałam się za głowę.
-Weronika... - wstał James, a Carlos delikatnie się odsunął ode mnie. - Chciałem cię przeprosić.. - mówił zbliżając się do mnie.
-Nie sądziłam, że ośmielisz się tu przyjechać.. - spojrzałam na niego.
-Muszę cię przeprosić. Ale to nie tylko dlatego. . zaczął Maslow.
-Ehh.. - westchnęłam.
-Po pierwsze. Jeszcze raz przepraszam. - klęknął O.o - Ja nie chciałem..
-Ja też. Ale ci nie wierze.. - chciałam odejść, ale wstał i złapał mnie za rękę.
-Jesteś wyjątkowa. I bardzo dla mnie ważna.. - mówił.
-Więc dlatego to zrobiłeś? - spojrzałam na niego jak na idiotę.
-Nie! Mogę zwalać na cokolwiek, np. na alkohol, ale nie będę, bo to moja wina. Przyznaję i żałuję. Ale ja cię nigdy nie chciałem skrzywdzić. - spojrzał mi głęboko w oczy.
-Ale skrzywdziłeś.. I ja ci tego mimo wszystko nie potrafię wybaczyć.. - pobiegłam z łzami w oczach do swojego pokoju.
*James*
-Na razie odpuść.. odczekaj trochę.. - powiedział Logan.
-Ja do niej pójdę.. - Carlos zrobił dwa kroki, ale go zatrzymałem.
-Nie! Zrobię to co uważam za słuszne! Po swojemu! - ruszyłem w kierunku jej pokoju an górę.
Po chwili zapukałem.
-Idź sobie.. - odpowiedział mi słaby głos pełen łez.
-Nie mogę. - wszedłem i spojrzałem na zapłakaną dziewczynę siedzącą na łóżku tulącą misia.
-Czego ty jeszcze ode mnie chcesz? - mruknęła cicho.
-Twojego przebaczenia i.. - usiadłem obok niej.
-Proszę daj mi spokój.. - mocniej wtuliła się w maskotkę.
-Nie mogę i nie chcę. Posłuchaj mnie przez chwilę.. - spojrzałem na nią, a ona podniosła głowę i też spojrzała na mnie. - Weroniko... Ja... Kocham cię do szaleństwa! - powiedziałem i czekałem na jej reakcję. Jeszcze żadnej dziewczynie nie wyznałem miłości. To było dla mnie coś nowego. Ale musiałem powiedzieć prawdę.
*Wera*
Zamurowało mnie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. O tej chwili marzyłam, ale.. Jeśli on kłamie albo mówi to tylko po to żebym mu wybaczyła? Ale on też mi się bardzo podobał. I co miałam zrobić?
-Nie kłam.. - jęknęłam cicho.
-Ale ja nie kłamie! - wstał. - Przysięgam naaa... swoje wszystkie lakiery do włosów, że nie kłamię!
-Na prawdę? - także wstałam.
-Tak!! - odpowiedział.
-Ty...ty.... ty też mi się bardzo podobasz.. - spuściłam głowę i cicho szepnęłam.
-Serio?! - spojrzał na mnie szczęśliwy.
-Tak.. - spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Nagle zza okna zaczęła lecieć jakaś romantyczna piosenka. Tylko nie wiedziałam jaka i skąd się wzięła.
James mnie chwycił w biodrach, a ja położyłam mu ręce na ramionach i.. się pocałowaliśmy! *O* Potem zaczęliśmy tańczyć przy tej piosence. Było cudownie....
*Carlos*
-Kurde co on jej tam zrobił?! Siedzą tam chyba z godzinę! - chodziłem wkurzony po salonie.
-Może znów ją zgwałcił. - zaśmiał się Kendall, po czym oberwał od Logana z poduszki, a ja go spiorunowałem wzrokiem. - Dobra, dobra! Luz! Już sie ogarnijcie! Boli... - złapał się za brzuch gdzie oberwał.
-Uspokujcie się. Muszą pogadać. Potrzebują czasu.. - spojrzał na mnie Logan.
Nagle zauważyliśmy schodzących, objętych Werę i Jamesa.
-Co jest??!! - spojrzałem na nich i aż upadłem na fotel.
-Już zgoda? - patrzył na nich również skołowany Logan.
-A nawet więcej.. - spojrzał na Werę James.
-Jesteśmy razem.. - spojrzała na niego Wera.
Że WHAT???!!!! Mój najlepszy kumpel i moja ukochana są razem??!! To koniec świata!! Nie mogłem dłużej przebywać w tamtym pomieszczeniu. Wstałem i wyszedłem z domu. Wściekły, zaskoczony, zrozpaczony biegłem prosto przed siebie. Zauważyłem rzekę. Stanąłem nad nią i..
_____________________________________________________
Oki to tyle. Troszkę wróciłam do tych ckliwości itd. ale jakoś mi sie zachciało to tego wróćić ^^. Mam nadzieję, że nie aż tak nudne i, że choć trochę się podoba. Ok to teraz.
Wielkie dzięki za prawie pół tysiąca wejść!!! Kocham Was!!! <33333 ;*****
Jeszcze raz bardzo proszę o komki, bo mam wrażenie, że piszę tylko dla samej siebie... Bardzo proszę!!!
Za wszystko dzięki! Bayyy ;**
-Aaaaaaaaaaaaaaa!!! - przysłoniłam sobie oczy.
-Aaa!! Co ty tu robisz?!?! - zakrył się ręcznikiem latynos.
-Po pierwsze to chyba mieszkam -,- . A po drugie to przyniosłam ci ubrania. Chyba , że wolisz chodzić nago.. - odsunęlłam trochę trzymane przeze mnie ciuchy.
-Nie! Czekaj.. Daj, daj. - podałam mu rzeczy - Dzięks.
Stałam tak i się na niego lampiłam *O* , a on na mnie. Zbliżyliśmy do siebie o dwa kroki i już, już prawie byśmy się pocałowali..*O*.,., ale zadzwonił skyp.
-Emm...emm... soryy... ja.. pójdę..pójdę odebrać.. - przejechałam tylko dłonią po jego ramieniu odchodząc i znikłam za drzwiami.
Siadam przy kompie, a tam dzwonią do mnie.. Olaa i Martiii!!! Odbieram:
(Ola na czerwono, Marti na zielono , one razem na pomarańczowo, a ja na niebiesko)
-Siemaaa!!! - zaczęły się drzeć do kamerki i machać jakby uciekły z psychiatryka
-Siemaa! Dawno was nie widziałam! -wyszczerz.
-No chyba! Zwiałaś se do L.A. , a nas zostawiłaś z tymi cymbałami z twojej i naszej klasy! -,- - czuć było smród agresjii. A tak dla jasności one są z równoległej klasy.
-Spoko, spoko już wróciłam^^. - znów wyszczerz.
-No mam nadzieje, że już nam nie zwiejesz.. - pogroziła mi palcem Olka.
-No taaaakk, taak... (sarkazm) - wywróciłam oczami.
-Nie knuj mendo! - tym razem pogroziła mi palcem Marti.
-Dobra, dobra... I tak jakbym Wam wszystkim zwiała to Pat by mnie swoją patelnią zajebała na miejscu.
-Heh prawda.. - machnęła ręką Olciaaa. - To luz
-Nom. A co u was? - zapytałam.
-Muszę to powiedzieć.. Marti chodzi z Dawidem! - wskazała na skołowaną dziewczynę Ola.
-Że WHAT?! Przecież on jest takim kujonkiem, zero rozrywki ani nic! - spojrzałam z miną wtf?!.
-Ale wiesz jak się zmienił?! Szaleje, uprawia różne sporty, ogólnie jest bardziej rozrywkowy. Zupełnie jak inny człowiek! Tylko uczy się tak samo dobrze. - opowiadała Ola.
-Kurde. Serio długo mnie nie było. - gapiłam się jak idiotka, skołowana w ekran.
-No. A Olka chodziła z Emilem. - westchnęła MArti.
-Dobra nie opowiadajcie już, bo się załamie. - wzięłam się za głowę na co one w śmiech.
-To kiedy wyskoczymy razem na miasto? - zapytały.
-Nwm... A może dziś? - zastanowiłam się.
-Dobra. - kiwnęły zgodnie. - Ale o której?
-Ejj Weronika! - krzyknął Carlos.
-Kto to? - zaczęła przyglądać się obrazowi z kam Ola.
-Jakiś chłopak? - podniosła brew Marti.
-Eeeeee... no jakby.. potem się dogadamy pa. - pomachałam im i szybko zamknęłam laptop.
-No co? - wyszłam i podeszłam do już przebranego latynosa.
-Mogę coś zjeść? - zapytał.
-No spoko. Chodź do kuchni.. - ruszyliśmy.
-To co chceesz? - spojrzałam na siadającego Carlosa.
-Emm... a co proponujesz^^? - uśmiechnął się.
-Masz zrób se hot-doga - podałam mu rzeczy.
-Ja? - spojrzał na mnie zdziwiony.
-Chyba nie myślałeś, że będę ci jedzenie robić? Sam umiesz, to se zrób. - wzruszyłam ramionami i usiadłam. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Kto kto? - spytał Carlos kończąc hot-doga.
-A ja wiem. Może dziewczyny.. - zastanawiałam sie wstawając.
-Jakie? - spojrzał na mnie.
-Te które dziś do mnie na skypie dzwoniły. - odpowiedziałam podchodząc do drzwi. Otworzyłam je i zamarłam. To byli Logan, Kendall, a za nimi James.
-Kto to? - podszedł Carlos i otworzył usta pełne w hot-dogu.
-Carlos. - westchnęłam.
-Dobra. Już. - przełkną Pena.
-Emm ... możemy? - spytał sie słąbo Logan.
-Tak.. - westchnęłam. Poszliśmy do salonu i usiedliśmy. No oprócz mnie i Carlosa.
-To twoja sprawka? - wskazałam na chłopaków.
-Nie! Przysięgam! Sam nie wiem co tu robią. Nic im nie mówiłem. - bronił się Pena.
-Kłamiesz! - byłam zła.
-Nie. On serio nie kłamie. - wtrącił się Logan. - Wiedzieliśmy, że tu przyjedzie. To było logiczne. Z początku nie chcieliśmy się mieszać i pogarszać sytuacji, ale też musieliśmy przyjechać.
-Widzisz! - wskazał na niego Carlos.
-Nie wiem.. - złapałam się za głowę.
-Weronika... - wstał James, a Carlos delikatnie się odsunął ode mnie. - Chciałem cię przeprosić.. - mówił zbliżając się do mnie.
-Nie sądziłam, że ośmielisz się tu przyjechać.. - spojrzałam na niego.
-Muszę cię przeprosić. Ale to nie tylko dlatego. . zaczął Maslow.
-Ehh.. - westchnęłam.
-Po pierwsze. Jeszcze raz przepraszam. - klęknął O.o - Ja nie chciałem..
-Ja też. Ale ci nie wierze.. - chciałam odejść, ale wstał i złapał mnie za rękę.
-Jesteś wyjątkowa. I bardzo dla mnie ważna.. - mówił.
-Więc dlatego to zrobiłeś? - spojrzałam na niego jak na idiotę.
-Nie! Mogę zwalać na cokolwiek, np. na alkohol, ale nie będę, bo to moja wina. Przyznaję i żałuję. Ale ja cię nigdy nie chciałem skrzywdzić. - spojrzał mi głęboko w oczy.
-Ale skrzywdziłeś.. I ja ci tego mimo wszystko nie potrafię wybaczyć.. - pobiegłam z łzami w oczach do swojego pokoju.
*James*
-Na razie odpuść.. odczekaj trochę.. - powiedział Logan.
-Ja do niej pójdę.. - Carlos zrobił dwa kroki, ale go zatrzymałem.
-Nie! Zrobię to co uważam za słuszne! Po swojemu! - ruszyłem w kierunku jej pokoju an górę.
Po chwili zapukałem.
-Idź sobie.. - odpowiedział mi słaby głos pełen łez.
-Nie mogę. - wszedłem i spojrzałem na zapłakaną dziewczynę siedzącą na łóżku tulącą misia.
-Czego ty jeszcze ode mnie chcesz? - mruknęła cicho.
-Twojego przebaczenia i.. - usiadłem obok niej.
-Proszę daj mi spokój.. - mocniej wtuliła się w maskotkę.
-Nie mogę i nie chcę. Posłuchaj mnie przez chwilę.. - spojrzałem na nią, a ona podniosła głowę i też spojrzała na mnie. - Weroniko... Ja... Kocham cię do szaleństwa! - powiedziałem i czekałem na jej reakcję. Jeszcze żadnej dziewczynie nie wyznałem miłości. To było dla mnie coś nowego. Ale musiałem powiedzieć prawdę.
*Wera*
Zamurowało mnie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. O tej chwili marzyłam, ale.. Jeśli on kłamie albo mówi to tylko po to żebym mu wybaczyła? Ale on też mi się bardzo podobał. I co miałam zrobić?
-Nie kłam.. - jęknęłam cicho.
-Ale ja nie kłamie! - wstał. - Przysięgam naaa... swoje wszystkie lakiery do włosów, że nie kłamię!
-Na prawdę? - także wstałam.
-Tak!! - odpowiedział.
-Ty...ty.... ty też mi się bardzo podobasz.. - spuściłam głowę i cicho szepnęłam.
-Serio?! - spojrzał na mnie szczęśliwy.
-Tak.. - spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Nagle zza okna zaczęła lecieć jakaś romantyczna piosenka. Tylko nie wiedziałam jaka i skąd się wzięła.
James mnie chwycił w biodrach, a ja położyłam mu ręce na ramionach i.. się pocałowaliśmy! *O* Potem zaczęliśmy tańczyć przy tej piosence. Było cudownie....
*Carlos*
-Kurde co on jej tam zrobił?! Siedzą tam chyba z godzinę! - chodziłem wkurzony po salonie.
-Może znów ją zgwałcił. - zaśmiał się Kendall, po czym oberwał od Logana z poduszki, a ja go spiorunowałem wzrokiem. - Dobra, dobra! Luz! Już sie ogarnijcie! Boli... - złapał się za brzuch gdzie oberwał.
-Uspokujcie się. Muszą pogadać. Potrzebują czasu.. - spojrzał na mnie Logan.
Nagle zauważyliśmy schodzących, objętych Werę i Jamesa.
-Co jest??!! - spojrzałem na nich i aż upadłem na fotel.
-Już zgoda? - patrzył na nich również skołowany Logan.
-A nawet więcej.. - spojrzał na Werę James.
-Jesteśmy razem.. - spojrzała na niego Wera.
Że WHAT???!!!! Mój najlepszy kumpel i moja ukochana są razem??!! To koniec świata!! Nie mogłem dłużej przebywać w tamtym pomieszczeniu. Wstałem i wyszedłem z domu. Wściekły, zaskoczony, zrozpaczony biegłem prosto przed siebie. Zauważyłem rzekę. Stanąłem nad nią i..
_____________________________________________________
Oki to tyle. Troszkę wróciłam do tych ckliwości itd. ale jakoś mi sie zachciało to tego wróćić ^^. Mam nadzieję, że nie aż tak nudne i, że choć trochę się podoba. Ok to teraz.
Wielkie dzięki za prawie pół tysiąca wejść!!! Kocham Was!!! <33333 ;*****
Jeszcze raz bardzo proszę o komki, bo mam wrażenie, że piszę tylko dla samej siebie... Bardzo proszę!!!
Za wszystko dzięki! Bayyy ;**
sobota, 19 stycznia 2013
Bohaterowie :)
Sorki że tak późno dodaje. No, ale lepiej teraz niż wogle, nie? xd :) A więęęęcc...tadammm
BOHATEROWIE:
Weronika Sining (Wera) - ur. 28.12.1995r. - jedna z głównych bohaterek. Przyjaźni się z dziewczynami z klasy : Wiką, Zuzą i Pat, oraz z równoległej : Olą i Marti. Jest mocno zakręcona i szalona. Wyjeżdża do Los Angeles, do ciotki, jednak poznaje BTR, nagrywa własny krążek i występuje z zespołem przy czym oczywiście zamieszkuje z nimi. Ostatecznie dołączają do niej Wika, Pati i Zuza. Nie cierpi. Klaudii i Natalki. Czuje coś do Jamesa, ale przede wszystkim Carlosa.
Zuzanna Ross (Zuz/Zuza ) - ur. 2.11.1995r. - jedna z głównych bohaterek i jedna z 3 najlepszych przyjaciółek Wery. Ostatecznie zamieszkuje z przyjaciółkami i kuzynką w L.A. Czuje coś do Jamesa. Zakręcona i rozrywkowa, choć często niepewna siebie i pełna bezpodstawnych kompleksów. Jednak zawsze lubi się dobrze zabawić z przyjaciółkami. Szczera i wrażliwa, potrafi poprawić humor.
Patrycja Gabriela Colins (Pati/ Pat) - ur. 22.08.1995r. - jedna z głównych bohaterek i 3 najlepszych przyjaciółek Wery. Zwariowana dziewczyna i zakręcona fanka BTR. Kuzynka Zuzy. Wredna i chamska przy czym w głębi wrażliwa. Kocha dobre akcje i imprezy z przyjaciółmi. Ostatecznie zamieszkuje z przyjaciółkami i kuzynką w L.A. Zakochuje się w Kendallu.
Wiktoria Senctress (Wika) - ur. 7.05.1995r. - jedna z głównych bohaterek i 3 najlepszych przyjaciółek Wery. Szalona dziewczyna, często chamska i strasznie wredna dla niektórych osób, a z czasem zdarza się, że dla bliskich. Flirciara do potęgi, nigdy nie doświadczyła prawdziwej miłości i poważnego związku. Kocha dobre imprezy, szaleństwo i szybką jazdę samochodem.. Zamieszkuje z przyjaciółkami w L.A. Pierwszy raz, zaczyna czuć coś do Logana..
Carlos Pena - ur. 15 sierpnia 1989 r. - członek zespołu Big Time Rush. Zabawny, szalony, ale bardzo nadopiekuńczy, nieraz przewrażliwiony i zazdrosny, bardzo romantyczny. Czuły i kochany, lubi dobrze poimprezować, troszczy się o najbliższych. Zakochuje się w Werze. Najlepszy przyjaciel Jamesa od przedszkola.
James Maslow - ur.16 lipca 1990 r. - członek zespołu Big Time Rush. Wesoły, często głupkowaty, zabawny, lubiący ostre imprezy i zakochany w swoich włosach. Nie wiadomo czy udaje dauna czy nim jest, podobnie jak Wika. Podoba mu się Wera, jednak nie jest ona jedyną dziewczyną, która skrada mu serce.. Najlepszy przyjaciel Carlosa od przedszkola.
Logan Henderson - ur. 14 września 1989 r - Członek zespołu Big Time Rush. Najbardziej ogarnięty, ale i rozrywkowy. Mądry, ale lubi się zbytnio wymądrzać. Czasem bardzo poważny i surowy, ale w głębi również szalony i zdrowo kopnięty. Mimo różnic charakteru, zakochuje się w Wice.
Kendall Schmidt - ur. 2 listopada 1990 r. - członek zespołu Big Time Rush. Zabawny, często nieogarnięty. Romantyczny i troskliwy. Zawsze stara się walczyć o swoje i to na czym mu zalezy. Zawsze stara się pomagać przyjaciołom, kocha komponować i grać na gitarze. Zakochuje się w Pati.
Aleksandra Martins (Ola/Olcia) - ur. 3.01.1995r. - jedna z przyjaciółek Wery, chodzi do równoległej klasy. Na maxa zwariowanaa i zakręcona. Słodka i zabawna, często robi wokół siebie dużo szumu, ale potrafi być skromna i nieśmiała. Umie rozkręcić dobrą imprezę, w przeszłości popadała jednak w złe towarzystwo..
Martyna Manrow (Marti) - ur. 23. 07.1995r. - jedna z przyjaciółek Wery, chodzi do równoległej klasy. Mądra, zabawna lekko zakręcona. Jednak zdecydowanie najspokojniejsza i najrozważniejsza. Sympatyczna, miła i kochana. Utalentowana siatkarka.
Lucy Grender (Lucy/Luc) - ur. 25.10.1995r. - stara przyjaciółka Kendalla. Z urodzenia hiszpanka. Przeprowadziła się do Ameryki w wieku 5 lat. Chodziła z Kendallem do podstawówki, w okresie gimnazjalnym wróciła do kraju, w liceum znów wróciła do Ameryki i uczyła się z Kendallem w klasie. Zabawna i rozrywkowa, ale ale wrażliwa i mądra. Lubi dobre imprezy, ale również pikniki i wycieczki rowerowe. Gra na gitarze i pianinie oraz trochę śpiewa. Czy stanie między Pati, a Kendallem?
-------------------------------------------------------------------------
Oki to chyba tyle :) Dzięki za czytanie bloga :) Jak się pojawią nowe postacie to jeszcze dodam :). Buziakii ;***
Subskrybuj:
Posty (Atom)